Zapraszam na nowy odcinek przygód Laury! Przepraszam, za błędy, ale zasypiam już nad tym, a zależy mi, żeby dodać tą część jak najszybciej.
Historia Laury Lavender - część 4
Sunset Valley to chyba najbardziej urokliwe miejsce, jakie można sobie wyobrazić w simowym świecie. Położone nad brzegiem oceanu kusi chłodną bryzą w gorące dni, złocistym piaskiem, miękkim niczym królewskie może, skałami, które już od wieków oglądają wschody i zachody słońca oraz tym, że jest to jedne z niewielu miejsc, gdzie człowiek i natura istnieją w niemalże idealnej harmonii. Idealne rozplanowanie przestrzenne pozwoliło na to, że dzika i obfitująca w egzotyczne rośliny i zwierzęta okolica sąsiaduje teraz z prężnie rozwijającym się miasteczkiem, do którego zjeżdżają coraz to nowi mieszkańcy i turyści.

Na jedno z nowopowstałych właśnie osiedli w Sunset Valley zajechała taksówka o nieznanej rejestracji, co wywołało pewnie niemałe poruszenie wśród mieszkańców tejże ulicy.
-Ładne to nasze Sunset, prawda? - odezwała się blondynka siedząca za kierownicą, spoglądając przez lusterko na swoją pasażerkę z tylnego siedzenia. Niestety nie doczekała się odpowiedzi.
-Jesteśmy na miejscu. Pomóc Pani z bagażami?
-Co? To już? Jest Pani pewna? - Laura nie mogła ukryć zdenerwowania, jakie towarzyszyło jej od początku podróży z Bridgeport do Sunset. Nic dziwnego - miała przecież poznać swoich rodziców, których nigdy nawet nie widziała. Jacy oni są? Dlaczego ją zastawili? Czy się im spodoba? Jest bardziej podobna do matki czy ojca? Te i setki innych pytań nie dawały jej spokoju od 2 dni, czyli od czasu, kiedy zdecydowała się na przyjazd tu.
-Jasne, że jestem pewna. To jak z tymi bagażami?
-Nie, dziękuję, poradzę sobie sama.
No jasne, że sobie poradzi. W końcu jej bagaż składał się tylko ze starej, wytartej i połatanej torebki i plecaka, który pamiętał czasy jej podstawówki. Dziewczyna wyjęła cały swój ''dorobek życia'' z bagażnika, zaczekała, aż taksówka się oddali i po woli podeszła do domu. Przez chwilę stała oniemiała, nie wierząc własnym oczom.
Nie, tego nie przewidziała. W żadnym wypadku nie myślała, że na miejscu spotka ją coś takiego.
Przed nią stał ogromny, dwukondygnacyjny dom, zbudowany i wykończony w bardzo modernistycznym stylu. Coś takiego zupełnie nie pasowało do jej wyobrażenia jakie do tej pory miała o rodzicach - biednych, schorowanych, nie mogących jej wychować, i chcąc zapewnić jej lepsze życie - rezygnujących z niej.
Dziewczyna spojrzała na podjazd znajdujący się obok domu - znajdowały się na nim 3 sportowe, zapewne nie należące do tanich samochody.
Co ja głupia sobie myślałam? Że przyjadę do nich i co, będziemy żyć długo i szczęśliwie? Ich świat to nie mój świat, nie powinnam była tu być... Cholera, żeby tylko nie Ted! Wtedy mogłabym dalej mieszkać w moim Bridgeport i nie myśleć o tym wszystkim...
Nawet jej bagaż nie pasował do tego luksusowego miejsca. Obdrapany i stary wyglądał po prostu śmiesznie na lśniącym podjeździe.
Nagle drzwi do domu otworzyły się. Na schodach pojawiła się ładna, zadbana blondynka i około czterdziestoletni, przystojny facet, o kasztanowych włosach. Takich samych, jak miała Laura.
