View Single Post
stare 10.02.2013, 17:10   #52
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: I love you, i kill you.

@up: ale to nie Mileena oberwała

Ok, więc zapraszam na kolejny odcinek :3
ps. wybaczcie ale już nie miałam siły obrabiać niektórych zdjęć, bo tak mnie łeb nawala, że umieram T____T


ODCINEK 3

Kiedy Jade dowiedziała się, co się stało jej przyjaciółce, natychmiast postanowiła ją odwiedzić. Było dość wcześnie, kiedy ruszyła w kierunku pałacu, a słońce dopiero pojawiało się na horyzoncie. W normalnych okolicznościach pewnie poszłaby przez miasto ale, że okropnie się martwiła, postanowiła pójść na skróty, przez las. Pewnym krokiem zeszła z kamienistej uliczki na udeptaną ścieżkę, chcąc jak najszybciej znaleźć się u celu. Gdy zbliżała się do pałacu, z krzaków nieopodal dobiegły ją jakieś dziwne szmery. Zatrzymała się lecz nie podeszła bliżej. Zastanawiała się kto mógł się zapuścić w to miejsce o takiej porze, kiedy nagle usłyszała ciche kasłanie. Postanowiła zaryzykować i zrobiła kilka kroków w kierunku zarośli. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że to czyste szaleństwo, lecz mimo wszystko odsłoniła liście. Jej oczom ukazał się widok jakiego mało się spodziewała.



- Na Bogów… - Weszła między krzaki i nachyliła się nad rannym mężczyzną. – Smoke? To ty? – Z niedowierzaniem spoglądała na wojownika, który wyglądał, jakby miał zaraz wyzionąć ducha. Przytaknął tylko i zaczął kaszleć krwią. Dziewczyna porozglądała się dookoła, lecz w takim miejscu jak to, nie mogła mu wiele pomóc. - Trzymaj się proszę, sprowadzę pomoc! – dodała i biegiem ruszyła w kierunku pałacu.

*********

Gdy Kitana otworzyła powieki, czekał ją niespodziewany widok. Koło jej łóżka czuwał Sub Zero, który nie zmrużył oka od czasu kiedy zasnęła. Patrzyła na niego z lekkim niedowierzaniem, bo nie wiedziała czasem czy jej się to nie śni. Ostatnim mężczyzną, który przebywał w tym pokoju, był nie kto inny jak Hanzo i było to bardzo dawno temu.



Przetarła oczy i uśmiechnęła się lekko. Spojrzał na nią pozornie spokojnym wzrokiem, po czym podszedł bliżej.
- Jak się czujesz? - W jego głosie nie dało się odczuć najmniejszego zmęczenia.
- Dosyć dobrze… - odpowiedziała cicho. - Poza bólem pleców i rozciętą łydką, wszystko jest raczej w porządku.
- Cieszę się – odetchnął z ulgą. Widać było, że zeszło z niego całe napięcie.
- Aż tak bardzo się martwiłeś..? – Jej głos ściszył się do minimum. Tak naprawdę to nie miała pojęcia, dlaczego wypowiedziała te słowa. Jedno było jednak pewne, brakowało jej dotyku męskich rąk, które mogłyby się nią zaopiekować i otulić, kiedy będzie jej źle.
- Kitana… - zaczął.
- Przepraszam, to było niepoważne pytanie… - Nie pozwoliła mu dokończyć. – Uznajmy, że go nie było.
Zmieszał się, kiedy wypowiedziała te słowa. Nie mógł zaprzeczyć, że mu się nie podobała, nie wiedział jednak, czy to wszystko wynikało ze zwykłej sympatii, czy może z czegoś więcej.
- Nie masz za co przepraszać. – Spuścił głowę i na chwilę zamknął oczy. Czuł jak czarnowłosa mu się przygląda.



- Coś się stało? – Usłyszał nagle jej pytający głos.
- Królowa przydzieliła mnie do pilnowania cię, więc będziesz musiała mnie znosić, dopóki nie złapiemy Mileeny – odpowiedział podnosząc głowę.
- Jak… Ale… - Słowa na chwilę utknęły jej w gardle. W tej sekundzie nasunęło jej się kilkanaście pytań na które chciałaby poznać odpowiedź, ale nie wiedziała, od czego ma zacząć.
- Mileena uciekła – odparł, jakby wyczuł co się z nią dzieje. – To moja wina, dlatego zadeklarowałem się pilnować cię, dopóki nie uda się jej pojmać.
- A co z zabójcą twego brata…? Miałeś go przecież odnaleźć i…
- Są ważniejsze rzeczy niż zemsta. – Spojrzał jej w oczy. – Ona w tym przypadku może poczekać.
Spuściła wzrok. Z jednej strony się cieszyła, lecz z drugiej obawiała. Jeśli miał być taki oschły przez cały czas, to nie wróżyła sobie z nim nawet przyjaźni.
- Sub Zero… Nie chciałabym, żebyś siedział tu ze mną na siłę… Nie wierzę, że Mileena uciekła przez ciebie, przecież skutecznie ją unieruchomiłeś, widziałam to na własne oczy.
- Wydostała się, więc to moja wina. I jeśli chodzi o…
Nagle jego słowa przerwało pukanie do drzwi, po którym do środka wpadła Jade. Wyglądała na nieźle wystraszoną.



