Postanowiłam dodać odcinek

Będzie dość krótki, przynajmniej tak mi się wydaje, ale wiem, że jest mało zdjęć xD Mam nadzieję, że wytrzymacie
Zapraszam
Rodzina Hajurawi, część 8
Perspektywa Klausa
Już wiedziałem, że to ona. Poznałem ją po jej ruchach. Zawsze szła pełna gracji i wdzięku. Lekko stąpała po ziemi, dzięki czemu wyglądała jakby płynęła. Nawet, gdy szła szybko, jak teraz, te cechy pozostawały. Moje serce kazało mi za nią biec, ale mój rozum kazał mi udawać, że jej nie poznałem. Ile bym teraz robił, aby złapać ją od tyłu, obrócić, tak, aby spojrzała mi prosto w oczy i skosztować jej delikatnych i słodkich ust. Nigdy nie pragnąłem niczego bardziej niż tego. Do głowy wpadł mi pomysł. Ukryłem się gdzieś, tak, żeby pomyślała, że mnie zgubiła, a potem zacząłem ją śledzić. Przez 20 minut szedłem za nią, aż w końcu skręciła za starą fabrykę.

W głowie mi się nie mieściło, że ona przez te dwa tygodnie mieszkała za fabryką. Bez jedzenia i pica. Sądziłem, że skorzysta z ośrodka dla kobiet. Usiadła koło jakiegoś wentylatora, schowała twarz w dłonie i chyba płakała. Po chwili słychać było tylko cichy szloch. Chciałem do niej podejść i ją przytulić, ale bałem się, że to wszystko zepsuje, że odtrąci mnie i powie, żebym odszedł. Schowałem się za ścianą i obserwowałem ją.

Kilka razy myślałem, że mnie zobaczy, bo gwałtownie obracała głowę, ale zdołałem się ukryć. Chwilę tak jeszcze płakała, gdy położyła się w śniegu i usnęła. Po kilkunastu minutach podszedłem do niej nie myśląc czy już śpi czy nie. Uklęknąłem, powoli podniosłem ją z zimnego śniegu i zacząłem iść w stronę domu.
Perspektywa Lediany
Czułam jak pochyla się nade mną. Jego ciepły oddech łuskał moją twarz, a cudowne perfumy drażniły moje nozdrza. Silne ramiona uniosły mnie, a ja cieszyłam się, że jednak się nie poddał. Gdy się wtedy odwróciłam i zaczęłam uciekać, myślałam, że mnie nie pozna i da sobie spokój. A jednak przyszedł po mnie, bo zależało mu. Nawet nie zauważyłam, kiedy usnęłam w jego ramionach.
Perspektywa Klausa
Pchnąłem drzwi od domu, a moją twarz otuliło przyjemne ciepło. Ręce mnie już bolały, bo nie powiem, że Lediana z tym brzuchem była lekka. Przybyło jej dobre 10 kilo. Wcześniej nie sprawiało mi to trudności, ale teraz ręce prawie mi odpadały. Nie jest łatwo przejść 2 kilometry z ciężarną kobietą na rękach.

Wszedłem po schodach i otworzyłem drzwi do jej pokoju. Wieczorami często przesiadywałem w tym pomieszczeniu i kilka razy darzyło się, że po moich policzkach spływały łzy. Nie mogłem sobie wybaczyć, że jej nie przypilnowałem. Czułem się za nią odpowiedzialny. Ściągnąłem z niej ubranie i odziałem w piżamę. Wsunąłem ją pod kołdrę, a sam wyszedłem wziąć prysznic.
Perspektywa Lediany
Obudziłam się rano w moim ciepłym i wygodnym łóżku. Już od dawna marzyłam o tym, żeby w końcu się w nim obudzić. Chwile leżałam, nie wiedząc, co zrobić. Przecież nie zejdę sobie tak po prostu na dół. Krzywo by to wyszło. Wstałam i przechadzając się po pokoju, zaczęłam snuć plan działania. Przyszło mi do głowy kilka tak dennych pomysłów, że już kompletnie nie wiedziałam, co mam robić.
-Trudno, będę improwizować. –Powiedziałam.
Podeszłam do szafy, wybrałam ubrania i poszłam się wykąpać.

Wzięłam gorący prysznic i nasmarowałam swoją skórę masłem arbuzowym. Ten cudowny zapach roznosił się po całej łazience, gdy myłam sobie zęby.

Zeszłam po schodach jak najciszej umiałam, ale Klaus mnie usłyszał, bo oderwał się od gotowania.
-O, już wst...- nie zdążył do końca się wypowiedzieć, bo rzuciłam mu się w ramiona. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Przylegaliśmy tak do siebie długo, aż w końcu trochę odsunęłam się, ale on dalej trzymał ręce na moich biodrach.
-Przepraszam… przepraszam, że byłam taka naiwna i, że ci nie uwierzyłam. Byłam taka głupia! Naprawdę. Ile bym zrobiła, żebym mogła cofnąć czas i zapobiec temu wszystkiemu.- Słowa same wypływały z moich ust, a po policzkach ściekały mi łzy. W takiej sytuacji byłam bezsilna i nawet nie próbowałam ich zatrzymywać. Czułam, że makijaż, który przed chwilą zrobiłam, rozpłynął się na dobre pozostawiając brzydkie ślady na twarzy.

Paczyłam prosto w żółte tęczówki Klausa. Jako wilkołak miał wyjątkowe oczy. Widziałam w jego oczach współczucie, troskę i radość. Wcześniej nie zwracałam większej uwagi na jego oczy, ale teraz były przepiękne. Po prostu rozpływałam się w nich i gdybym tyko mogła, patrzyłabym się w nie całymi dniami. Dopiero teraz zauważyłam, że nasze twarze dzieli tylko kilka centymetrów. Spłonęłam rumieńcem i spuściłam wzrok na dół. Usłyszałam jak zachichotał cicho.
„Głupie policzki!” – Powiedziałam do siebie w myślach.
Co, jak co, ale tego nie lubiłam w sobie najbardziej. Zawsze w najmniej odpowiednich momentach na moich policzkach powstawały szkarłatne plamy.
-Nic już nie mów. Już dawno ci wybaczyłem- chwycił mój podbródek i lekko podniósł głowę, tak, abym znów patrzyła się w jego oczy. Odgarną mi włosy i delikatnie przyciągnął moją twarz. Lekko musnął swoimi wargami moje. Nie odsunęłam się i oddałam pocałunek. Na początku były one krótkie, jednak za każdym następnym były one coraz bardziej namiętne. Nasze języki odgrywały szalony taniec, a ja czułam jak ekscytacja i radość zawładnęła każdą komórką mojego ciała. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Czułam się, jakbym trafiła do nieba bez potrzeby umierania.*
Coś mnie naszło i szybko „odessałam” się od Klausa. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, a ja parsknęłam śmiechem i spytałam się go jak mnie znalazł.
-Kot.-Powiedział krótko i uśmiechnął się.
*- to zdanie nie jest mojego autorstwa.
c.d.n
Dzięki za przeczytanie