Witam, dziękuję serdecznie za komentarze
Nowy odcinek rodzinki Kent ( nr 43 )
Rocco po zatrzymaniu został umieszczony w areszcie śledczym na komendzie policji. Co robił? Dostał ubranko w kolorze orange. Najpierw postanowił się zdrzemnąć. Musiał zregenerować siły. W końcu już była noc. Dostał osobną celę. Położył się i rozmyślał. „Co oni na mnie mają? O co tu chodzi? Ci policjanci ewidentnie działali na czyjeś zlecenie, idiota, tak dałem się podejść. Ricco zawsze mi mówił, uważaj na policję. Co teraz zrobić? Mam prawo do jednego telefonu. Ale nie dają mi skorzystać. Cwaniaczki chcą, żebym zmiękł, ale nie Rocco nigdy nie mięknie. Pokażę im na co mnie stać.” Tak rozmyślając zasnął.
Obudził się o świcie i poprosił o jakąś książkę, nigdy nie był wielkim pasjonatem czytania, ale teraz nie miał wyboru. Coś trzeba było robić, traf chciał, że dostał biblię do poczytania, zaczął od pierwszego rozdziału „Genesis” spojrzał i pogrążył się w lekturze. „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię....”
Potem, gdy miał już dość tej niezrozumiałej dla niego książki, poprosił o możliwość ćwiczenia na siłowni. Na komendzie była mała siłownia, ćwiczyli w niej policjanci i niektórzy z więźniów, zawsze jednak w asyście jednego z oficerów. Policjant się zgodził i cały czas go obserwował.
Dawał z siebie wszystko, chciał wypocić stres. Naładować się pozytywnie na to co go jeszcze czekało.
Minęły dwie godziny i musiał wracać z powrotem do celi.
***
Foley przyjechał do pracy, był ubrany w luźny strój, w końcu to niedziela i nie będzie dzisiaj urzędował w swoim biurze. Podszedł do stojących policjantów w holu.
- Cześć chłopaki! – przywitał się radośnie, miał dzisiaj dobry humor.
- Witam, panie komisarzu.
- Witam panie komisarzu, co pan tu robi w niedzielę? - zapytał blondyn.
- Przyszedłem do naszego aresztanta, chcę z Genco zamienić kilka słów. Jak się sprawuje?
- Wszystko w porządku, poczytał, poćwiczył trochę.
- Nie jest agresywny?
- Nie, jest łagodny jak baranek.
- Dzwonił?
- Jeszcze mu nie pozwoliliśmy.
- Dobrze, jak z nim skończę, to może zadzwonić.
- Przyprowadzić do sali przesłuchań?
- Nie, to tylko nieoficjalna rozmowa, przyprowadźcie go do pokoju kierownika zmiany, Sammy idź już po niego, nie ma co zwlekać – zwrócił się do czarnoskórego policjanta. Tamten skierował się do celi po Rocco.
John zadzwonił jeszcze do technika z laboratorium.
- Wendell, przepraszam, że cię niepokoję w niedzielę, ale powiedz mi, czy masz jeszcze potwierdzenie zgodności uzębienia Fabiana Kenta?
- Nie ma problemu komisarzu, gdy otrzymałem zdjęcia rentgenowskie, zbadałem kąt nachylenia zębów i kości żuchwy. Wszystko pasuje względem siebie, nie ma żadnych wątpliwości to kolejne potwierdzenie, że to Fabian Kent. Jeszcze jest jedna rzecz, z próbek pobranych spod paznokci, wyodrębniliśmy obce DNA, jest ich na tyle dużo, że można ich będzie użyć jako dowodu procesowego, warto się na tym skupić.
- Doskonale Wendell! Teraz trzeba je do kogoś dopasować. Sprawdzałeś w bazie policyjnej?
- Tak, ale żadnego trafu, nawet sprawdzałem w bazie FBI, tam też nie ma nikogo pasującego.
- Szkoda, no dobrze, dziękuję ci bardzo, miłej niedzieli i pozdrów żonę.
- Pan jak zwykle pracuje? Dziękuję, pozdrowię ją od Pana. Do widzenia.
- Do widzenia Wendell.
Minęła chwila i Foley dostał informację, że Rocco jest już w pokoju, pokój przypominał celę, można było obserwować co się dzieje w holu. Poszedł w tamtym kierunku. Spojrzał na niego „Zobaczymy co mi powiesz, cwaniaczku.” Pomyślał i wszedł do wewnątrz.
Usiadł przy biurku, patrzył na siedzącego naprzeciw Rocco. Ten siedział nieruchomo z kamienną twarzą.
- Witam pana, nazywam się John Foley, wie pan dlaczego tu jest? - zaczął.
