View Single Post
stare 08.01.2013, 12:08   #3
iness92
 
Avatar iness92
 
Zarejestrowany: 24.08.2012
Płeć: Kobieta
Postów: 142
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Historie by iness92

Wstawiam 2 odcinek mojej nowej historii. Postanowiłam dodać go szybciej niż wcześniej zakładałam ze względu na to, że zaczyna się sesja i pewnie nie będę miała tyle czasu na granie co w ostatnim czasie, a chciałam, żeby akcja ruszyła ciut dalej.


Odcinek 2




Następnego dnia naszą bohaterkę obudził niesamowicie bolący kark. Nic dziwnego – przespanie całej nocy na bujanym fotelu to nie był najlepszy pomysł. Mimo to, rudowłosa czuła się lepiej niż kiedykolwiek w ostatnich tygodniach. Tajemniczym sposobem przebywanie w Moonlight Falls dawało ukojenie jej dość mocno poturbowanemu sercu.

Dziewczyna wstała z fotela i rozprostowała kości. Z ociąganiem podeszła do okna, przez które obficie sączyły się promienie słońca. W pokoju było niemiłosiernie gorąco, choćby tylko z powodu palącego się kominka ostatniego wieczoru, pomijając już fakt, że na dworze temperatura przekraczała zapewne trzydzieści stopni. Lato tego roku było wyjątkowo gorące i parne, co podobało się najbardziej dzieciakom, które całe dnie spędzały bawiąc się nad rzeką. Rudowłosa otarła z czoła kropelkę potu, która irytowała ją od dłuższego czasu. Dziewczyna z niezadowoleniem stwierdziła, że całe ubranie lepi się do jej ciała.

-Fuj! – jęknęła, po czym stwierdziła, że musi się koniecznie przebrać. -Ech, zapomniałam zabrać rzeczy z samochodu, muszę po nie iść…




Za dnia podwórze nie wyglądało wcale lepiej, niż po zmierzchu.
-A pomyśleć, że kiedyś było tu tak pięknie, pamiętam jak bawiłam się w różanym ogrodzie we wróżki – pomyślała ze smutkiem. -Ciekawe, jak się ma ten ogród, pewnie nie ma tam już żadnych kwiatów, ale może stoi tam ta kamienna ławeczka, którą tak lubiłam? – w sercu dziewczyny zapłonął płomyk nadziei.







Niestety, tak jak przypuszczała nasza bohaterka, ogród był całkowicie zaniedbany i w niczym nie przypominał tego, czym był za dawnych czasów.
-Może jest tu przynajmniej ta ławka, stała chyba tam, od zachodniej strony…







Rudowłosa z trudem przebrnęła przez zarośla, docierając w końcu na zachodnią część ogrodu. Swoją ulubioną ławeczkę dostrzegła już z daleka. Jakież było jej zdziwienie, gdy obok ławki zauważyła… krzak róży! Co prawda kwiat zdążył już zdziczeć przez tyle lat, co nie zmieniało faktu, że nadał wyglądał pięknie.
Dziewczyna podeszła bliżej. Niestety – krzak nie mógł swobodnie rosnąć, gdyż musiał toczyć wieczną walkę o wodę i słońce z chwastami, które tuż obok niego.

Dziewczyna natychmiast upadła na kolana i zaczęła wyrywać niechciane rośliny. Słońce grzało jej w plecy, ostra trawa uwierała w kolana, piach i brud zachodził jej pod paznokcie – jednak ona nie zważała na nic. Czuła, że koniecznie musi pomóc temu miejscu, że gdy to miejsce będzie przywrócone do życia, to może jakimś dziwnym i tajemniczym sposobem ona sama obudzi się z tego letargu, w którym tkwiła od kilku tygodni. Ile to już? Tak… prawie 4 tygodnie temu jej całe dotąd poukładane w najmniejszym szczególe życie legło z gruzach. Na to wspomnienie do jej oczu napłynęły łzy, a ona sama zaczęła rwać chwasty z siłą, o którą sama siebie by nie podejrzewała.





W ogrodzie spędziła kilka godzin, pracując z takim zapałem i zawziętością, że nie zauważyła, że ktoś bacznie obserwuje jej poczynania.



