Są sytuacje, które w jednej chwili zmieniają niemal całe życie. Na pewno wiesz, o czym mówię; choćbyś zaparł się nogami i próbował zatrzymać bieg wydarzeń, to nie jesteś w stanie – nagle okazuje się, że wszystkie problemy znalazły się poza kontrolą i możesz jedynie patrzeć, jak przez twoją codzienność przewala się niespodziewane, ale nieuniknione tornado. A kiedy cały ten rozgardiasz dobiega końca, pozostaje ci jedynie dojść do wniosku, że życie, które do tej pory znałeś, zrobiło efektowne salto i chyba nie zamierza wrócić do pierwotnej pozycji.
W takiej właśnie sytuacji znalazła się Ophelia Marshall.
Można powiedzieć, że w pewnym sensie przekonała się na własnej skórze, że karma istnieje i ma się dobrze. W momencie, gdy Marshall najmniej się tego spodziewała, przyszło jej zapłacić za wszystkie dotychczasowe grzeszki. Co gorsza, kiedy dziewczyna zdała sobie z tego sprawę, było już za późno, by cokolwiek naprawić.
Mit pożądanej przez wszystkich mężczyzn uwodzicielki runął z właściwym sobie impetem.
Ophelia Marshall była w ciąży.
Ten jeden fakt przejechał po całej jej codzienności niczym ogromny walec, niszcząc i taranując wszystko, co Ophelia zdążyła sobie z takim trudem wypracować. Z kobiety, która do tej pory była obiektem powszechnego zainteresowania i ekscytacji, nagle zaczęto drwić, że jej liczne romanse w ten właśnie sposób musiały się skończyć. Reputacja Ophelii gwałtownie upadła; plotki i żarty szybko zmieniły ją z pożądanej seksbomby w przegraną, pogardzaną dupodajkę. Teraz, gdy tylko pojawiła się gdzieś publicznie, zamiast lubieżnych spojrzeń i podekscytowanych szeptów ciągnęły się za nią drwiące uśmiechy i złośliwe komentarze. Również mężczyźni szybko przestali pragnąć i pożądać Ophelii, bojąc się, że zostaną wmanewrowani w rolę znalezionego na poczekaniu ojca. Z pozycji niemal nieosiągalnej dla większości kobiet Marshall upadła z hukiem na samo dno społecznej hierarchii. To jednak nie był jedyny problem – ciąża w znaczącym stopniu krzyżowała Ophelii plany zawodowe; podjęta niedawno kariera polityczna wisiała na jednym, niepewnym włosku.
O Ophelii Marshall można było powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że była głupia. Dowiedziawszy się o swoim (o ironio!) błogosławionym stanie, szybko zaczęła działać, by uchronić się od całkowitej porażki. Co jak co, ale poddawanie się i płakanie nad własnym losem zdecydowanie nie było w jej stylu, o nie. Ophelia planowała powrócić na szczyt, i to już wkrótce. Aby to jednak osiągnąć, musiała się najpierw odrobinę poświęcić.
Stiles McGraw stał się niejako planem awaryjnym. Ophelia wiedziała, że musi się zwrócić właśnie do niego – żaden inny z jej kochanków z całą pewnością nie był chętny, by zostać rodzicem, a ona potrzebowała kogoś, kto z radością i pocałowaniem ręki będzie się babrał w kaszkach i kupkach. Potrzebowała kogoś, kto zdejmie jej z głowy problem, jakim już wkrótce miało stać się rosnące w jej brzuchu dziecko. Wreszcie, potrzebowała kogoś, kto zapewni jej imitację przykładnego, rodzinnego życia, tak, by wkrótce mogła rozpocząć swój plan od nowa, tyle, że z czystą kartą. Stiles jako jedyny spełniał wszystkie te wymagania.
