Witajcie.
Wreszcie przybywam z kolejnym odcinkiem, który mam nadzieję, że się wam wszystkim spodoba.
Na wstępie oczywiście chciałam podziękować za wszystkie komentarze

a przy okazji od razu przeprosić za błędy ;p
W każdym razie zapraszam
Odcinek 13
Od wypadku minęło kilka dni. Nasz poszkodowany przez ten czas poddany był śpiączce farmakologicznej. Jednak jego stan dość szybko się poprawiał, co pozwoliło na wybudzenie go.
Gdy otworzył oczy, poraził go blask wiszących lamp w sufitu i jasność sali. Nie wiedział gdzie jest, co tu robi i dlaczego się tu znalazł. Próbował sobie przypomnieć, co się dokładnie stało, ale pamiętał tylko dwa światła, których obraz urwał się nagle, a chwilę po tym już tylko ciemny obraz. Następnym jego wspomnieniem były jakieś przytłumione głosy, a kolejnym to już to, co zobaczył po otwarciu oczu. Nie miał kompletnego pojęcia co się z nim działo przez ten czas. Gdy lekarze orzekli, że jego stan jest już na tyle dobry, aby z nim porozmawiać, Alex został poinformowany o okolicznościach, dzięki którym znalazł sie w szpitalu.
Może i nie pamiętał samego momentu wypadku, ale wiedział doskonale dlaczego znalazł się wtedy na powietrzu. Cały czas miał w głowie wszystko to, co zdarzyło się przed tym samochodowym incydentem. Świetnie pamiętał, co w ogóle było przyczyną jego wyjścia z domu tamtego wieczora.
Przypomniało mu się wszystko i poczuł się znów tak samo... uświadomił sobie, że przegrał tą bitwę... Widział jak Mila jest zapatrzona w tego mężczyznę i postanowił już więcej się nie wtrącać... mimo tego, że nie wyobrażał sobie jej w ramionach innego. Ale, skoro tamten miał jej dać szczęście, to Alex już nie chciał już ingerować między nich.
***************************
Dni spędzone w szpitalu ciągnęły się niemiłosiernie. Choć od wypadku minęły tygodnie, można było odnieść wrażenie, że czas płata figla i był on o wiele wydłużony. Przez cały ten okres dziewczyna odwiedzała Alexa tak często, jak tylko mogła. Przynosiła mu domowe specjały, przygotowywane przez siebie, gdyż szpitalne jedzenie nie było zbyt apetyczne. Alex był bardzo wdzięczny Mili za to, że tak się poświęcała dla niego, kosztem swojego prywatnego życia. Równie dobrze mogłaby gruchać sobie z tym swoim Robertem, nie myśląc w ogóle o Alexie leżącym na szpitalnym łożu. Psychicznie czuł się wyrzuty. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że te wizyty sprawiały mu psychiczny ból. W końcu nie mógł liczyć na jakieś większe uczucie z jej strony, tak przynajmniej myślał.
Tego dnia również miała do niego przyjść. Na zegarze dochodziła godzina 14.00.
-
Pewnie za chwilę przyjdzie - rzekł sam do siebie.
Nie mylił się, kilka minut po pełnej godzinie, drzwi otworzyły się i ujrzał w nich dziewczynę o blond włosach.
Zawsze jest punktualna - przemknęło mu przez myśl.
- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytała, gdy po wejściu do sali, usiadła na krześle stojącym obok łóżka.
- Chyba dobrze. Wciąż boli mnie głowa, ale grunt, że ręce są całe. Mam nadzieję, że szybko będę mógł wrócić do zawodu - odpowiedział jej mężczyzna.
Mila zaczęła wypakowywać z torby przygotowany przez siebie posiłek. Chciała, żeby Alex zjadł, póki jest gorący.
- Słuchaj ... - zaczął mówić. - Naprawdę jestem ci wdzięczny, że tak często mnie odwiedzasz, ale już ze mną lepiej i ... naprawdę nie musisz. - Skończył swoją myśl.
- Chyba na serio boli cię głowa - powiedziała wstając z miejsca. - Poprawię ci poduszkę - odrzekła.
Mila starała się, aby było mu jak najwygodniej. Poprawiając tak, zawiesiła chwilowo wzrok na Alexa wciąż owiniętych bandażami dłoniach, śladach po szwach oraz głowie, wciąż poobijanej po wypadku. Z powrotem miała nagły przypływ jakiejś czułości oraz poczucia winy. Nie umiała kompletnie wytłumaczyć tego, co działo się w jej mózgu. Sama nie wiedziała dlaczego, ale w pewnej chwili pocałowała go. Nie był to pocałunek jakim darzy zwykle zakochana kobieta mężczyznę, lecz taki bardziej matczyny, z poczucia troski...