-No nie, nie wierzę własnym oczom! Przecież to wnuczka Emmy Wollen, Rose, tak? – krzyknęła nieznajoma. Rudowłosa błyskawicznie zerwała się na nogi.
-Yyy… tak… Jestem Rose Wollen, skąd mnie pani zna? – spytała niepewnie dziewczyna.
-Rose, kochanie! Nie pamiętasz mnie? Jestem Betty McConnor, byłam przyjaciółką Twojej świętej pamięci babci, och, ona mówiła, że wrócisz tu pewnego dnia! Dlatego zapisała cały majątek tobie, dziecinko. Szkoda tylko, że większość mebli została sprzedana na spłatę długów Emmy. Strasznie Tak bardzo za tobą tęskniła, mówili, że z tej tęsknoty pękło jej serce. Minęło już tyle lat, a mnie ciągle jej brakuje.
-Pani McConnor? Przepraszam, nie poznałam pani. Ledwo pamiętam babcię, byłam bardzo mała kiedy wyprowadziłam się stąd z mamą, ale mi również jej brakuje.





-Powiedz mi dziecinko, przyjechałaś na długo? – spytała staruszka.
-Szczerze to jeszcze nie wiem, na razie próbuję uratować ten krzaczek róży – widzi pani, przez te lata przetrwał tylko jeden.
-Och, tak, tak. A kiedyś to miejsce wyglądało jak z bajki. Ale powiem Ci, dziecinko, że sama ty nie dasz rady. Trawy nie były koszone przez tyle lat, że teraz nie powyrywasz tego tak po prostu bez żadnych narzędzi. Zostaw to, przyślę tu mojego wnuka Toma, pamiętasz go? – Z przerażeniem Rose odkryła, że pamięta Toma. Przed oczami stanął jej otyły, piegowaty blondynek z aparatem na zębach i grubymi okularami na nosie, nieszczęśliwie w niej zakochany i łażący za nią krok w krok.
-Eee, chyba tak, ale nie chciałabym robić nikomu kłopotu, myślę, że poradzę sobie sama, może zajmie mi to trochę dłużej, jednak Tom nie będzie tracił czasu.



-Rose, skarbie, daj spokój! Ja lecę robić obiad, a ty zajmij się swoimi sprawami. Tom będzie tu lada chwila. Zobaczysz, kilka dni i nie poznasz tego podwórza, wpadnij koniecznie wieczorem na kolacje, Tom pokaże ci drogę. Paaaaa! – Zanim Rose zdążyła zaprotestować Betty już nie było.




Rose Wollen, mimo iż była osobą otwartą i towarzyską, to spotkanie z Tomem McConnor było ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę w tamtym momencie. Chcąc uchronić się realizacją tej niezbyt pożądanej wizji dziewczyna postanowiła schować się w domu i poszukać pamiątek po babce.



Dom był dość duży, więc sporo czasu zajęło jej znalezienie pokoju poprzedniej właścicielki posiadłości. W końcu jednak trafiła na odpowiednie drzwi, pociągnęła za klamkę i… okropnie się zawiodła. W pokoju nie było nic, oprócz ogromnego, starego łoża i łamiącej się bieliźniarki Żadnych rodzinnych albumów, książek, pamiątek. Dziewczyna otworzyła skrzypiące drzwi szafy, jednak tam też nic nie znalazła.





Rose postanowiła pójść do bawialni. Z tego co pamiętała, babcia miała tam mnóstwo bibelotów i książek. Może tam coś zostało.

Kilka minut później dziewczyna była już w miejscu, którego szukała. Jedynym meblem, jaki się tam znajdował był ogromny regał, po brzegi zapełniony książkami.
-O, może tutaj coś znajdę! – ucieszyła się Rudowłosa.





Niestety, zanim zdążyła cokolwiek obejrzeć usłyszała alarm samochodowy. Dokładniej rzecz ujmując – był to alarm pochodzący z jej samochodu. Nie zastanawiając się długo Rose pobiegła na podwórze.

Zdyszana wypadła na zewnątrz. Tak jak się spodziewała, ktoś majstrował przy jej aucie!
-Hej, ty! Kim jesteś i co robisz przy tym samochodzie?! – warknęła ostrzegawczo.



