Dziękuję bardzo za komentarze. Jak zwykle cudownie
Kolejna część rodziny Kent. ( nr 29 )
Wróciłam do domu, nikogo już nie było, wzięłam gazetę sprzed drzwi, poszłam do kuchni i zaczęłam przeglądać.
To co zobaczyłam, przerosło moje najgorsze oczekiwania.
Zaczęłam czytać artykuł:
„ Fabian Kent zaginął? Dowiedzieliśmy się od bliskiej osoby z otoczenia rodziny, że w tajemniczy sposób zniknął znany pisarz Fabian Kent, wyjechał w środę i do tej pory nie wrócił, to już szósty dzień, jak nie daje znaku życia. Nie wiadomo gdzie w tej chwili przebywa. Czy to się wiąże z ujawnionym ostatnio romansem? Czy ukrył się z tajemniczą blond pięknością? Czekamy na komentarz rodziny.”
To był tylko wstęp, dalej coraz gorsze insynuacje i tworzenie historii, której nie ma. Załamałam się, Boże skąd oni to wiedzą? Kto im powiedział? Z otoczenia rodziny? Kto to mógł być? Wokół nas są raczej zaufane osoby. Może ten policjant Foley? Miał być dyskretny, ale po co miałby to robić? Przecież jemu na początku śledztwa zależy na dyskrecji. Nie, to nie on. Myślałam intensywnie. Barney? Nonsens. Rzuciłam gazetę i zaczęłam szybko chodzić po salonie. Muszę zadzwonić do Barneya.
- Barni! - krzyknęłam do słuchawki.
- Tak? Gina co się stało? Czemu tak krzyczysz? Już się stęskniłaś za mną?
- Barni, przestań, przeczytałam artykuł w gazecie, napisali o zniknięciu ojca! Kto im o tym powiedział?
- Co? To niemożliwe! Co to za gazeta?
- WesterZeitung, Barney napisali, że mają te wiadomości od osoby bliskiej rodzinie. Kto mógł nas zdradzić?
- Nie wiem, jestem zaskoczony – odpowiedział a ja kątem oka zobaczyłam pokojówkę.
- Może pokojówka? - zniżyłam głos.
- No co ty, ta kobieta jest u was od tylu lat, nie zrobiła by tego, zresztą nie wiadomo czy w ogóle wiedziała? Rozmawialiśmy zawsze w ścisłym gronie.
- No to kto?
- Zastanów się kto u was jeszcze często przebywa? Może ta mała Deanna?
- Deanna?
- Może jej zapłacili i udzieliła wywiadu, wiesz te hieny dziennikarskie są do wszystkiego zdolne.
- Zapłacili jej?
- Wszystko jest możliwe, ja pojadę do redakcji, znam tam redaktora naczelnego i z nim pogadam. Zawsze czegoś się dowiem. Gina ty pewnie jesteś zmęczona, połóż się spać a ja przyjadę do ciebie po południu. Dobrze?
- Dobrze.
- Całuję cię Gina, pa.
- Pa pa – odpowiedziałam i rozłączyliśmy się.
Barney mówi do mnie całuję cię, to takie urocze. Muszę się do tego przyzwyczaić. Jak teraz będzie? Jak będziemy się spotykać? Właściwie dlaczego chciałam to ukrywać? Co to zmieni? A sytuacja będzie niezręczna. Trzeba będzie oficjalnie powiedzieć o naszym związku. Związku, jak to brzmi, już dawno nie spotykałam się z nikim na stałe. Czy Barni dosłownie traktuje słowa "tylko ty jedyna"? Niestety ma słabość do kobiet. Zdrady nie wybaczę. Tylko jak ja to sprawdzę, on chodzi własnymi drogami. Dobrze, ale w tej chwili to nie ważne, trzeba się zastanowić nad Deanną. Noah jako naiwne dziecko jej wszystko powiedział, to w sumie zrozumiałe, martwi się o ojca, a z nią spędza najwięcej czasu, muszą o czymś gadać. Dlaczego ona to zrobiła? Daliśmy jej tyle zaufania. Co ona sobie myślała? Pewnie przyjdzie z nim od razu po szkole, jak co dzień. Poczekam aż wrócą ze szkoły, wtedy się z nią rozmówię.
Usiadłam przed telewizorem i oglądałam jakiś program kucharski.
