Cześć wszystkim!
Przepraszam za tą naprawdę długą przerwę, jednak nie mam weny do grania i, szczerze mówiąc, nawet mi się nie chce gry włączać.
Perypetie Tiffany, część 12
Tiffany była bardzo szczęśliwą kobietą. Miała 32 lata, trójkę dzieci, dwa psy i piękny, wielki dom. Jednak jedna rzecz, a w zasadzie jej brak, dawała o sobie znać: mąż.
Żyła z Mattem już dziesięć lat, a nadal byli tylko narzeczeństwem.
- Słuchaj, Matty... tyle już jesteśmy razem. Jestem kobietą, więc dziwnie mi o to pytać, jednak... może zastanowimy się nad ślubem? - zapytała pewnego dnia Tiff.
- Długo się nad tym zastanawiałem. Jeżeli naprawdę chcesz ślubu, to oczywiście! Ustalmy datę i zaczynamy planować melanżyk.

- Super, Matt, tak się cieszę!
Tiffany nie mogła uwierzyć, że poszło tak szybko. Od razu uściskała swojego partnera.
Alexis wyrosła na bardzo inteligentną, porządną i sumienną dziewczynkę. Uwielbiała się uczyć, tak jak mama, jednak nie brakowało jej poczucia humoru i odrobiny szaleństwa. Patrick natomiast był całkiem inny. Szkołę miał w głębokim poważaniu, a jedyną istotą żywą, na której naprawdę mu zależało, to Sparky. On nigdy go nie opuści.
Patrick wpadł do pokoju Alexis. Zastał ją, gdy bawiła się ze swoim żółwiem Trevorem.

- Co chcesz? zapytała z uśmiechem na ustach, bardzo serdecznie.
- Przyszedłem do twojego pokoju, nawet tego mi nie można?
- Nie, nie, siadaj... Ale tak naprawdę. Skoro przychodzisz do mojego pokoju, to albo stało się coś strasznego, albo masz jakiś interes.
- Yy... zrobiłaś zadanie z angielskiego?
- Tak, a co?

- Ja mam tam gdzieś te lekcje. Moją najwyższą oceną jest 3 i jestem z tego dumny. Nie będę sobie dupy zawracał jakimiś lekcjami. W przyszłości będę treserem dla psów, a do tego mi nie potrzeba matematyki i tak dalej...
http://i.imgur.com/K1re9.jpg
- Poza tym... Jutro mamy sprawdzian z historii... Walić to, idę na wagary. Tylko ciiiicho, nie mów nikomu, dobrze?

- Że co?! Ty kompletnie powariowałeś? Idziesz na wagary, tak? A jak ktoś cię zobaczy, przecież ta stara Fishbeck od razu nakabluje mamie! Weź się w końcu za naukę! Chodzimy do dobrej szkoły, z takimi ocenami jeszcze długo tam nie posiedzisz...

- Siostrzyczko, kochana, proszę cię, kryj mnie przed Fishbeck... tylko jeden raz pójdę...

- Będę cię kryć, ale to ten jeden, ostatni raz, rozumiesz? Jak coś, to umywam od tego wszystkiego ręce. Masz się wziąć do roboty!

- Będę robić, co mi się żywnie podoba, a tobie nic do tego... Nara.
Ten nocy Patrick nie mógł zasnąć. Nie był pewien tych wagarów i w głębi duszy bał się o to, czy mama się dowie, i czy Lexi naprawdę będzie go kryła. Dyrektorka szkoły już wiele razy groziła mu wyrzuceniem do szkoły. No złotym dzieckiem to on nie był...
Raz pobił jakiegoś czwartoklasistę, innym razem rzucił krzesłem w kolegę z klasy, a jeszcze innym razem, pod nieobecność panny Fishbeck, wrzucił jej do kawy małą żabkę - którą oczywiście połknęła.