-Rose? Rose Wollen? Jesteś taka sama jak cię zapamiętałem. Nic się nie zmieniłaś! Akhem, wybacz, nie przedstawiłem się, ale w sumie to się znamy. Tom McConnor.

Dziewczyna stanęła jak wryta. To ma być Tom McConnor?! Gdzie się podział ten piegowaty grubasek z okularami i aparatem na zębach?!







-Ekhem… wybacz, nie poznałam… cię. – Rose z trudem sklejała zdania. W dalszym ciągu była w szoku.
-No tak, minęło trochę czasu od naszego ostatniego spotkania i noo… bądźmy szczerzy – nie jestem już tym grubaskiem, prawda?



Czy nie jest grubaskiem? On chyba sobie kpi. Tak jakby nie wiedział, że teraz jest pewnie najprzystojniejszym facetem w Moonlight Falls.

-Wiesz, to fakt, zmieniłeś się trochę, ale może wyjaśnisz mi, co robiłeś przy moim aucie? – spytała rudowłosa, wyłączając alarm.
-Żartujesz sobie, prawda?
-Ja? Niby dlaczego? – zdziwiła się rudowłosa.
- Przyjeżdżasz do Moonlight takim autem, i dziwisz się, że jest ono sensacją? To najnowszy model audsim, prawda? Musiało kosztować majątek!



-Yyyy… szczerze, to nie wiem ile ono kosztowało. – To nie ona wybierała ten samochód. Gdy o tym pomyślała, znów setki igieł wkuło się w jej serce.
-Babcia mi mówiła, że mam ci pomóc ogarnąć podwórze, tak? – chłopak nie zauważył pogorszenia nastroju Rose i nadal był w świetnym humorze.
-Och, nie chcę robić ci kłopotu. Na pewno masz tysiące innych, ciekawszych zajęć…
-Rose, daj spokój! – przerwał jej – Jestem wojskowym, mam teraz urlop, a nie mam nic szczególnego do roboty. Z chęcią ci pomogę!
-Skoro tak, to dziękuję – ucieszyła się dziewczyna.
-Dziś już nie ma sensu zaczynać prac. Słońce zaraz zajdzie, poza tym zbiera się na deszcz. Chodź, zabieram cię do siebie, babcia zapewne kończy przygotowywać dla nas kolację.





-Jesteście naprawdę bardzo mili, ale chyba podziękuję, nie będę robić wam kłopotu – powiedział wymijająco dziewczyna.
-Roooooose! Chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz tu nocować? Ten dach ma tyle dziur, co lat! Chcesz, żeby kapało ci na nos? Zabieram cię do nas i koniec dyskusji. Bierz swoje rzeczy i pakuj się do mojego auta – Tom był nieugięty.
-Och, ok daj mi chwilę. Dziękuję jeszcze raz.



Kilka minut później Rose i jej towarzysz znajdowali się już w posiadłości McConnorów. Jak przewidział Tom, zaczęło padać i nic nie wskazywało na to, że burza się szybko skończy.
-A nie mówiłem? – Tom wyszczerzył zęby w triumfującym uśmiechu. – Pada!





Wnętrze domu było bardzo przytulne i ciepłe. Wszędzie roznosił się smakowity zapach kolacji.
-Już jesteśmy! – krzyknął Tom – Idę zanieść na górę rzeczy Rose!
-Och, Rose kochanie, jesteś całkiem przemoczona! – z przerażeniem stwierdziła seniorka roku McConnor.



-Leć na górę, przygotowałam ci czyste ręczniki i pościel, Tom pokaże ci gdzie co jest.
-Naprawdę jest pani bardzo gościnna, ale mi jest strasznie głupio, że zawraca sobie pani mną głowę – mruknęła Rose.
-Ależ kochanie, dla mnie to sama przyjemność! Twoja babcia była moją najlepszą przyjaciółką, a ty jesteś dla mnie jak rodzona wnuczka! Zostaniesz tu, dopóki Tom nie skończy sprzątać podwórza, powinien też pomóc ci w jako takim remoncie tej chatki, na pewno śmierdzi tam wilgocią i innymi okropieństwami, możesz nabawić się astmy wdychając te zarazki! Zaufaj mi kochanie!
-Ale…
-Żadnego ale! Na razie zostajesz u nas, bez żadnych sprzeciwów! Tak się cieszę, że się zgodziłaś, skarbie. Tom też na pewno będzie zachwycony tym pomysłem!



