Po raz kolejny dzięki za wszystkie miłe komentarze, kocham was !
Perypetie Tiffany, część 4
(Kontynuacja odcinka 3)
- Że co?! - krzyknął oburzony Matthew. - Zawsze byłaś dla mnie opryskliwa... no dobra, może ostatnio się zmieniło, ale mam uwierzyć, że nagle się we mnie zakochałaś?
- Matt, to nie tak, ja naprawdę coś do ciebie czuję...
- Coś nie chce mi się wierzyć... wybacz, Tiff.

Następnie wyszedł...

Tiffany nie wiedziała, co o tym myśleć. Tak, Matt miał rację. Zawsze była dla niego trochę krytyczna i opryskliwa, ale tak naprawdę tylko blokowała uczucia, nie chciała otwarcie powiedzieć o tym, co do niego czuje ze względu na trudne dzieciństwo i swoje postanowienie. Cały czas była smutna.
Tiffany starała się nie załamywać. Następnego dnia poszła do parku z Talą, aby odpocząć od domu, bo dalej ośrodek był w remoncie i nie chodziła do pracy.

Rozglądając się, zobaczyła Matta. Zaczęła uciekać. Za wszelką cenę nie chciała znosić jego dalszych kazań na temat "Kiedyś mnie nie kochałaś, bla, bla, bla"
Jednak on ją dogonił. Tiff nigdy nie była dobra ze sportu

- Tiffany! Tiffany! - wrzeszczał.
- Czego chcesz?! Nie mam ochoty na dalsze przemowy!
- Zrobiłem wielki błąd. Przepraszam cię z całego serca. Naprawdę. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że mnie kochasz... Tyle czekałem na to, żebyś mi to powiedziała, ale zje**em.
- Aha... i teraz rozumiem, że mam ci wybaczyć? Po tym wszystkim, co mi powiedziałeś, tak?
- Nie... nie liczę na to. Ale wiedz, że drugiej takiej kobiety nie spotkałem.

- Ty skończony debilu! Ty kretynie! Miałam ochotę cię wtedy rozszarpać na kawałki!!! Uhh... brak mi słów do ciebie!

- Tiffany... Może chciałabyś pójść ze mną dziś wieczorem na kolację? Miałbym dużo czasu, aby ci mówić, jak bardzo mi na tobie zależy.
- ... No niech ci już będzie. Dziś wieczorem, tak?
- Cudownie! Tak, dziś wieczorem!
Ta czarna babka, to paparazzi, musiała się wryć. Potem też się ryła, ale ją usunęłam 
Wieczorem, gdy Tiffany się przyszykowała, Matthew powitał swoją ukochaną pięknymi, czerwonymi różami:

Następnie poszli do restauracji. Nie zabrakło słodzenia Matta. Jak obiecał, tak powtarzał Tiffany jak bardzo mu się podoba.

Następnie, za namową Matta, oczywiście, poszli na plażę, gdzie wspólnie oglądali gwiazdy.

- Muszę już iść, przepraszam. - Cudowną chwilę przerwała Tiffany.
- Dobrze, faktycznie, już późno.
Wstali, a następnie Matt obdarował Tiffany długim całusem ^^

W Tiff odżyły wszystkie uczucia do Matta. Wybaczyła mu wszystko, lecz nie była tego do końca pewna. Zważając na okoliczności, Tiff zaprosiła go do siebie. Wiadomo, jak to się skończyło...

Rankiem, gdy Tiffany jeszcze spała, Matt szybko wymknął się do siebie, aby nie robić zamieszania.

Pewnego dnia, do domu Tiff, wpadł Matthew. Wyglądał na bardzo oburzonego.

- O co chodzi? - zapytała zaintrygowana Tiffany.
- Jest źle. Mój bank zbankrutował. Nie mam żadnych oszczędności. Zostało mi tylko jeszcze jakieś 1000 simoleonów. Nie mam za co żyć. Poszły wszystkie pieniądze z około 4 lat mojej ciężkiej pracy... a bank w ogóle nie pociąga się do odpowiedzialności. Będę musiał sprzedać dom i znaleźć jakieś małe mieszkanie... Albo przeprowadzić się do Twinbrook, do matki.
Tiffany słuchała w osłupieniu. Niemożliwe. Matt przeprowadzić się do Twinbrook?! Nie... tak nie może być.
- Nigdzie nie jedziesz. Zostajesz - powiedziała stanowczo dziewczyna.
- Ta... gdzie? Za tysiaka długo nie wyżyje. - Matt był na skraju wytrzymałości.
- Nie jedziesz. Zamieszkasz u mnie.

___________________________________________
Dzięki za przeczytanie! Pa, pa