Trochę mnie to znużyło i pomyślałam, że będę na leżąco oglądać.
Niestety zasnęłam na kanapie.
Obudziło mnie rycie piłą mechaniczną. Wyjrzałam przez okno, to Noah rzeźbił w lodzie, kiedy on przytachał ten lód?
Dosłownie sekundę potem, weszła Deanna, od razu mnie krew zalała, zaczęłam na nią wrzeszczeć.
- Dlaczego to zrobiłaś? Czemu to powiedziałaś?
- Co ja zrobiłam?
- Opowiedziałaś wszystko w gazecie!
- Jakiej gazecie? Nic nie powiedziałam!
- Powiedziałaś, że ojciec zaginął, już wszyscy o tym wiedzą!
- Uspokój się, nic nie powiedziałam! – odpowiedziała, to mnie jeszcze bardziej rozsierdziło.
- To skąd mają te rewelacje? Od ciebie!
- Ja tylko rozmawiałam z taką jedną babką, mówiła, że jest od Barneya z agencji. Zaczepiła mnie na przerwie w szkole.
- Co? Czy ty oszalałaś? Jakkolwiek by się nie przedstawiała, to nie jesteś upoważniona do przekazywania takich informacji! Zaufaliśmy ci, a ty nas strasznie zawiodłaś.
- Gina przepraszam, ja nie chciałam.
- Przeprosiny tu nic nie pomogą, stało się, idź do siebie do domu i więcej mi się nie pokazuj na oczy.
- Jak to? A Noah? Ja z nim …
- To już z nim załatwisz, ciekawe czy będzie się chciał z tobą spotykać jak się dowie, że naszą rodzinę oczerniasz.
- Nie oczerniałam, powiedziałam tylko, że pana Kenta nie ma od kilku dni w domu i wszyscy się martwią, bo nie wiedzą gdzie jest.
- Jakim prawem? Takich rzeczy się nie mówi obcej osobie.
- Ale mnie się wydawało, że nie jest obca, Gina przepraszam.
- Idź do domu - powiedziałam stanowczo – i nie rozpowiadaj więcej takich bredni.
Wyszła z obrażoną miną. To gówniara, ale mnie wkurzyła.
Może za bardzo na nią nakrzyczałam, ale jak mogła to zrobić? Teraz będą się rozpisywać i znowu Mia będzie załamana, to też może źle wpłynąć na przebieg śledztwa, jak pismaki zaczną węszyć wokół tej sprawy. Boję się, co jeszcze może się zdarzyć. Zadzwonię do Barniego.
- Cześć Barney, rozmawiałam z Deanną, to ona się wygadała, wygoniłam ją z domu.
- Gina, ojej zupełnie niepotrzebnie, ale ty jesteś w gorącej wodzie kąpana, dziewczyna została bezczelnie wmanewrowana i powiedziała za dużo, to jeszcze dziecko, nie wie jak się zachować w takiej sytuacji.
- Przestań, będzie miała nauczkę, to nie jest dziecko, ma osiemnaście lat i za kilka miesięcy maturę, czas wydorośleć, niektórzy w jej wieku od lat mieszkają w internacie i samodzielnie myślą.
- Gina, kochanie nie przesadzasz? Ciekawe co na ten temat powie Noah, on chyba się zabujał w tej dziewczynie. Chyba będziesz musiała ją przeprosić.
- Co to, to nie. On też niech przejrzy na oczy, z kim się spotyka, to jest dla mnie nie do zniesienia, znowu będą źle pisać o tacie.
- Gina, rozmawiałem z naczelnym i przyznał się do manipulacji, obiecał, że będzie sprostowanie, poza tym dla zwykłych ludzi, to nic innego jak sensacja, która znika na drugi dzień, zaraz zapomną, kochanie, czy ty nie za bardzo się przejmujesz opinią publiczną?
- Barney, ty nie wiesz jak to jest, gdy źle mówią o twoim ojcu.
- Rozumiem cię, ale nie masz na to wpływu, co byś nie zrobiła, to i tak ktoś się znajdzie, kto będzie chciał mu zaszkodzić, słuchaj on jest znaną osobistością i osiągnął sukces, jest wiele zazdrośników, czy nieudaczników, którzy szukają czyjegoś błędu, to są albo nieszczęśliwi ludzie albo zwykłe dranie, więc nie denerwuj się. Ja nie chcę żebyś się martwiła, uśmiechnij się – powiedział na koniec z uśmiechem w głosie.
