View Single Post
stare 12.07.2012, 23:04   #39
Tom
 
Avatar Tom
 
Zarejestrowany: 14.03.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 30
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Vampire Stories

Wstawiam więc jeszcze raz skrót tego co się działo w poprzednich odcinkach

Susan i jej córka Rose, dwa wampiry, uciekają przed chcącym posiąść ich niezwykłe moce Molterem. Powracają do miasta, w którym dawniej mieszkała Susan. Przez dość długi czas udaje im się ukryć. Poznają swoją bliską kuzynkę Katy, u której wampiryzm nie ujawnił się. Odkrywają różne tajemnice ich starego domu. Do miasta powraca ojciec Rose, aby ostrzec przed nadchodzącym niebezpieczeństwe.

W tym samym czasie, narzeczony Rose, którego musiała porzucić zostaje porwany i przemieniony w wampira. Nie byłoby to aż tak złe, gdyby nie fakt, że przemienił go Molter, dzięki czemu mógł wpłynąć na jego pamięć i usunąć wszystkie wspomnienia. Teraz jego jedynym zadaniem staje się odnalezienie Susan i Rose Voltaire. W końcu dociera do miasta położonego najbardziej na południu - Sunset, gdzie mieszkają Susan i Rose.




Odcinek 7 - Ostatni

Godziny mijały, za oknem można było zobaczyć wschodzące słońce, ale Rose nadal nie wróciła do domu. Susan już dawno poszłaby do biblioteki, gdyby nie Mark. Ciągle ją zatrzymywał, przekonywał że ich córka jest już dorosła, lecz jej to nie obchodziło. Czekała cierpliwie aż jej nieproszony gość zaśnie. Mimo, że na zewnątrz było już całkiem jasno, przez opustoszałe ulice przebiegały tylko od czasu do czasu dzikie koty, rzadziej psy. Susan szła szybkim krokiem w stronę domu Katy. Poprzedniego dnia zostawiła samochód u niej, ale nie tylko dlatego chciała się z nią spotkać. Miała nadzieję, że uda jej się namówić dziewczynę do pomocy w odnalezieniu córki.

Po piętnastu minutach dotarła na miejsce. Na szczęście Katy już nie spała i po tym jak Susan opowiedziała jej w skrócie co się stało, wsiadły do samochodu i ruszyły w stronę biblioteki. Jechały bardzo szybko, mijając leniwie "toczące się" po ulicy inne auta i rowerzystów. Do głownego wejścia biblioteki prowadziła żwirowa droga, porośnięta z obu stron przez wysokie świerki. Promienie wstającego słońca odbijały się w kroplach rosy osadzonej na małych, świerkowych igiełkach. Dla wszystkich ludzi z miasteczka był to poranek jak każdy,
ale nie dla Susan. Mocno hamując zatrzymała się przed drewnianymi schodkami prowadzącymi do drzwi. Susan podeszła do nich i nacisnęła klamkę. Drzwi ani drgnęły. Mogła się tego spodziewać, jednak nie stanowiło to dla niej żadnego problemu. W końcu była wampirem i to nie byle jakim. Przez jej moc była ścigana od kilku stuleci. Nawet zanim umarła i powróciła jako wampir posiadała niezwykłe zdolności. Zbierając w sobie odrobinę mocy, pchnęła drzwi do przodu. Usłyszała lekki trzask i zamek ustąpił jej sile. Pomimo słońca wewnątrz panował półmrok. Dostęp światła ograniczały stare poszarpane zasłony. Musiały znaleźć dział starych ksiąg, do którego mogło prowadzić tajemne przejście lub coś w tym rodzaju.

- Myślę, że powinnyśmy się rozdzielić - poweidziała cicho Susan - tak szybciej odnajdziemy coś co może wskazać nam drogę do Rose.



