View Single Post
stare 20.09.2012, 17:43   #50
Skylinn
 
Avatar Skylinn
 
Zarejestrowany: 30.08.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 314
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe perypetie u emi_smile

Bez zbędnych wstępów, zaczynam

Perypetie Tiffany, część 8

Matt i Tiffany od razu po urodzinach kupili dom. Był w idealnej cenie, a na dodatek ilość pokoi była dostosowana do ich rodziny: 4 sypialnie, po jednej dla każdego. Nie można oczywiście zapominać o przyszłym nowym członku rodziny.
Christina w ich domu bardzo się przydała. Narzeczeństwu doszło dużo nowych zajęć, bo jak to mówią "Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot"
Często opiekowała się dziećmi, a jej ulubienicą była Alexis:

Czasem gotowała:

A nawet chciało się jej wychodzić na wieczorne spacerki z Talą. (No dobra, to było raz, ale kto się przyczepi ^^)

Jednak nic, co dobre, nie trwa wiecznie. Czasy wyręczania musiały kiedyś się skończyć.
- Matt, słuchaj, jutro mam pociąg o ósmej rano. Przyjemnie mi się z wami mieszkało, jednak nie mogę dłużej tu zostać. Pamiętaj, że dalej pracuje, a ojciec...no wiesz, co z ojcem. Idźcie spać, ja rano wyjdę bez zamieszania - powiedziała Christina pewnego wieczoru.
- Mamo, naprawdę dziękuję ci za wszystko, przyjeżdżaj do nas, kiedy zechcesz.
- Wiem, wiem, tylko podajcie mi wasz nowy adres, żebym trafiła! - roześmiała się pani Lloyd.

- Ja już idę spać. Dobranoc, mamo, miłej podróży - powiedział Matt, po czym mocno przytulił matkę.

Potem Christina pożegnała się z Tiffany. Mimo wszystko, bardzo polubiła tą dziewczynę. Była zaradna, inteligentna i, co najważniejsze, bardzo dzielna. Takie kobiety lubiła. To była chyba jedyna dziewczyna Matta, do której nie miała zastrzeżeń.
- Do widzenia, słonko, na pewno sobie poradzisz, z resztą tego ci życzę - powiedziała z uśmiechem, i ją również przytuliła.



Następnego dnia, Christi z samego rana ubrała się, zjadła i zadzwoniła po taksówkę. Bardzo żałowała, że musi wyjechać, jednak nie mogła dłużej zostać, ze względu na jej męża. Zresztą, to nie temat na dzisiejszy odcinek. Gdy pomyślała sobie, że musi wyjechać, aż oczy zalewały się jej łzami. Tak bardzo przywiązała się do swoich wnuków, Tiff, a ,co najważniejsze, odbudowała relacje ze swoim jedynym synem. Pomimo tego, że rozstawała się ze swoją nową rodziną na niedługo, miała wrażenie, że już nie zobaczy ich nigdy więcej.
Zdobyła się tylko na to, aby zerknąć na dzieci i ich rodziców, przed samym wyjazdem, a następnie wyjechała.

****

Nie było czasu na zbędne przygotowania. Po paru tygodniach remontów, dom był do zamieszkania, a Matthew i Tiffany nie mieli ochoty spędzać już w tym domu ani godziny dłużej.
Szybko obudzili dzieci:





A następnie byli już w taksówce, która miała zawieźć ich do nowego domu.


Jakieś 15 minut później, już tam byli. Ich zdumienie nie miało końca: oni, biedni jak myszy kościelne, z dwojgiem małych dzieci, przeprowadzają się z malutkiej klitki do tak wielkiego domu? To było tak dziwne, że aż nierealne.


Dzieci od razu zaaklimatyzowały się w nowym gniazdku. Rodzice zanieśli ich do swoich pokojów, a tam zaczęła się zabawa.
Alexis uwielbiała bawić się swoim Misiem Czarodziejem...

A także odkryła, że zabawa z ksylofonem też może być fajna:

Natomiast Patrick wolał iść krok do przodu i wysilić trochę mózg, układając klocki :p


Gdy wybił późna godzina, zabawa musiała się skończyć. Rodzice szybko położyli swoje pociechy spać, jednak one długo nie miały na to ochoty. Były zbyt podekscytowane nowymi zabawkami, o których w poprzednim domu mogły jedynie pomarzyć.



Jednak nawet największych zabawowiczów może zmorzyć sen. Tak się stało w przypadku bliźniaków. (Czyż nie prawda, że one słodko śpią?)


W przypadku rodziców też :



*********
2 tygodnie później...

Cała rodzina była podekscytowana. Rodzice szybko przebrali swoje dzieci w jedne z najładniejszych ubranek i zostawili je w swoich pokojach, żeby nie robiły zamieszania.



Matt i Tiff nie mogli się doczekać. W niecierpliwości oglądali telewizje, udając, że są wyluzowani.

