Dziękuję za komentarze

Fajnie, że nazwisko wam się tak podoba

A ty kalafjorze jesteś taki wymagający

Dziś nowy odcinek, jest taki trochę krótki, ale tylko dlatego, że chciałam przerwać w fajnym momencie

Mam nadzieję że się spodoba, bo ja sama nie jestem tego pewna

No ale zobaczymy
Rodzina Polnago odc. 2
Jeszcze tego samego wieczoru, w którym do domu Polnagich przyszła pani Manuela rodzice Marty wraz z jej siostrą wrócili z ostrego dyżuru weterynaryjnego.
- Martusiu, jesteś już? Wiesz, że okazało się, że Felix jest bezpłodny! To straszne! Biedaczek – powiedziała Iwona zaraz po wejściu do domu – Marta, jesteś?!

Ale Marta była jeszcze przez chwilę daleko myślami przy tamtej rozmowie. Dopiero po chwili się odezwała.
- Tak, tak, mamo, jestem w kuchni! Zamyśliłam się.
Po chwli do domu weszli Filip i Lucyna, Felix musiał zostać w szpitalu.
- Cześć Marta, biedny ten nasz kot, prawda? Ciekawe czy to u niego rodzinne - Odezwał się Filip, zaraz po tym jak wszedł do kochni gdzie była Marta, później jeszcze długo rozmyślał nie wiedzieć czemu o tym, czy wątroba kocia jest odporna na alkohole.

A Marta jeszcze przez cały następny dzień rozmyślała czy zadzwonić pod numer zostawiony przez panią Faryzeusz, w końcu nie codziennie ma się szanse poznać prawdziwą matkę, której nigdy się nie widziało. Dziewczyna nie powiedziała nikomu o tym spotkaniu, zaraz byłaby wielka afera, a po co na zapas wszystkich denerwować, i tak mają już dużo na głowie z Feliksem, no bo po co zatrzymują go w szpitalu, jeżeli jest po prostu bezpłodny? Ten weterynarz dobrze zna Polnagich, chyba nie chciał im ot tak powiedzieć, że ich kot jest ciężko chory, ale to tylko moje przypuszczenia. Wracając do Marty…

Następnego dnia, w piątek z rana Marta zdecydowała się i zadzwoniła.
- Tak, słucham? – odezwał się o dziwo głos… Mężczyzny co bardzo zdziwiło Martę, czuła się zagubiona
- Yyy… Dzień dobry czy… Mogę rozmawiać z panią Manuelą Faryzeusz?
- Ależ tak, oczywiście! – ten tajemniczy głos nagle się rozchmurzył i po chwili do telefonu podeszła pani Manuela
- Halo? Kto mówi?– odezwał się miły, lecz (co było dziwne) sapiący głos kobiety
- Dzień dobry, to ja Marta, przepraszam, kim był ten mężczyzna i dlaczego mówi pani tak jakby przebiegłaby maraton?
- A.. To nie ważne, bardzo cieszę się, że zadzwoniłaś, słuchaj, ja w tej okolicy zostanę tylko do jutra, więc jeżeli chcesz się spotkać to tylko dziś, najlepiej zaraz – widać było, że pani Manuela była zdecydowaną kobietą.
- Teraz? Ale ja zaraz muszę iść do szkoły! – Marta była pilną uczennicą
- Oj, nie przesadzaj, chyba nic się nie stanie jeżeli raz nie pójdziesz do szkoły, po za tym chyba nie zawsze zdarza Ci się taka okazja – nalegała pani Faryzeusz
- No nie wiem, w sumie, to na pani rację, niech pani da mi adres, a ja… Może przyjdę – Marta nie sądziła, że aż tak wcześnie się spotkają
- Kochanie, teraz albo nigdy, czekam – i po tych słowach kobieta podała adres domu w którym przebywała (nie było to dość blisko) i rozłączyła się
Młoda dziewczyna przez chwilę jeszcze się wahała, nie lubi opuszczać szkoły, a tym bardziej okłamywać w tej sprawie rodziców, bo nie chciała, aby rodzice na razie o tym wiedzieli. No ale w końcu Marta czuła, że może mieć tą prawdziwą mamę
Gdy dotarła pod wskazany adres trochę się zdziwiła, dom był obskurny, stary i brzydki. Z okna zauważyła ją pani Manuela, wyszła ja przywitać i zaprowadzić do środka.
- Cześć Marto, dlaczego tak długo? Nie ważne, wejdź, choć na górę. – zawołała z daleka kobieta
Mimo wszystko dziewczyna dużo bardziej się zdziwiła, gdy weszła do środka, na parterze był tylko długi korytarz i zamknięte pokoje.

Na piętrze gdzie pani Manuela najprawdopodobniej chwilowo mieszkała warunki były dość spartańskie, ta sytuacja była bardzo dziwna dla Marty, nie wiedziała dlaczego pani Faryzeusz zamieszkała w takim „czymś” w prawdzie była tylko w kuchni, ale to i tak było dużo aby móc ocenić warunki mieszkalne, do tego kobieta miała na sobie sukienkę, jakby za chwilę podawała obiad dla rodziny z ósemką dzieci – pomyślała Marta
- Pani tu mieszka? – zapytała wreszcie
- Po pierwsze nie mów do mnie na „pani” a po drugie tak, ale tylko chwilowo. Wiem, wiem u Ciebie w domu jest raczej lepiej, ale czy to ma jakieś znaczenie? Siadaj, zrobię cos do picia, co chcesz?
-Nie, nie chcę nic pić, naprawdę
- Oj przestań, woda już się gotuje – nalegała Manuela
- No to może herbaty – powiedziała nieśmiało Marta
Po chwili pani Faryzeusz podała herbatę dziewczynie i zaczęły rozmawiać o sobie, swoim życiu... Jednak po chwili Marta poczuła się bardzo, ale to bardzo dziwnie.

Zaczęła widzieć wszystko w dziwnych kolorach, słyszeć tylko jakieś szmery i dziwne głosy, ostatnie co zapamiętała to zniekształcony widok tych dziwnych obrazków na ścianach…

Gdy Marta się obudziła zorientowała się że jest w jakimś pokoju na śmierdzącej kanapie, pomyślała, że to może być jeden z tych pokoi z parteru, a przed nią stała pani Manuela
- Ugh… Ale mnie głowa boli, gdzie ja jestem? Co się stało? – zaraz po przebudzeniu zadawała tysiące pytań
- Teraz już zawsze będziemy razem. – powiedziała spokojnie pani Faryzeusz.
- Co?! O co chodzi?
- Nie ważne, bądź spokojna, ja nic Ci nie zrobię, będę Ci przynosić jedzenie, picie– ciągnęła dalej kobieta
- Ale, nie, proszę, ja chcę do domu! – biedna Marta chciała uciekać, ale nie miała siły, była strasznie osłabiona
- Od teraz tu jest twój dom…
KONIEC
zapraszam do komentowania
Mam tylko jeszcze takie pytanko, lubicie kota Polnagich?