Kolejny miesiąc później.
Cóż, Henry nie czuje się nic lepiej. Ślad zaginął po dawnym imprezowym cool dziadku. Teraz to tylko jeździ na tym wózku, bo nie chce mu się tyłka podnosić i nie robi nic poza prawieniem morałów rodzinie. Wszyscy mają go dość i potajemnie marzą o śmierci. No nie dokładnie wszyscy potajemnie. Eva bez ogródek mówi ojcu, że ją irytuje.

Ona to w ogóle ma humorki. Ciekawe dlaczego… ;>
Eveline przestała udawać kochającą żonę i zostawiając dziadziusia samego wyszła na podryw. Zaczepiła mega przystojnego faceta ćwiczącego na siłowni.
”Ale ciacho. Muszę go mieć” – pomyślała podchodząc do niego.

- Niezłe masz mięśnie, długo już ćwiczysz?
- Od jakiś 15 min. – uśmiechnął się mężczyzna.
- Heheh, jaki ty zabawny. – odpowiedziała niepocieszona. – Tak w ogóle jestem Eveline.
- David, miło mi. – zszedł z bieżni i poszedł odpocząć.
- Gdzie mieszkasz? Nie widziałam cię tu wcześniej.
-W domu.
Oj nie będzie łatwo Evelinko, oj nie
Adamowi w końcu zaczęło się w życiu układać. Wciąż spotyka się z pielęgniarką, znalazł w Internecie fajną grupę takich mięśniaków jak on. Za tydzień umówili się w parku (może to te clowny co ostatnio? ;D). Postanowił zaprosić swoją pannę na rodzinny obiad. Wybiegając z pokoju rzucił przelotnie, że przyjdzie dziś z kimś. Eva jak zwykle musiała coś ugotować. Lepiej by było, żeby zamówili pizzę, byłoby zdrowiej. No ale cóż. Z żalem do całego świata poszła w stronę kuchni (niekoniecznie do niej doszła). Henry w tym czasie czytał Apokalipsę krzycząc przy tym:
- To prawda!! Tak będzie! Ten świat się stacza!

Wszyscy już przyzwyczaili się do tego darcia się i nikt nie reagował.
Adam czekał pod szpitalem na ukochaną Sarę. Gdy przyszła oznajmił jej swój plan. Nie była specjalnie szczęśliwa, ale nie mogła odmówić. Posłusznie poszła za nim robiąc głupie miny.

Zrobił jej objazd po mieście, chyba żeby było romantyczniej czy coś w tym guście. Podczas drogi w ogóle się nie odzywał. Zresztą silnik tego gruchota i tak zagłuszył by wszystko. No bo też co to za Ferrari.

. Gdy podjechali pod dom Eva od razu wybiegła z pretensjami:
- Nie mogłeś przywieźć jej później? Co ty sobie myślisz? Obiad się sam nie zrobi, a telewizor sam nie obejrzy. Trzeba zachować hierarchię tak? Najpierw przyjemności potem cała reszta. Wyjazd mi stąd. Możecie wejść za godzinę! Nara. – odwróciła się i zakluczyła drzwi.
- Przepraszam, ostatnio jest jak rozkapryszone dziecko.
- Spokojnie. Chodźmy się przejść.
No i poszli, a Eva w końcu dotarła do kuchni. Zrobiła coś na wzór obiadu. W tym czasie Adam zadzwonił do Eveline i poprosił, aby przyszła do domu, gdyż ma ważną sprawę. Minęła ta godzina i Eva otworzyła drzwi. Zakochani weszli do środka, chwilę po nich wpadła Eveline. Wszyscy zasiedli do stołu, spojrzeli w talerze, obrzydzili się i zaczęli jeść, bo musieli. Wtem nagle Adam przerwał jedzenie i wstał:

- Cieszę się, że wszyscy tu jesteście. Chciałbym zapytać czy ty, Saro zostaniesz moją żoną?
Sara aż wypluła jedzenie z wrażenia i zaczęła się krztusić. Adam od razu do niej podbiegł i pomógł jej wrócić do normalności.
- To jak? – zapytał raz jeszcze.
- Ty chyba zwariowałeś. – odpowiedziała całkiem poważnie.
