Niee, oni nie są siwi. Może to przez obróbkę w ps tak wyglądają.
No i nadeszła ta nieszczęsna pora ślubu. Adam od rana był bardzo podenerwowany. Bał się jak to będzie. Cały czas miał te cholerne wątpliwości. Czy ona na pewno nie jest w ciąży? Brzuch jakby większy, ubrania luźniejsze… No ale cóż. Spojrzał na zegarek i zorientował się, że trzeba już wychodzić.
Henry chciał zaprosić na ślub Violet. Czuł, że to coś poważniejszego, ale ona nie odzywała się do niego, olewała jego telefony, nie otwierała gdy dzwonił. No nic, zero kontaktu. Nie miał wyjścia, musiał iść sam. Wsiedli z Adamem do samochodu i pojechali po Sarę.
Ona była w kompletnym nieładzie. Zamiast jakieś ładnej sukienki miała na sobie byle co, włosy przylizane (

). Porażka totalna. Ale nikt o nic nie pytał.

Wsiedli wszyscy do wozu i pojechali na miejsce ceremonii. Motylarnia. Zacne miejsce.
Chwilę po nich na miejsce przyjechali także Eva, David i Emma. Wszyscy wyglądali zjawiskowo. Adam podszedł do łuku, chwilę po nim poszła tam Sara. I nagle z nikąd pojawili się gapiowie. Stanęli sobie z tyłu. Wśród nich był też Aleksander z synem.
Rozpoczęła się ceremonia. Sara nałożyła obrączkę Adamowi, Adam bardzo się wahał, ale w końcu i on nałożył pierścionek na dłoń ukochanej.

Zostali małżeństwem. Później wszystko było jak na innych weselach: pokrojenie tortu, dużo alkoholu i jedzenia oraz dzikie tańce.
Henry patrząc na ślub Adama bardzo się załamał. Przypomniała mu się jego zmarła żona i Eveline, gdy tak o niej dumał usłyszał znajomy głos.
- Witaj. Miło cię widzieć.
- Eveline? Czego ty tu chcesz? Znowu wsadzisz mnie do więzienia?

- Niee, posłuchaj mnie proszę. Tamto to było nieporozumienie. Widziałam cię jako ostatniego, byłam przekonana, że to ty. Wybacz…
- Co mam ci wybaczyć? Zdradzałaś mnie z kim popadnie, a na deser wsadziłaś mnie do paki. Zejdź mi z oczu, bo inaczej znajdzie się powód dla którego pójdę do więzienia.
- Ale Henry…
- Ani słowa! Wynoś się stąd.
- Co ta suka tu robi? Wynoś się stąd. – wtrąciła się Eva, która akurat szła po „Kubusia”.
- Zamknij się gówniaro. Nie rozmawiam z tobą.
- Z moim ojcem też nie. Wynoś się!!
- Bo co? Myślisz, że się ciebie boję? Ty mi możesz co najwyżej naskoczyć.
- A żebyś wiedziała, że to zrobię. – podeszła do niej i sprzedała jej soczystego liścia.

– A teraz zabieraj stąd te twoje zakłamane cztery litery i nie psuj uroczystości Adamowi.
Eveline zrobiło się głupio. Została spoliczkowana na oczach ludzi. Już chciała wychodzić, gdy podeszła do Henry’ego i szepnęła mu na ucho:
- Uważaj na tą swoją Violet. To zła kobieta, wykorzysta cię, jak tych poprzednich naiwniaków. Bywaj.
Henry’ego wmurowało w ziemię.
”Skąd ona wie o Violet? – pomyślał. Ale nie myślał o tym zbyt długo. Poszedł do baru i zamówił drinka i zamierzał świetnie się bawić.
”Do diabła z kobietami” – pomyślał i wyskoczył na środek czegoś na wzór parkietu.
Eva uspokoiła się po tej kłótni. Odeszła nieco od pozostałych i usiadła na ławce. Wtem nagle i znikąd pojawił się Aleksander.
- Co się dzieje? – zapytał zatroskanym głosem.
- Nic. Chciałam odpocząć. Buty na wysokim obcasie są bardzo niewygodne.
- Przecież ty zawsze takie nosisz. Co jest grane? Kumplowi możesz chyba powiedzieć.

- Mała sprzeczka z byłą mojego ojca. Nic wielkiego. Wiem! Zatańczysz ze mną?
- Oczywiście. Nie mógłbym odmówić.
Poszli szaleć na parkiecie. Emma bawiła się z Marcinem, a David siedział sam i sączył kolejnego drinka.

Z zazdrością patrzył na rozbawioną Evę w ramionach tego mężczyzny. Miał ochotę mu przyłożyć. Za to, że tańczył z matką jego dzieci. A przecież wypierał się, że nic do niej nie czuje…
Adam przez cały czas tańczył z żoną, albo zabawiał ją przy stole. Nie odstępował jej na krok. Ona czuła się szczęśliwa, że się udało. Już nic nie stanie jej na przeszkodzie. Chciała jak najszybciej opuścić to weselisko i skonsumować związek

. Adam chciał być jednak rodzinny i zostać do końca.
Wtem nagle i nie spodziewanie w obszarze Motylarni zawitała Violet. Niepewnie szła aleją. Zamówiła drinka i stanęła nieopodal parkietu. W pewnej chwili wyczaił ją mocno już wstawiony Henry. Podszedł do niej.
- Ooo!! Królowa przyszła. Ukłony!

- Henry jesteś kompletnie pijany. Pogadamy innym razem. Złożę młodej parze życzenia i pójdę.
- Innym razem? Będzie inny raz, czy może oszukasz mnie jak pozostałych? Kolejnego rogacza sobie znalazłaś, zdolna jesteś!
- O czym ty mówisz? Przestań mnie oczerniać!
- No dalej, na ile mnie wyceniasz? Ile możesz ze mnie wyciągnąć?

- Słucham? Ty idioto, nie chcę cię znać! – krzyknęła Violet i z łzami w oczach wybiegła z imprezy.
Henry nie przejął się tym, zamówił drinka i poszedł na parkiet.

Eva coraz swobodniej czuła się w towarzystwie Aleksandra. W pewnym momencie oddalili się od reszty imprezujących i poszli na spacer. Opowiadali sobie o wszystkim. W pewnym momencie stanęli. Spojrzeli sobie w oczy i wiedzieli, że to jest to. Ich usta delikatnie się spotkały.

Jednak tą romantyczną chwilę zepsuł David, który poszedł za nimi. Rzucił się na Olka. Okładał go pięściami po twarzy. No mniej więcej

- Odwal się od Evy!! Ona jest moja, rozumiesz, MOJA!!!! – darł się przy tym.
Eva próbowała ich rozdzielić, krzyczała, ale nikt jej nie słyszał. W końcu jednak David odpuścił. Usiadł na trawniku. Eva podbiegła do Aleksandra.
- Daj mi spokój. Wszyscy jesteście nienormalni! – krzyknął i szybko się oddalił.
Eva nie zdążyła go dogonić.
- Co ty idioto narobiłeś?
- Najlepsze kasztany rosną na placu Pigalle.

- Co ty bredzisz? Chodź do domu, dla nas impreza się skończyła. Idę po Emmę, a ty pakuj się do wozu.
Wszyscy byli tak wstawieni, że przewracali się o własne nogi. Wesele zbliżało się ku końcowi. Adam posprzątał trochę, wyłączył muzykę, zgarnął Henry’ego do samochodu i razem z Sarą pojechali do domu. Położyli staruszka spać i zajęli się konsumpcją związku