Są sprawy, o których nikt nie mówi, ale wiedzą o nich wszyscy. Takie skandaliczne pogłoski, pikantne ploteczki, o których oficjalnie nic nie wiadomo, ale którymi po cichu żyje całe miasto. Na pewno wiesz, o czym mówię.
Są też rzeczy zbyt oczywiste, by o nich wspominać.
Tak się złożyło, że burzliwe romanse Ophelii Marshall mieściły się w obydwu tych kategoriach.
W pewnym sensie to było nawet zabawne; choć nikt nie chciał się do tego przyznać, wszyscy mieszkańcy oczywiście wiedzieli, że miejsce Damiana Lady w gronie zalotników panny Marshall szybko zajął nowy mężczyzna. Okazało się, że poczta pantoflowa potrafi działać niezwykle skutecznie, jeżeli tylko zajdzie... potrzeba. Nie przesadzę, jeżeli powiem, że w mieście niemalże wrzało. Ophelia była na ustach wszystkich i nie dało się chyba znaleźć osoby, która do całej sprawy umiałaby podejść obojętnie i z dystansem. Gdziekolwiek pojawiała się panna Marshall, zgorszone szepty i ukradkowe spojrzenia ciągnęły się za nią jak natrętny ogon. Jedni na jej widok mruczeli gniewnie, nie kryjąc przykładnego oburzenia, inni z ekscytacją nachylali się do towarzyszy, by podzielić się najnowszymi plotkami, zaś jeszcze inni po prostu spuszczali wzrok, zbyt onieśmieleni, by spojrzeć dziewczynie w oczy. Osoba Ophelii Marshall wraz z jej rozwiązłym, wulgarnym niemal stylem życia szybko urosła do rangi miejscowego skandalu obyczajowego... A także głównej atrakcji, ale o tym nie mówiło się głośno. Należało zachować należyte pozory.
Jeśli chodzi o samą Ophelię - oczywistym było, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje. Nie mogła nie zauważyć zamieszania, które wywoływała za każdym razem, gdy tylko pojawiła się w jakimkolwiek miejscu publicznym. Wyglądało jednak na to, że ta sytuacja w ogóle jej nie przeszkadzała; co więcej, Ophelia zdawała się dążyć do tego, by zagęścić atmosferę jeszcze bardziej. Niszczenie cichej, poukładanej codzienności małego miasteczka wyraźnie sprawiało jej przyjemność.
Naturalnie, Ophelia miała swoje sposoby, by pozostawać na ustach wszystkich mieszkańców. W pełni świadoma zawistnych spojrzeń rzucanych przez inne kobiety i tęsknych, ukradkowych zerknięć bezsilnych wobec jej uroku mężczyzn, stroiła się w krótkie, skórzane spódniczki i malowała usta czerwoną szminką, sprawiając, że gdziekolwiek się pojawiła, powietrze zdawało się iskrzyć. Skandal narastał, a Ophelia, jak możesz się domyślić, nie robiła nic, by go powstrzymać. Ba - niemal co dzień widywano ją w miejskim parku lub jakiejś kawiarni, gdy obcałowywała kolejnego ze swych licznych adoratorów. Jedno było pewne - ta dziewczyna z pewnością nie respektowała żadnych norm ani granic.
Tak czy inaczej, pewnie chcesz zapytać, kim był lowelas, który wygryzł ze stołka biednego Damiana Ladę. Cóż, trzeba przyznać, że historia dopiero w tym momencie naprawdę nabiera rumieńców. Chłopak, o którym mowa, nazywał się Xander Clavell i z pewnością nie można było o nim powiedzieć, że cieszy się dobrą reputacją. Arogancki i buńczuczny początkujący bandyta nie był raczej postrzegany jako dobra partia. Nikt tak naprawdę nie wiedział o nim zbyt dużo, a pytania zadawano niechętnie - po mieście krążyła fama, że chłopak dysponuje niemałą fortuną, ale w jaki sposób się jej dorobił - to pozostawało tajemnicą. Można powiedzieć, że Clavell budził respekt, ale było to raczej oparte na strachu aniżeli na rzeczywistych zasługach. Było w nim coś dziwnego, coś złego; choć był młody, przystojny i energiczny, kobiety obawiały się go i unikały przebywania z nim sam na sam. Ophelia zaś, za nic mając powszechne zahamowania, od razu zwróciła na niego uwagę.
Na pewno jesteś w stanie się domyślić, co było dalej - kolejny romans zainicjowany przez pannę Marshall rozkwitł szybko i z należytym impetem.
Okazało się jednak, że tym razem cała sprawa wygląda zupełnie inaczej, niż do tej pory. Nietrudno było zauważyć, że Ophelia traktuje Xandera w zupełnie nietypowy dla niej sposób To nie był bezbarwny, miałki flirt oparty na wyzutej z uczuć kalkulacji. Po raz pierwszy Marshall wydawała się naprawdę zainteresowana - impulsywność i arogancja jej nowego kochanka okazała się czymś więcej, niż tylko nowym lekarstwem na wszechogarniającą nudę. Ophelia po raz pierwszy chciała się... angażować.
Dziki, niepoprawny romans rozwijał się w szaleńczym tempie. To było jak mieszanka wybuchowa - oboje posiadali olbrzymi temperament, nie mieli za to żadnych hamulców. Nie potrzeba było dużo czasu, by ich popędliwa relacja zaczęła się gwałtownie zacieśniać.
Całe miasto wrzało od plotek, ale żadne z kochanków nie przywiązywało do tego szczególnej wagi. Zbyt butni, by przejmować się opinią motłochu, z prawdziwą pasją prowokowali mieszkańców do komentarzy i szykan. Uczucie, które rozgorzało między nimi jak ogień, zaczęło przybierać szalony obrót. Nikt nie był już w stanie przewidzieć, do czego to wszystko prowadzi.
Nie potrzeba było wiele czasu, by puściły wszelkie hamulce. Zresztą - ani Ophelia, ani Xander nigdy nie byli romantykami. Namiętność, która ich łączyła, nie niosła za sobą żadnej czułości ani troski. To było pożądanie. Silne, nieokiełznane i gwałtowne.
Jak pewnie możesz się domyślić, coś takiego nie mogło skończyć się dobrze. Gdy zadzierzysta pasja bierze górę nad chłodną logiką i kalkulacją, z reguły okazuje się, że gdzieś po drodze popełniony zostaje błąd... A potem bomba wybucha i komplikacje sypią się jak lawina. Ophelia nie była w tym przypadku wyjątkiem.
Wkrótce miało się okazać, że prawdziwe problemy dopiero się zaczęły.