Alex również był zaskoczony tym gestem. Nie wiedział jak ma to odebrać, bo w końcu nie spodziewał jakiegokolwiek gestu z jej strony. Już miał się odezwać, ale do sali wszedł Cooper.
- Cześć gołąbeczki. - Powitał ich wesoło. - No to jak się dzisiaj czujemy? - zapytał, zwracając się do chorego, biorąc do ręki jego kartę.
- Coop, jak długo jeszcze będę tu siedzieć? - Alex zignorował pytanie przyjaciela.
- Drogi kolego. Zadajesz takie głupie pytania, jakbyś sam nie był lekarzem - odparł Coop.
- Przecież wiesz, że musimy być absolutnie pewni, czy po wyjściu nic ci nie będzie. Dobrym znakiem jest to, że nie narzekasz na ból, złym, że jeszcze zadajesz głupie pytania. - Zażartował Coop.
- Przestań. I tak wiem, że nie mówicie mi wszystkiego. Znam te lekarskie sztuczki - odezwał się Alex.
- No dobrze, to ci powiem... Operacja przebiegła bez komplikacji, ale są pewne powikłania. Chodzi o to, że... - Alex zrobił bardzo przejętą minę. Bał się tego, co za chwilę może usłyszeć.
- ... Chodzi o to, że... w sumie powinienem przewidzieć, że możesz stracić resztki rozumu...
- Coop, obiecuję, że jak tylko stanę na nogi, to ci porządnie dokopię. - Zagroził Alex, który myślał, że przyjaciel ma mu coś naprawdę ważnego do przekazania.
- Dobra dobra, nie stękaj już jak jakaś starsza pani. Przecież wiedziałbyś, gdyby było coś nie tak. Sam widzisz, że rany się ładnie goją, twoja świadomość też nieco lepsza. Trochę rehabilitacji i wrócisz do nas. Miałeś naprawdę wiele szczęścia. Mogło to się skończyć dla ciebie o wiele gorzej. - Podsumował Coop, po czym zostawił tę dwójkę samych.
**************************
Pomiędzy kolejnymi wizytami Mila miała dużo czasu na rozmyślanie. Zastanawiała się nad tą całą sytuacją. Nie wiedziała co ma zrobić w tej chwili. Jej uczucia były rozdarte na pół...
Spotkania z Robertem stały się o wiele rzadsze. Praktycznie ich wcale nie było, gdyż albo nie miała czasu, bo była w szpitalu albo była po prostu zmęczona. Robert poniekąd to rozumiał i dlatego nie miał do niej o to pretensji. W jego domysłach, dziewczynie było po prostu głupio, że z jego winy wyniknęła ta sytuacja i chciała się jakoś zrehabilitować.
Mila bardzo często zauważała u siebie te objawy przemęczenia, ale w końcu miała ostatnio nerwowy okres i właśnie tak tłumaczyła swoje słabsze samopoczucie. Miała wybrać się do lekarza, tak jak polecał jej Coop, ale zwyczajnie nie miała na to czasu.
Były to jednak chwilowe objawy jej niedyspozycji. Częściej za to dopadała ją rozterka, a może nawet i mała depresja. Mimo tego starała się żyć normalnie, wykonywać zwykłe domowe obowiązki. W końcu została sama w tym domu i nie mogła pozwolić, żeby zarósł brudem. Poza tym Alex nie może zobaczyć, że coś ją dręczy. Musi teraz być silna. Nie zawsze jednak umiała nad tym zapanować i łapało ją to w najmniej pożądanych momentach. Czuła się wtedy bezsilna.
Któregoś dnia doszła do wniosku, że dłużej nie wytrzyma, musi wyjść z domu i z kimś porozmawiać. Założyła kurtkę i udała się do osoby, która wydała jej się do tego celu najodpowiedniejszą...
- Mila? A co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Gibon.
- Masz chwilę? - zapytała dziewczyna. Mężczyzna otworzył szerzej drzwi, aby zaprosić dziewczynę do środka. Mila dopiero teraz spostrzegła, że był w wierzchnim ubraniu.
- Pewnie gdzieś wychodziłeś, a ja przyszłam nie w porę. - Odrzekła dziewczyna, która już chciała zbierać się do wyjścia, lecz została powstrzymana przez Gibona.
- Właściwie, to przed chwilą wróciłem, więc spokojnie możemy pogadać - oznajmił pogodnie Gibuś.

<- od Kicaj
- Masz coś do picia? Jest problem - oznajmiła przyjacielowi.
- Herbata, kawa... - Zaczął wymieniać.
- A masz coś mocniejszego? - Przerwała mu wpół słowa.
- Chodź za mną. - Nakazał mężczyzna i zaprowadził przyjaciółkę do salonu, w kórym stał w miarę dobrze zaopatrzony bar. Mila nie czekała na przyzwolenie i od razu poszła zrobić drinki. Gibon przysiadł na barowym krześle i obserwował dziewczynę, z jaką łatwością przygotowuje wcale nie taki prosty drink.
