Perypetie Tiffany, część 13
Czas mijał bardzo szybko. Vivienne czuła, że jest dorosła i nie miała ochoty ciągle utrzymywać się z pieniędzy Tiffany i Matta.
Codziennie ćwiczyła zaklęcia, jednak pomieszczenie, w którym to robiła, przywracało przykre wspomnienia o Lorett.
Viv odłożyła różdżkę i spojrzała na puste łóżko, w którym jeszcze jakieś dwa tygodnie temu, spała jej biologiczna mama. Tak bardzo chciała ją przeprosić, powiedzieć, że ją kocha... Jednak duma nie pozwalała poprosić, aby Loretta zagościła na ślubie.
Vivienne nie chciała odpuścić. Dam radę, pomyślała, wiem, co zrobię...

(Przepraszam za brak dużej ilości zdjęć ze ślubu)
Witanie gości było męczące. W sumie była to dość kameralna impreza. Mama Tiffany, mama Matta, no i dzieci.
Tiff wyszła przed dom. Gwar, który panował w domu, był nie do wytrzymania.
Z nudów podeszła do skrzynki na listy i sprawdziła, czy coś nie przyszło. Miała jednak wrażenie, że ktoś ciągle ją obserwuje. Było to niekomfortowe uczucie.

Obróciła się i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Miała tysiąc myśli na sekundę. To nie było możliwe. Jakaś nadprzyrodzona moc kazała jej biec.
- Tato! Tatusiu! - krzyczała jak małe dziecko.

Szybko przytuliła się do ojca. Nie miała wątpliwości, że to on. To jej tata. Jej własny tatuś, którego nie widziała dwadzieścia lat. Przyjechał do niej. Tata...

Jednak chwila słabości była naprawdę krótka. Nie miała ochoty słodzik człowiekowi, który zniszczył jej życie.
- Ty jesteś poważny?! Wpadasz tu jak gdyby nigdy nic! Pamiętasz jeszcze w ogóle co zrobiłeś mnie i mamie?! Ile ja się nacierpiałam przez was! Nie chciałam zakładać rodziny, czułam się odrzucona!

- Myślisz, że to było takie proste? Życie pod jednym dachem z kobietą, która nie tolerowała twoich zachowań i wyszła za ciebie dla pieniędzy? Zastanów się, zrobiłem to dla twojego dobra, myślałem, że będzie ci lepiej, gdy zapomnisz o mnie i o tym wszystkim...

- Ale proszę cię - kontynuował Stewart - pozwól mi zostać na ceremonii... Moja malutka córeczka wychodzi za mąż... cudownie.

Tiffany zgodziła się. Nie miała serca wyrzucać własnego ojca z jej ślubu. Nadszedł moment, w którym wszystko miało się zacząć. Stewart, ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich, usiadł obok Clarissy, matki Tiff. Ta chyba nie miała nic przeciwko temu.

Bliźniaki też były podekscytowane.

Nastała chwila, gdy Matt i Tiff musieli wymienić się obrączkami.

A potem wieś-party

Lexi nieźle wywija :

Okazało się, że następnego dnia po ślubie, Viv miała uroczystość zakończenia szkoły. Oczywiście, jak na kochającą się rodzinę przystało, wszyscy pojechali z nią do ratusza, aby wspólnie świętować.

Potem nadszedł czas na pożegnania. Tiff aż się serce krajało, że znów musi rozstać się z matką, a, co najgorsze, z ojcem, którego może już nigdy nie zobaczyć. Nie wytrzymałaby długich pożegnać, więc obojgiem rodziców wymieniła tylko ciche "Do widzenia" i serdecznie, długo ich ściskała w swoich ramionach.

****
Nie trzeba było długo czekać na Patricka i Alexis. Oni również urośli.
Alexis:

Patrick:
Patrick poczuł przypływ swojej "mocy". Od urodzin czuł się naprawdę bezkarnie i większość czasu spędzał na rzucaniu jajek w dom sąsiadów:

Lub podrzucaniu płonących toreb.

Viviennie nie mogła dłużej ukrywać wszystkich faktów. O pewnych rzeczach trzeba było w końcu powiedzieć Tiffany.
- Ciociu, jest taka sprawa, że... nie będę owijać w bawełnę. Loretta przyjechała tu nie z byle powodu. Ona jest moją biologiczną matką. Gdy mi to powiedziała, byłam wstrząśnięta, nawrzeszczałam na nią, dlatego wyjechała...

- Że co? Jak to... nic nie rozumiem. - Tiffany była zdezorientowana.
- Loretta jest moją biologiczną matką. Oddała mnie do Carla i Destiny, gdy byłam niemowlęciem. I teraz jest taka sprawa... Nie mogę dłużej żyć na wasz koszt. Z Opieki Społecznej dostałam parę tysięcy, za które mogę wynająć dom.
- To cudownie! Tylko żeby był blisko nas - uśmiechnęła się Tiff.
- I w tym jest problem. Postanowiłam odszukać Lorettę. Wyprowadzam się do Moolight Falls. Oczywiście jeżeli mi pozwolicie.

Tiff zrobiło się przykro. Naprawdę polubiła tą dziewczynę. Tak szybko dorosła. Za szybko.
- No pewnie. Jeżeli tak ci serce podpowiada, to nie ma sprawy. Tylko masz często dzwonić!
- To cudownie, ciociu, dziękuję! - Viv bardzo się ucieszyła. Właśnie powoli spełniało się jej marzenie. Mocno przytuliła Tiffany.

Alexis stała pod drzwiami przysłuchiwała się rozmowie. Nie mogła uwierzyć. Ale jak to? Vivienne nie może się przeprowadzić! Przecież to niedorzeczne! Viv była jedyną osobą, którą Alexis pokochała najbardziej na świecie. Nawet bardziej niż Tiffany.

Pobiegła do swojego pokoju i wybuchnęła płaczem.
BONUS:
Piękna Tiffany:

___________________
Dzięki, że wytrwaliście do końca