Odczekałem jakoś 5 dni i mogę wreszcie rozpocząć pisanie losów mojej innej, całkiem nowej rodzinki o ślicznie brzmiącym (i jakże prostym!) nazwisku "Herbata". Tak, nie potrafię wymyślać nazwisk, a moje lenistwo nie pozwoliło mi zajrzeć tutaj (do pewnego tematu z nazwiskami) lub gdziekolwiek w Necie.
So let's go!
Moda na Simsy - odcinek 1
Mały Sim w wielkim mieście!
Joe Herbata to młody Sim, który wraz z siostrą Susan i jej narzeczonym Jackiem przeprowadził się z małej, niepozornej wsi na obrzeżach stanu Kalifornia do wielkiej metropolii tętniącej życiem - Bridgeport. Rodzeństwo zdecydowało się na zmianę miejsca zamieszkania po śmierci ich rodziców - biedaków zabiła krowa podczas dojenia (jednak nikt nie wie, jak do tego doszło)... Kolejnym powodem była pewna plota, według której to Jack (narzeczony Susan) miał majstrować przy traktorze jej rodziców. Wszyscy dobrze wiedzieli, że mężczyzna nienawidził swoich przyszłych teściów.
Dalsze odcinki "Mody na Simsy" będą opowiadać o losach Joe'go Herbaty i o tajemnicy, którą od lat skrywa. Ta część będzie raczej małym wprowadzeniem, więc tu nic się nie zdarzy.
Specjalnie dla
kicaj0303, która chciała zobaczyć twarze moich Simów, wstawiam fotkę z kuchni. Joe wyszedł na niej... tragicznie :]

Zaraz po przyjeździe do miasta i rozpakowaniu rzeczy w swoim nowym mieszkanku niedaleko centrum, Joe zgłodniał. Długa podróż pociągiem dała się we znaki także przez lekki smród

Chłopak postanowił oddać się swojemu hobby - gotowanie było jego pasją, a zostanie mistrzem kuchni wielkim marzeniem. Jednak czuł też pociąg do wynalazków.

"O tak! To świetny pomysł!" - pomyślał Joe podczas gotowania, dzięki czemu też zapomniał posłodzić naleśniki

Jego "świetnym pomysłem" było rozpoczęcie pracy w pobliskiej restauracji. Obrzydzała go posada pomywacza, ale wiedział, że każdy mistrz kuchni zaczynał od tego.
Pod restauracją spotkał turystkę z Francji. Była to pierwsza Simka, jaką poznał w Bridgeport.

"A gdzie się podziały te wszystkie wielkie gwiazdy?" - zastanawiał się co chwilę Joe. Co prawda spotkał już wiele jednogwiazdkowych Simów, ale liczył, że zobaczy na własne oczy osobistości znane na całym świecie. Dziś mu się poszczęściło - niewiele czasu później miał okazję osobiście porozmawiać z Todem Wordy - 4-gwiazdkowym celebrytą. Imponowanie mu szło ciężko, ale udało się. Paparazzi uchwycili ten niezwykły moment, kiedy to Tod rozmawiał ze zwykłym miejscowym, dzięki czemu wraz z nim na okładkach znalazł się Joe. Był dumny, a na ulicach zaczęli wytykać go palcami. Stał się mało znaną, 1-gwiazdkową osobą. Czyżby los mu sprzyjał? Niestety nie... Jego tajemnica wciąż nie dawała mu spokoju, nie mógł się pogodzić z tym, co w sobie skrywał. Był to dla niego prawdziwy cios od Wszechwidzącego (dla niewtajemniczonych - jest to coś, czemu w TS Średniowiecze oddaje się hołd, taki bożek

).

Razem z Todem nasz główny bohater przejechał się luksusowym samochodem. Nigdy nie widział tylu gadżetów w aucie!

Miłym zaskoczeniem był dla Joe'go fakt, że pod jego domem znajdował się ogródek!

Jakiś czas później Mr. Herbata wziął urlop w pracy. Chciał trochę poznać miasto, więc szef nie robił problemów. Pierwszy punkt zwiedzania - znana i lubiana Stref Sportowa w Bridgeport!
Drink, pikantne Hot Wings... Kto co lubi
"Jest ryzyko, jest zabawa; a gdzie zabawa, tam Joe Herbata!" - takie motto towarzyszyło Joe'mu przez całe jego dotychczasowe życie, dlatego też postanowił się włamać do sekcji VIP'ów i z kimś bliżej poznać.

Niestety, nie udało się. Jakaś wredna gwiazdunia zawołała ochronę. Joe miał ochotę wyrzucić ją przez okno...

W domu Joe długo rozmyślał nad swoim życiem, lubił takie przemyślenia. Jednak nie dawała mu spokoju głównie jedna myśl - kim była dziewczyna, która siedziała za nim w barze, kiedy ten pił drinka...
Na razie tyle. Planuję opisać wiele ciekawych wątków z tym Simem, a największą niespodzianką dla Was będzie pewnie jego wielka tajemnica. Chociaż kto wie, może coś innego mi wpadnie do głowy...
Klusek ^_^
e: Aha, jeśli mógłbym prosić to napiszcie mi, czy ktoś moje wypociny w ogóle czyta

Lubię pisać o swoich Simach, ale jeśli robię to sam dla siebie, nie ma to sensu