View Single Post
stare 27.10.2012, 20:38   #99
Skylinn
 
Avatar Skylinn
 
Zarejestrowany: 30.08.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 314
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe perypetie u emi_smile

Przepraszam wszystkich za tą przerwę. Choć mam pomysły na odcinki, to nie mam weny do pisania. Nie wiem, może to przez pogodę lub coś takiego...?
Odcinki będą dodawane rzadko. Przepraszam, ale wolę dodać dobry odcinek, a nie odcinek "żeby był" .
Perypetie Tiffany, część 14

Alexis nie mogła się pozbierać. Wyprowadzka Vivienne była tak trudnych faktem, że aż nierealnym. Lexi ciągle płakała. Kochała siostrę jak drugą mamę i nie chciała, by to kiedykolwiek uległo zmianie. Wyjazd Viv, dla Alexis, był porównywalny do jej śmierci.

Vivienne usłyszała płacz. Od razu pomyślała, że to Lexi. Weszła do jej pokoju i w jej oczach stanęły łzy. Doskonale wiedziała, dlaczego siostra płacze. Dla obu dziewczyn przyszłe rozstanie było trudne.
- Kochanie, przecież będę dzwonić, będziesz mogła do mnie przyjeżdżać, będzie fajnie! - na twarzy Viv zawitał uśmiech. Szkoda tylko, że był taki wymuszony.
- Nie, nie będzie fajnie. Wyjeżdżasz... najgorsze, co może być.
- Przesadzasz, kochanie, przesadzasz...

***
Do drzwi ktoś zadzwonił. Tiffany szybko zbiegła, by otworzyć, a gdy to zrobiła ujrzała dość przystojnego mężczyznę.
- Dzień dobry, nazywam się Bernard Stickson. Jestem dyrektorem Patricka - powiedział w progu mężczyzna i, bez zbędnego zaproszenia, wszedł do domu.

Tiffany zaprosiła go do jadalni. Bernard szybko się rozgościł i zaczął mówić.
- Chyba wie pani, po co tu przyszedłem. Chciałbym panią poinformować osobiście o incydencie, który miał miejsce wczoraj w mojej szkole. Otóż pani syn, Patrick, został przyłapany na paleniu marihuany w kantorku woźnego...bardzo się na nim zawiodłem. Wiedziałem, jaki jest, jednak o używki bym go nie posądzał.

Tiff była przerażona i zawiedziona. Jak Patrick mógł narobić jej takiego wstydu?! Przecież to dobry chłopak, w głębi duszy... Nie mogła uwierzyć, że jej ukochany syn, oczko w głowie, zniżyło się do poziomu gangstera lub jakiegoś innego nałogowca.
- To nie koniec - dodał Bernard. - Ostatnio pobił się z kolegą. Policja ich rozdzielała. Nie wzywaliśmy pani na komendę, ponieważ Patrick twierdził, że ma pani chore serce i źle to zniesie...
- Tak, po tym wszystkim, to moje serce będzie w naprawdę złym stanie.
- Poza tym, wagaruje... czasem nawet dwa tygodnie. To nie może być tolerowane. Razem z radą pedagogiczną stwierdziliśmy, że nie mamy ochoty dłużej tolerować takiego zachowania. Wydalamy Patricka z naszego gimnazjum. Jeżeli chce pani pomóc Patowi, jedynym rozwiązaniem będzie zapisanie go do szkoły z internatem dla trudnej młodzieży. Tyle na temat, do widzenia.

Stickson wyszedł, a w Tiffany się gotowało. Miała ochotę wykrzyczeć się całemu światu, jaką jest złą i nieodpowiedzialną matką. Szybko zawołała Patricka.
- Patricku, nie mogę uwierzyć! Jak mogłeś tak postąpić?!
- To znaczy? - Patrick był przestraszony i zdezorientowany.
- Paliłeś marihuanę! Wyrzucili cię ze szkoły, rozumiesz? Musimy cię zapisać do szkoły z internatem, to jedyne wyjście.

- Dobrze, mamo, już spokojnie... czasu nie cofniemy. Zapiszecie mnie do szkoły z internatem, a potem już nie będę wam zawadzał...

Tiff szybko porozmawiała z Mattem. Ten był wstrząśnięty, jednak był realistą. Taki bieg wydarzeń wcale go nie zdziwił. Szybko włączył komputer i wydrukował potrzebne dokumenty.
Gdy emocje opadły, Tiff postanowiła porozmawiać z Patem. Nie chciała się z nim kłócić, jeszcze przed jego wyjazdem.
- Przepraszam, Patrick, nie chciałam tak nakrzyczeć... Zrobiłeś źle i mam nadzieję, że o tym wiesz. Wysyłam cię do tej szkoły dla twojego dobra, chyba o tym wiesz?

- Tak, mamo, przemyślałem, to sobie... Koledzy wciągnęli mnie w to wszystko. Chcę z tym skończyć. Gdyby nie to wydalenie ze szkoły, pewnie nigdy bym z tego nie wyszedł. W sumie, to wyszło mi to na dobre.

Parę dni później naszedł ten dzień, w którym trzeba było się pożegnać. Po serii przytuleń, Patrick w końcu, w raz z bagażami, mógł załadować się do taksówki i rozpocząć nowy etap w życiu - ten "czysty" etap w życiu.

***
Vivienne zaczęła się pakować. Tego samego dnia, wieczorem, miała pociąg do Moonlight Falls. Nie mogła się doczekać aż tam pojedzie, jednak ból, który temu towarzyszył, nie dawał jej choć na chwilę odetchnąć.
Nie chciała rozstawać się z rodziną, która dała jej prawdziwy dom. Było to trudne, aczkolwiek konieczne.
Popatrzyła w lustro. Nie wiedziała, gdzie podziała się ta bezbronna, nieśmiała dziewczynka, która jeszcze miesiąc temu straciła rodziców. Która jeszcze nie wiedziała, że jest czarodziejką, która nie miała pojęcia, co jeszcze życie jej szykuję. Viv tak bardzo pragnęła wrócić do czasów, w których nic nie stało na przeszkodzie do normalnego i szczęśliwego życia.

Wyjazd zbliżał się wielkimi krokami. Tiff szybko do niej podeszła i bez namyśleń powiedziała:
- Chcieliśmy ci z ojcem dać lepszy start, więc dzięki znajomością wynajęliśmy ci dom w MF. No willa to to nie jest, ale da się żyć.
- Och, ciociu, to cudownie, tak się cieszę! To tyle dla mnie znaczy! - krzknęła Vivienne, po czym przytuliła Tiffany.

Tiff była bardzo smutna. Ciężko było się jej rozstawać z Patrickiem, a co dopiero z Vivienne. Pokochała ją jak swoją rodzoną córkę. Nigdy nie przypuszczała, że może pokochać tak bardzo obcą osobę. Po jej policzku spłynęła jedna łza.

Matt uściskał Vivienne, zbierało mu się na płacz, jednak nie pokazał tego. Chciał udawać twardego.
Tiffany ten ruch przyszedł gorzej. Nie mogła przestać ściskać Vivienne. Z jej ust wydobyło się tylko ciche, krótkie "Kocham cię".

Alexis nie miała siły zejść i pożegnać się. Zamknęła się w pokoju i płakała. Vivienne z przykrością wsiadła do samochodu i odjechała na dworzec...


C.D.N...
_____________________
Dzięki, że nie usnęliście ! Pa, pa

Ostatnio edytowane przez Skylinn : 27.10.2012 - 20:44
Skylinn jest offline   Odpowiedź z Cytatem