Po dość długiej nieobecności, witam ponownie. Na początku chciałam tylko krótko napisać, że historia Belafonte'ów niestety pozostanie bez zakończenia, gdyż tak się złożyło, że mam nowy komputer, wszystkie save'y pozostały na starym, a nie udało mi się zrobić kopii zapasowej okolicy (to długa historia). Raczej wątpliwe, abym do niego (starego komputera) wróciła, więc z przykrością muszę pożegnać tę rodzinę.
No ale gra polega na tworzeniu różnych postaci, więc dziś przedstawiam kogoś nowego

Niestety nie jestem pisarką i nie umiem wymyślać tak świetnych historii jak niektórzy tutaj, więc moje ojsg to głównie fotki z rzeczywiście prowadzonej rozgrywki, czasem nudnej, oklepanej, ale wciąż mi sprawiającej frajdę
To tyle na wstępie

*************
Rodzina Koniczyna
Elżbieta Koniczyna, budząc się pewnego ranka, stwierdziła z zaskoczeniem i przerażeniem, że nie pamięta kompletnie nic ze swojego dotychczasowego życia. Nie potrafiła sięgnąć pamięcią nawet do dnia poprzedniego, nie mówiąc o dalszej przeszłości. Nie wiedziała, jak się nazywa, kim jest, gdzie się znajduje, czy ma jakąś rodzinę. Po prostu "tabula rasa". Dużo czasu minęło, zanim na nowo ułożyła swoje życie i znalazła miejsce na ziemi w urokliwych Kwitnących Wzgórzach. Zamieszkała w niewielkim domku, zaprzyjaźniła się z mieszkańcami i uważała, że jest nawet szczęśliwa.
Wkrótce jednak stwierdziła, ze jakoś nie układa się jej w życiu uczuciowym i postanowiła pomóc nieco przeznaczeniu. Zrządzeniem losu, któregoś dnia obok jej domku przechodziła Cyganka, która, widząc Elżbietę, zaproponowała jej randkę z mężczyzną marzeń. Ela uznała to za znak i niewiele myśląc, zaciekawiona i podekscytowana, zgodziła się.
Kawaler, którego sprowadziła Cyganka, nie był najprzystojniejszy, ewidentnie był strasznie nadziany i zakochany w sobie. Mimo wszystko, Ela postanowiła dać mu szansę i umówiła się z nim na spotkanie.
Po kilku godzinach z nim spędzonych musiała przyznać, że jednak nie jest taki straszny, wręcz przeciwnie... Bardzo dobrze się dogadywali, szybko w sobie zauroczyli i kto wie, jak skończyłaby się ta randka, gdyby nie fanatyczna obrończyni niewinności, pani Zadecka.
Dobrze im było razem. Po kilku miesiącach znajomości postanowili wspólnie zamieszkać. Beniamin Radek, bo tak było mu na imię, był rzeczywiście obrzydliwie bogaty, ale to właśnie on wprowadził się do małego domu Elżbiety, gdyż ona absolutnie nie chciała wchodzić "na salony" i mieszkać w wielkim, pustym, zimnym domu. Beniamin zmienił trochę swój image na bardziej luzacki, przestał wbijać się w dziwaczne marynarki i inne śmieszne rzeczy. Okazał się całkiem niezły, a wystarczyła tylko zmiana fryzu i zarostu, by z miastowego zrobić przystojniaka.
Niestety, naprawdę jest obrzydliwym narcyzem. Gdy nie ma co robić, cały czas spędza na przeglądaniu się w lustrze i strojeniu się. Koszmarnie metroseksualny...
Ela trochę źle się poczuła po jego przemianie, gdyż sama nie przywiązywała nigdy większej uwagi do swojego wyglądu, ale teraz krytycznym okiem spojrzała na swoje odbicie w lustrze...
Jako że Ben był właśnie na etapie zachwytu zawodem stylisty, zaproponował swojej dziewczynie małe zmiany. Efekt nie był zachwycający, ale po kilku nieudanych próbach doszli w końcu do jakiegoś porozumienia.
Upływał czas, mijał miesiąc za miesiącem, a młodym dobrze się razem żyło. Dlatego też Beniamin postanowił któregoś dnia zaskoczyć ukochaną i zrobił coś, co uważał za naturalną kolej rzeczy - oświadczył się. Elżbieta była zachwycona. Szczęśliwa przyjęła pierścionek.
Sielanka nie trwała jednak długo. Ben stwierdził, że chce mieć dziecko, oczywiście syna, któremu będzie mógł w przyszłości przepisać cały swój majątek, wykształcić go i zapewnić świetlaną przyszłość. Niestety, im bardziej się o dziecko starali, tym mniej z tego wychodziło. Ben zaczął częściej się wykradać z domu, przesiadywał w pubach i nierzadko zapijał niepowodzenia. Elżbieta była załamana, za całą sytuację winiła siebie.