Katy tylko skinęła potakująco głową i poszła w pierwszą boczną alejkę regałów. Na jej końcu dostrzegła w bladym świetle uchylone drzwi. Podeszła do nich szybko, uważając żeby nie narobić hałasu. Panował tam prawie całkowity mrok, ale mogła dostrzec delikatny zarys schodów prowadzących w dół, do starej piwnicy. Już chciała zawrócić i pójść po Susan, ale dostrzegła coś jeszcze. Na pierwszym schodku leżał złożony kawałek starego pergaminu. Podniosła go i rozwinęła delikatnie, żeby nie rozerwać cienkiej strony. Jej brzeg był poszarpany i wyglądał jakby ktoś wyrwał ją w pośpiechu. Zobaczyła coś jeszcze. Rudy długi włos. zwieszający się z kartki. Na pewno Rose tu była. Katy pobiegła szybko w stronę głownego wejścia gdzie miały wrócić gdyby coś znalazły. Susan dotarła tam w tym samym czasie. Wyraz jej twarzy mówił za nią, że nie znalazła nic przydatnego. Katy szybko podała jej stary pergamin. Susan przeczytała szeptem starą przepowiednie:

- ,,Tam gdzie człowiek chodzi bez oddechu, znajdziesz je. Cztery pradawne boginie, niosące śmierć." - wsztrzymała na chwilę oddech. Dobrze wiedziała o jakie miejsce chodzi i jeśli się pośpieszą może znadją tam Rose. - Musimy jechać na stary cmentarz. Boginie śmierci w każdych legendach czy nawet pradawnych mitach tzrymały się cmentarza i duchów, z których czerpią swoją energię. One mogą nam pomóc uratować Rose jeśli nie ma jej z nimi, mogą pomóc w walce z Molterem.

Katy po chwili zamyślenia powiedziała :
- Czas rozprawić się z ludźmi, z potworami - poprawiła się szybko - które od latą niszczą naszą rodzinę.

Susan tylko uśmiechnęła się złowieszczo w odpowiedzi i obie pobiegły do samochodu. Kiedy wychodziły z biblioteki niebo, jeszcze przed chwilą bezchmurne, pokrywało się ciemnymi, wiszącymi bardzo nisko chmurami. Powietrze stało się ciężkie i wilgotne, a po rosie na drzewach nie było śladu. To wszystko było jakby zapowiedzią ich walki, ostatecznej walki. Cisza przed burzą... Susan usiadła za kierwonicą i ruszyłą z prędkością jaką mógł osiągnąć jej sportowy samochód. Niebo rozbłysło na moment białym światłem, a gdzieś w oddali słychać było grzmot. Chociaż cmentarz znajdował się na drugim końcu miasta dotarły tam w niecałe dwie minuty. Susan starała się zawsze jeździć ostrożnie, czy to samochodem czy dawniej konno, a nawet motorem. Ale teraz, gdy chodziło o życie jej corki, była gotowa poświęcić niewinnych ludzi, aby ją ocalić.

Na cmentarzu wiatr rozwiewał liście i piach we wszytskie strony, tworząc małe wiry powietrzne. Tornado zniszczyło te okolice jakieś dwieście lat temu i nigdy później nie wracało. Może była to jakaś magia, a może zły dla nich znak. Tego wiedzieć nie mogła. Starała przypomnieć sobie imiona bogiń, ale nie mogła. Zaczęła więc krzyczeć w wyjący coraz głośniej wiatr:

- Boginie Śmierci, jeśli mnie słyszycie przybądźcie tu! Boginie Śmierci...

Po chwili Katy dołączyła do niej i wołały razem, coraz głośniej i głośniej. Wiatr stawał się coraz silniejszy, tak samo jak grzmoty i błyski. Burza jakiej w Sunset nie było od stuleci, najwyraźniej zamierzała do niego dotrzeć i rozpętać piekło. Rozległ się kolejny tym razem jeszcze silniejszy błysk, a drzwi starego grobowca przed nimi rozstąpiły się. Spośród kurzu bardzo szybko rozwianego przez wiatr wyłoniły się cztery kobiety. Nie były one zwyczajne, Susan mogła wyczuć potężną moc bijącą od nich. Spojrzała szybko na Katy. Ona też to czuła! Czyli odziedziczyła po swoim ojcu jakieś moce, mimo tego, że nie odzidziczyła wampiryzmu. Chociaż mógł on być utajony, ale Susan nie miała czasu żeby teraz się nad tym zastanawiać. Skłoniła się lekko, pociągając za sobą Katy i zaczęła mówić:

