Może słówko wstępu... Postanowiłam odświeżyć temat. Może i miał niewielu czytelników, ale cicho liczę, że nikt nie zapomniał, a może nawet ktoś nowy się zainteresuje...
Mam jeszcze trochę zaległych zdjęć, ale pora zakasać rękawy i wziąć się do roboty! Koniec lenistwa!
Tak więc, cóż, zapraszam do czytania, nieco świeższych i odmienionych NOWYCH Historyjek Kjalvor.
Odcinek 9
Właściciel baru karaoke, położonego na obrzeżach miasta, ścierając pobieżnie blat, wyjrzał przez okno. Przed drzwiami od kilku minut stała blond licealistka. Don (imię wymyślne na poczekaniu, nie bić) znał dobrze to chucherko. Zawsze przychodziła sama, nie raz cieszyła się, że w barze nikogo nie ma i może sobie porozmawiać ze starym przyjacielem. Jednak teraz nie wchodziła, tylko się rozglądała. Więc przyjdzie z kimś. Don nie ukrywał, niczym dobry ojciec, wujek, starszy brat, chciał poznać chłopaka swojej młodziutkiej przyjaciółki.

-Marla!- krzyki dochodziły z oddalonej, biegnącej w zawrotnym tempie dziewczyny. Pochylała się do przodu chwiejnie, cudem unikając upadku.
-Kat, spokojnie- zachichotała Marla, rozbawiona tym widokiem swojej przyjaciółki, nie odrywając od niej wzroku.
Brunetka po paru chwilach zjawiła się obok okularnicy. Pochylona do przodu, próbowała złapać oddech. Na ten ważny dzień założyła nowe, nierozchodzone i podrażniające skórę buty, które przemokły, kiedy chciała skrócić sobie drogę, biegnąc przez trawę, pokrytą świeżą rosą.
-Wybacz za spóźnienie- wysapała i uśmiechnęła się do przyjaciółki rozbrajająco. Marla nie mogła się fochać. Chwyciła dziewczynę za rękę i wciągnęła do środka. Kiedy bar powoli zapełniał się ludem, Don nawet nie wyłowił spojrzeniem towarzysza blondynki, kiedy ta znalazła się już w środku.
-Mam dla ciebie kapitalną niespodziankę, Kat- ogłosiła, kiedy usiadły do pierwszego, lepszego stolika.
Katniss odgarnęła mokre od potu kosmyki włosów i spojrzała na Marlę pytająco. Biorąc pod uwagę wczorajszy wieczór, mogła się spodziewać dosłownie w s z y s t k i e g o.
Marla pochyliła się, do siedzącej po drugiej stronie okrągłego stolika, Katniss konspiracyjnie.
-Umiesz śpiewać?- rzuciła, pobudzając ogniki w swoich błękitnych oczach.
O nie, to się nie spodobało dla Kat. Wcale a wcale! Znała doskonale tę minę. Kątem oka spojrzała na scenę ze sprzętem do karaoke i przełknęła ślinę.
-Nie- powiedziała krótko, modląc się, żeby Marla to zrozumiała i normalnie w świecie zamówiła coś do picia i... zaczęła rozmowę? Ale niestety. Blondynka cisnęła w Horiównę zadziornym uśmiechem, mówiącym „I tak zrobię to co chcę”. Po chwili biedna Kat była dosłownie ciągnięta siłą do sceny.
-Ale Marla, proszę, odpuśćmy sobie, tu jest dużo ludzi, ja fałszuję, będą się ze mnie śmiać...- skomlała.
Na nic. Zabrzmiała muzyka, a większość oczu zwróciło się ku scenie.

Pierwsze słowa wyleciały z aksamitnego i głębokiego głosu Marli. Balansowała tonacją i bawiła się słowami w taki sposób, że ludzie zaczęli wymieniać pozytywne uwagi i nawet wydali z siebie „uuu”. Powoli wkręciła się Katniss. I ani się obejrzała, a zawładnęły sceną.

Po trzech piosenkach, obie czuły się już na tyle zmęczone, że jednogłośnie uznały, że należy ustąpić innym miejsca. Marla chwyciła Kat za rękę i spojrzała jej w oczy. Miała swój władczy uśmiech z serii „a nie mówiłam!”.

Nie puszczając swoich rąk ich usta złączyły się w pocałunku. Co prawda Katniss znów zrobiła się czerwona jak burak, ale nie czuła takiego szoku. Właściwie czuła się wspaniale móc być z Marlą.
Kiedy zeszły ze sceny, blondynka już chciała podejść do baru, ale przyjaciółka szepnęła jej, że boi się tłumu i wolałaby pójść stąd. Okularnica uśmiechnęła się pod nosem. Wydało się jej to strasznie słodkie, ale oczywiście zabrała dziewczynę na górę. Tam pograły sobie w coś czego nazwy nie znam, ale bawiły się przednio!

