***
-Witaj, witaj-przywitał Matta.
-Gdzie jest dziecko, gdzie jest Molly-powiedział stanowczo dając mu do zrozumienia, że wie gdzie są.

***
Wiedziałam, że to już koniec. Nie zobaczę bliskich, małej. Logan to psychol, nie wypuści mnie, a jak mnie znajdą będzie już za późno. Jeśli miałam zginąć to teraz. Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie. Za drzwiami stał Steve pokazujący by mu otworzyć.

-Jesteś cała?- spytał oglądając mnie z każdej strony.
-Tak-odpowiedziałam-A Matt?
-Zajmuję go na dole, policja już jedzie. Musimy szybko się stąd wydostać, przez balkon, rozumiesz?
-Nie wyjdę bez niego!-wrzasnęłam co nie spodobało się przyjacielowi, który popatrzył na mnie jak na wariatkę.

-Poradzi sobie, już jedzie policja-uspakajał. Przytulił mnie mocno i pewnie, nie jak przyjaciel. Nie chciałam mu dawać nadziei, ale nie był to najlepszy moment na pouczenia.Wyszliśmy przez balkon. Znaczy to on wyszedł, a ja potem skakałam mu prosto w ramiona. Wsiedliśmy do czarnego golfa, którym pojechaliśmy do domu. Po drodze widzieliśmy przejeżdżające radiowozy.

-Już dobrze-powiedział po czym złapał mnie za rękę. Pomyślałam, że jeżeli teraz mu nie powiem nie znajdzie się lepszy moment.

-Co ty wyprawiasz?-krzyknęłam.

Próbował przyciągnąć mnie do siebie, ale stanowczo mu się opierałam. Zrozumiałam, że wszystko posunęło się za daleko.
-O co ci chodzi?-wycedził.

-To wszystko poszło za daleko. Przepraszam jeśli dałam ci nadzieję na nas, ale nic z tego nie będzie-czekałam na odpowiedź.
-Jasne, chyba ktoś wraca-spuścił wzrok.

W drzwiach stanął zadowolony Matt a na rękach cała i zdrowa uśmiechała się jak zawsze Sarah. Nic jej nie jest, a tak się martwiłam.

Od razu wyrwałam ją z rąk przyjaciele i zaczęłam ściskać.
-Kocham cię-mówiłam przez łzy. Byłam szczęśliwa, jest cała i zdrowa.-Dziękuje-odparłam do moich wybawców.

Z rana Matt traktował mnie jak księżniczkę. Siedziałam przy stole kiedy Matt gotował śniadanie. Po domu rozciągał się aromat naleśników.
-Robimy pyszne naleśniki dla mamusi-mówił Sarah Matt.

Po śniadaniu i po położeniu małej spać postanowiłam podziękować jeszcze raz przyjacielowi.
-Dziękuję, że byłeś kiedy cię potrzebowałam-patrzyłam mu głęboko w oczy.
-Przeprowadzamy się do mniejszego, ale bezpieczniejszego domu. To pewne-oznajmił.
-Nie mogę ci siedzieć na głowie!

Czekałam na odpowiedź, myślałam,że Matt ma już mnie dosyć. Przynosiłam mu tylko kłopoty. Z zamartwień wyrwał mnie pocałunek.
-A teraz, uważasz, że nic dla mnie nie znaczycie?-zapytał. Odwzajemniłam pocałunek, wokoło nas świat wirował.

-No to co robimy?-zapytałam uwodzicelsko.
Zaczęliśmy się namiętnie całować, czekałam na to bardzo długo.