Witam serdecznie, dziękuję bardzo za komentarze.
Nowy odcinek rodzinki Kent ( nr 34 )
Foley pojechał z nowo poznaną dziewczyną do swojego mieszkania w wieżowcu, mimo że dostatecznie zarabiał i mógł sobie pozwolić na kupno domu, jednak wolał swoje małe mieszkanko, był skromnym człowiekiem, uważał, że dla samotnego singla takie wystarczy. Gdy tylko weszli Lola zaczęła go całować, szumiało mu w głowie od drinków i łatwo się poddał jej pocałunkom.
- Może przejdziemy do sypialni? - zaproponowała uwodzicielskim głosem.
- Taaak – wyszeptał.
W sypialni objęła go i powiedziała:
- Jak tylko cię zobaczyłam, wiedziałam, że coś nas połączy.
- Coś w tym jest. Poczekaj chwilę, muszę skoczyć do toalety.
- Dobrze, tylko się pośpiesz, już nie mogę wytrzymać.
- Dosłownie chwilunia.
Poszedł to łazienki, skorzystał z toalety, przycisnęło go po tylu drinkach, umył ręce. Przejrzał się w lustrze. „Dobra, idę”.
Wyszedł, to co zobaczył, zupełnie go zaskoczyło, ta piękna dziewczyna zaglądała do jego szuflad w komodzie.
"Jest zwykłą złodziejką?" Pomyślał i szybko doskoczył do niej.
- Co robisz? Chcesz okraść policjanta? Nie bądź śmieszna. Wynoś się stąd! Żebym cię tu więcej nie widział!
- Nie, ja tylko ... szukałam chusteczki do nosa – zaczęła się nieporadnie tłumaczyć.
- Wynoś się, bo inaczej to załatwię!
- Posłuchaj, ja ….
- Mam ci pomóc? - krzyczał zirytowany bezczelnością dziewczyny.
Zobaczyła, że to nie przelewki, szybko się zebrała i wybiegła z mieszkania.
Foley stał zaszokowany. „A co myślałeś? Pierwszy raz dziewczynę widzisz i od razu ją do domu zabierasz?” Mówił sam do siebie. „Taki ze mnie dobry policjant? Ale idiota, znam tyle podobnych przypadków, jak mogłem się tak dać ponieść emocjom? Swoją drogą była naprawdę ładna, czy ja kiedyś spotkam porządną kobietę? Na pewno nie mogę jej szukać w barach, kompletny idiota.” Skarcił się w myślach.
Zajrzał na chwilę do komputera, chciał sprawdzić czy tutaj też coś kombinowała, na szczęście nie zdążyła, zrobił sobie kanapkę, bo strasznie zgłodniał.
Wziął gorący prysznic i poszedł spać. Przed snem pomyślał jeszcze, że jutro go czeka kolejny ciężki dzień w pracy.
***
Obudziłam się rano, a na mnie patrzyła kicia.
Kochana niunia, nawet nie nadałam jej imienia, wzięłam ją na ręce.
- Taka milusia jesteś, nazwę cię Niunia, przytul się do mamuni, to ja Gina twoja mamusia – mówiłam do niej a ona jakby rozumiała i miauczała do mnie. Prężyła swoje ciałko, aby tylko ją dalej głaskać.
Ubrałam się i zeszłam na dół zobaczyć co robi druga z kotek, a Noah już ją głaskał.
- Cześć Noah, śliczna prawda? Zostaną u nas, są takie słodkie.
- No, jak się ją głaszcze, cudownie mruczy. Fajnie mieć jakieś zwierzątko w domu.
- Ta szara nazywa się Niunia, a ta ruda Red. Jadę do sklepu kupić im jedzenie, zaraz wracam.
Pojechałam do sklepu, trochę mi zeszło, bo nie mogłam się zdecydować, tyle było różności, kupiłam jedzenie, kuwetę, leżanki do spania i zabawki.
Wróciłam do domu i zobaczyłam jak Mia płacze.
- Mia, Co się stało?