- Potrzebuję waszej pomocy i mam nadzieję, że pomożecie mi, tak jak ja pomogłam wam, kilka wieków temu. Nie będę prosić o życie wieczne, bo to już mam, ale o pomoc w uratowaniu mojej najmłodszej córki Rose i pokonaniu Moltera. - skończyła mówić i znów delikatnie się skłoniła. Żadna z czterech bogiń nie była przerażająca, wręcz przeciwnie. Ich pięknu dorównywało niewiele ludzkich i nadprzyrodzonych istot. Przemówiła tylko jedna Bogini. Cała ubrana na czarno, o oczach również czarnych jak noc i włosach w kolorze słońca:

- Pomożemy Ci odzyskać córkę, ale nie możemy aż tak bardzo ingerować w równowagę świata, by zniszczyć Moltera. Jest on zbyt długo jego częścią. Jedyne co możemy zrobić to ochronić was przed nim. Jest jedno stare, potężne zaklęcie, jeszcze z początków istnienia. Do jego wypowiedzenia potrzeba nas oraz czterech wampirów.

Susan myślała przez chwilę. Była zbyt krótko w mieście, aby poznać ludzi i wiedzieć kto chciałby jej pomóc. Miała trójkę wampirów, wliczając już siebie samą, ale wciąż brakowało jeszcze jednego. I wtedy ją olśniło:

- Czy dzięki waszej mocy możecie sprawdzić, czy ktoś nosi w sobie gen wampiryzmu? A jeśli tak, to czy możecie jakoś go odblokować i doprowadzić do przemiany? - zapytała z nadzieją w głosie.

Blondwłosa bogini skinęła głową. Katy domyśliła się, że chodzi o nią, że to właśnie ona ma zostać tym czwartym wampirem. Trochę się tego obawiała, ale była gotowa poświęcić swoje człowieczeństwo i śmiertelność, by chronić rodzinę. Powoli wysunęła się do przodu i powiedziała:

- Zrób co konieczne, myślę że jestem gotowa stać się wampirem - powiedziała szybko. Boginie skinęły głowami, a jedynym co poczuła był chwilowy przypływ mocy. Czy to już? Czy właśnie stała się jednym z nich? Jej przemyślenia przerwała bogini śmierci:

- Nic już nie blokuje jej przemiany, ale to nie wystarczy, aby dobiegła ona do końca. Katy musi zostać ugryziona przez wampira - powiedziała spokojnym, beznamiętnym głosem. - A teraz pozwólcie, że zajmę się odzyskaniem Rose. Powinno mi to zająć krótką chwilę i będziemy z powrotem. Wy tymczasem udajcie się razem z moimi siostrami i pomóżcie im przygotować się do zaklęcia.

Susan nie zdąrzyła jej odpowiedzieć, ponieważ zniknęła kiedy tylko skończyła mowić. Wszystkie sprawy zaczęly w końcu przybierać lepszy obrót. Szły szybkim tempem w stronę samochodu, a silny wiatr, który wydawał się nieco ustąpić, rozwiewał ich włosy. Burza wcale nie przeszła, dopiero zbliżała się do zwykle słonecznego Sunset. Pamiętała z opowiadań czarownic, które kiedyś znała, że burza tak samo jak pełnia księżyca, wspomagała rzucanie zaklęć, czerpały one z jej mocy. Wsiadły do samochodu razem z boginiami i udały się w stronę domu, aby odebrać Marka. Kiedy już tam dotarły Susan pozostało zrobić tylko jedno. Musiała przemienić Katy:
- Zróbmy to szybko - powiedziała, po czym chwyciła rękę Katy i zatopiła kły w jej nadgarstku. Stało się, była wampirem.



***

Sam pozwolił Rose chodzić po dość dużym pomieszczeniu, ale ostrzegł, że jeśli chciałaby uciec lub zrobić coś czego nie powinna, przykłuje ją żelaznymi łańcuchami do słupa stojącego w środku sali. Wiedziała, że nie może się poddać, kilka razy próbowała porozmawiać z nim. Przecież nie mógł tak po porostu przestać jej kochać, czuła to w głebi duszy. Jednak coś, nie wiedziała dokładnie co, powstrzymywało go os tego. Jakby jego wspomnienia zostały zablokowane. Nie reagował na żadną próbę rozmowy z nim. Było to dla niej bardzo trudne, ponieważ wciąż go kochała. Nie potrafiła przestać. Nie miała pojęcia gdzie była, ani jak się tu znalazła. Nic oprócz tego, że to właśnie on ją tu przyniósł. W pomieszceniu panował zaduch i niezręczna cisza. Ceglane ściany porastał mech i nie było tam nic więcej. Najzwyklejsza pustka. Siedziała tam przez bardzo długi czas w bezruchu, aż w końcu coś zaczęło się dziać. Znikąd pojawiła się ciemna mgła, którą rozjaśniło światło bijące z jej środka. Powoli zaczęła wyłaniać się postać kobiety. Cała w czerni o błyszczących czarnych oczach i blond włosach. Jej mistyczne piękno porazilo Rose. Była jedną z nich, boginią śmierci i przyszła właśnie ją uratować. Czuła to. Ale nie podeszła odrazu do niej. Zbliżyła się do Sama po czym jego bezwładne ciało upadło głucho na kamienną posadzkę. Szybko pochyliła się nad nim i wbiła żelazny nóż w jego serce.