Przez chwilę Laura czuła się, jakby świat wokół niej się zatrzymał. Wiatr przestał wiać, ptaki przestały śpiewać, nawet chmury na niebie przestały się poruszać. Dwójka stojąca na schodach też zdawała się być z kamienia. Dopiero, gdy blondynka poruszyła się i zaczęła schodzić po schodach, Laura oprzytomniała. Mężczyzna i też zaczął zbliżać się do Laury.
Teraz już za późno na ucieczkę...
-Witaj! Ty pewnie jesteś Laura? - odezwała się kobieta.
-Ttttak...
-Ja nazywam się Sophie Lavender, a to mój mąż Edward. Mów nam po imieniu, tak będzie najwygodniej. Lauro, chyba nie muszę mówić, kim dla Ciebie jesteśmy...
-Tak się cieszymy, że chciałaś nas odwiedzić! Wejdźmy do środka, pokażę Ci dom. Edwardzie, zabierz bagaże Laury do jej pokoju.
Hmmm... wydaje się sympatyczna... I ma piegi, a jest taka śliczna! A oczy Edwarda mają taki sam kolor jak moje... i mam mieć u nich własny pokój! - mózg dziewczyny nie nadążał z przetwarzaniem natłoku informacji.

-To nasz dom... nie będę owijać w bawełnę, chcemy, żeby to był też Twój dom, choć może nie mamy do tego prawa...
Do Laury nie dochodziły już żadne słowa. Wnętrze domu było piękne. Nowoczesne, a jednak przytulne. I ta przestrzeń, tak dużo miejsca. W niczym nie przypominało jej mieszkania.
Sophie zaprowadziła Laurę do gustownie urządzonego saloniku. Wszędzie panoszyły się książki i bibeloty, jednak nie sprawiał on wrażenia zagraconego.
-Może się czegoś napijesz? Bardzo zmęczyła Cię podróż?
-Może później... A podróż? Teraz już nawet nie pamiętam, że kiedykolwiek byłam gdzieś indziej. Sunset to piękne miaso.
-Lauro posłuchaj... pewnie chcesz wiedzieć... no wiesz dlaczego to wszystko jest tak jak jest. Przed Twoim urodzeniem nie mieliśmy tego, co dziś. Mieszkaliśmy w starym domku, który mógł zawalić się w każdej chwili...
- Nie chcę nic wiedzieć. Mieliście swoje powody.
Do pokoju wszedł Edward.
-Zaniosłem Twoje rzeczy, mam nadzieję, że pokój Ci się spodoba, Spohie spędziła wiele godzin urządzając go dla Ciebie.
-Oh, na pewno jest wspaniały - opowiedziała Laura.
-Może coś o sobie opowiesz? Studiujesz gdzieś? - dopytywała się matka dziewczyny.
-Niee, skończyłam liceum, później poszłam do pracy... - Laura odwróciła głowę, żeby rodzice nie mogli dostrzec rozżalenia w jej oczach. Jasne, że chciała studiować. Ciekawe tylko, za co by żyła.
Sophie w jednej sekundzie pojęła o co chodzi. Jakieś dziwne uczucie opanowało jej i tak nadwyrężone serce.
-Lauro, chodź, pokażę Ci pokój. Rozpakujesz się, odpoczniesz, porozmawiamy jutro.
Kobieta zaprowadziła Laurę do ślicznego, małego pokoiku, który od razu oczarował dziewczynę.
-Posłuchaj, wiem, że dużo czasu minie zanim nam zaufasz, ale mam nadzieję, że kiedyś ten dzień nadejdzie... - głos Sophie niebezpiecznie drżał. Wolała zostawić córkę samą.
Po powrocie do salonu kobieta zastała męża rozmawiającego przez telefon. Bez wątpienia był zdenerwowany.
-To on? - spytała kobieta.
-Tak. Chce wiedzieć, kiedy powiemy Laurze. Cholera, czy on nie wie, że ta sytuacja jest ciężka dla nas wszystkich? To moja córka, już raz ją straciłem, nie mogę zrobić tego ponownie!
Tymczasem Laura leżała sobie w swoim nowym pokoju, nie zdając sobie sprawy z tego, ile osób interesuje się jej skromną do tej pory osobą...
+ BONUS z następnego odcinka!
Kto to taki?