Gibon bacznie obserwował swoją przyjaciółkę. Na prawdę, nietrudno było zauważyć, że coś zadręcza jej umysł.
Dziewczyna w końcu skończyła przygotowywać owe napoje i przysiadła się do przyjaciela. Gibon od razu złapał jeden z kieliszków. Mila również już miała w ręce jeden, lecz doszła do wniosku, że nie będzie jednak pić. Natomiast znowu dopadła ją zaduma.
Gibon odsunął tacę z kieliszkami na bok i podszedł do dziewczyny.
- Hej, co jest? - zapytał.
- Gibon... jestem w czarnej dupie - odpowiedziała mu dość dosadnie.
- Widzę, że coś nie gra. Jesteś taka... nieobecna - podsumował.
- Kompletnie nie wiem co mam robić.
- No to może powiesz coś więcej? - Gibon probował jakoś zachęcić dziewczynę do zwierzeń.
- Chodzi o Alexa ... i o Roberta. Ja już się pogubiłam. Lubię ich obu, bardzo. Nie chciałabym stracić żadnego z nich, ale wiem, że to jest nieuniknione. - Gibon tylko słuchał, a Mila dalej kontynuowała. - Myślałam, że to z Robertem będę szczęśliwa. Byłam niemal pewna, że go kocham, ale teraz, gdy Alex miał wypadek i zdałam sobie sprawę, że mogę go stracić na zawsze, zrozumiałam ... że to jego kocham... wiem jestem beznadziejna.
- Rzeczywiście trudna sytuacja - skwitował Gibon.
- Powiedz... co ja mam zrobić? - zapytała dziewczyna z rozpaczą w głosie.
- Mila... wydaje mi się, że ty już podjęłaś decyzję... Niemniej sytuacja jest nieciekawa - odpowiedział.
- Ta sytuacja chyba mnie przerasta... - stwierdziła.
- Wiesz... gdyby Everdeanowi groziło jakieś niebezpieczeństwo, oddałbym za niego nawet swoje życie. To się chyba nazywa miłość. A teraz musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, w stosunku, do którego z nich, ty byłabyś w stanie to zrobić. - Gibon skończył spokojnie swoją wypowiedź. Mila wydawała się już spokojniejsza. Wzięła sobie do serca to, co przekazał jej przyjaciel.
Pożegnali się już w lepszych nastrojach.

Było późno, a Mila musiała jeszcze przygotować dom na przybycie Alexa, który następnego dnia miał zostać wypisany ze szpitala.
Następnego dnia Mila wstała bardzo wcześnie. Po przebudzeniu założyła luźne dresy i wzięła się za porządki. Chciała zdążyć ze wszystkim, przed przybyciem Alexa do domu.
Gdy już wszystko zrobiła, poszła wziąć odprężającą kąpiel, a potem to wiadomo.... makijaż i te sprawy. W szpitalu miała być o 12, tak mówił Cooper.
Punktualnie w południe przekroczyła próg szpitalnych drzwi. W holu czekał na nią Coop, który miał jej pomóc w załatwieniu tych wszystkich formalności związanych z wypisem.
Gdy w końcu uporała się z tymi wszystkimi papierkami, udała się do sali Alexa. Mężczyzna był wyraźnie zadowolony, że wreszcie może opuścić to pomieszczenie. Wszak w końcu to było jego miejsce pracy, jednak dopiero teraz zrozumiał, dlaczego pacjenci tak narzekają.
- Przywiozłam ci ubranie - odezwała się do Alexa.
- Dzięki.
Po chwili do sali wpadł Coop z wózkiem inwalidzkim.
- A co to jest przepraszam? - zapytał Alex wskazując na pojazd.
- Widzę, że twoja głowa jeszcze nie pracuje, tak jak powinna. Otóż mój drogi, to jest wózek I-N-W-A-L-I-D-Z-K-I. - Zażartował Fitch, dokładnie literując ostatnie słowo.
- Przecież wiem. Po co go przyprowadziłeś? Właściwie to mogę wyjść na własnych nogach - stwierdził Alex.
- Takie mamy procedury - oznajmił Fitch. - Poza tym, zdaje mi się, że z jedną twoją nogą jest nie najlepiej - dodał po chwili. Alex postanowił nie odzywać się już w tym temacie.
- Mila - teraz Coop zwrócił się do dziewczyny. - Tutaj masz wszystkie dokumenty, wyniki badań i takie tam - powiedział, przekazując przy tym teczkę z tymi wszystkimi papierami.
Przy okazji zaczął udzielać wskazówek na temat tego, jak Alex teraz powinien się odżywiać oraz na jakich ćwiczeniach powinien się skupić najbardziej.