Rose poczuła jak ogarnia ją fala bólu i złości, a po chwili nie czuła już niczego oprócz bolesnej pustki. Sam, jej ukochany Sam, właśne leżał martwy u jej stóp, a ona nie mogła nic zrobić. To nie była jego wina, że ją porwał, nic z tych wszystkich złych rzeczy, które się wydarzyły nie było jego winą. Molter. Tak, to on za tym wszystkim stał. A teraz kiedy Sam zginął, jedynym jej celem stało się pokonanie tego potwora. Poczuła jak ktoś ściska jej dłoń, a stare pomieszcenie zaczyna się rozmywać. Miała nadzieję, że to sen, ale tak nie było. Po chwili wirowania w powietrzu, bo tak właśnie odczuła niematerialną podróż w przestrzenie, stała na jakiejś polanie wśród drzew. Wszyscy chyba tylko na nich czekali. Była tam Susan i Katy, a nawet jej ojciec - Mark oraz trzy inne kobiety. To musiały być trzy pozostałe boginie, przynajmniej tak jej się wydawało. Susan szybko wyjaśniła jej o co chodzi i wytłumaczyła, że nie mają jeszcze wystarczającej mocy, aby pokonać Moltera. Mogą tylko wykonać czar ochronny, który pozwoli im zebrać siły do walki z nim. Rose wyczuła coś jeszcze - nowego wampira. Katy spojrzała na nią niepewnie i błysnęła swoimi kłami. Rose chciała zapytać jak, co się takiego stało, ale to nie był czas na wyjaśnienia. Później się tego dowie, teraz musiała się skupić na zaklęciu.

Wszyscy słuchali poleceń bogini, która jako jedyna z nimi rozmawiała. Każdy zajął swoje miejsce i zaczęli łączyć energię. Usłyszeli nagły huk i przez przerwy między drzewa mogli dostrzec jak ich dom staje w płomieniach.

- To dobry znak - powiedziała bogini - Nasze moce są już połączone i wystarczająco silne, aby wykonać zaklęcie odesłania.



Zanim zdążyło do niej dotrzeć co boginie śmierci zamierzają zrobić, te już szeptały słowa zaklęć, w jakimś dziwnym, nigdy przez nią nie słyszanym języku. Poczuła jak wiatr się wzmaga, a grzmoty i błyski przybierają na sile. To się działo, właśnie uciekały przed Molterem na długi, długi czas. Ich moc stawała się coraz silniejsza i zaczynała przejmować nad nimi kontrolę. W pewnym momencie Rose, Susan, Katy i Mark nie czuli już nic poza nią. Stali się swoją mocą. Potężny błysk mocy rozciągnął się daleko poza granice Sunset, rozpędzająć burze i wiatr. Kiedy wszystko ucichło słońce leniwie wyjrzało zza chmur oświetlając polanę, ale po nich nie został nawet ślad.

***

Po zniknięciu Susan, Rose, Katy i Marka wszystko się zmieniło. Władzę nad światem przejęła ciemność wraz z Molterem wprowadzającym nowy porządek. Rasa ludzka została prawie zniszczona, a nieliczni którzy przetrwali ukrywali się lub służyli wampirom. Świat jaki znali przestawał istnieć. Spowity mrokiem chylił się ku upadkowi...
CDN.
___________
To by było na tyle czekam na Wasze komentarze i rady

Ostatnio edytowane przez Tom : 31.07.2012 - 16:18
Tom jest offline   Odpowiedź z Cytatem