View Single Post
stare 23.09.2012, 19:01   #24
iness92
 
Avatar iness92
 
Zarejestrowany: 24.08.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 142
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Historie by iness92

Witam! Dziękuję za wszystkie komentarze, miło wiedzieć, że ktoś czyta te moje wypociny. Od razu ma się większy zapał i motywację do dalszej pracy! ;D Na którymś zdjęciu jest kryształek, przepraszam z góry, ale już nie mam siły poprawiać.



Historia Laury Lavender - część 3





Laura rozejrzała się dookoła.
W ''klubie'' było już kilka osób. Wystrój tego miejsca idealnie pasował do roli, jakie spełniało. Wszędzie panował półmrok, na ścianach tandetne różowe lampy w kształcie serc, kilka rozstawionych świec, cicha muzyka - to wszystko miało nadać pomieszczeniu romantyczny nastrój. Laura była zdruzgotana.

Nigdy bym nie pomyślała, że mogę znaleźć się w takim miejscu... Co mam zrobić, żeby się z tego wyplątać, do cholery?!



Nie mogę zwracać na siebie zbyt dużej uwagi, może wtedy uda mi się przetrwać do rana bez... - nie mogła nawet dokończyć tej myśli, pod powiekami już czuła łzy.



Stanęła nieśmiało przy barze, mając nadzieję, że pozostanie niezauważona.
Niestety - Jackson od razu wychwycił swoją nową "perełkę".



- Co tak stoisz, jak głupia koza? Nie wiesz co masz tu robić?
-Jackson! Błagam, daj mi spokój, nie mam zamiaru nikomu mówić o tym miejscu, ale zaklinam Cię, proszę, wypuść mnie!
-Co za idiotka z Ciebie! Mówiłem Ci, masz robić, co Ci każę, idź do teraz do klientów i zrób wszystko, żeby ich zadowolić! Chcą rozmawiać - rozmawiasz! Chcą Cię dotykać - dotykają, a jeśli będą chcieli się mieć Cię w łóżku, to pokoje są piętro wyżej, teraz zjeżdżaj mi z oczu i nie chciałbym być w Twojej skórze, gdy dowiem się, że nie byłaś wystarczająco miła dla któregokolwiek z moich gości! - syknął. Z jego oddechu dało się wyczuć, że jest już po kilku głębszych.





Nie mając innego wybory Laura podeszła do foteli, gdzie siedzieli panowie.



-Wiesz, że masz bardzo sexowne usta...? - od razu zauważył ją młody, opalony chłopak, ubrany w elegancki garnitur. Zbliżył się do niej na tyle, że poczuła intensywny zapach jego wody kolońskiej. Jego ręce powędrowały na jej biodra, co od razu spowodowało uaktywnienie się instynktu obronnego Laury.

-Wiesz, że używasz za dużo wody kolońskiej? Chcesz może ukryć to, że się nie myjesz, czy jak? - skrzywiła się i natychmiast wyrwała z jego objęć.



Na twarzy chłopaka natychmiast pojawił się grymas niezadowolenia. Laura w jednej chwili pojęła co zrobiła, ale było już za późno.



-Coś Ty powiedziała, głupia krowo? Jak śmiesz tak do mnie mówić, jesteś zwykłą szmatą pracującą w burdelu! Gdzie jest Jackson, do cholery musi chyba trochę nauczyć pokory te swoje panny...




Wykorzystując to, że chłopak zaczął rozglądać się za właścicielem lokalu, Laura uciekła do łazienki. Musiała ochłonąć i postanowić co dalej, musiała przecież jakoś uciec z tego chorego miejsca. Nieśmiało wyjrzała na salę.

Nigdzie nie widzę Jacksona, ciekawe gdzie się podział....



Po krótkiej chwili zobaczyła go przy barze, pijącego kolejnego drinka.




Jest już nieźle wstawiony... Gdyby tylko udało mi się zdobyć ten klucz, wtedy byłabym już wolna.

Nagle ją zauważył. Serce podeszło Laurze do gardła, nie wiedziała, czego się spodziewać. Jeśli ten chłopak powiedział Jacksonowi, że dziewczyna nie spełniła wobec niego swych obowiązków, to może już pewnie pożegnać się z życiem. Emocje, które targały nią do tej pory, nie mogły się w niczym równać z tym, co czuła teraz.
- Ile razy mam ci mó...mówić.. masz być grzecznaa... - dziewczyna ledwo co rozumiała pijacki bełkot "szefa".



Nagle Jackson sięgnął do kieszeni i wyjął tak upragniony przez Laurę drobiazg.
-No i coo, małyyya, chcesz pewniee tyn klucz, cooo? Musisz być mi posłyyysznaa, może wtedy dam Ci gooo... Muszz ii..śc na górę... do łóżkaaa...aaa... - w jednek sekundzie odwrócił się i poszedł w stronę drzwi.




