Witam serdecznie, dziękuję bardzo za komentarze.
Kolejny odcinek rodziny Kent ( nr 38 )
John Foley odnalazł galerię sztuki i wszedł do środka, rozejrzał się po galerii i na pierwszym piętrze odnalazł Cassie Hutton. Tak jak jej mówił, na wstępie się przedstawił:
- Dzień dobry, nazywam się John Foley.
- Witam, jak szedł pan w moją stronę, czułam, że to może być pan, właśnie tak sobie pana wyobrażałam. Wygląda pan na policjanta.
- Bardzo mi miło, że spełniłem pani oczekiwania – patrząc na dziewczynę, pomyślał „Nie dziwię się, że Kent do niej przyjeżdżał, jeszcze piękniejsza niż na zdjęciu, chyba nie widziałem jeszcze tak pięknej kobiety, najlepsi mają najpiękniejsze kobiety.”
- Ja też się cieszę, że pan to pan – zaśmiała się.
- Przejdźmy do sali, o której panu mówiłam – zaproponowała dziewczyna.
- Dobrze.
Przeszli do sali obok, była zupełnie pusta oprócz dwóch kanap stojących do siebie tyłem, ściany były punktowo oświetlone, co dawało lekki półmrok w pomieszczeniu. Idealne miejsce na dyskretne spotkanie. Usiedli na jednej z kanap i John zaczął rozmowę:
- Jeszcze raz dziękuję, że zechciała się pani ze mną spotkać, bardzo mi zależało, aby od pani uzyskać jak najwięcej informacji o Fabianie Kencie.
- Tak, ja też bym chciała się jeszcze z nim zobaczyć, tyle mam mu do opowiedzenia.
- Z moich ustaleń wynika, że była pani ostatnią osobą, która miała kontakt z Kentem. Czy może mi pani opowiedzieć w jakich to było okolicznościach?
- Fabi, przyjechał do mnie w środę po południu, właściwie to spotkaliśmy się w hotelu, gdzie wynajmował pokój, rozmawialiśmy chwilę i poszliśmy do ogrodu na tyły hotelu. Tam usiedliśmy na ławce i też rozmawialiśmy. To wszystko.
- Chciałbym poznać jak najwięcej szczegółów, wróćmy do rozmowy w pokoju. - O czym tam rozmawialiście, to może być istotne.
- Powiem szczerze, że Fabi przyjechał ze mną zerwać, tak niestety, też byłam zaskoczona i o to się tam pokłóciliśmy, ja nalegałam, żeby jednak został ze mną, kto mógłby mu dać tyle szczęścia co ja, niech pan zrozumie bardzo go pokochałam i nie chciałam go stracić. Gdyby pan go znał wiedziałby pan, jaki jest kochany. Zna go pan?
- Poznałem Kenta osobiście, ale wymieniłem z nim tylko kilka zdań. Rozmawialiśmy o jego książkach. I na czym stanęło po tej kłótni?
- Wtedy postanowiliśmy iść do parku, żeby ochłonąć, usiedliśmy sobie ładnie i powiedziałam mu jak bardzo go kocham. Przytuliliśmy się i było bardzo miło.
- Czy to już wszystko? Jak się rozstaliście?
- Nie wszystko, bo wtedy pojawił się Rocco.
- Kto to jest?
- Rocco był moim narzeczonym, ale z nim zerwałam i odwołałam oficjalne zaręczyny.
- Jak się dokładnie nazywa?
- Rocco Genco.
- Dobrze, proszę mówić dalej.
- Zaczął krzyczeć na Fabiego, zawsze był strasznie zazdrosny, dlatego z nim zerwałam, nie wyobrażałam sobie życia z kimś takim, ja jestem osobą wolną i sama decyduję co robię, a Rocco chciał mnie zatrzymać w domu przy kuchni, najlepiej jakbym w ogóle nie wychodziła z domu, a ja …
- Bardzo proszę trzymać się faktów, Rocco kłócił się z Fabianem o panią? - musiał jej przerwać. Gadała i gadała, widać najchętniej chciała mówić tylko o sobie.