- Właśnie zadzwonił komisarz Foley i powiedział, że znaleźli w Riverview ciało mężczyzny.
- O Boże! To tata?
- Obawiam się najgorszego Gina, ci z policji nie wiedzą jeszcze, ale widocznie tak podejrzewają, bo przyjedzie tu ktoś z laboratorium, pobrać próbki do badań DNA, chcą przeprowadzić testy, powinnaś zostać i poczekać, Noah jest w szkole.
- Nigdzie nie jadę, o Boże, żeby to nie był tata. Mia, co to będzie, jeżeli to on?
- Nie wiem, córeczko, nie wiem co mam myśleć. Muszę usiąść, słabo mi się zrobiło.
- Usiądź, ty w ogóle coś jadłaś?
- Nie jeszcze, a teraz nie mam siły nic przełknąć.
- Może zjedz jakiś owoc, przyniosę ci.
- Nie Gina, usiądę i odpocznę.
Usiadłam obok niej, milczałyśmy, każda z nas myślała o tej przerażającej wiadomości.
Nawet jak Red do nas podeszła nie zareagowałyśmy, tylko patrzyłyśmy na nią.
Wreszcie zapytałam:
- Mia, widziałaś kotki?
- Tak, są miłe, chcesz je zatrzymać? Będziesz o nie dbała?
- Uhm, biedaczki nie miały gdzie się podziać, pójdę porozkładać ich rzeczy, kupiłam kilka drobiazgów.
- Dobrze, chyba się położę, strasznie mnie głowa boli – powiedziała Mia i poszła do sypialni.
Weszłam do kuchni i nasypałam jedzenie, kotki od razu przyszły jeść. Patrzyłam na nie przez chwilę.
Postanowiłam zadzwonić do Barneya.
Opowiedziałam mu o całej sytuacji. Bardzo się zmartwił.
- Gina, jestem w szoku, bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że to nie Fabian.
- Ja też, oby to nie był tata, nie tata – powiedziałam i łzy mi się zakręciły w oczach, zaczęłam głośno płakać.
- Gina, proszę cię nie płacz, Boże nie mogę tego słuchać, błagam cię nie płacz.
- Barni przyjedziesz? - wydobyłam z siebie.
- Tak, zaraz będę – odpowiedział i rozłączyliśmy się.
Poszłam do łazienki się umyć. Boże, dlaczego to naszą rodzinę spotyka? Zeszłam na dół. Podeszłam do drzwi, zauważyłam, że przyjechał facet z laboratorium. Wyszłam na zewnątrz.
- Dzień dobry, jestem Wendell Bishop – przywitał się ze mną, jak podeszłam do niego - przyjechałem pobrać próbki materiału genetycznego do analizy DNA.
- Dzień dobry, Gina Kent. Proszę wejść. Jak to będzie wyglądało?
- Pani jest córką Fabiana Kenta? - kiwnęłam głową - Proszę, tu jest sterylna wymazówka, należy potrzeć o wewnętrzną stronę policzka.
Podał mi mały wacik na patyczku, potarłam policzek i mu go z powrotem oddałam.
- To wszystko – powiedział – proszę jeszcze podpisać ten dokument – podsunął mi papier do podpisu, gdy podpisałam, zapytałam:
- Ile potrwają badania?
- Standardowo 5-7 dni, ale tu jest sytuacja awaryjna, więc na pewno będzie szybciej. Dziękuję bardzo, do widzenia.
- Do widzenia.
Poszłam do łazienki, a tam Mia myła kota. Patrzyłam na nie przez moment.
- Musiałam się czymś zająć, nie mogę tylko siedzieć i myśleć – powiedziała nie odrywając głowy, susząc sierść suszarką. Po głosie poznałam, że ciągle płacze, pociągała nosem i ocierała ręką łzy lecące jej po twarzy.
- Tak, Mia.
Wyszłam, w kuchni zjadłam resztkę pizzy, bo już mi burczało w brzuchu.
Skierowałam się do ogrodu, zaraz pewnie przyjedzie Barney.
To tyle na dzisiaj, proszę o komentarze.