Jak możesz się domyślić, Ophelia nie marnowała czasu. Nie wiedziała, oczywiście, kto w rzeczywistości jest ojcem, ale bez mrugnięcia okiem przekonała biednego Stilesa, że to właśnie jego dziecko nosi pod sercem. Jak można się było spodziewać, McGraw był takim obrotem spraw zachwycony – teraz miał nie tylko kobietę, która, jak mu się zdawało, była miłością jego życia, ale także dzieciątko, które mógł wychować na wspaniałego człowieka. Pijany z radości, ignorował krążące na temat Ophelii plotki i coraz bardziej angażował się w stworzone na poczekaniu wspólne życie. Jak marionetka na sznurkach, nieświadomie zaczął działać zgodnie z planami Ophelii. Gra rozpoczęła się od nowa.
Ophelia była dobrą aktorką. Wiedząc, że ma dużo do stracenia, ważyła każde słowo i gest, idealnie wcielając się w rolę kochającej partnerki i przyszłej matki. Stiles, jak zawsze, łapał się na każdą jej pułapkę, głuchy na jakiekolwiek głosy rozsądku. Ophelia była dla niego spełnieniem marzeń, z których nie chciał rezygnować.
Jeżeli tylko chciała, Marshall umiała wykazywać się niebiańską wręcz cierpliwością, a teraz właśnie chciała. By uśpić czujność swej ofiary i przyciszyć krążące po mieście plotki, pojawiała się wraz ze Stilesem na sezonowych festiwalach, w restauracjach i kawiarniach, nie szczędząc mu czułych gestów i nieśmiałych pocałunków. Ludzie powoli zaczynali wierzyć, że niespodziewana ciąża zrobiła z ladacznicy porządną kobietę. A jej właśnie o to właśnie chodziło.
Rozwiązanie zbliżało się wielkimi krokami. Nastroje w mieście uspokoiły się nieco, dzięki czemu Ophelia uzyskała trochę bardziej stabilne pole do działania. W tym momencie wolała, by nie mówiono o niej wcale - reputacja dziewczyny, której ciąża przekreśliła dalsze życie, wcale jej nie satysfakcjonowała. Wolała, by mówiono o niej w zupełnie inny sposób i wkrótce zamierzała to osiągnąć. Stiles zaś, wciąż zaślepiony naiwnym szczęściem, z niecierpliwością oczekiwał chwili, gdy będzie mógł wziąć potomka na ręce. Możesz pewnie zgadnąć, że Ophelia myślała o tym z prawdziwą niechęcią.
Wreszcie długo oczekiwany moment nadszedł. Na świat przyszła przyczyna całego zamieszania – mała Sagrad. Biorąc ją po raz pierwszy na ręce, Ophelia nie czuła zupełnie nic… Może jedynie delikatny niesmak. I ulgę - wszak nareszcie uwolniła się od ustawicznego bólu pleców i spuchniętych stóp. Dziecko samo w sobie było jej zupełnie obojętne. Jedyne, o czym myślała, to to, jak szybko uda jej się odzyskać wagę … I kochanków sprzed ciąży.
Żadnej z tych myśli nie wyraziła, oczywiście, na głos – przed Stilesem odgrywała rolę szczęśliwej, młodej matki, którą cieszy każdy moment spędzony z nowonarodzonym dzieckiem. Jemu zaś bardzo to odpowiadało – rozanielony i zakochany w córce od pierwszego spojrzenia, był gotów skakać za nią w ogień. Wszystkie obowiązki, które wiązały się z opieką nad noworodkiem, wypełniał z entuzjazmem i radością, nie odstępując dziecka ani na krok. Ophelię satysfakcjonował taki stan rzeczy; wiedziała jednak, że aby osiągnąć zupełnie bezpieczną sytuację, musi posunąć się jeszcze dalej. Chciała jak najszybciej stać się panią McGraw, by mieć pewność, że Stiles nie zrzeknie się córki pod wpływem zasłyszanej gdzieś na mieście pogłoski, że to nie jego dziecko… oraz by wreszcie położyć obie ręce na jego bogactwie. Cała ta farsa miała nareszcie przynieść jakieś rezultaty.