- Tak, Fabian stanął w mojej obronie i zbił Rocco.
- Zbił? - teraz Foley skojarzył zeznania pracownika ogrodu o bójce w parku. „Ten młody to musiał być Genco.” Pomyślał.
- Tak, ale Fabian dał mu popalić, żeby pan widział, jak go załatwił, Rocco uciekał aż się kurzyło.
- Co było potem?
- Potem poszliśmy z Fabianem do pokoju i bardzo się kochaliśmy.
- Rozumiem. A potem?
- Nad ranem poszliśmy spać. Ja spałam do późnego popołudnia, jak się obudziłam to Fabiego już nie było i od tamtej pory go nie widziałam. Nie było też jego rzeczy. Rozejrzałam się po okolicy, ale niestety nigdzie go nie było, pomyślałam, że uciekł ode mnie po cichu. Bardzo mi się przykro zrobiło, płakałam cały wieczór. Tata od razu po mnie przyjechał i zabrał z Riverview do domu. Fabi w ogóle nie odbierał ode mnie telefonów, zresztą do dziś nie odbiera, dzwonię co jakiś czas, ale nie ma sygnału.
- Czyli ostatni raz widziała go pani w czwartek nad ranem?
- Tak.
- To chyba wszystko już wiem, dziękuję pani za pomoc w śledztwie.
- Też chciałam pomóc. Macie jakieś informacje? Gdzie on jest?
- Niestety nie, cały czas szukamy.
- Oby się znalazł, tak bardzo się za nim stęskniłam. Mam nadzieję, że nic złego się nie stało.
- Nurtuje mnie osoba pani byłego narzeczonego, czy on z zazdrości o panią, mógł zrobić Fabianowi Kentowi krzywdę?
- Nie sądzę, jak mu Fabian dołożył, to nie mógł ruszyć ręką. Poza tym jakby nawet chciał mu coś zrobić, to Fabi dałby sobie radę, on jest taki silny, męski, podnosi mnie jak piórko.
- Rozumiem, czy teraz ma pani kontakt z Rocco Genco?
- Nie, od zerwania, a właściwie od wizyty w Riverview, jeszcze go nie widziałam, ale wiem, że mój ojciec i mój brat się z nim widzieli, bo rozmawiali o nim w domu.
- Dobrze, wobec tego to wszystko, żegnam i jeszcze raz dziękuję za pomoc.
- Do widzenia.
Wstali, Foley spojrzał na nią i pomyślał „Piękna, ale hmm…chyba wiem co w niej widział.” Pocałował Cassie w rękę na pożegnanie i zszedł na dół. Na zewnątrz strasznie się rozpadało. Stał i zastanawiał się, czy się wrócić i przeczekać, czy od razu lecieć do samochodu. W tym czasie podeszła do niego Cassie.
- Widzę, że strasznie pada – odezwała się – a ja nie mam parasolki.
- Może panią podwiozę do domu?
- Bardzo chętnie, bardzo już jestem zmęczona.
Pobiegli do jego samochodu, Cassie podała mu adres, ale poprosiła żeby stanął z drugiej strony, willi Alto, ze względu na ojca, który się strasznie denerwuje, jak ją widzi z obcym mężczyzną. Foley zatrzymał się obok stawu zgodnie z prośbą.
Otworzył jej drzwi, pomógł wyjść z samochodu i jeszcze na koniec zapytał:
- Jak będę jeszcze potrzebował jakiś informacji, mogę do pani zadzwonić?
- Tak, oczywiście.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia.
Foley wsiadł do samochodu, Cassie popatrzyła na niego i pomachała mu z uśmiechem. Foley odjechał a Cassie uniosła ręce do nieba i krzyknęła: „Moja fryzura! Czemu do cholery pada?” I pobiegła do domu.
***
Wstałam po piętnastej, schodziłam na dół i usłyszałam w pokoju Noah podniesiony głos Mii.
