Witam, dziękuję bardzo za komentarze.
Dalsza część losów rodziny Kent. ( nr 41 )
O 19:30 przyjechał Barney, specjalnie poczekałam, aż wejdzie do salonu i ostentacyjnie zeszłam po schodach, licząc na większy efekt. Wiedziałam, że ta suknia jest niesamowita.
Jak mnie zobaczył stanął jak wryty.
- I jak może być? - zapytałam i ustawiłam się wypinając biodro.
- Zastanówmy się – powiedział i zaczął mi się przyglądać, mierząc od góry do dołu.
Po czym szybko podszedł i chwycił mnie w pasie, poczułam jego chłodne dłonie na plecach, patrzył na mnie z zachwytem, jego oczy błyszczały, szepnął do mnie.
- Może pójdziemy na górę?
- A koncert? - też zaczęłam cicho mówić.
- Poczeka – powiedział, patrząc na moje usta i lekko gładząc policzek. Boże, jak on na mnie patrzył. Ogarnął mnie gorący dreszcz. Zapragnęłam go pocałować.
- A Nikki? - zapytałam.
- Zrozumie – odpowiedział i zbliżył się do moich ust, zamknęłam oczy, czułam jego szybki oddech i bijące serce, a może to było moje serce i mój oddech? Szumiało mi w głowie, czekałam na jego usta.
W tym momencie weszła do salonu Mia i zobaczyła tą sytuację.
- Co wy tu robicie?
- Mia, my …. - zaczął się tłumaczyć Barney, ale przerwał, chyba nie wiedział co powiedzieć.
- Mia, miałam ci już wcześniej powiedzieć, że my z Barneyem od jakiegoś czasu się spotykamy – odpowiedziałam z przyklejonym uśmiechem, wiedziałam, że Mia nie bardzo lubiła Barneya.
- Aaaaaha – zawahała się, spojrzała na mnie, potem na Barneya, jeszcze raz na mnie i wreszcie powiedziała - no dobrze, nie będę się wtrącać, to wasze życie, wychodzicie gdzieś? Jesteście tak elegancko ubrani.
- Tak, idziemy na koncert Barneya siostry.
- Dobrze to idźcie, uważajcie na siebie – powiedziała i poszła na górę.
- Myślisz, że się wkurzyła? Ona za mną nie przepada - zapytał Barney po cichu.
- Nie wiem, minę miała nie tęgą, no cóż już wie, nie musimy się kryć i tak chciałam powiedzieć – stwierdziłam, przytrzymałam jego twarz patrząc mu w oczy – jesteśmy już oficjalnie razem, kochanie.
- Serio?
- Tak, to było bez sensu, widzisz i tak musiało się wydać.
- Masz rację, cieszę się, że się zdecydowałaś, kochanie poczekaj mam coś dla ciebie.
Schylił się za fotel i wyciągnął piękny bukiet czerwonych róż. Wręczył mi je, od razu zbliżyłam je do nosa i wciągnęłam cudny słodki zapach.
- Wszystko masz, ale kwiaty ode mnie przyjmiesz, prawda?
- Tak są cudowne, dziękuję ci bardzo.
- To co idziemy?
- Chodźmy, jestem ciekawa jak Nikki gra.
- Nie zawiedziesz się, gra doskonale.
Pojechaliśmy do Galerii Harpera. Był to nowoczesny budynek otoczony zielenią.
Galeria była przygotowana na wielki występ, wszystkie eksponaty zostały przesunięte lub wyniesione do innych sal, ustawiono podest a na nim fortepian. Poustawiano fotele, przygotowano bufet dla gości i bar. Gdy tylko weszliśmy podeszła do nas Nikki i się ze mną wylewnie przywitała. Od razu mnie przytuliła.
- Wspaniale, że się wreszcie spotkałyśmy, Barney ciągle o tobie mówi. Piękną masz suknię.
- Dziękuję ci bardzo. Twoja też mi się bardzo podoba.
- Och dziękuję, przywiozłam sobie z Mediolanu, przepraszam pójdę do innych gości, życzę miłego wieczoru – powiedziała i poszła.
- Twoja siostra jest bardzo miła – powiedziałam do Barneya.
- Tak, jest kochana. Zobacz Foley – Barney wskazał mi komisarza, który przemykał się między ludźmi – co on tu robi?
- Poczekaj pójdę do niego.
Poszłam w stronę Foleya.
- Dobry wieczór, co za przypadek, że pana tu widzę.
- Dobry wieczór, w ostatniej chwili dostałem zaproszenie od burmistrza, pani Nikki Stinson czy to zbieżność nazwisk, czy to rodzina pana Barneya? Powiem szczerze, że nie miałem okazji tego sprawdzić.
- To siostra Barneya.
