- Skarbeńku, może w końcu się pobierzemy? – powiedział Henry po dobrze spędzonej nocy.
- Kiedyś na pewno. – odpowiedziała przekornie Violet.
- Kiedyś? Ja ci dam kiedyś…Może dziś?
- Zwariowałeś? Nie da rady dziś.

- Ja to załatwię. Ty zadbaj o piękną suknię i dobry humor. Pa! – w pośpiechu się ubrał i wyszedł.
Zadzwonił do Evy i Adama. Oboje zgodzili się przyjść wraz z rodzinami. Poszedł więc załatwiać resztę formalności.
Adam siedział przed kompem w gabinecie Davida i szukał domów. Znalazł taki ładny, ale bardzo drogi. Wziął ogromny kredyt i kilka godzin później razem z Chrisem i Davidem wnosili ostatnie pudła do nowego domu. Jak na facetów przystało usiedli na kanapie, odpalili TV i niczym bezmózgie zombie wpatrywali się w szklany ekran. Takie zawieszenie trwało z 30 minut.

Oglądanie przerwała Eva:
- No gdzie ty się podziewasz? Musimy jechać do sklepu po sukienki. Masz 10 minut, jasne?
- Jasne jasne. Nie denerwuj się tyle, złość piękności szkodzi. – David szeroko się uśmiechnął.
- Do domu! Już! – krzyknęła Eva.
- Ech te kobiety, mówię ci, masakra. Nie wiąż się z żadną. – powiedział David do Chrisa.
- Noo noo, ty mi tu młodego nie szczuj. Do zobaczenia później. – Adam delikatnie zasugerował, że David ma sobie już iść. – Dzięki za pomoc przy przeprowadzce.
Podczas, gdy Adam poznawał w kuchni czarną magię zwaną gotowaniem, Chris rozpakowywał swoje książki na półki, gdy zadzwoniła leżąca na stole komórka Adama. Mały bez wahania podszedł i odebrał.

- Słucham? – zaczął Chris.
- Oo Chris, syneczku. Jak dobrze cię słyszeć. Gdzie jest tatuś?
- W kuchni, robi obiad.
- Daj mi go proszę na chwilkę.
- Tatoooooo!!!! Mama dzwoni!!
- Co?! Jaki mamut? Synek nie czytaj teraz książek!
- Mama dzwoni!!
- O Jeezu, po co ona… Już idę!!
Wziął telefon i wyszedł na zewnątrz. Nie chciał, żeby Chris słyszał tę rozmowę.
- Czego chcesz?
- Chce pogadać, ale nie przez telefon. Daj mi się wytłumaczyć, nie masz pojęcia co się stało, a za wszystko mnie obwiniasz.
- A dlaczego mam cię nie obwiniać? Spaliłaś nasz dom!

- Bo bardzo się śpieszyłam…Moja mama jest w ciężkim stanie, dzwonili ze szpitala, że jest z nią bardzo źle. Przestraszyłam się i zapomniałam o wszystkim. Pogadajmy tak na spokojnie.
- Aaa, ojej nie wiedziałem. Słoneczna 7. Do zobaczenia.
Adam zaczął mieć wyrzuty sumienia, że tak pochopnie osądził Sarę. Zdaje się, że wybaczył jej już to podpalenie czy jak to tam nazwać.
Tymczasem w domu Boostera:
- Mamo, gdzie moje kolczyki? Gdzie są moje buty? Gdzie mój krawat? Agugugugu! – zewsząd rozlegały się głosy. Rodzinka szykowała się na ślub

.
Emma odebrała tajemniczy telefon:
- Dobra, zapytam i dam ci znać. Cześć!
- Mamooo!!
- Kolczyki są w szafce w korytarzu, buty w komodzie, żakiet w twoim pokoju!
- Niee, nie o to mi chodzi. Czy mogłabym wziąć ze sobą mojego kolegę, Lucasa?
- A nie jest gwałcicielem? – wtrącił się David.
- Tatoo! Ogarnij się!
- Dobrze już dobrze, wydaje mi się, że dziadek się ucieszy. Bierz go.
Emma wykręciła numer.
- Yeeeah, udało się. Wskakuj w jakiś gajerek, widzimy się o 17.
David został sam z Evą w salonie. Dzieci były u góry, Emma szykowała się teraz podwójnie – żeby wyglądać szałowo

.
- Mmmm, ale ty seksowna, me gusta! – podszedł do Evy i chciał ją pocałować.
- Nie teraz, rozmażesz mi szminkę.
- Mówi się trudno. – i przyciągnął ją do siebie. Eva dużo nie protestowała.

Spojrzeli na zegarek i stwierdzili, że czas wyjeżdżać.
- Drużyna startujemy! – krzyknął David i po chwili wszyscy wpakowali się do vana.
Adam już szykował się do wyjścia, gdy zadzwonił dzwonek. To Sara.
- Wiem, wiem…Powinnam była przewidzieć co może się stać, ale jak ty byś się zachował, gdyby twój ojciec był w ciężkim stanie?
- Na pewno nie zostawiłbym Chrisa samego.
- Nie myślałam wtedy racjonalnie.

- Dobra nie mam czasu, spieszę się na ślub?
- Kogo ślub? Evy i Davida?
- Nie. Mojego ojca. Cześć.
- Poczekaj, pójdę z wami.
- Jeśli musisz…
I pojechali. Zaparkowali na parkingu obok miejsca ceremonii. Weszli jako pierwsi.

Zaraz za nimi pomaszerowali Lucas, Emma, Eva z Oliverem i David z Renee