- Przestań przeżywać tą dziewczynę, stało się i już.
- Nie przeżywam, tylko wszyscy się ze mnie śmieją – odpowiedział Noah.
Weszłam do pokoju.
- Co się znowu stało? - zapytałam.
- Gina weź z nim porozmawiaj, ja nie mam na to nerwów, jego ex wczoraj wyszła za mąż – powiedziała Mia i wyszła.
- Co? Jak to? - zwróciłam się do Noah.
- Deanna wczoraj wyszła za mąż za Wastiego.
- Nie wierzę – odpowiedziałam zaskoczona.
- Okazało się, że była w ciąży, jej rodzice zorganizowali szybkie wesele, teraz w szkole chodzą plotki, że to moje dziecko.
- Aaa …. ty …
- Nie, nawet jej nie dotknąłem, tylko kilka razy się całowaliśmy.
- To jak ona z tobą chodziła i była w ciąży?
- Tak, z tamtym się zabawiała, a ze mną chodziła oficjalnie, taka zdzira, być może jeszcze nie wiedziała, że jest w ciąży, albo chciała mnie wrobić, już sam nie wiem co mam myśleć.
- O matko, co się dzieje z tymi ludźmi?! - wykrzyknęłam – Noah prawdę mówisz? Nie dotknąłeś jej?
- Serio, bardzo chciałem, ale chodziliśmy dopiero niecały miesiąc i bałem się, że za wcześnie, ale jej to widocznie nie przeszkadzało i poszła z innym.
- Musiała to zrobić jeszcze przed tobą, dobrze, że ty porządny jesteś. Widzisz, jak takie rzeczy mogą się skończyć? Masz nauczkę, teraz chyba nie podejmiesz pochopnej decyzji.
- Teraz jestem pośmiewiskiem w szkole.
- Spokojnie, ty najlepiej wiesz jak było, niedługo plotki ucichną.
- Chciałem wziąć wolne na kilka dni, ale Mia się nie zgadza.
- No niestety, tu ci nie pomogę.
- Może porozmawiaj z nią?
- Widzisz jaka chodzi ostatnio zmęczona i rozdrażniona, po informacji od Foleya bardzo się denerwuje.
- To też mój ojciec, ja też się denerwuję, nikt mnie nie słucha.
- Noah, wszyscy jesteśmy podminowani, ale musimy się wspierać.
- Tak, wy się wspieracie, a ja zostałem zupełnie sam, już mam tego wszystkiego dość – powiedział zrezygnowany.
- Noah, uspokój się, pomyśl co to będzie jak się okaże, że ciało tego człowieka to nasz tata? Będziesz się wtedy zastanawiał, czy się z ciebie śmieją? Tu jest prawdziwe życie, a nie jakieś bzdury z tą panienką i twoja opinia w szkole. Masz szczęście, że dobrze się dla ciebie skończyło. Teraz niech on się z nią męczy.
- Przepraszam Gina, nie pomyślałem o tym.
- Poza tym zawsze możesz zmienić elitarne prywatne liceum na zwykłe państwowe.
- O nie! Dobra już nie będę, idę odrobić lekcje i dodatkowo powtórzę matmę.
- Mądry chłopak, takiego cię lubię – uśmiechnęłam się do niego – nie martw się dzisiaj piątek i zaczął się weekend, do poniedziałku zapomną.
- Tssaa.
Usiadł przy biurku i wziął się za lekcje.
Boże co tu się dzieje? Czy ja codziennie będę się dowiadywać nowych rewelacji? Czego się jeszcze spodziewać?
Pod wieczór poszłam na balkon i usiadłam sobie w fotelu dla relaksu.
Zobaczyłam malutką wiewiórkę, jak wspina się po poręczy, udało mi się ją złapać. Nawet zbytnio nie uciekała.
- Jaka ty jesteś śliczna, słodziusia malusia, tylko uważaj na moje kotki, są bardzo łowne – powiedziałam do niej i ją wypuściłam.
To na razie tyle, proszę o komentarze.