Witajcie ponownie. Dziś też będzie krótko.
Rodzina Wednesday, część 4
Kilka dni po rozmowie ze Stanem Alice odważyła się i zadzwoniła po Kaji'ego aby mu wszystko wyjaśnić.(gdzieś laptop wchłonął mi zdjęcie)
Gdy przybył Alice opowiedziała mu prawie cały przebieg rozmowy. Skończyła na momencie w którym powiedziała Stanowi ze jest w ciąży.

-No wyduś to z siebie.-nalegał Kaji.

-Będę miała dziecko z twoim ojcem.

Na tą wiadomość Kaji nic nie odpowiedział. Po chwili widząc łzy i rozpacz Alice przytulił ją i szepnął.
-To już nieważne. Mój ojciec to świnia już nieraz zdradził moją matkę. Wprowadzę się do ciebie i będę pomagał tobie i dziecku.

Tutaj już śpią sobie grzecznie w łóżeczku.

Kaji starał się pomagać Alice w domu. Ścielił łóżko, sprzątał kartony po sokach itp.

Zawsze rano przed wyjściem do pracy Kaji zostawiał na stole swojej ukochanej świeżą plazmę.(Zmienił robotę. Teraz jest strażakiem.)

Jak to że nowa fucha trzeba też ćwiczyć.

I pierwsza misja. Nie było najgorzej.

Alice często odwiedzała Kaji'ego w remizie. Chyba tylko po to żeby współpracowniczki były zazdrosne.

Alice w końcu poczuła instynkt macierzyński.

Kaji vs rura. Niestety rura prowadzi.

W końcu nadszedł dzień porodu. Alice tak się darła że o mało szyby nie pękły.

I na świat przyszedł mały paskud którego nazwałam Amanda.(Kocham ją!) Na szczęście wdała się w matkę.

Młoda poszła spać.

Alice nie próżnowała. Już rankiem uczyła małego paskuda chodzić.

Następnie czas na posiłek.
-Ty chyba żartujesz?! Ja mam to jeść?

A mogłabym prosić co innego? Proszę.

Niema to jak jeść rękoma niczym jaskiniowiec.
[img]null[/img]