- Tylko pilnuj, żeby ćwiczył solidnie. Nie może zaniedbać ćwiczeń - odrzekł.
- Pamiętaj również, o lekach: musi przyjmować regularnie, to wtedy szybciej wróci do całkowitego zdrowia. - Mila uważnie słuchała wskazówek lekarza.
- A i byłbym zapomniał... weź się nad nim poznęcaj trochę. Niech nie myśli, że w domu będzie miał lekko. Wiesz... jego umysł będzie nam jeszcze potrzebny. - Zażartował ponownie Fitch.
- Ej, ja tu cały czas jestem! - odezwał się Alex, który do tej pory siedział cicho i tylko obserwował.
- Dobra, nie spinaj się tak. Chciałem sprawdzić twoją czujność. Jest w tobie jednak jakaś nadzieja - odparł z wesołością w głosie Cooper.
W końcu po tych poradach, podziękowaniach pozostałej opiece medycznej, mogli udać się do domu.
- Wreszcie! Czekałem na ten moment - rzekł Alex, po przeroczeniu progu.
- Chodź do kuchni. Pewnie jesteś głodny. Przygotowałam coś smacznego. - Zachęciła Mila.
Alex powolnym, sprawiającym trochę bólu krokiem udał się do pomieszczenia i usiadł przy stole, a Mila zaczęła już odgrzewać posiłek.
Zastanawiał się, jak to teraz będzie wyglądać... bo to raczej byłby dziwny układ: Mila,zajmująca się nim z taką troską, a jednocześnie spotykająca się z Robertem. Według niego, wkrótce pewnie się wyprowadzi. Dziwiło go, że jeszcze tego nie zrobiła.
************
Kolejne dni właściwie wyglądały tak samo. Rano śniadanie, potem Mila zajmowała się domowymi sprawami, a Alex odpoczywał. Po obiedzie przychodził czas na codzienne masaż i ćwiczenia, które były wykonywane w ramach rehabilitacji.
Mila, jak widać, ostro zagrzewała Alexa do tego, aby się nie poddawał i ćwiczył.
- Jak jesteś taka mądra, to może się przyłączysz? Ostatnio trochę ci się przytyło, pączusiu. - Odgryzł się żartobliwie któregoś dnia Alex.
- Nie bądź już taki dowcipny i ćwiczymy dalej! - Nie dała zbić się z tropu i dalej maltretowała Alexa, komendami wydawanymi odnośnie treningu.
Wieczorem Mila, jednak mimo wszystko stanęła przed lustrem, aby zbadać, czy rzeczywiście z jej figurą jest coś nie tak.
- Chyba on żartował... naprawdę przytyłam? - Zastanawiała się sama przed sobą.
Tymczasem Alex siedział w salonie. Kalkulował w głowie to co dzieje sie wokół niego.
Oczywiście myślał o Mili i zastanawiał się, jak to w końcu z nią jest. W ostatnim czasie nie spotykała się z tamtym, cały swój czas poświęcała właśnie jemu.
A może jednak się rozstali - pomyślał. Postanowił, że podejmie jeszcze jedną, ostatnią próbę. Zawołał dziewczynę do salonu.
- Coś się stało? - zapytała, gdy już była na miejscu.
- Mila, jestem ci strasznie wdzięczny, za to wszystko co dla mnie robisz. Za opiekę, za to, że pilnujesz moich ćwiczeń... - zaczął mówić, łapiąc ją za rękę.
- Ale przestań się wygłupiać. Każdy by tak zrobił. - Broniła się dziewczyna, która czuła, że policzki jej purpurowieją.
- Nie prawda, nie każdy i dlatego jestem tym bardziej ci wdzięczny.
- Alex, wiesz przecież, że ... pomogłabym ci, niezależnie od mojej sytuacji. - Tłumaczyła się.
- Tak wiem. Dlatego przygotowałem coś dla ciebie - odpowiedział jej z uśmiechem.
- Alex, co ty kombinujesz? - zapytała, gdy Alex zaczął czegoś szukać między poduszkami kanapy.
Teraz albo nigdy - powiedział do siebie w myśli.
Klęcząc, skierował się teraz w stronę dziewczyny, trzymając ów tajemniczy pakunek w dłoniach. Mila tylko obserwowała, nie wiedziała do czego on zmierza.
- Jestem ci wdzięczny za to, że byłaś przy mnie w najgorszym momencie i cały czas mnie wspierasz. Chciałbym, żeby tak było zawsze. Ja ze swojej strony mogę obiecać ci, że będę się starał już nigdy cię nie zawieść... Mila ... czy wyjdziesz za mnie? - zapytał w końcu, otwierając pudełeczko...
*****************
CDN
oczywiście czekam na wasze opinie