Laura odprowadziła go wzrokiem, nie widząc co ma już myśleć. Nagle zobaczyła coś leżącego na podłodze i błyszczącego w świetle lamp.



Nie... to niemożliwe... Czyżbym miała aż takie szczęście?



Dziewczyna obejrzała się za siebie, upewniając się, że nikt na nią nie patrzy.

O cholera... Jackson upuścił klucz!



Nie myśląc za dużo schyliła się, aby podnieść swoje wybawienie. Gdy wymykała się za drzwi serce biło jej jak oszalałe.



Mam nadzieję, że nikt mnie nie zobaczył...

Biegła co sił w nogach, chciała jak najszybciej oddalić się od tego chorego miejsca.



Z ulgą przywitała znajomy widok jej kamiennicy. Jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa, wchodząc do swojego mieszkania.
Od razu wpadła do łazienki. Podeszła do zlewu i odkręciła do końca kran. Woda pryskała po ścianach i podłodze, jednak to jej nie obchodziło. Łzy kapały jedna po drugiej, głośno uderzając o powierzchnię umywalki. Dopiero teraz Laura zdała sobie sprawę, co tak naprawdę się stało. Jej ciałem nadal wstrząsały dreszcze.



Zanurzyła ręce w zimnej wodzie. Miała nadzieję, że to jej pomoże się uspokoić. Niestety - nie udało się.



Stwierdziła, że czas na prysznic.
Lodowata woda pomogła jej się pozbierać. Gdy wreszcie poczuła, że drży już tylko z zimna, a nie ze strachu przebrała się w piżamę i poszła do sypialni.

Już niedługo mogę tu nie mieszkać - pomyślała z ze smutkiem, co zdziwiło nawet ją. Nie myślała, że kiedykolwiek zdobędzie się na jakieś cieplejsze uczucia w stosunku do tej małej klitki, jaką zajmowała.

Gdzie ja wsadziłam te rachunki? Chyba są w szufladzie, razem z moimi dokumentami.

Podeszła do komody i zaczęła otwierać skrzypiącą szufladę. Nagle znieruchomiała, jej ciałem znów zaczęły wstrząsać dreszcze.

Cholera, wszystkie dokumenty miałam w kieszeni tuniki, a tunikę zostawiłam w tym cholernym burdelu, w garderobie...
Ted w każdej chwili może mnie znaleźć...





Laura sięgnęła po telefon. Szybko znalazła potrzebny jej numer. Po kilku sygnałach w słuchawce odezwał się zaspany głos kobiety.



-Taaaak, słucham, pali się, czy co?
-Witam, tu Laura Lavder, przepraszam że dzwonię o tej porze, ale zmieniłam zdanie. Jeśli mogłaby pani przekazać moim rodzicom, że chcę się z nimi spotkać, byłabym niezmiernie wdzięczna... O ile to aktualne...
-Laura Lavender, tak? Oh, dla pani rodziny jestem dostępna dwadzieścia cztery godziny na dobę, że tak powiem. Ależ oczywiście, że aktualne! Pani rodzice na pewno się ucieszą, zapraszają Panią do siebie do Sunset Valley, oczywiście uprzedzili mnie żebym panią poinformowała, że wszystkie koszta pani przyjazdu biorą na siebie. - wystarczyło wspomnienie nazwiska "Lavender", a zaspana kobieta natychmiast oprzytomniała.



Laurę zamurowało. Nigdy nie pomyślała, że jej rodzice mogą mieszkać gdzieś indziej, niż w Bridgeport. A co dopiero Sunset Valley? Przecież to na drugim końcu kraju!
-No więc jak? kiedy pani chce wyjechać?
-Do Sunset Valley? Nawet dzisiaj....








W tym samym czasie, Sunset Valley.

W domu było cicho, za cicho. Słyszał bicie własnego serca. Znów nie mógł spać - kiedy to wreszcie się skończy?!


Usłyszał odgłos stąpania. Nie był teraz już sam. Nie musiał się wcale odwracać, żeby wiedzieć kto za nim stoi.
-Jak myślisz, uda nam się?


-Dobrze wiesz, że nie mamy wyboru. Musi się udać. Ona jest naszą jedyną szansą. - odpowiedział.
__________________
______________________________

''Już tyle słońc wzeszło tylko jeden raz,
Już z tylu stron zapłonęły ognie gwiazd,
Już tyle miejsc zapomnienia pokrył kurz,
Wiem, co to jest, lecz się nie zatrzymam już.''

Ostatnio edytowane przez iness92 : 23.09.2012 - 19:25
iness92 jest offline   Odpowiedź z Cytatem