Będę, będę

Za bardzo ich lubię

Ciastuś był kochany teraz lata i mi w meble włazi :<
W świecie simów pojawił się Kareem, znaczy zawsze był, ale nigdy nikt go nie widział. Jest pisarzem, jednak nigdy nie podpisywał się swoim prawdziwym nazwiskiem, uznał, że tak będzie lepiej.

Całkiem niedawno był szczęśliwym simem, póki nie przydarzył się ten okropny wypadek, o ile to tak można nazwać.

Miał żonę Shantel i córkę Carrisę. Kochał je ponad wszystko.

Jednak zawsze czuł, że ktoś ich obserwuje. Ktoś był za oknem...

Dom spłonął, a razem z nim Carrisa i Shantel. To nie był zwykły wypadek, ogień od tak się nie pojawił.

Policja twierdzi, że to przez złe użycie kuchenki. Kareem zamieszkał w domku, ich wspólnym, starym i opuszczonym, nawet nie pamiętał kiedy go kupili. Pewnie dlatego, że kiedyś nie przypominał rozpadającej się chaty.

Wtem zjawił się policjant, machał przez chwilę odznaką, a potem przeszedł do rozmowy, a dokładniej jednego zdania.
"Jest pan aresztowany."

Zaczął mówić swoją regułkę, nie pozwalał dojść do głosu. Jak wyjął kajdanki, Kareem straci cierpliwość, uderzył policjanta i po prostu uciekł.

Był już dość daleko, prawdopodobnie w środku lasu, bynajmniej tam gdzie nikt nie zagląda. Nagle nogi się pod nim ugięły. Upadł.

Zobaczył postać, kobietę ubraną na czarno.

Powoli tracił przytomność, a ona była coraz bliżej...