- Barni, ty jesteś taki wyrozumiały, ja tak nie potrafię.
- Po prostu, świat nie jest doskonały i trzeba to sobie uświadomić, trzeba znaleźć swoje szczęście, my to zrobiliśmy prawda Gina?
- Tak, Barni, przyjdziesz? - powiedziałam przymilnie.
- A ty w ogóle spałaś?
- Tak, zdrzemnęłam się kilka godzin. Ty pewnie nie.
- Jeszcze nie, może przyjedziesz do mnie i położymy się razem spać? Co myślisz?
- Barni … - zawiesiłam głos, już sobie wyobraziłam jak byśmy spali, powiedział to w taki zmysłowy sposób, aż mnie przeszły dreszcze – Barni może jeszcze nie, wiem do czego zmierzasz.
- Naprawdę chciałem się normalnie położyć i obok ciebie zasnąć, ale też myślę o tym, co ty pomyślałaś. Cały czas to sobie wyobrażam, już mi się ręce trzęsą.
- Barney, proszę cię przestań.
- Gina, co ja poradzę, że tak na mnie działasz.
- Barney, gdzie ty w ogóle jesteś? Ktoś cię słyszy?
- Nie, jestem sam w samochodzie, zjechałem na pobocze, mogę zaraz być u ciebie.
- Nie, jedź do domu i weź zimny prysznic.
- Nie dobra dla mnie jesteś, ale zrobię wedle twojego życzenia, kochanie.
- Jedź i idź spać, ja też jestem bardzo zmęczona, później się zobaczymy.
- Dobrze, będę śnił o tobie, całuję cię słodko.
- Ja ciebie też – powiedziałam i rozłączyliśmy się. On jest niemożliwy, co za facet.
Mia wróciła z pracy, ale już mi się nie chciało nic jej tłumaczyć. Wzięłam gorący prysznic i poszłam spać.
***
John Foley właśnie wychodził z pracy, kiedy zadzwonił telefon, był to burmistrz Henry Mellus. On też był fanem twórczości Fabiana Kenta, zależało mu aby jak najszybciej wyjaśnić sprawę, gdy przeczytał prasę, strasznie się zdenerwował i postanowił rozmówić się Foleyem.
- Foley, czytałeś gazety?
- Tak panie burmistrzu, już podjąłem kroki w tej kwestii.
- Co się dzieje, dlaczego ja nie mam raportu o postępach śledztwa? Jak się umawialiśmy?
- Panie burmistrzu, właśnie miałem przesłać panu e-mail'em.
- Dobrze, czekam, tylko szybko, bo zaraz idę na spotkanie.
- Może streszczę szybko, ustaliliśmy, że Fabian Kent w dniach 3 i 4 października przebywał na terenie hotelu „Riverview” w miasteczku Riverview, widziało go wielu świadków, od tego czasu ślad się urywa, ponadto ustaliliśmy, że wpis meldunkowy zniknął, mamy już u siebie komputer i specjaliści badają, kto zmienił wpis. Jutro pewnie będzie wiadomo, kto za tym stoi. Ustaliliśmy kim jest kobieta z którą się widywał Kent, jest to córka znanego Bossa, bardziej znany pod pseudonimem „Big Joey”, zajmuje się przejmowaniem firm, wchodzi w spółkę, potem sprytnie podpisuje umowy z właścicielami i doprowadza do bankructwa, likwiduje konkurencję na rynku finansowym, w jego ręku jest wiele banków. Nie wiemy jeszcze czy Kent miał coś z tym wspólnego, ale monitorujemy to środowisko. Nasi agenci działają pod przykrywką. Być może uda się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. To byłby wielki sukces.
- No wreszcie coś się ruszyło, widzę, że to grubsza sprawa, Foley ja wychodzę na krótkie spotkanie, chciałbym żebyś do mnie przyjechał, mam taką małą prywatną sprawę, chcę porozmawiać w cztery oczy. Możesz teraz?
- Oczywiście panie burmistrzu – zakończyli rozmowę.
Usiadł do komputera i wysłał wiadomość z raportem do burmistrza.
Wstał i pojechał do ratusza.
Koniec tego odcinka, zapraszam do komentarzy.