View Single Post
stare 25.06.2012, 15:08   #34
Pink Panther
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Moda na Simsy - Historie Kluska

Dziś bez wstępu, kolejny, pełny odcinek.

Moda na Simsy - odcinek 4
Zmiana planów

Jeśli ktoś nie czytał bonusu 1, niech przeczyta, bo zacząłem tam opisywać nowy wątek o porwaniu

Gdy tylko Joe jakoś odreagował porwanie swojego ukochanego, oprawcy znów zadzwonili, tym razem na telefon domowy.
- Zmiana planów, gówniarzu! - krzyczał jeden z porywaczy. - Nie możemy czekać na decyzję zbyt długo, uruchamiamy stoper, którym będzie sam Jack. Masz 24 godziny na podjęcie decyzji. Jeśli nic nie zrobisz - Jack zginie. Po tym czasie twój kochaś zejdzie z głodu. Pamiętaj, zero glin. I nie dzwoń! - bandyta rozłączył się.
Chłopak nie mógł nic powiedzieć. Przez głowę przechodziły mu najstraszniejsze wizje. Położył się i od razu zasnął. Wiedział, że rano znów będzie musiał rozpocząć poszukiwania, ma mało czasu.



Tymczasem Jack dostał ostatnią porcję jedzenia, jaką porywacze mogli mu dać. Teraz jego życie leży w rękach Joe'go.



Z samego rana Mr. Herbata udał się do mieszkania swojej siostry, której adres znalazł w Internecie (a tyle razy jej powtarzał, że takich rzeczy nie wpisuje się na FB ).
Susan nie było w domu. Albo nie chciała z nim rozmawiać. Joe odszedł załamany. Nie miał już nikogo, na kim mógł polegać.



Chodził w te i we wte (dobrze napisałem? ), i rozmyślał nad losem swoim i Jacka. Wreszcie postanowił udać się na komisariat i wszystko pięknie wyśpiewać jakiemuś z detektywów.



Sprawą porwania Jacka zajął się detektyw Eddie Heathrow. Zadawał Joe'mu mnóstwo pytań. Chłopak wyszedł z jego biura po czterdziestu minutach rozmowy.
Następnie wybrał się do baru zjeść jakąś zupę. Od dawna już nie jadł barszczu, miał na niego ochotę. Jednak pod budynkiem spotkał swoją siostrę. Okazało się, że Susan nie chce go znać i ma gdzieś to, co do niej mówi.
- Kup jutro gazetę, czubie! - wykrzyczała kobieta Joe'mu prosto w twarz i odjechała gdzieś służbowym autem. Chłopak zastanawiał się, po co mu Bridgeport News, ale postanowił z samego rana wybrać się do kiosku.



Załamany Joe dalej jednak prowadził śledztwo na własną rękę. Pytał mnóstwo osób, czy wiedzą coś o porywaczach Jacka. Niestety, nikt nic nie wiedział.



"To ostatnia osoba, jaką pytam. Czemu nikt w tym mieście nie roznosi takich plotek, jakie chciałbym usłyszeć?!" - myślał Joe.



Po powrocie do domu znów zaczął przeglądać Internet w poszukiwaniu jakichś informacji o bandytach.



W pewnej chwili zadzwonił jednak telefon.
- Podjąłeś już decyzję? - pytał nadzwyczaj spokojnie porywacz.
- Jeszcze nie... Błagam, nie róbcie nic Jackowi... - prosił Joe.
- Pomyślimy. Nara, popaprańcu! - wykrzyknął bandzior. Słychać było dziwny chichot w tle. Jakby był to śmiech Jacka... Ale nie, to przecież nie może być prawda...
(nawet w takim momencie Joe fantazjował o swoim byłym szefie... Sorry za tą głowę nad nim )



Chłopak poszedł spać o świcie. Kolejna, nieprzespana noc go wykończyła. Nawet nie zauważył, że zdechła mu rybka



Po pysznym i pożywnym śniadaniu Joe wybrał się do kiosku po Bridgeport News.



Przeczytał całą gazetę i nie wiedział, czemu Susan kazała mu ją kupić. Jednak omal nie dostał zawału, kiedy zobaczył nagłówek jednej z ramek na ostatniej stronie. "Geje w Bridgeport - czy radni nie mogą nic z tym zrobić?!" - ramka ta opisywała całą historię Jacka, Susan i Joe'go. Chłopak wiedział już, że niedługo miejscowi nie będą dawali mu spokoju. Siedział i płakał, chociaż i tak nikt go nie słyszał... Podszedł do okna. "Jak ja chciałbym tam spaść!" - pomyślał. Ale nie mógł zostawić Jacka...




Na dziś tyle. Rozkręcam się, bo szykuję niespodziankę, może już w następnym odcinku

Klusek

Ostatnio edytowane przez Pink Panther : 25.06.2012 - 18:30
  Odpowiedź z Cytatem