Dziękuje za komentarze.
No to zaczynamy.
Rodzina Johnson, Odcinek 7
Charlie szybko znalazła dom. Okazało się, iż Debbie mieszka nie daleko niej.
Wystarczyło tylko popatrzyć przez okno i widać było dom Johnsonów.
Któregoś dnia myślenie Charlie się włączyło. Skoro Sam to dziecko jej ojca to w takim razie Charlie ma siostrzyczkę, jednak próbuje o tym zapomnieć i wychować ją niestety w kłamstwie. Kiedyś jej wyjawi prawdę, kiedy Sami będzie gotowa.
Andree został naukowcem, ale nie robi żadnych badań w domu. Za to Charlie stylistką.
Wreszcie w całym Moonlight Falls zaczął padać śnieg, więc było strasznie zimno.
Pewnego dnia w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Pierwsza, aby otworzyć podbiegła Charlie. W drzwiach stała Debbie.
-No dalej wejdź.- powiedziała blond włosa.
Debbie bez wahania weszła. Obie kobiety usiadły na kanapie.
-Cześć. Już długo się przyjaźnimy sądzę, że powinnaś wiedzieć, że się wyprowadzam.- powiedziała Debbie

-A gdzie?- zapytała Charlie.
-Właściwie to się nie wyprowadzam tylko tracę dom i będę mieszkała na ulicy.- oznajmiła Debbie.
-Bo ja ci pozwolę. Jeśli chcesz damy ci u nas pokój, własną łazienkę, opłacimy ci rachunki, ale wiesz, że ja i Andree musimy pracować, więc dzieci siedzą same. Mogłabyś się nimi zaopiekować, kiedy nas nie ma.-zaproponowała Charlie.
-Ja się zgadzam, ale nie omówisz tego z narzeczonym?

-Pff. Bo on ma coś do gadania. Bardzo śmieszne.

-A nie jesteś z nim już pokłócona?-spytała Debbie.
Nagle odezwał się głos Andree.-Kolacja, kwiaty i orkiestra grająca w restauracji działają cuda!
Już siedem dni później nowy pokój i łazienka Debbie zostały skończone.
Debbie cały dzień siedziała w swoim pokoju. Charlie postanowiła nie pytać się jej czy coś się stało, lecz nagle z pokoju w którym zamieszkiwała Debb dobiegała muzyka.
Charlie postanowiła sprawdzić o co chodzi. Weszła do pokoju przyjaciółki i zobaczyła to.(przepraszam za "dziurę" w suficie)
-Fajnie grasz, jeszcze z moim operowym głosem to by było wspaniałe Ooo..- Charlie zaprezentowała swoje możliwości.
Zaraz po tym zdarzeniu obie poszły uczyć dzieci chodzić i mówić. Andree też chciał tylko musiał szybko coś załatwić w laboratorium w jego pracy. Jednak Rocki nie wierzył w słowa swojego taty. Sądził, że to zwykła wymówka.
Nagle do Charlie zadzwonił telefon. Numer nie znany.
Po głosie uznała, że to jej ojczulek.
John zaczął rozmowę- Jak się masz córciu?
-Jak się masz, jak się masz?! Podrzuciłeś mi dziecko i stać cię tylko na. Jak się masz?

-Słuchaj myślałem, że to już mamy omówione. Sam to twoje dziecko i Andree i tak pozostanie. Nie rozumiesz czegoś. Jeszcze chwila i pozwę cię o nękanie, a w sądzie powiem, że pomalowałaś dziecku włosy i wmawiasz mi, że to moje dziecko.- zagroził John.
-Ta.. Kto tu kogo pozwie.

Na pożegnanie usłyszała tylko- Temat skończony. Dziecko jest twoje!
Podrzucił dziecko i zadowolony.- powiedziała Charlie.
Charlie nagle rozczochrała sobie włosy. Nastała pełnia. Przemieniła się w wilkołaka.
Gdy była już wilkołakiem usłyszała cieniutki głosik.
-Mamo jakie podźucone dziecko? O mnie chodzi?-To była Sami.
Nie kochanie. To był tylko taki żart.- powiedziała Charlie, podniosła córkę i przytuliła ją.
Rocki nie przejął się tym tak jak Sam. Wziął i zaczął drapać kanapę, a potem zawył.
Powstały zombi. Debbie ich nienawidziła, chciała ich się pozbyć raz na zawsze.
W końcu postanowiła podpalić jednego zombi, lecz ogień rozprysł się. Debbie zaczęła się palić, ale nic jej się nie stało.
+Bonus
Pierwszy raz, kiedy Debbie zobaczyła Wilkołaka.

__________________________________________________ ____
To już koniec.
Mam nadzieję, że wam się podobało i zapraszam do komentowania.