Czas mijał, nadeszły święta, które młodzi spędzili tylko we dwoje. Było naprawdę miło, wspólna kolacja, wino, tańce przytulańce, a potem spacer po północy po okolicy i zimne ognie... fajerwerki...
Po 8 miesiącach, trochę przedwcześnie, urodziła się Judyta.
Elżbieta była przeszczęśliwa. Spełniło się jej największe marzenie - została mamą. Strasznie ją jednak zabolało, gdy zauważyła, że jej ukochany jest zawiedziony... Wszak liczył na syna. Pocieszała się jednak, że Ben pokocha ją z czasem i wszystko będzie dobrze. Póki co, całą swoją uwagę skupiła na córce. (Swoją drogą, wykapana mamusia - skin, oczy... Tylko kolor włosów po ojcu).
Któregoś dnia jednak, Elżbieta stwierdziła, że coś jest nie tak. Dziewczynka nie reagowała tak, jak powinna, więc kobieta zabrała córkę do lekarza na dokładne badania. Diagnoza była wstrząsająca - Judyta była głuchoniema. Elżbieta zaczęła wydzwaniać po wielu specjalistach, szukając najlepszego, aby zajął się leczeniem dziecka.
Kobieta nie wiedziała, jak ma wyznać prawdę Benowi. Strasznie się bała jego reakcji, zwłaszcza, że od początku nie żywił szczególnie ciepłych uczuć względem córki. Postanowiła jednak, że bez względu na wszystko, poradzi sobie.
Jej obawy nie okazały się bezpodstawne. Ben był wściekły. Zaczął obwiniać narzeczoną, że to jej wina, że pewnie ktoś w jej rodzinie był chory, że tak naprawdę nie wiadomo, co jeszcze w tej rodzinie się dzieje. Wyszły z niego najgorsze cechy rozkapryszonego dziecka, obarczanie winą innych, brak odpowiedzialności.
Elżbieta jednak go kochała i nie chciała od niego odchodzić. Mimo wszystko to córka stała się dla niej centrum wszechświata. Zwolniła się z pracy, aby cały czas poświęcać dziecku. Ben tymczasem zaczął częściej znikać z domu, rzadko się odzywał. Pierwsze urodziny Judyty dziewczyny spędziły tylko we dwie, gdyż Beniamin wyszedł z kolegami na mecz.
Judyta okazała się bardzo grzecznym dzieckiem. Kochała swoją mamę nad życie, ale równie mocno kochała dwa psiaki, które Elżbieta dawno temu przygarnęła ze schroniska - Gremlina i Korka. Uwielbiała się z nimi bawić i je przytulać. Póki co, jest całkiem ładna.
Któregoś dnia Elżbieta wróciła ze spaceru z córką trochę wcześniej, gdyż zaczął padać deszcz. Nie spodziewała się tego, co zastała w domu. Beniamin jawnie flirtował w kuchni z zaproszoną przez siebie kobietą, Florencją. Elżbieta nie wytrzymała, zrobiła narzeczonemu karczemną awanturę.
Nie spodziewała się jednak, że Ben okaże się prostakiem i damskim bokserem. Wściekł się, że kobieta podnosi na niego głos i w pewniej chwili mocno uderzył ją w twarz.
Elżbieta była w szoku. Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, że ukochany kiedykolwiek podniesie na nią rękę. Miarka się przebrała. Chwyciła dziecko na ręce i wybiegła z domu.
Zatrzymała się u przyjaciółki, Igi. Nie mogła pogodzić się z faktem, że Ben, którego znała, okazał się w rzeczywistości kimś zupełnie innym, obcym człowiekiem. Elżbieta była wykończona, fizycznie i psychicznie. Iga, widząc, ze przyjaciółka nie radzi sobie z sytuacją, wygoniła ją na przymusowe wakacje, obiecując, że małą Judytą zajmie się ona oraz dwie inne przyjaciółki, które za dziewczynką wręcz przepadały. Twierdziła, że Eli przyda się krótki odpoczynek i czas na przemyślenia, co dalej i jak ułożyć swoje życie. Niechętnie, ale Ela zgodziła się. Nad spokojnym oceanem kobieta mogła wreszcie spokojnie zastanowić się, jak dalej ułożyć swoje życie.
*************
CDN
btw. Photobucket zrył mi jakość zdjęć

Poza tym niektóre fotki są z filmików, dlatego też się odróżniają. Zastanawia mnie również, czy nie przesadziłam trochę z ostrością, mam na tym punkcie totalnego bzika, wyostrzam wszystkie foty, jakie ściągam, tapety itp... mogłam więc przesadzić. Jak coś, to pisać skargi :> Wszelkie komentarze mile widziane.