- Słyszałem o niej, że jest niezwykłą artystką, wiem, że jest znana na całym świecie, nie interesowałem się dotąd muzyką klasyczną i powiem pani, że się na tym nie znam, wolę posłuchać jazzu, ale jeżeli będzie improwizować, to będę się czuć jak na koncercie jazzowym – zażartował Foley.
- Ja też za bardzo się nie znam, ale lubię posłuchać pięknej muzyki. Może ja państwa przedstawię?
- Bardzo chętnie, ale może po koncercie, bo już widzę, że ludzie się schodzą i siadają.
- Dobrze – odpowiedziałam i poszłam na miejsce obok Barneya.
Wszyscy usiedli, konferansjer podziękował gościom za przybycie, podziękował burmistrzowi za zorganizowanie koncertu oraz za honorowy patronat. Opowiedział o akcji charytatywnej organizowanej na rzecz głodujących dzieci w Afryce. Zaprezentował Nikki i jej dotychczasową karierę, podziękował gorąco za jej udział w akcji. Zaprosił Nikki na scenę i życzył miłego wieczoru. Artystka usiadła do fortepianu i zaczęła grać. Popłynęły przepiękne dźwięki, sala zdawała się rezonować i przenosić muzykę z uszu prosto do serca.
Byłam wzruszona jej grą, aż dostałam gęsiej skórki, to było takie poruszające. Nikki miała ogromny talent. Grała zdecydowanie, a jednocześnie delikatnie. Jej sprawne palce szybko i zręcznie przemieszczały się po klawiszach. Kiwała się w rytm muzyki, a czasem uśmiechała patrząc gdzieś w dal. Zagrała kilka utworów, różnych kompozytorów, m in Chopina, Czajkowskiego i mój ukochany „Dla Elizy” Beethovena.
Raz spojrzała na mnie i puściła mi oko. Mało się nie roześmiałam na głos, gdy to zobaczyłam, mają z Barneyem te same łobuzerskie charakterki.
Koncert trwał mniej więcej 45 minut. Gdy skończyła grać zaległa cisza, goście przez kilka sekund jakby nie mogli uwierzyć, że już koniec, tak się zasłuchali. Nagle wybuchły gromkie brawa, ludzie zaczęli wstawać z miejsc i bić brawo na stojąco. Nagle do wszystkich dotarło, jak wielki świat do nich sprowadziła Nikki. To najwyższa klasa światowa. Otrzymała ogromne bukiety kwiatów. Sam burmistrz dał jej wielki kosz z kwiatami. Prowadzący zaprosił wszystkich do baru i na skromny poczęstunek.
- Wspaniała jest - szepnęłam do Barneya, a on z dumą kiwnął głową, widziałam w jego oczach łzy wzruszenia. Gdy to zobaczyłam, sama się rozrzewniłam, jaki on jest wrażliwy i kochany. Nikki podeszła do nas, Barney ją ucałował w policzek, a ja ją uściskałam i pogratulowałam.
Poszliśmy z Barneyem do baru na drinki. Patrzyłam na gości.
- Barni co to za kobieta obok burmistrza? - zapytałam.
- To jego córka, Sarah.
- Bardzo poważnie wygląda, myślałam, że to jego żona.
-Nie, jego żona od wielu lat nie żyje, on wszędzie chodzi ze swoją córką.
- Aha, to nie wiedziałam, Foley mówił, że w ostatniej chwili dostał zaproszenie od burmistrza, myślisz, że jako towarzysza dla jego córki?
- Po mieście chodzą plotki, że burmistrz chce wydać swoją córkę za mąż, może rzeczywiście padło na Foleya – zaśmiał się Barney – to mu współczuję.
- Ale ty jesteś, może jest bardzo miła. Chociaż ta sukienka nie dodaje jej uroku, zupełnie nie twarzowy kolor, ale to kwestia gustu.
- To idź do niej i sprawdź. Poznasz ją. Może zostaniecie przyjaciółeczkami? - zaczął się naigrawać ze mnie.
- A właśnie, że pójdę, ale nie teraz, bo obiecałam Foleyowi, że poznam go z Nikki.
- Nie, przestań, po co?
- Ojej to artystka, każdy chciałby ją poznać, pomogę mu.
- No dobrze, co mi do tego – odpowiedział Barney – Gina rozejrzyj się tu są prawie sami faceci, widzę, że Burmistrz przy okazji koncertu, zorganizował mały spęd.
Rozejrzałam się wokoło i zobaczyłam Ortisa Millera adwokata mojego ojca idącego w naszą stronę.
- Barney, Ortis też tu jest – powiedziałam cicho.
- Chyba burmistrz nie wie, że Ortis to gej – zaczął się głośno śmiać.
- Barney, uspokój się – skarciłam go, bo śmiał się coraz głośniej.
- Hello Gina, cześć Barney – zwrócił się do nas Ortis – twoja siostra była rewelacyjna, nigdy wcześniej czegoś tak wspaniałego nie słyszałem. Gina cudownie wyglądasz, jak zwykle zresztą.