Tak jak powiedziała pani McConnor jej wnuk bardzo się ucieszył z faktu, że Rose zostanie u nich przez jakiś czas. Kolacja minęła w miłej atmosferze, po czym Betty stwierdziła, że po tak wyczerpującym dniu Rose powinna położyć się wcześniej.
Tom natomiast postanowił poćwiczyć. Musiał przecież utrzymać formę. Tak naprawdę jednak chciał pobyć przez chwilę sam, zebrać myśli. Rose Wollen wróciła! Jego pierwsza – i jedyna miłość. Od dnia jej wyjazdu 16 lat temu myślał o niej każdego dnia. Pomimo tego, że byli wtedy tylko dziećmi, Tom wiedział że to miłość jego życia. Żadna inna dziewczyna nie dorównała nigdy Rose, i pewnie nie dorówna.



Niestety nie było mu dane cieszyć się długo samotnością.
-Toooooom, słoneczkooo, gdzie jesteś? – słodki głos jego babki przyprawił go o dreszcze. –Ooo, tu jesteś kochanie! Ćwiczysz sobie? A wiesz, może i ja rozprostuje mojestare kości, poćwiczę z tobą.





-Babciu, o co ci chodzi? – podejrzliwym tonem spytał Tom. W sumie to niepotrzebnie pytał, i tak wiedział w jakim celu babcia chce z nim rozmawiać.



-Oooooch, jednak te ćwiczenia to nie dla mnie. Za stara jestem… Niedługo umrę… A chciałabym jeszcze zobaczyć cię z obrączką na palcu, skarbie. Może jakieś prawnuki też… Ech, tak, chłopiec i dziewczynka, mogliby mieć twoje niebieskie oczy, a włosy? Hmm, włosy mogą być rude, po matce i…
-Babciu!!!
-Tak, skarbie? Chodź, usiądź tu do mnie na kanapę.





-Posłuchaj, wiem, że chcesz mojego szczęścia, ale zabraniam ci się w to wtrącać, słyszysz? – Tom zdenerwował się nie na żarty.
-Kochanie, daj spokój, oboje wiemy, jaki jesteś nieśmiały, zostaw to mnie…
-Babciu!!!










__________________________________________________ ______________



Co on tam wie, gdyby Rose czekała na jego ruch to prawnuki miałabym pewnie dopiero po 90, a co w takim wieku człowiek może? Ech, ten mój Tom, niech mówi co chce, ja i tak zrobię swoje. Tylko będę musiała wybrać się do Bridgeport po jakąś nową garsonkę na wesele. Hmm, myślę, że tak, w różowym będzie mi dotwarzy, hihi.








__________________________________________________ ______________




Ta rozmowa z babcią naprawdę wyprowadziła mnie z równowagi! Oby dotarło do niej, że ma się w to nie wtrącać, bo wtedy to na pewno już nic z tego nie wyjdzie. Muszę to rozegrać po swojemu. Jedno jest pewne – drugi raz nie stracę Rose.









__________________________________________________ ______________




–Kochanie, gdzie jesteś, wróciłam wcześniej! Julian, gdzie ty się podziewa… Co?!





-Rose?! Co tu robisz? Dajs spokój, to tylko seks, ona dla mnie nic nie znaczy! Co? Chcesz odwołać slub? Nie możesz, to już za 3 dni, wszystko załatwione, Rose… Rose, nie możesz mnie zostawić! Co na to Twoja matka, ojczym, Rose.. Roseee…



-Aaaaaaaa! Ile jeszcze to będzie nade mną wisieć? Ile jeszcze łez mam wylać? Już nigdy, nigdy, nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie!

__________________
______________________________

''Już tyle słońc wzeszło tylko jeden raz,
Już z tylu stron zapłonęły ognie gwiazd,
Już tyle miejsc zapomnienia pokrył kurz,
Wiem, co to jest, lecz się nie zatrzymam już.''
iness92 jest offline   Odpowiedź z Cytatem