Hmm... Myślałam, że Teddy przeszedł na emeryturę po śmierci żony, a tu widzę, że cała zdrowa siedzi grzecznie w samochodzie, trochę się zdziwiłam.. Dopiero, gdy drugi raz to przeczytałam dotarło do mnie, że to musiał być jej duch

Pan polityk ma strasznie staroświeckie poglądy. Dobrze, że Margaret potrafi mu nieco przemówić do rozumu. W końcu po sześciu latach rozłąki głupio by było zaczynać rozmowę od kłótni..
Mark musiał go nieźle zaskoczyć taką chatą i jeszcze ta miła żona. Może Ted w końcu zmieni trochę swój stosunek do syna, mam taką nadzieję.
Tylko dwa błędy mi się rzuciły w oczy i to mocno.
W tym odcinku to
Cytat:
nie potrafię obejść obojętnie wobec jego głupoty
|
można
być obojętnym wobec głupoty albo
przejść obojętnie
obok głupoty
A w prologu zauważyłam "
skrzypot masywnych drzwi". Powinno byś skrzypienie.. Wybacz, że cię poprawiam, ale naprawdę mnie to raziło..
Historia zaczyna mi się naprawdę podobać, szczególnie ciekawi mnie jak rozwiną się relacje między ojcem i synem.
czekam na więcej, na pewno będę wpadać