Z samego rana zadzwonił do mnie telefon od Steve'a, chciał się spotkać. Po godzinie już był. Przywitałam go i zaprosiłam do środka.

- Słuchaj. To oczywiste, że Logan trafił za kratki i to na dosyć długo, aż 10 lat pozbawienia wolności. No wiesz porwanie, znęcanie się. To oczywiste, że chcesz się rozwieść dlatego może stać się to za miesiąc-mówił spokojnie, zrozumiale uśmiechając się przy tym szeroko. Wcześniej nie dawał znaku życia, prawdopodobnie się obraził.
-Oczywiście, oczywiście! -odparłam z entuzjazmem. W końcu mogłam uwolnić się od faceta, który jest nieprzewidywalny i nic do niego nie czuję, a być z kimś kogo kocham nad życie.
-To zadzwonimy jeszcze z dokładniejszymi informacjami, trzymaj się! -odparł na odchodne.

-Kochanie, mam dobre wieści-zawołam do Matta z entuzjazmem.
-Hm, zaprosił cię na randkę? -powiedział złośliwie, co mnie zdenerwowało. Wrócił do przeszłości, a tego nie lubiłam. Kochałam go, ale nadal zachowywał się jak dziecko.
-Jeśli tak mamy rozmawiać, to ja dziękuję-krzyknęłam i chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek.
-Nie chciałem cię urazić, skarbie, co to za wieści?
-Rozwodzę się, ale to chyba nic wielkiego.-Specjalnie powiedziałam to w złośliwy sposób, chciałam żeby mnie przeprosił.

-Cudownie, Molly kocham cię- powiedział po czym przysunął mnie do siebie. Trwaliśmy tak parę minut po czym nasze usta się zeszły.

Od dawna gorzej się czułam. Mdłości, ospałość. Postanowiłam pójść do lekarza, miałam nadzieję, że to nic związanego z moją chorobą. Wyniki były wielkim zaskoczeniem, nie spodziewanym.

Spodziewaliśmy się dziecka. Ja w ciąży? Nie wierzyłam, ale w oczach miałam szklanki. Wszystko zaczęło się układać, było dobrze, chciałam żeby trwało to wszystko wiecznie. Widząc moją minę, podszedł do mnie wyraźnie zmartwiony Matt.

-Nie patrz tak na mnie. Jestem w ciąży-oznajmiłam.
-Z kim? -był wyraźnie przestraszony, przez tą wiadomość odebrało mu rozsądek.
-Z tobą głupku! -odparłam, po czym zaczął mnie ściskać.
-Jezu, Molly to cudownie. Będzie piękne po tobie i mądre po tacie, czyli mnie oczywiście-marzył. Wybuchliśmy śmiechem i znowu wpadliśmy sobie w ramiona.

Rozchyliłam odrobinę wargi, a on odpowiedział mi ognistym pocałunkiem. Trwaliśmy tak złączeni, straciliśmy rzeczywistość. Byliśmy tylko my.

Nadszedł dzień rozprawy. W nocy nie mogłam spać, bałam się, że Logan jest do wszystkiego zdolny i coś skomplikuje. Myliłam się. Nie miał nic do gadania, rozwód przebiegł bezproblemowo. Weszłam do domu wyraźnie przygnębiona.
-Nie masz? Nie martw się, nie teraz to kiedy indziej-zaczął mnie pocieszać.
-Udało się, udało-krzyknęłam. Byłam szczęśliwa w końcu nasz związek z Mattem był normalny.

-Kochanie! -skarcił mnie-Wiedziałem, że się uda. Dlatego wychodzimy. W pokoju małej jest mama, zajmie się nią.-oznajmił po czym przyciągnął mnie do siebie.
-Wychodzimy, skoro już wszystko załatwione- odpowiedziałam. Cieszyłam się z chwili spędzenia czasu ze swoim chłopakiem.

Kiedy pojechaliśmy do parku, Matt wyciągnął wędki i zaczęliśmy łowić w stawie.
-Kochanie, nie musisz tego dla mnie robić- zaśmiałam się. Wiedziałam, że nie potrafi łowić ryb, widziałam to po jego minie i ruchach.
-Muszę się wprawić-mruknął pod nosem. Zaśmiałam się jeszcze po czym skupiłam się na łowach.

-Będzie silny po mnie-zaczął mówić Matt.
-Skąd wiesz, że to chłopiec?-uśmiechnęłam się do niego.
-Czuję to, dobrze kopię, mówię ci.

-Kocham cię, zawsze cię kochałem i tak będzie do końca życia-zaczął.-Jesteś dla mnie nie tylko partnerką, ale i przyjaciółką. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i małej, no i naszego nienarodzonego maleństwa. Dlatego wyjdziesz za mnie?
-Tak,tak,tak!-powiedziałam, a łza spłynęła mi po policzku. Byłam szczęśliwa jak nigdy.

Często rozmawiałam z Sarah na temat dziecka.
-Mamo, a jak się urodzi, to będzie miało pokój ze mną?
-Na początku wątpię, ale potem zobaczymy- uśmiechałam się do niej.

Źle przeżywałam ciąże, ale nadal cieszyłam się z dziecka, zbliżał się termin porodu.

Postanowiłam się dobrze odżywiać. Chodź cierpieli na tym moi milusińscy.

Miałam duży apetyt, lubiłam łączyć jedzenie, szczególnie owoce.

W nocy zaczęły się skurcze. Pojechaliśmy do szpitala, do małej przyjechała mama.