View Single Post
stare 27.01.2013, 17:26   #302
Mile
 
Avatar Mile
 
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simowe rodziny Mile18

Witam serdecznie, dziękuję bardzo za komentarze.

Kolejny odcinek rodziny Kent ( nr 37 )


W ten sam wieczór Rocco spotkał się z Lolą w lokalu rozrywkowym.



Gdy usiedli w fotelach Rocco zapytał:
- Masz dla mnie jakieś informacje?



- Niestety nie, nie ma żadnych dokumentów w domu.
- Dobrze przeszukałaś? Bo jak kłamiesz, to biedna będziesz. Nie znoszę jak mnie ktoś oszukuje. Wiesz jaki wrażliwy jestem.
- Rocco, na mnie możesz polegać, przeszukałam całe mieszkanie jak spał, do każdej półeczki zajrzałam, nawet sprawdziłam komputer, nic nie ma.



- Widocznie rzeczywiście jest służbistą jak mówią. Nie bierze nic do domu. Muszę inaczej to załatwić. A chciałem być delikatny.
- Rocco co z Barneyem?
- A co ma być?
- Co chcesz z nim zrobić?
- Trochę go poobijam, nie cierpię drania.
- To fajnie, a kiedy to zrobisz? Mogę to zobaczyć?
- Ale ty dziwna jesteś, nie biorę kobiet do żadnej roboty. To jest tylko i wyłącznie moja sprawa. Zawsze działam sam – żachnął się.
- Przecież wiesz, że mogę podać ci jego adres. Możesz w każdej chwili iść do niego, do apartamentu w hotelu i tam go załatwić.
- Zwariowałaś? Wiesz ile tam jest ludzi? Już raz zaryzykowałem i jeszcze nie wiem co z tego będzie. Co ty właściwie masz do niego?
- Znieważył mnie, obraził mnie, obiecywał, że będzie ze mną, oszukał mnie, chcę żeby poczuł ból tak jak ja. Niech cierpi.



- Podobasz mi się. Chyba się w nim nie zakochałaś?
- Już się odkochałam, ty mi też się podobasz. Zawsze mi się podobałeś Rocco – powiedziała przymilnym tonem. „Chyba wreszcie trafiłam na właściwego faceta.” Pomyślała.
- Lola, wynająłem dzisiaj na cały wieczór salę z jacuzzi, może pójdziemy?



- Chętnie, na szczęście mam bieliznę jak strój kąpielowy.
- Nie potrzebujesz, chodź – wstał.



Poszedł do sali z wielką wanną, rozebrał się i wszedł do wody.





Lola podążyła za nim. Usiedli obok siebie.
- Więc mówisz, że chcesz się zemścić na Barneyu – zaczął Rocco.





- Tak, nie przepuszczę świni, odpowie mi za to. Nie dam się tak poniewierać.
- Super, lubię takie sytuacje, a powiedz jak bardzo chcesz, żeby cierpiał – zapytał Rocco obejmując ją ramieniem – co mam mu zrobić?
- Co tylko chcesz.
- Mogę zrobić wszystko? Nawet coś extra? - zapytał patrząc z dziwnym uśmieszkiem na dziewczynę, wyraźnie go to kręciło.





- Wszystko.
- Na początek obiję mu gębę, żadna go nie będzie chciała – mówił i całował Lolę w usta.





- Taaak, powybijaj mu zęby.
- Wyrwę mu język, już nic ci nie obieca – całował ją coraz mocniej.





- Taaak, to będzie zemsta idealna, widzę że pasujemy do siebie – coraz bardziej poddawała się jego pieszczotom.
- Lola, zaraz to sprawdzimy – powiedział i śmignął pod wodę ściągając jej bieliznę.
Zanurzyła się razem z nim. Poddali się chwili.







Gdy się wynurzyli z wody, Rocco powiedział:
- Lola fajna jesteś, ale będę się zbierał, sala jest wynajęta na cały wieczór, więc nie krępuj się, są też opłacone drinki, możesz korzystać ile chcesz.
- Już idziesz? Myślałam, że posiedzimy tu trochę razem – zasmuciła się.
- Niestety, obowiązki wzywają, pa – odpowiedział i wyszedł z wody.



Ubrał się i wyszedł z klubu, Lola została sama. „Faceci są okropni, oddaję im z siebie wszystko, a potem i tak zawsze zostaję sama.” Pomyślała i otarła łzę z oka, a może to była skroplona para.

***
W piątek rano komisarz Foley, przeglądał raport, który mu przesłał Masuka po sekcji.



Jak przeczytał te najbardziej drastyczne informacje, aż się skrzywił.



