- Aaaa, zaraz urodzę!! Boże jak boli! – krzyczała w samochodzie Eva.
- Uspokój się, zaraz będziemy na miejscu. – opanowywał ją Adam.
- Połóż głowę tutaj, będzie ci wygodniej. – chciała jej ulżyć Sara.
- Zamknij się! Nie interesuje mnie co masz do powiedzenia.
- Już jesteśmy.
Cała trójka wypakowała się z samochodu, Eva darła się, że rodzi, chce lekarza, klimatyzowaną salę i stół przekąsek. W izbie przyjęć skierowali ją na porodówkę. Szybko przebrała się w ciuch do rodzenia i weszła na salę. Pielęgniarka kazała położyć się na niewygodnym łóżku. Po chwili wszedł na salę lekarz.
- Kogo my tu dziś mamy? – zaśmiał się.

- A może tak szybciej? – poganiała Eva.
Gdy lekarz podszedł bliżej poznała go…
- To ty!! O Boże to ty!!! Ty świnio! To twoje dziecko! – darła się Eva. – Chcę innego lekarza! On nie będzie odbierał mojego porodu, nie on!
- Uspokój się kobieto. Musisz mnie z kimś mylić. Nie znam cię. – odpowiedział spokojnie lekarz. – Może skupmy się na dziecku?
- Nie chcę, żebyś tu był rozumiesz?! Jesteś skończonym idiotą. Nie chcę, żebyś mnie dotykał!
- Jakoś wtedy ci to nie przeszkadzało. – uśmiechnął się doktor. – Tak w ogóle jestem David.
- Nie intere…aaaaaaa!!!
- Dobrze, przyj, przyj! Oddychaj! Dobrze, dobrze! O już prawie. No dalej, dasz radę! Cudownie!

Polecenia Davida przerwał płacz dziecka. – Udało się!
Eva odetchnęła z ulgą. To jest ból nie do opisania. No ale to już nie ważne. Jest matką. Ma śliczniutką, szczebiocącą dziewczynkę.

- Przyjdę do ciebie później, to wszystko sobie wyjaśnimy. – rzucił David, gdy wywozili Evę z sali.
Adam w tym czasie powiadomił Henry’ego, ale ten tak troszkę nie był w stanie:
- Czzoo mófisz syneszku? Efa rodzi? Będę dziafkiem! – odpowiedział mocno już upojony.
- Nie ma sensu go tu sprowadzać! Narobi tylko wiochy. – ośmieliła się odezwać Sara.
Adam już nic nie odpowiedział. Gdy tylko zobaczył Evę podbiegł do niej:
- I jak się czujesz? Jak dziecko?
- Dajcie mi wszyscy święty spokój. Wynoście się stąd!
Nie ma sensu, żeby tutaj być. Będą robić jej tylko wiochę

Pojechali więc do domu.
Eva po chwili zasnęła. Musi odpocząć, gdyż nad ranem przyniosą jej dziecko…
Henry około godziny trzeciej doturlał się do domu. Wszedł najgłośniej jak się da. Obudził przy tym i Sarę i Adama, którzy szybko zbiegli do salonu.

- Ooo! Co me oczyska widzą. Zaraz będę znowu dziadkiem. Adamku uważaj: kobiety to zło piekielne i wcielone! – odwrócił się i padł na kanapie. Pozostali również poszli spać.
Nad ranem do Sali Evy wjechał wózeczek z dzieckiem. Dziewczyna mimo wszystko była bardzo szczęśliwa. Wzięła maleństwo na ręce.

- Tylko jak ci dać na imię? – powiedziała głośno.
- Może Eva po mamusi? – do pokoju wszedł David.
- Chyba ty masz tu najmniej do gadania! – krzyknęła Eva.
- Ciii! Nie krzycz, przestraszysz małą . – uśmiechnął się.
- To twoje dziecko. Będziesz płacił alimenty. – obniżyła ton Eva.

- Skąd ta pewność, że moje?
- Spałeś na lekcjach biologii?!
- Skoro dałaś mi się omamić to skąd mam wiedzieć, że nie robiłaś tego z innymi?
- Ty kretynie! – uderzyła go w policzek. – Nie pomyślałeś, że nie mogłam, gdyż siedziałam w domu z brzuszkiem?

- Chcę testu na ojcostwo. Inaczej zapomnij o pieniążkach. – powiedział ironicznie David i wyszedł.
- Dam ci na imię Emma, to znaczy "ta, co niesie dobrą gwiazdę". Będziesz moją dobrą gwiazdką maleńka.
Henry obudził się późnym przedpołudniem. Miał potworny ból głowy. No tak, dawno tak nie imprezował. Dziś postanowił zająć się rozwodem. Ubrał się, zjadł śniadanie i poszedł do znajomego adwokata. Opowiedział mu o wszystkim, dał album ze zdjęciami. Adwokat obiecał, że jak najszybciej sfinalizuje rozwód. To tylko kwestia kilku dni.
Henry jednak nie wytrzymał. Zadzwonił do Eveline:
- Chcę się z tobą spotkać! W kawiarni o 15. Będę czekać.
Eveline przyszła o umówionej godzinie. Usiadła do stolika przy którym kawę sączył Henry.

- Jak miło, że jesteś. Masz moje pieniądze?
- Jakie pieniądze? – Eveline nie wiedziała o co chodzi?
- Jak to jakie? Te które wydawałaś na tych chłoptasiów! MOJE pieniądze.
- Nie mam żadnych pieniędzy. Ale obiecuję, że je zdobędę. Daj mi trochę czasu.
- Ile tego czasu potrzebujesz? Eva urodziła i każde pieniądze będą potrzebne.
- Eva urodziła? Jak miło.
- Już nie udawaj, że tak się cieszysz. Spotkamy się na sali rozwodowej! Oddasz mi wszystko co do grosza.