Gdy do domu zadzwonił dzwonek, Matthew szybko pobiegł otworzyć, a Tiffany zniecierpliwiona została w domu.
- Dzień dobry, nazywam się Keaton Welly i jestem pracownikiem domu dziecka. Przywiozłem pociechę - przedstawił się czarny człowiek. Za Mattem stała ognistoruda dziewczynka.

- Pociechę? - zdziwił się Matt. - To miał być syn Carla Benseela z Twinbrook. SYN, proszę pana, SYN. To pomyłka.

- Ależ to nie żadna pomyłka, proszę pana - wtrąciła dziewczynka. Miała głos jak anioł, a mówiła niezwykle łagodnie. - Nazywam się Vivienne. Taka jedna pani, pani Creewel, ona mnie pomyliła z pewnym chłopcem, który miał tak samo na nazwisko. Jestem córką Carla Benseela, niech mi pan uwierzy.

Matt nie wiedział, co powiedzieć. Pomyłka?! Jak to? Przecież oni wszystko przyszykowali dla chłopca... Ale ta dziewczynka, była taka słodka, taka niewinna. A poza tym była córką Carla. Nie było już nic do gadania.

Gdy dziewczynka weszła do domu, nie mogła uwierzyć własnym oczom. W Twinbrook wszystkiego mieli pod dostatkiem, jednak nie było takich luksusów jak tu. W pokoju powitała ją Tiffany.
- Witaj, dziewczynko, czego tu szukasz? Przyjechałaś z synem Carla Benseela?
- Eee... nie, proszę pani, ja jestem córką Carla. Jedna z pracownic domu dziecka pomyliła mnie z kimś innym. To ja miałam u państwa zamieszkać, a nie chłopiec... - powiedziała Vivienne i bardzo się zasmuciła.
- Ależ, kochanie! Przecież nie ma o czym mówić! To tylko drobna pomyłka! - uśmiechnęła się Tiff, choć w głębi wiedziała, że to OGROMNA pomyłka.

- Ja nazywam się Tiffany, ale mów do mnie jak chcesz. Na pewno nie mów do mnie per pani. A teraz chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju.

***
- Jak mogliście pomylić sobie chłopca z dziewczynką, to przecież niedorzeczne! - krzyczał Matt.

Nie wiem, w czym ta mała istotka jest podobna do faceta! Ogarnijcie się, wiecie, ile teraz rzeczy trzeba będzie zmienić? Jak to dziecko się będzie czuło w tym domu, skoro powitaliśmy je w ten sposób?!

- Przepraszam pana najmocniej. - Tu odezwał się Keaton. - To była naprawdę wielka pomyłka. Jednak nie mogliśmy nic na to poradzić. Pani Creewel, która zresztą już u nas nie pracuje, była złą pracownicą. Naprawdę przepraszam.

- Gdyby były jakieś problemy z Violą...
- Z Vivienne - poprawił Matt.
- Jedno i to samo. To proszę dzwonić, zabierzemy ją z powrotem. Ja już muszę iść, do widzenia.

*******
- Tu jest twój pokój - powiedziała Tiffany, nieco skrępowana. Czuła się winna za tą pomyłkę i za to, że biedna Vivienne (tak, wiedziała, jak ma na imię) będzie musiała spać w tym chłopięcym pokoju.
Fakt, pokój nie nadawał się dla dziewczynki:

- Przepraszam, że nie jest dziewczęcy. Od jutra zaczniemy remont. Tak mi przykro, Vivienne...
- Niech się pani... nie martw się. W domu dziecka mieliśmy duuuużo gorzej, to jest dla mnie luksus.

- I tak, jak dla mnie, jest tu obskurnie. Będziesz miała śliczny pokoik, zobaczysz. Teraz jednak, idź spać, bo późno. Dobranoc, kochanie.

Vivienne szybko wykonała polecenie i położyła się do łóżka. Bardzo szybko zmorzył ją sen.


- Matt, to niedorzeczne, tak szkoda mi tej dziewczynki! - krzyknęła Tiffany do Matta, gdy zeszła z góry.
- Tak, wiem. To bez sensu. Ale przecież nie wyrzucimy jej.
- To oczywiste, Matt, nie miałabym serca, jest taka miła... a jaka skromna! Nie miałabym serca jej wyrzucić, tylko czy po tej samej sytuacji nie zrazi się do nas.

- Też się nad tym zastanawiałem... Mam nadzieję, że nie, ale nic nie wiadomo. Trzeba jej tu zapewnić naprawdę dobre warunki, życie dostatecznie już dało jej w kość. Poza tym... mam wrażenie, że kryje w sobie coś wyjątkowego, coś nadprzyrodzonego.

- No to od jutra zaczynamy remont! - ucieszyła się Tiff i poszła spać.

CDN...
________________________________

Dzięki za przeczytanie i jeszcze jedno, małe pytanko... Czy podoba wam się mała Vivka (xD) ? Jak dla mnie jest ładna, ale spróbuję jeszcze porobić jej trochę ładnych fotek. Na razie!

Ostatnio edytowane przez Skylinn : 20.09.2012 - 19:03
Skylinn jest offline   Odpowiedź z Cytatem