„Szkoda mi tego człowieka, mam nadzieję, że te ohydne rzeczy stały się już po jego śmierci. Nie mogę uwierzyć, że ktoś mógł być do tego zdolny.” Myślał nad raportem. Przejrzał jeszcze raz papiery z przesłuchania wędkarza, który odnalazł ciało. Przeczytał zeznania pracowników pensjonatu, potem przeczytał zeznania Barneya Stinsona. „On wie dużo więcej niż chce powiedzieć, muszę go przycisnąć, ale najpierw sprawdzę telefon, który dostałem od Philipa Marlowe, koniecznie chce żebym tam zadzwonił, on też za bardzo się interesuje tą sprawą, ciekawe dla kogo pracuje?”
Podniósł słuchawkę telefonu stacjonarnego i wykręcił numer komórki zapisanej na kartce.
- Dzień dobry nazywam się John Foley.
- Dzień dobry, tu Cassie, słucham – odezwał się przyjemny, dziewczęcy głos.
- Cassie Hutton? – zapytał z niedowierzaniem. Aż wstał z wrażenia.



- Tak, słucham.
- Chciałbym z panią porozmawiać o Fabianie Kencie, czy to będzie możliwe?
- A kim pan jest i skąd ma pan mój telefon? - dopytywała się Cassie.
- Jak już mówiłem nazywam się John Foley, jestem policjantem i zajmuję się sprawą zaginięcia Fabiana Kenta, a telefon dostałem od znajomego.
- O mój Boże, ja też nie wiem gdzie on się podziewa, sama go szukałam, dzwoniłam do niego i dzwoniłam, ale ani razu nie odebrał ode mnie telefonu. Wreszcie dałam spokój uznałam, że nie chce mnie widzieć, czy pan coś wie? - mówiła smutnym głosem.
- Wiem, że pani była ostatnią osobą, która go widziała.
- Tak?
- Najlepiej gdyby pani przyjechała do nas na posterunek.
- Nie mogę, mój ojciec się nigdy na to nie zgodzi, chyba że to będzie oficjalne przesłuchanie, to wtedy on ze mną przyjedzie. Wolałabym tego uniknąć. Nie chcę mieć nieprzyjemności, mój ojciec to straszny nerwus.
- Dobrze, dopóki nie potwierdzę pani udziału w sprawie, mogę z panią porozmawiać nieoficjalnie. Gdzie pani teraz przebywa? Zdołam tam podjechać w tej chwili.



- Mieszkam w Sunset Valley, może pan do mnie przyjechać?
- Oooo to trzy godziny jazdy, teraz jest ósma trzydzieści, będę około dwunastej, znajdzie pani czas?
- Tak oczywiście.
- Gdzie się spotkamy?
- Może w galerii? Tam jest taka oddzielna sala i będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- Dobrze, więc o dwunastej w galerii.
- Ja nawet nie wiem jak pan wygląda, jak się rozpoznamy?
- Ale ja wiem jak pani wygląda, podejdę i się po prostu przedstawię.
- Dobrze, przyjdę na dwunastą.
- Dziękuję, że się pani zgodziła.
- Nie ma sprawy, zależy mi aby Fabi się odnalazł.
- Do zobaczenia w Sunset – odpowiedział i rozłączyli się.
Teraz usiadł z wrażenia.



„Ale mi się udało, Marlowe ty cwaniaku” Pomyślał i zaczął się zbierać do wyjazdu. Wsiadł do samochodu i ruszył. „Czuję, że tą dziewczynę łączyło coś więcej niż tylko przelotny romans z Kentem, być może byli w sobie zakochani, ciekawe ile chciał dla niej poświęcić, ryzykował małżeństwo, karierę a jednak chciał się z nią spotykać. Muszę ją ostrożnie wybadać i jak najwięcej się dowiedzieć co wie o zaginięciu Kenta. To cud, że się zgodziła. Jak Marlowe zdobył ten numer? Dobry jest, szkoda, że nie pracuje w policji, takich ludzi nam potrzeba.” Tak myśląc i o wielu innych rzeczach Foley jechał w stronę Sunset Valley, zobaczył, że ma dobry czas, więc zajechał do przydrożnego zajazdu i zjadł późne śniadanie. Potem ruszył w dalszą drogę. Gdy zbliżała się dwunasta już był w okolicach miasteczka. Jak tylko dojechał, zaczął się rozglądać za galerią.



Koniec tego odcinka, proszę o komentarze.
__________________
Mile jest offline   Odpowiedź z Cytatem