View Single Post
stare 05.06.2012, 15:01   #26
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 27
Płeć: Kobieta
Postów: 633
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

Oto kolejna część losów Alice Yovovic


Część 27

Kolejny (nie)zwyczajny dzień. Alice jeszcze nie dowiedziała się o nocnej akcji Roberta. Całe przedpołudnie spędziła w swojej nowej garderobie, przekładając ubrania na inne wieszaki. Ubrała się jak najwygodniej. Niczego się nie spodziewając, ot tak weszła do salonu. Zobaczyła, że kanał sportowy nadaje transmisję na żywo meczu futbolowego, piwo oraz fast-foody na stoliku i... jakiś facetów siedzących na kanapie.


Stanęła przed nimi zdziwiona, oni zaś byli w nią wpatrzeni.
- Kto to? Nie mówiłeś, że kogoś zapraszasz. - zarzuciła.






Robert od razu wstał z miejsca i podszedł do niej.
- Przepraszam, głupi ja - przyzwyczaiłem się do mieszkania samemu. - wytłumaczył.




Przytulił ją do siebie, a jego koledzy patrzyli na niego z szacunkiem.


- A teraz ci przedstawię moich znajomych. Ten gruby to Wojtek Zen, Zach Stevenson jest typowym psem na baby, zaś tamten po prawej, to Mickey Flines. Znamy się od podstawówki, kiedy Wojtek wrobił nas w zalanie łazienki. - mówił wskazując na każdego po kolei.
- A to moja dziewczyna Alice Yovovic. - dodał z uśmiechem.
Uścisnęła rękę każdemu z osobna i poszła do kuchni, w celu zaparzenia sobie kawy.


Gdy tylko się odwróciła, mężczyźni wytrzeszczyli oczy.


Robert spojrzał na nich.
- Stary, niezłą lasencję żeś sobie znalazł. - wyszeptał Zach z czcią.
- Te, ani mi się waż. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy mogliście sobie popatrzeć. - zagroził z wyższością.






Wypiwszy ciepły napój, dostawszy kopa, przez resztę wieczoru towarzyszyła kibicom. Gdy mecz się zakończył, Wojtek z Alice rywalizowali grając w grę na konsoli.


Zgadnijcie kto wygrał


Około 21 wieczorem, przyjaciele zbierali się do domu. Tuż przed wyjściem, Robert złośliwo-żartobliwie zapytał:
- No, Wojtusiu, jedno mnie zastanawia - jak się czujesz, przebywając wśród samych mięśniaków? Pamiętaj, że mięśnie w przełyku się nie liczą. - nie doczekał się odpowiedzi, bo wszyscy wybuchnęli śmiechem.




- Ha-ha, bardzo śmieszne - mruknął pod nosem.




Wczesnym rankiem, Alice dostała telefon - kolejna sprawa. Klient pilnie prosił o jak najszybsze spotkanie. Agentka wystroiła się, włożyła perukę i pojechała na miejsce.


- Dzień dobry, pani Yovovic. Jestem Enrique Gonzales. - przywitał się.


- Wpierw omówmy zaistniałą sytuację. Jestem meksykańskim emigrantem i niestety wpadłem w niezłe tarapaty.
Nie ruszyło to Alice, ponieważ większość jej zadań ma na celu pomoc w wyciągnięciu kogoś z kłopotów.
- Miałem tyle nieszczęścia, że wplątałem się w mafię. Tak, dobrze pani słyszy. Nakazano mi robić czarne interesy i przypadkiem dowiedziałem się czegoś szokującego - szef tej mafii, Carlos Gerrada, zamierza unicestwić wszystkich agentów, którzy mogliby przeszkodzić mu w jego działaniach. - wyjaśnił.


- Rozumiem pana przerażenie, ale nie wiem czy mogę panu pomóc. - odpowiedziała wysłuchawszy Enrique.
- Jak to? - podniósł brwi ze zdziwienia.
- Tak jak i pan, jestem człowiekiem, więc nie mogę porwać się na tak niebezpieczną akcję.
- Do czego pani zmierza?
- Otóż muszę mieć zapewnione choć w 1%, że nie poderżną mi gardła już na starcie.


- Proszę się nie martwić - trochę czasu w tym siedzę i wiem, co mój szef będzie robił tej nocy.
Alice zrobiła podejrzliwą minę.
- Jest mężczyzną, który traktuję ludzi niższej rangi bardzo przedmiotowo, dlatego też dziś zamierza sprawić sobie związaną z tym rozrywkę. - przerwał na chwilę, by dobrze dobrać słowa. - Lubuje się w show, w którym skąpo ubrane kobiety tańczą.
- Że co proszę?! - wybuchnęła. - NIE jestem panną do wynajęcia! Postradał pan umysł?
- Niech się pani uspokoi, nie o to mi chodziło. Nie będzie musiała pani ściągać poszczególnych części garderoby. To będzie zasadzka. Musi połknąć haczyk.
- Ach, już rozumiem. - westchnęła.




- Ale zdaje sobie pan sprawę, że przez moje poświęcenie, cena wzrasta? Nawet do 150 tysięcy simoleonów.
Mężczyzna przytaknął ze zrozumieniem.
- Umowa stoi. - powiedzieli równocześnie.




"Czekacie na show? Już czas! Powitajcie gorącymi brawami Mystic - kobietę nie z tej ziemi, której sam diabeł zazdrości!" - zapowiedział właściciel klubu.


Tuż przy scenie siedział Carlos Gerrada. Alice musiała być na tyle dobra, by zwabić go do pułapki.











Udało się. Latynos zaprowadził Alice na parking. Kobieta musiała wykazać się swoimi zdolnościami aktorskimi.
- Świetny występ. - komplementował.
- Naprawdę ci się podobało? Może chciałbyś więcej. - zamruczała.


Mocno przywarł do niej.


- Jesteś moją ulubioną tancerką. Żadna nie ma tak kocich ruchów jak ty. - przybliżył swoją twarz do jej.


Ich wargi prawie się zetknęły, a Carlos zaczął dotykać talii kobiety.


I nagle rozległ się huk. Alice strzeliła mu w brzuch. Zszokowany upadł na ziemię, jednak zdołał zawołać o pomoc.




Ludzie Gerrady najwidoczniej byli blisko i pilnowali szefa. Dwaj mężczyźni od razu wkroczyli na najniższy poziom parkingu.




Alice próbowała do nich strzelać, ale... zabrakło amunicji. Jak mogła być na tyle głupia, by zapomnieć naładować pistolet?! Zostało jej już tylko uciekać i wierzyć, że nie trafią do niej. Będąc coraz wyżej (nie mogła wyjść z parkingu, bo zamknięto go), wciąż słyszała ich pokrzykiwania. Liczyła na to, iż zmęczeniu zwolnią. Gdy biegła po najwyższym poziomie, znów usłyszała huk, ale nie została postrzelona. W końcu słychać było tylko jej szaleńczo bijące serce i ciężki oddech. Upadła na ziemię, by odetchnąć.


Odwróciła się i zobaczyła, że ktoś nad nią stoi.


- Tym razem przesadziłaś. - powiedział Robert głosem przepełnionym złością i żalem.
__________________

Ostatnio edytowane przez Myrtek : 06.06.2012 - 15:58
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem