View Single Post
stare 05.06.2012, 16:04   #15
Kicaj
 
Avatar Kicaj
 
Zarejestrowany: 09.01.2012
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 657
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

Lander 14

W środowe popołudnie Alba wróciła ze szkoły. Dziś nie musiała iść do pracy w Spa. Przed wejściem zobaczyła jak Dolar warczy na jakiegoś mężczyznę. Po chwili z domu wyszła Pamela, podniosła szczeniaka i podała człowiekowi. Albie kazała zaczekać w swoim pokoju.


Skołowana dziewczyna zastosowała się do zalecenia. Przez okno widziała jak odjeżdża samochód z psiakiem w środku.
"Co się dzieje?" -pomyślała.
Po chwili do sypialni weszła jej matka. Spojrzała córce w oczy i głęboko westchnęła.


-Przykro mi, ale musieliśmy go oddać -rzekła. -Warczał na wszystkich i nie dało się go uspokoić. Prawie ugryzł Sutton. Rozumiesz, że musiałam tak postąpić?- zapytała łagodnie.


Alba stała nieruchomo wpatrując się w przestrzeń. Narastał w niej gniew, a jednocześnie do oczu cisnęły się łzy. Po raz kolejny matka decydowała o wszystkim. Nie obchodził ją fakt, że Alba szczerze pokochała Dolara.


Chwilę stały w milczeniu. Nastolatka przyjęła obojętny wyraz twarzy maskując wzburzenie i beznamiętnie przyglądając się paznokciom burknęła:
-I co z tego? Przecież to nie moje zwierze. -Jej ton był pusty i pozbawiony emocji. -To Twój dom. Rób co uważasz za stosowne -dokończyła.


Pamela nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Była przygotowana na porządną kłótnie.
-Cieszę się, że rozumiesz. Chcę abyś wiedziała, że nie postąpiłabym tak gdyby nie było to konieczne -powiedziała z wyraźną ulgą. Zamyśliła się na moment i spróbowała zmienić temat -W przyszłym tygodniu masz urodziny. Gibon też niedługo stanie się dorosły. Może zorganizujemy wam z ojcem urodziny?


Alba jej nie słuchała. Wybąkała jakieś zbywające "Aha" i Pamela wyszła z pokoju.
Przed drzwiami omal nie zderzyła się z Gibon'em, który najwidoczniej podsłuchiwał całą rozmowę. Popatrzył tylko niewinnie i wszedł do Alby. Była wściekła. Po wcześniejszej masce obojętności nie pozostał nawet ślad.
-Czego? -wycedziła.


-Hej! Przychodzę w pokoju -uspokajał. -Idziemy z Kleo do klubu. Może przyłączysz się do nas marudo?


-W sumie. Przyda mi się trochę rozrywki. Zadzwonię po Everdean'a...


-A może pójdziemy tylko we trójkę? Cały czas się z nim szlajasz, choć raz pójdziemy razem -szybko wtrącił Gibon. -No nie daj się prosić. Raz dwa. Czekamy w salonie -powiedział nie pozostawiając Albie możliwości sprzeciwu.


W klubie całkiem nieźle się bawili.



Osowiała Alba po kilku głębszych rozluźniła się.


I zaczęła brzdąkać na stojącej nieopodal gitarze.


Gibon szalał na konsoli.


Natomiast Kleo zaszyła się w kącie i dyskutowała z kimś przez telefon.


Niespodziewanie w lokalu pojawił się Ever. Wręczył zaskoczonej Albie bukiet kwiatów.
-Co Ty tu robisz? -zapytała zaskoczona.
-Byłem u Ciebie w domu ale Twoi rodzicie powiedzieli, że wyszłaś. No to przyjechałem tutaj. Wspominałaś, że lubisz różowe róże, pomyślałem, że się ucieszysz -stwierdził.


Gibon zorientował się, że Kleo gdzieś zniknęła. Zauważył ją nieopodal. Podszedł do niej cicho z zamiarem przestraszenia. Usłyszał urywek jej rozmowy.
-...i wiesz Tato - nie dokończyła bo brat gwałtownie wyrwał jej telefon z ręki.
-Żartujesz prawda? -wrzasnął wściekły.


-Jak możesz rozmawiać z tym padalcem? -kontynuował.


Kleo odsunęła się przestraszona gwałtownością chłopaka.
-Uspokój się -zaczęła niepewnie.


-Jak mam być spokojny skoro Ty kontaktujesz się z tą kanalią? To dlatego przyjechałaś? Tak? Bo on tu jest?


-Nie wydajesz się zaskoczony tym, że tu mieszka -odwarknęła. -Czekaj... Ty wiedziałeś, że... Dlaczego mi nie powiedziałeś? -wycedziła.


Gibon wziął kilka głębszych wdechów aby się uspokoić. Gdy pierwsza złość minęła zaczął spokojniej
-Wiem, że tu mieszka. Wiem, że ma żonę.


-Spotkałem go dwa lata temu w parku. Wyprowadzał psa. Udawał, że mnie nie zauważył i próbował uciec. Ruszyłem za nim. Zawołałem go, a on nic. Nie dałem jednak za wygraną -mówił nieśpiesznie.


-Poszedłem za nim. Wszedłem do jego domu. Zmusiłem do rozmowy ze mną. -Przerwał na moment aby wziąć głęboki wdech. -No i sprzedał mi jakąś ckliwą historię o alkoholizmie, powracaniu do równowagi dzięki kobiecie, itd. Z początku byłem tak samo naiwny jak Ty. Ale popytałem tu i tam. Poszperałem w internecie. Dowiedziałem się, że nigdy nie opuścił miasta. Nie ma go na żadnej liście w AA.


-Kłamał. Zwróciłem się do Dexter'a. Ten mi powiedział, że po pogrzebie matki Emmet faktycznie pił. Ale po dwóch miesiącach stanął na nogi. Wtedy chcieli aby nami się zajął. Uważali, że najlepiej będzie nam z ojcem. Ale nasz kochany tatuś nie kwapił się do opieki. Oddał Lander'om prawa do opieki. I tyle. Byliśmy dla niego niewygodni -powiedział posępnie zwieszając głowę. Spojrzał na siostrę. Miała dziwny wyraz twarzy.


-Nie powiedzieli nam aby nas nie ranić. Nie chciałem Cię załamywać i Ci nie powiedziałem. Wiedziałem, że ta informacja Cię zabije. Długo ni mogłaś się pogodzić z tym, że nas zostawił.


-Nie wierzę Ci! -krzyknęła Kleo i wybiegła w noc.
Do Gibona podszedł Ever.
-Czy coś się stało? -zapytał z niespotykaną u siebie łagodnością.


-Sprzeczki między rodzeństwem, nie jest to istotne. Kiedy się tu znalazłeś? -odparł.


-Mniejsza z tym. Gdzie jest Alba? Chciałbym już wrócić do domu -rzekł spokojnie.
-Dzwoni do rodziców. Chce abym u was przenocował bo jest zbyt późno abym wracał pieszo, a taksówka nie przyjechała. Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko? -zapytał.
Gibon był zdziwiony miękkim tonem czarnowłosego. Słyszał od niego zazwyczaj albo kpiarski ton albo złowrogie pogróżki. Miła odmiana -pomyślał i odpowiedział:
-Jasne, nie ma sprawy.


W tym samym czasie Kleo stała przed domem ojca. Przez okno widziała jak jej macocha krząta się po pokoju. Podeszła bliżej i ujrzała na jej rękach maleńkie dziecko.


Widok ten był dla niej szokiem. Ani Emmet ani Parker nie wspominali o dziecku.
Widocznie tatuś ma więcej tajemnic -pomyślała gorzko.
Nogi same poniosły ją na werandę. Sięgnęła po klamkę i otwarła drzwi. Za nimi stał brzydki, różowy pudel.
Usłyszała kroki, ktoś stał za nią. Ryzykując spotkanie z psimi kłami weszła prędko do domu i zamknęła drzwi.


Usłyszała głos ojca, uciszający warczącego psa. Poszła w kierunku, z którego dochodził. Stał tam. Spojrzała mu w oczy i hardo zaczęła:
-Powiedz prawdę. Zostawiłeś nas Lander'om? Dobrowolnie przepisałeś prawa rodzicielskie?


Ten udał zdziwienie i zaprzeczył ruchem głowy.


Kleo nie dała jednak za wygraną.
-Po prostu to powiedz. Miej choć tyle przyzwoitości aby się przyznać. Znam prawdę. Nie wiem po co była ta szopka w parku -rzekła gniewnie.


Emmet odwrócił się do niej plecami.
-Nie muszę Ci się tłumaczyć -odparł. Wtargnęłaś do mojego domu i krzyczysz. Zakłócasz spokój mnie i mojej rodzinie. Proszę abyś opuściła mój dom -odpowiedział twardo i skierował się w stronę drzwi.


-Proszę Cię bardzo. Nie będę przeszkadzać TOBIE i TWOJEJ RODZINIE. Już nigdy. -wycedziła przez zęby i wyszła.

C.D.N.
__________________
reality bites

Ostatnio edytowane przez Kicaj : 05.06.2012 - 20:19
Kicaj jest offline   Odpowiedź z Cytatem