Rocco się nie odezwał. Tylko patrzył beznamiętnie.
- Nie będzie się pan odzywał? - zapytał znowu.
Rocco nic.
- Więc ja opowiem. Znalazł się pan tutaj, ponieważ obraził pan i pobił policjanta. Jest zrobiona obdukcja nie wygląda to ciekawie. W poniedziałek z samego rana zostanie skierowany wniosek do sądu z oskarżeniem – powiedział i czekał na reakcję. Nadal nic.
- Panie Genco, czy nadal będzie pan milczał, nic pan nie odpowie? To panu nie pomoże. W ten sposób pogarsza pan swoją sytuację. Możemy do oskarżenia dodać kilka faktów.
- Powiem, jak mnie pan rozkuje – syknął przez zęby Rocco.
Foley wstał i powiedział:
- Zrobię to, jak pan mi obieca, że odpowie na wszystkie moje pytania – powiedział, jednak w duchu wiedział, że będzie problem.
- Powiem – zgodził się Rocco.
Podszedł i go rozkuł. Rocco wyraźnie się rozluźnił.
Foley usiadł i zapytał:
- Co pan robił 4 października wieczorem?
- Nie pamiętam, pan wszystko pamięta?
- Ja tutaj zadaję pytania! - podniósł głos.
- Chcę zadzwonić do mojego adwokata! - Rocco też podniósł głos – do tej pory nie daliście mi zadzwonić. Nie możecie mnie przesłuchiwać bez adwokata!
- Porozmawiamy i zadzwoni pan, to jest tylko rozmowa. Co pan robił 4 października? - zapytał na powrót grzecznie Foley – podpowiem, że to był czwartek.
- Nie pamiętam! Ja nie pamiętam co wczoraj robiłem!
- Proszę się uspokoić, bo kogoś tu wezwę! Wiemy co robić z agresywnymi więźniami. Czyli mówi pan, że nie ma pan alibi na ten wieczór? Mamy kilku świadków, którzy widzieli pana w Riverview. Podobno wdał się pan w bójkę z Fabianem Kentem. Znaleźliśmy jego ciało, chcemy przebadać wszystkich, powiązanych z tą sprawą. Pan jest jedną z tych osób.
- Co chcecie mi wmówić! Co to za świadkowie?
- Nic nie wmawiam, tylko pytam o pana znajomość z Kentem, jakie łączyły was stosunki? Jak długo się znaliście i co było powodem tej kłótni?
- Nic nas nie łączyło! Nie znam go. Nie było żadnej kłótni.
- Więc zaprzecza pan jakiejkolwiek znajomości z Kentem? Chciałbym pana prosić o próbki materiału genetycznego do badań.
- Nic nie dam! Chcę rozmawiać z moim adwokatem, złożę na was skargę o bezprawne zatrzymanie i odmowę kontaktu z adwokatem!
- Może pan sobie składać ile chce! Nikogo to nie obejdzie. Powiedziałem mamy świadków, panie Genco lepiej jest powiedzieć prawdę, ulży to panu. Od razu będzie panu lżej na sercu – na koniec powiedział łagodnym głosem z troską na twarzy.
- Do niczego się nie przyznam i nic więcej nie powiem bez mojego adwokata. Nie dam się wziąć na tanie psychologiczne sztuczki.
- Ze zwłok Fabiana Kenta pobraliśmy wiele próbek, jeżeli pan nie miał nic wspólnego z jego śmiercią, to spokojnie może pan nam dać próbki w celu wykluczenia. Chyba, że czegoś się pan obawia? Aż tak pan potrzebuje porady prawnej?
- Niczego się nie obawiam i nic już nie powiem. Pan chyba sobie ze mnie żartuje, nie jestem idiotą.
- Proszę to jeszcze przemyśleć, to dobra rada.
- Nie będę słuchać rad jakiegoś policmajstra, niczego mi nie możecie udowodnić, jestem niewinny, jak niemowlę. Nie mam nic wspólnego z jego śmiercią, zresztą, jak chcecie mnie z nim powiązać, bo ktoś mnie tam widział? Ktoś mógł być podobny do mnie. To niczego nie dowodzi.
- Niewielu jest ludzi podobnych do pana, mówiących z włoskim akcentem. Zapytam jeszcze raz co pan robił 4 października? Może pan potwierdzić, że nie było pana w Riverview?
- Nic nie robiłem, pewnie jak zwykle byłem w knajpie. Na pewno nie w Riverview.
- Czy ktoś to może poświadczyć?
- Na pewno ktoś się znajdzie. Wiele osób.
- Dobrze proszę podać ich nazwiska, dowiemy się czy mówi pan prawdę?
