myrtek, szkoda chaty =( ciekawa jestem, czy to przypadek, czy coś jednak zagraża Alice...=P no i mam nadzieje, że Robercik nie okaże się tym złym :c
no i tez się ciesze ze ich oświadczyłam obydwoje już tacy młodzi nie są : P
Julia, z Julii na pewno będzie świetna mamcia : D
Horsez, twoje simy są takie ładne i naturalne że ja nie mogę : o super, lubię twoją rodzinę!
kicaj, Alba nawet ładniej wygląda w krótkich włosach, podoba mi się =]
dobra, a teraz uwaga: DUŻO ZDJĘĆ!
Roidzna Clark, część V [?]
Parę dni po oświadczynach, całe miasto wiedziało o małżeństwie Alice Clark i Jacka, mimo to modzi zaprosili tylko parę najbliższych osób. Obydwoje byli bardzo podekscytowani.
- Skarbie, jutro nasz wielki dzień, wiesz?- Jack pyta się i obejmuje Alice.
- No nie, nie wiem, wiesz? Oczywiście że wiem, głupku...
- ...Z którym się jutro żenisz - Jack ze śmiechem wychodzi z łazienki, a Alice za nim.

- Oj, no zobacz, Alex się obraził. Pewnie na ciebie, zorientował się że wyżerasz mu kiełbasę z lodówki - Alice czasami powala

Jack znieruchomiał z miną "ale-to-nie-ja!"

- Mój, mój kochany piesek. Nie obrażaj się, to, że żenię się z tym łasuchem nie oznacza, że będzie ci dobrowolnie wyżerał jedzenie. Co to to nie!
*
W końcu piątek- jutro ślub! Wszyscy kładą się wcześnie spać, nawet Alex. Dzisiejszej nocy An miała urodziny. Prawda, że wygląda słodko z białą mordką?

Ali w sobotę obudziła się wcześniej niż Jack i nie budziła go. Przecież musi mieć siłę, ostatnio trochę przytyła, a ktoś przecież będzie ją musiał przenieść przez próg

Jackie po chwili jednak dołączył, podszedł do dziewczyny i mocno przytulił.
- Jezu, rozumiem że mnie kochasz nad życie i w ogóle, ale postaraj się mnie nie zgnieść, okej?

Alex wszystko bacznie obserwuję- lubi Jackiego, ale nie może się pogodzić że ktoś zajmie jego miejsce w łóżku, biedny =(...

....ale usłuchany. Pani kazała spokojnie leżeć, to leży =D
Wkrótce wszystko gotowe. Jack już wyruszył, czeka wystrojony gdzieś na plaży...

A Alice z gracją dosiada dumną Elffy.

I zaczęło się. Przybyło niewielu gości, ale wszyscy wyglądali na szczęśliwych

Młodzi powiedzieli parę słowek, cały czas patrząc sobie głeboko w oczy...

Były łzy...

Ale ostatecznie wszystko zakończyło się dobrze, bo pocałunkiem ;3

Tutaj Alex chyba ostatecznie pogodził się z myślą, że stracił swoje cieplutkie miejsce w łóżku Alice i obszczekał młodych >D
Impreza trwa. Każdy przyniósł co mógł, oprócz jedzenia- wszyscy postawili n alkohol, więc już po chwili każdy był weselszy XD

Alice zaczęła dziękować gościom za przybycie, a wśród nich była Aoulette, przyjaciółka Ali.

Przyszła nawet owo znudzona laska, przedstawiona ileś odcinków temu- Alice całkiem ją polubiła...

I po chwili wszystkie trzy dyskutowały, jaki kolor bokserek będzie lepszy na zbliżające się urodziny chłopaka Lette.

Tym czasem Jack chyba się upił...

...i nie wiadomo czy nie dolał czegoś do karmy Elffy...

...no i do drinka swojej małżonki

Zabawa dobiegła jednak końca. Kolor bokserek został wybrany ( różowy w serca, ah, te pijane baby...), butelki doszczętnie opróżnione, sukienki poplamione...

Co nie znaczy jednak, że noc poślubna nie była bogata w nowe wrażenia

(lubię to zdjęcie =) )
*
Ranek, a właściwie... przedpołudnie. Alice zaspana wstaje i kieruje się do łazienki. Zauważa jednak, że coś jest nie tak... Brakuje dinusia z kości, większości ciuchów i normalnych przyrządów, takich jak kosmetyki, budziki, telefony. No i - co najdziwniejsze- Jack już nie śpi.

Ali dopada go jednak w kuchni ( postanowiłam zmienić jej wygląd, według mnie teraz też wygląda ładnie):

- Słuchaj no, wiesz może kto kryje się za odmeblowaniem naszego domu?
Jack już chciał odpowiadać, ale nie zdążył. Alice pobiegła do łazienki i zwymiotowała.

- Skarbie, żyjesz? Chcesz jakąś tabletkę?- Jack poważnie się zmartwił, Ali jednak go uspokoiła.
- Nie, nie, nic mi nie jest, pewnie za dużo wypiłam i ta szarlotka Very też wyglądała podejrzanie. Serio, kochanie- dodała, odpowiadając na niepewne spojrzenie męża.- No, to mów, co z naszymi rzeczami.
- No, powiem prosto z mostu: tu już się nie przydadzą- powiedział tajemniczo.
- Co? nie rozumi...- Chyba jednak zrozumiała.- KUPIŁEŚ DOM?

- Zgadłaś. Wszystkiego najlepszego, to spóźniony prezent na urodziny.- Jack uśmiechał się, Ali jednak nie mogła się uspokoić.
- Co, dom, czyś ty oszalał, przecież kasy nie ma, ten jest dobry, no ale rzeczywiście, trochę mały, ale...Jezu, kocham się! - W końcu rzuciła się Jackowi na szyję i zaczęła dziękować, przepraszać i wszystko na raz

- Dobra, dobra, bo nie zobaczysz go do wieczora. Wsiadaj do auta, wszystkie rzeczy już tam są, ale meblowanie zostawiłem Tobie. Następny prezencik

Kiedy dojechali, Ali zatkało. Dom był blisko wszystkiego- plaży, Lette, miasta...
I był śliczny.

Weszła do środka i poczuła się jeszcze szczęśliwsza, choć wydawało się to nie możliwe. Podeszła do Jacka, wspięła się na palce i wyszeptała mu do ucha tylko jedno słowo: Dziękuje
Wiem, że przynudzam i sorry za zdjęcia, noale