View Single Post
stare 03.10.2012, 16:57   #331
Kicaj
 
Avatar Kicaj
 
Zarejestrowany: 09.01.2012
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 573
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Stories by Kicaj

Ta część miała znaleźć się we wczorajszej części, ale nie wyszło (jak zwykle w moim przypadku). Nie zrobię z tego kolejnej części bo byłoby to sztuczne...
Dzięki za komenty i enjoy.

Część II

Gibon przez sen czuł jak silne ramiona obejmują go w pasie. Odwrócił się zaspany, wtulił w pierś Everdean'a i na powrót zapadł w głęboki sen. Kiedy na nowo jego świadomość zatopiła się w krainie marzeń, usłyszał jak ciepły oddech łaskocze go w policzek, a miękki głos mówi:
- Kocham cię. Wiedz, że jesteś jedyną osobą, którą darzę uczuciem. Wybacz mi.
Rudzielec otworzył zaspane oczy i spojrzał zdziwiony na mężczyznę. Zmarszczył nos.
- Piłeś – powiedział zniesmaczony.
Tamten zaśmiał się tylko gardłowo i schował twarz w poduszki. Mówił coś bardzo szybko, ale jego słowa tłumił materiał wypełniony gęsim puchem.
Gibon już całkiem rozbudzony położył dłoń na plecach ukochanego.
- Spójrz na mnie - powiedział delikatnie unosząc twarz czarnowłosego.
- Znienawidzisz mnie – odparł Ever zbolałym głosem.
Gibon jeszcze go takiego nie widział. Jego mąż był silny, nie okazywał emocji, a ten, który przed nim się w tej chwili kajał był jego marną namiastką.
Podniósł się i oparł na wezgłowiu i objął męża, który ułożył się na torsie rudzielca.


- Żadne słowa nie sprawią, że przestanę cię kochać – zapewnił Gibon.
- Nieprawda – odpowiedział wymijająco tamten. - Ale i tak muszę ci wszystko powiedzieć.
Ever chwilę błądził wzrokiem po ciemnej sypialni, westchnął kilkakrotnie, przełknął głośno ślinę i rzekł nieskładnie, nie robiąc żadnych pauz:
- Jeden z moich podwładnych zaczął donosić na policję, byłem zmuszony zlecić jego zabójstwo. Miał dwójkę dzieci i nie mamy co z nimi zrobić. Nie mają matki, a zostawić ich nie można, bo jedna z nich, starsza, może za dużo pamiętać. Teraz są u Alby, która zajęła się nimi, dlatego jestem tu i mówię ci to wszystko, abyś powiedział mi, co mam robić.
Gibon wpatrywał się w niego oniemiały. To co przed chwilą usłyszał, zmroziło mu krew w żyłach. Ta opowieść była tak nieprawdopodobna, że uznał ją za koszmar. Ale przecież już nie spał, a ten człowiek, którego kochał całym sercem, okazał się kłamcą i mordercą. A może nie?
- Powiedz, że żartujesz. Ja śpię, po prostu śni mi się to wszystko.
Mężczyzna zasłonił oczy i mocno przetarł. Kiedy poczuł dłoń na ramieniu odrzucił ją gwałtownie i spojrzał na Ever'a - zbolałego i cierpiącego. Niedobrze mu się zrobiło, więc zerwał się z łóżka i pobiegł do łazienki, gdzie zwymiotował do sedesu. Za nim stamął Ever.


Próbował odgarnąć mu włosy, podtrzymać, jednak jego ukochany, pomiędzy spazmami, powiedział ostro:
- Wynoś się stąd! Nie chcę cię widzieć na oczy. Nigdy.
- Gibon proszę... - rozpaczliwie zawył Everdean. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Owszem, wiedział, że tamten się wścieknie, ale w głębi serca miał nadzieję, że tamten go nie odtrąci.
- Błagam, wybacz mi. Powiedz co mam zrobić, a nie pisnę słowa i zrobię to! Tylko...
- Wynoś się. - Przerwał mu tamten ponownie. Otarł wierzchem dłoni mokre usta, wyprostował się i z największym przekonaniem, na jakie było go stać powiedział:
- Cały ten czas okłamywałeś mnie. Jesteś zwykłym przestępcą, igrasz z ludzkim życiem i bawisz się w Boga. Nie chcę Cię znać, więc wyjdź, albo ja to zrobię.


Po czym widząc, że tamten ani drgnął, ominął go, złapał w przedpokoju za kurtkę i wyszedł z domu.
Szedł krętymi ulicami miasta i po kilku minutach stał na ganku malutkiego domku Alby. Zapukał delikatni i od razu wszedł do środka. Zawsze tak robił, jednak nigdy nie był zmuszony rzucać się jej od progu na szyję.
Blondynka mocno przytuliła go do siebie i delikatnie masowała po plecach. Tamten łkał głośno, co jakiś czas wycierając nos w rękaw.


Kiedy wreszcie uspokoił się na tyle, aby móc coś powiedzieć, zwrócił się do siostry:
- Powiedz, że śnię i to wszystko nie jest prawdą. Jak mogłem być taki ślepy? Praca po nocach, tajemnicze telefony. Czemu jestem takim głupcem?
- Nie jesteś głupcem. Kochasz go, a on kocha ciebie. Nie mówił ci, bo nie chciał cię ranić. Jesteś dla niego wszystkim.
- Nie broń go. Wiedziałem, że nie jest święty, ale szef mafii? Czy to nie zdarza się tylko w kiepskich kryminałach?


Po tych słowach oboje nastawili uszu, gdyż z piętra dochodził płacz dziecka. Nie była to jednak Lemon. Łkanie ucichło tak szybko, jak się pojawiło.
Gibon spojrzał niewyraźnie na Albę, ta tylko wzruszyła przepraszająco ramionami i ruszyła po schodach na górę.


Tam na łóżku leżała dziewczynka kurczowo ściskająca białą poszwę, a obok niej spała jej siostra.


Gdy mała otworzyła oczka na jej ustach zaczną tworzyć się grymas zapowiadający kolejne wrzaski. Alba wzięła ją w ramiona i szybko, aby nie obudziła swymi krzykami Lemon, zniosła ją do kuchni.

Gibon stał nieruchomo w miejscu, w którym go zostawiła i patrzył na nią pustym wzrokiem.
- Tam jest butelka, zrób jej mleko. Musi być bardzo głodna - poinstruowała kołysząc energicznie malucha.
On, niczym automat, spełnił jej polecenie i chwilę później podał mleczną mieszankę siedzącemu na podłodze dziecku, które czując w ustach smoczek zaczęło energicznie ssać, cmokając przy tym głośno.
Mężczyzna wpatrywał się w tę scenę oczarowany i jednocześnie zakłopotany.
Alba widząc jego rozterki powiedziała wprost:
- To mogą być twoje dzieci.
Kiedy dotarł do niego sens tych słów, odsunął się w tył jak oparzony. Sam fakt, że poczuł się szczęśliwy na myśl o zaistniałej sytuacji, spowodował w nim uczucie obrzydzenia do samego siebie.

Ostatnio edytowane przez Kicaj : 09.10.2012 - 19:21
Kicaj jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.