- Dziekuję, jesteś bardzo miły – odpowiedziałam.
- Ortis będę miał do ciebie sprawę, dobrze? – odezwał się Barney – jest kilka spraw do omówienia, potem pogadamy ok?
- Ok – odpowiedział Miller i poszedł do baru po drinka, potem wrócił do nas.
- Dostałem zaproszenie od burmistrza i poznałem jego córkę – powiedział do nas Ortis – trochę się pomęczyłem, ale było warto dla takiego koncertu. Oby tu dzisiaj znalazła przyszłego męża i dała wszystkim spokój. Ona nie wiedziała, że gram w innej drużynie. Myślała, że coś u mnie wskóra. Już miałem dość i ją uświadomiłem, wtedy się wkurzyła. Na szczęście nie na mnie tylko na ojca. - zaśmiał się.
- To jest jakieś dziwactwo, na imprezie charytatywnej robić takie cyrki. Może ty Barney reflektujesz? - zwrócił się do Barneya.
- Ja? …. Nie jestem zainteresowany – odpowiedział i spojrzał na mnie.
- Nie jest zainteresowany, bo już jest zajęty, przeze mnie – powiedziałam i zobaczyłam oczy Barneya patrzące na mnie z wdzięcznością.
- Tak? Wy razem? - zdziwił się Ortis – nie spodziewałem się tego, ale życzę wam powodzenia – powiedział z uśmiechem i podniósł kieliszek do góry w geście toastu. Uśmiechnęliśmy się do niego z Barneyem.
- Panowie, ja was przeproszę na chwilę – powiedziałam. Zostawiłam ich samych.
Podeszłam do Foleya i zaprowadziłam go do Nikki.
- Nikki pozwól, że ci przedstawię, komisarz John Foley.
- Witam, bardzo mi miło – spojrzała na niego w uwodzicielski sposób i podała dłoń do pocałowania, on ją ucałował i patrzył z zachwytem na Nikki, zauważyłam, że oboje patrzyli na siebie w taki specyficzny sposób, na pewno coś zaiskrzyło, znam ten wzrok.
Ucieszyłam się i przerwałam to milczenie:
- To może ja państwa zostawię.
- Tak – odpowiedziała zmieszana Nikki, a Foley wcale się nie odezwał, tylko cały czas patrzył na Nikki.
Rozejrzałam się po sali, burmistrz z córką jadł posiłek.
Popatrzyłam w stronę Barneya, już Ortisem pili kolejne drinki i rozmawiali. Ortis jak zwykle intensywnie się przyglądał Barneyowi. Niestety mój Barney był atrakcyjny zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn.
Foley poprosił do tańca Nikki.
Poszłam z powrotem do Barneya. Ortis w międzyczasie gdzieś się ulotnił.
- Foleyowi bardzo się spodobała twoja siostra – powiedziałam do Barneya.
- Jak każdemu, jest bardzo ładna – stwierdził – może coś zjemy?
- O tak, już zgłodniałam.
Poszliśmy do bufetu i wzięliśmy po talerzu porcji łososia. Zjedliśmy.
- Zobacz Barney, Ortis rozmawia z Sarah, może jednak coś z tego będzie? - szepnęłam do Barneya.
- Taaak na pewno – zaśmiał się Barney.
Dołączyliśmy do Nikki i Foleya i zaczęliśmy tańczyć.
Gdy tańczyliśmy, Barney do mnie powiedział:
- Kocham cię, jesteś taka piękna.
- Dziękuję - podziękowałam mu z uśmiechem.
Wieczór minął bardzo szybko i miło. Po wszystkim Barney odwiózł mnie do domu. Staliśmy pod domem. Patrzył na mnie, widziałam, że chciał coś powiedzieć, jednak nic nie powiedział, tylko pocałował mnie w policzek, znowu popatrzył mi w oczy, wziął w swoje ręce moje obie dłonie, schylił się i każdą z nich ucałował, czułam jego ciepłe usta. Potem dotknął mojej twarzy i pocałował mnie czule w czoło. Jeszcze raz na mnie spojrzał, zobaczyłam jak szklą mu się oczy. Zaskoczył mnie ten widok, takich emocji się po Barneyu nie spodziewałam. Już chciałam coś powiedzieć, jednak powstrzymał mnie ruchem głowy.
- Śpij spokojnie Gina, dobranoc – odpowiedział i poszedł do samochodu.
Usłyszałam odpalany silnik. Stałam na ganku zaskoczona z otwartymi ustami, patrzyłam jak odjeżdża. Co się stało? Gdzie ten bałamutny Barney? Myślałam, że będę musiała się opędzać od jego rąk i nawet myślałam, żeby wreszcie odpuścić, zrobić coś szalonego, tak mi się dzisiaj podobał i był już formalnie mój. Ujął mnie tym wyrazem tkliwych uczuć. Co to mogło znaczyć?
To wszystko, proszę o komentarze.