Kolejny dzień wyczekiwania na jakąkolwiek wiadomość. Śledztwo niby szło w górę, ale ja nie widziałam żadnej poprawy. Cały czas nie wiedziałam co się dzieję z moją córką, martwiłam się. Jak co dzień zjedliśmy śniadanie na świeżym powietrzu.

A zaraz po nim jak co dzień dzwoniłam na policję pytając czy nie mają jakiś nowych wiadomości. Nie mieli. Dobijała mnie ta bezradność, moje dziecko jest porwane, nie wiadomo co mu się dzieję, a ja nie mogę nic z tym zrobić.

-I jak, mają coś?-zapytał Matt.
-A jak myślisz?Nic ten psychol zniknął!-załamałam się.

-Znajdzie się, znajdzie-powiedział i złapał mnie za rękę. Pomimo tego jak go wcześniej potraktowałam był przy mnie wtedy kiedy go potrzebowałam.

Zadzwoniła do mnie moja mama, która chciała się spotkać. Zapomniałam zupełnie do niej zadzwonić i powiedzieć, jak to się sprawy miewają. Ale umówiłyśmy się w parku, uważałam, że najlepiej powiedzieć jej o wszystkim nie przez telefon, ale spotkanie.
-Nie dzwoniłaś do mnie-odparła zdenerwowana.
-Mamo, mam kłopoty...-zaczęłam-To wszystko jest skomplikowane, wysłuchaj mnie.

Powiedziałam jej o wszystkim. Wyżaliłam się jej, ona uważnie mnie słuchała. Na nią też mogłam liczyć.

Mama została u nas na noc. Szczerze czułam się okropnie, ponieważ przez całą noc rozmawiałyśmy, a właściwie rozmawiałam z nią o swoich problemach.

Wcześnie rano odwiedził nas policjant. Myślałam, że się odnalazła, po co inaczej mieli by przychodzić tu tak wcześnie.
-Jestem Steve Stoner, jestem z komendy. Przepraszam, że nie jestem odpowiednio ubrany, ale szybko miałem tu przyjechać-mówił.
-Dobrze, coś nie tak?-zapytałam.
-Wszystko dobrze-odparł.

-Wie pan jak się czuję?! Nic nie mogę poradzić, a moja córka przebywa z psychopatą-wybuchłam płaczem, a policjant nic nie powiedział tylko przytulił mnie do siebie.

-Czemu pan tu jeszcze jest? Dziecka szukajcie a nie się lenicie! Już widzę wasze ciężkie poszukiwania-wrzasnął Matt włączając się w rozmowę.

Nagle zakręciło mi się w głowie. W ostatnim momencie złapał mnie Steve.

Nie pamiętam co było dalej. Wiedziałam tylko, że niesie mnie w swoich silnych ramionach.

Obudziłam się w swoim łóżku. Słyszałam rozmowę Steve'a i Matta. Poszłam do nich. Trochę nie pomyślałam by się ubrać, ale nie to było teraz ważne.
-Jak się czujesz?-zapytał Matt widząc mnie siadającą na kanapie.
-Dobrze, od tygodnia nie sypiam to dlatego-wytłumaczyłam.
-Moja wizyta już się kończy. Jakby co jesteśmy w kontakcie-powiedział Steve kładąc na stół swój numer telefonu.

Postanowiłam wybrać się na miasto. Szłam polami, zupełnie nie wiedząc gdzie idę. W oddali zobaczyłam dom.
-
Tu jeszcze nie byłam. Może oni coś wiedzą na temat Logana-pomyślałam.

Drzwi otworzył mi Logan. Myślałam, że zaraz na niego napadnę.
-To ty kochana. Sprytna jesteś-powiedział jak nigdy nic.
-Gdzie Sarah?-warknęłam.
-Nie takim tonem królewno-zdenerwował się, szarpnął i rzucił na podłogę. Zamknął drzwi wejściowe na klucz. Bałam się jak nigdy.

-To był błąd, że tu przyszłaś-powiedział spokojnie.
-To był błąd, że tak postąpiłeś. Zaraz cię złapią i będziesz siedzieć. Jak ja mogłam z tobą być. Nie dziwię się, że poszłam do łóżka z kimś innym!-Dopiero po chwili zrozumiałam powagę sytuacji i to, że nie powinnam tego mówić.

Podniósł mnie do góry za bluzkę, jak psa.
-Jeszcze jedno słowo a będziesz gryzła podłogę-zagroził.
-Gdzie jest mała?-ponowiłam pytanie.
-W bezpiecznym miejscu-odparł.
-Kur** jak bezpiecznym?! Bezpieczna była ze mną!-wykrzyczałam.

Nie wytrzymał i rzucił się na mnie z pięściami. Poczułam ogromny ból, czekałam aż się skończy.