Potem Bjornówna zaciągnęła czarnowłosą do budki do robienia zdjęć.
-Skoro się tak świetnie bawimy, to powinnyśmy mieć jakąś pamiątkę, nie sądzisz?- spytała, mrugając do Katniss. Kat trochę kręciła nosem, marudząc, że jest nie fotogeniczna, ale Marla jest zbyt uparta, żeby się na to dać.

Nawet sama Hori nie mogła się nie uśmiechnąć, kiedy wyjęła z maszynerii wydrukowane zdjęcia.
Wyszło takie o to cudo:

-Mmm... a co powiesz na bilard?- zagadnęła Marla.
-Bilard? No, nigdy nie grałam- przyznała Katniss, ale w tym samym czasie w jej ręce znalazł się kij. Zanim się spostrzegła, a Marla pochylała się nad stołem i układała bile w charakterystyczny trójkąt.
-To się nauczysz- rzuciła melodyjnie.

Lekko się denerwując, Kat przystąpiła do pierwszej próby, której poziom właściwie nie różnił się od ostatniej. Kij w rękach brunetki przechodził wszelkie pojęcie słowa „nieposłuszny”, podobnie jak jej bile. Coś jak pisanie lewą ręką, nie licząc mańkutów rzecz jasna. Co nie zmienia faktu, że bawiły się przednio. Zwłaszcza kiedy bila, uderzona przez Hori wylatywała poza stół.

Wychodząc z baru zahaczyły jeszcze o bar, nie odmawiając sobie kilku głębszych.
Kiedy wróciła do domu, głosy ożywionej rozmowy, doprowadziły ją do salonu. Caleb właśnie wydostał się z Hinrikowego uścisku i siadał na kanapę, wciąż ogłaszając jak to nie posiada się ze szczęścia.
-O co chodzi?- spytała Katniss wciąż stojąc w drzwiach do pokoju.
-Usiądź kochanie- ciepłe uśmiechy i spojrzenia zdawały się być wyjątkowo niepokojące.
-Jesteś w ciąży?- rzuciła Kat idąc w stronę kanapy. No tak, była już nieźle wstawiona i nie myślała.
Reakcja rodziny zakleiła jej usta. Po chwili ciszy i zaskoczenia Xavier ogłosił po raz kolejny, że on i Hinrika się pobierają. Oczywiście młodsza siostra czterdziestolatka była równie zachwycona co starszy syn.
-No dobra Kat, a teraz się przyznaj z którym chłopakiem się dziś umówiłaś? spytał Caleb, kiedy ojciec i przyszła macocha poszli do kuchni.
No tak. Wczoraj wróciła do domu w skowronkach, a dziś stroiła się cały ranek. Wszystko było jasne.
R a n d k a. Brunetka natychmiast się speszyła. Nie spodziewała się takiego pytania. Chwilowa pustka w głowie, nasunęła jej ssące od środka pytania. Czy ona i Marla... chodzą ze sobą? To były w sumie tylko... tylko pocałunki. Przecież to chyba nie znaczy, że ona jest... jest... homo?
-Kat?- cisza i nieco przerażone spojrzenie, przyozdobione powiększonymi źrenicami, wlepione w podłogę było niepokojące. –Dobra, nie musisz mówić- dodał już całkiem swoim, czyli cynicznym i beztroskim głosem.- I tak się dowiem.

Żeby odepchnąć od siebie myśli, przyprawiające ją o ból brzucha, przyodziała maskę w postaci sztucznego uśmiechu. Położyła ręce na obojczykach.
-Calebie, no kto jak kto, ale twoja siostra nie trzyma się jednego kwiatka- powiedziała wyniośle. –Więc wątpię, że znajdziesz dzisiejszego delikwenta.

Caleb uniósł brwi i zrobił minę w stylu „No błagam”.
Już chciał coś powiedzieć, ale Katniss weszła mu w zdanie chcąc zmienić temat.
-Swoją drogą, braciszku, nie uważasz, że ty i twój telefon nieco przesadzacie. Może powiesz swojej dziewczynie, że nie stać nas na takie długie rozmowy. I nie kłam mi, że to ona dzwoniła do ciebie, bo wczoraj sama widziałam, jak po obiedzie uciekłeś nam, wybierając numer naszej kochanej...
-Aaaaale nie musimy o tym gadać!- zareagował natychmiast Caleb unosząc ręce i zaraz się ulotnił.

Kiedy dziewczyna została sama w pokoju, spojrzała na okno z tajemniczym uśmiechem. Widziała gwiazdy i wiedziała, że te są dla niej wyjątkowo sprzyjające. Wszystko miała zupełnie pod kontrolą.
Z u p e ł n i e. Wszystko był idealne, a ona nie mogła się nacieszyć z własnego życia. Chwila... moment.
Wraz z pewną nową myślą, zabiło jej szybciej serce. Czy to tak właśnie czuje się ktoś... zakochany?

Za to już następnego dnia dom zaczął być przygotowywany do wieczoru panieńskiego Hinriki, który miał być niezapomniany.