A ja czuję niedosyt i hmm... lekki zawód? To miał być ostatni odcinek, nastawiałam się na rozwiązanie tych wszystkich zagadek i ostateczne poukładanie spraw, a tu znów przerwana w połowie akcja, zagadek jeszcze więcej - jaki to koniec?

To wręcz dopiero początek. Na tę chwilę pewniakiem jest jedynie to, że gnida Dante nie żyje. Ehh, nie biorę się już więcej za czytanie niedokończonych opowiadań, bo to czekanie na kolejne części jest okropnie męczące

No i co zaplanował Max? - to jest też interesujący wątek.
Jedna rzecz mi zgrzytnęła - Chris chcący zakończyć sprawę w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło, a w rezultacie jak przyszło co do czego, to stchórzył i znów chce się gdzieś spotykać w niedalekiej przyszłości. Mógłby się w końcu określić, czy chce brata zabić, czy nie i jakoś to załatwić, bo tak to będzie się ciągał z Marco po całym świecie

No tak krótko podsumowując - odcinek naprawdę świetny, dynamiczny, bardzo wciągający, ale ja nie mogę się pozbyć tego uczucia zawodu, bo cały czas czekałam na ten finał, ostateczne rozstrzygnięcie, rozwiązanie zagadek, a tu urwane w kulminacyjnym momencie i... znów czekanie na ciąg dalszy.
No ale cóż, chyba nie mam wyjścia.

I w takim razie duuuuuużo weny życzę.