- W tej chwili nie pamiętam, jak tylko skontaktuję się z moim adwokatem, to wszystko będzie można wytłumaczyć, ja oczywiście chcę współpracować – uśmiechnął się – mogę zadzwonić?
- Proszę bardzo – powiedział Foley – najlepiej jakby teraz przyjechał, póki ja jestem.
- Ok – odpowiedział i zadzwonił, szybko wyjaśnił sytuację i odłożył słuchawkę – będzie w ciągu godziny.
- Dobrze, teraz odprowadzimy pana do celi. Jak tylko przyjedzie pana adwokat, na pewno się pan dowie.
Foley zawołał Sammy'ego i poprosił o odprowadzenie więźnia. Gdy wyszli zastanowił się „Widać, że kręci, boi się, nie ma alibi, pewnie z adwokatem zaraz ustalą jakiś świadków z zupełnie innego miejsca, dobrze zrobimy pewien manewr.”
Podszedł do jednego z oficerów.
- Zawołajcie technika, który ma teraz dyżur, jak tylko Rocco wyjdzie na spotkanie z adwokatem, ma pobrać wszelkie próbki z celi Rocco, wszystkich przedmiotów których używał, każdy odcisk, nawet smark z nosa. Ma to być wykonane błyskawicznie.
- Tak jest – odpowiedział policjant i ruszył szybkim krokiem po technika.
Potem Foley przejrzał jakieś dokumenty, wykonał kilka telefonów i czekał na adwokata Rocco. Po mniej więcej godzinie, przyjechał Ted Mosby, młody człowiek, znany z agresywnego prowadzenia spraw. Zwykle bronił upadłych polityków za wysokie honoraria. Jakimś cudem udawało mu się znaleźć kruczki prawne i wybronić swoich klientów. Lubił też się zajmować sprawami kryminalnymi. Szukał każdego błędu policji. Większość z policjantów wolało się mieć przed nim na baczności. Miał kilka posądzeń o nakłanianie świadków do niewłaściwych zeznań i o mało nie stracił licencji, jednak udało mu się sprytnie wywinąć. Bardzo energiczny i wygadany, szybkim krokiem podszedł do Foleya i mocno uścisnął mu dłoń.
- Dzień dobry, nazywam się Ted Mosby, adwokat z kancelarii prawnej Mosby And Eriksen, chciałbym się widzieć z moim klientem Rocco Genco.
- Dzień dobry, komisarz John Foley, oficer zaraz pana zaprowadzi. - „Tylko nie on, wiele złego o nim słyszałem.” Pomyślał jak tylko go zobaczył. „Będzie trzeba uważać na każde słowo.”
- Chcę się od razu dowiedzieć, jakie mój klient ma zarzuty?
- Obraził i napadł na policjanta na służbie.
- To prosta sprawa, nie będzie problemu.
- Dla pana prosta, ale ten policjant został poturbowany i teraz jest na zwolnieniu lekarskim.
- Jak bardzo został poturbowany? Ma jakieś poważne obrażenia ciała?
- Z tego co czytałem w obdukcji lekarskiej, której kopię zaraz pan otrzyma, ma naruszoną żuchwę i wywichnięty bark. Na szczęście nie doszło do zerwania stabilizujących więzadeł, ścięgien i nerwów. Wtedy nie obyłoby się bez interwencji chirurga. Jak pan sądzi to poważna sprawa? - zapytał Foley patrząc mu prosto w oczy czekając na reakcję.
- Przykro mi z tego powodu, współczuję temu policjantowi, zaraz porozmawiam z moim klientem, ustalę fakty. - Mówił zmieszany. Myślał „Nie będzie łatwo, co ten Rocco nawywijał? Pewnie się znowu upił. Jego ojciec mnie zabije, jak go z tego nie wyciągnę” - Powiem od razu, że chcemy iść oczywiście na ugodę. Nawet zgodzimy się na zadośćuczynienie dla tego policjanta i jego rodziny.
- Rozumiem, oficer zaraz przyprowadzi Genco i będą mogli panowie porozmawiać, później chciałbym go oficjalnie przesłuchać w tej sprawie i zadać kilka pytań na temat innej sprawy.
- Dobrze - odpowiedział Mosby i poszedł za policjantem do holu. Tam przyprowadzono Rocco i usiedli przy stoliku.
Foley usiadł przy biurku i wziął książkę, kątem oka cały czas się przyglądał, jak rozmawiali.
Dostał potwierdzenie na komórkę, że wszystko jest zabezpieczone. „Dobrze, można przejść do drugiego etapu.” Pomyślał i poszedł do kantyny na kawę.
Teraz to tyle, zachęcam do komentowania.