Chłopiec przełamał się i postanowił iść na wagary. Nie pojechał autobusem twierdząc, że musi iść jeszcze do sklepu po przybory na plastykę. Szybko uciekł i na piechotę udał się do parku, który był oddalony od jego szkoły parę kilometrów. Tam z nudów zaczął robić pracę domową z poprzedniego dnia:

Ćwiczył logikę:

Gdy wybiła godzina 14 zaczął zbierać się do domu. Poczekał na Alexis i razem z nią wszedł do domu jak gdyby nigdy nic.
W jego pokoju od razu naskoczyła na niego Alexis.
- Ty kretynie! Cały dzień kryłam cię przed nauczycielami! Wmawiałam im wszystkim, że jesteś chory i jeszcze udawałam, że kaszlę, że niby się zaraziłam, a ty co?! Nawet głupiego "Dziękuję" mi nie powiesz, a do domu wchodzisz jakbyś cały dzień ciężko pracował!

- Chillout, siostra. Dzięki za krycie mnie. A teraz idź, muszę ciupać w Fifę.

Jak powiedział, tak zrobił:

****
Do Tiffany ktoś zadzwonił. Był to nieznany numer. Szybko odebrała.
- Dzień dobry, z tej strony wychowawczyni Patricka i Alexis, Eleonora Fishbeck - odezwała się kobieta w słuchawce.
- Ah, tak, tak, dzień dobry - powiedziała zmieszana Tiffany. Co mogła chcieć ta kobieta?

- A więc... Patricka nie było dziś w szkole. Alexis jak lwica broniła brata, mówiąc, że jest chory... Wydawało mi się, że coś jest nie tak, więc do pani dzwonię, żeby się upewnić.
Tiffany była oburzona. Patrick nie poszedł do szkoły?! Miała dość ciągłego stawiania się w gabinecie u dyrektora i wstydzenia się za syna. Była już zmęczona tym wszystkim. Tyle ekscesów musiała wysłuchać, żeby na chwilę się uspokoiło, a tu wagary?
- Eee... Tak, Patrick się przeziębił, specjalnie nie puszczałam go do szkoły, te dzieci teraz wszystkie takie chore są, tragedia... - rzekła po chwili.
- To wszystko jasne. A więc do zobaczenia!
- Do widzenia...

- Masz mi coś do powiedzenia? - powiedziała przez zęby, gdy weszła do pokoju Pata. Była wściekła.
- Eee... dostałem 3 z przyrody, prawda, że super? - Patrick był pewny siebie, sztukę kłamania miał w małym paluszku.
- Kłamiesz jak z nut! Dzwoniła do mnie twoja wychowawczyni, twierdziła, że nie było cię w szkole, a Lexi cię broniła!

- Głupia Fishbeck... Nie wściekaj się, mamo, spokojnie, wszystko ci wyjaśnię...
- Bardzo się na tobie zawiodłam, Patricku Lloyd... Masz szlaban. Nie wychodzisz z domu. Do odwołania. Bierzesz się do nauki, rozumiesz? Wszystkie oceny poniżej 3 mają być poprawione. - Tiff nie chciała być złą matką. Patrick był jej oczkiem w głowie, jednak sprawy zaszły za daleko. Musiała pokazać Patrickowi, że nie jest bezkarny.

- Mamusiu, proszę, wybacz mi, nie gniewaj się, już nigdy tak nie zrobię, nie dawaj mi kary, proszę, przecież wiesz, że mi nauka przychodzi trudniej...

- Kara i koniec. Nie ma dyskusji. Potrafiłam znieść te wszystkie wybryki, które są naprawdę często, ale tego już jest za wiele, kochany.

****
Ślub zbliżał się wielkimi krokami. Powiedzcie, czy podoba się wam "ołtarz" ?

W prezencie na ślub Tiffany i Matta, Vivienne urosła. Jestem z niej dumna. (

)
BONUS:
Viv, która siedzi w limuzynie na bal maturalny:

Piękne widoki Sunset Valley:

Patriczek, który chodź przez chwilę przestał być niegrzecznym chłopcem i zaczął łapać motylki:

_____________
Dziękuję za oglądanie i zachęcam do dawania komentarzy