- Przepraszam, że tak z marszu, ale kiedy szłam do pałacu, znalazłam twojego przyjaciela – zwróciła się do Sub Zera.
- Co takiego?
- Szłam przez las i usłyszałam coś podejrzanego, więc sprawdziłam, musisz mu pomóc, bo jest w bardzo ciężkim stanie i…
- Spokojnie Jade. Gdzie on jest, co się stało?
- Szłam ścieżką prowadzącą do pałacu, przez las, niedaleko stąd znalazłam Smoke’a. Wygląda jakby napadło go kilkunastu wojowników, jest bardzo mocno pobity, do tego pluje krwią…
- Zostań tu z Kitaną, znajdę go. – Sub Zero spojrzał jeszcze w stronę księżniczki – Obiecuję, że dokończymy naszą rozmowę – dodał, po czym natychmiast wybiegł z komnaty.

**********

- Widzę, że miałaś ciężką przeprawę… - Scarlett spojrzała na Mileenę, która rzuciła na ziemię brudny kostium.
- Przyniosłaś moją zapłatę? – Szatynka odwróciła się w stronę czerwonowłosej dziewczyny.



- Nie było prosto ukraść coś takiego, ale udało się.- Podniosła rękę, w której trzymała podłużną fiolkę z cielistą substancją. – Wiesz, że czekam na ciebie już kilka godzin? Byłam prawie pewna, że się rozmyśliłaś.
- Napotkałam po drodze kilka drobnych przeszkód, ale udało się. – Mileena podeszła do stołu, na którym stała buteleczka niebieskiego eliksiru, po czym podała ją Scarlett. – Miło robi się z tobą interesy…

**********

- Kto normalny, na Bogów, wstaje tak wcześnie rano? – Ciemnowłosy chłopak przeciągnął się leniwie, po czym podniósł się z łóżka.
- Zapomniałeś chyba, że ty nie jesteś normalny Ermac. I nie po to królowa pozwoliła ci zamieszkać na terenie Edenii, żebyś mógł się wylegiwać do południa. Powinieneś ćwiczyć kontrolę nad swoimi mocami, a nie spać pół dnia. – Szaman spojrzał w stronę wojownika, który powolnymi ruchami wciągał na siebie ciuchy.



- Mógłbyś czasami bardziej wyluzować Nightwolf. Królowa to spoko babka, na pewno by się nie pogniewała, gdybym pospał godzinkę dłużej.
- Czy to na pewno ty, pomogłeś uratować przyjaciółkę księżniczki? – Mężczyzna z dezaprobatą pokręcił głową.
- Oczywiście, że ja. Nie mogłem przecież dopuścić do tego, żeby ten szaleniec ją zamordował. – Ermac podszedł do lustra i zaczął owijać głowę cienkim skórzanym szalem.
- Jak widać zostały ci jeszcze resztki świeżego umysłu. – Szaman odpalił fajkę. – Ale do tej pory nie potrafię pojąć jak ty to zrobiłeś, że zdołałeś przeżyć.
- Dziękuję ci, że we mnie wierzysz. – Chłopak odparł z sarkazmem.
- Czasami zachowujesz się jak niedojrzały smarkacz, dlatego to takie trudne do pojęcia.
- Ale bić się potrafię. – Ermac usiadł obok Nightwolfa i szturchnął go pięścią lekko w ramię.
- Jedynie Bogowie wiedzą, dlaczego muszę się z tobą tak męczyć.
- Bogowie wiedzą również, że jestem stworzony, by oczarowywać edeńskie dziewczyny swą urodą.
- No i wiedzą, że zachowujesz się czasami jakbyś miał nierówno pod sufitem. – Szaman spojrzał na siedzącego obok chłopaka, który nagle zaczął się śmiać. – Zbyt długo z tobą już przebywam – westchnął.
- Posługiwanie się moim językiem to nic złego! Czasami trzeba wrzucić na luz. – Ermac podrapał się po głowie, po czym wstał i podszedł do okna. – No i proszę. Niespodziewani goście, o tak wczesnej porze – dodał, przyglądając się postaciom zmierzającym w kierunku chaty.



Zaciekawiony Nightwolf podniósł się z siedziska i również stanął przy szybie.
- Co to za dwaj? – spytał zaciekawiony wojownik.
- Lin Kuei – odparł szaman. – Od kilku dni przebywają na terenie Edenii, gdyż szukają tego samego człowieka, którego miałeś okazję odesłać z kwitkiem.
- Tego świra szuka już sporo osób. Czym zalazł za skórę Lin Kuei?
- Zabił starszego brata Sub Zera. Od tego czasu on i jego przyjaciel szukają go po wszystkich królestwach.
- Widzę, że obeznany jesteś w tym temacie. – Ermac szturchnął mężczyznę, pięścią w ramię.
- Chodź, musimy im pomóc. – Nightwolf klepnął chłopaka i wraz z nim ruszył wojownikom naprzeciw.

*********

- Możesz mi wytłumaczyć tą całą sytuację z Sub Zerem? – Jade spojrzała na swoją przyjaciółkę z niezadowoleniem.
- Przecież wszystko już powiedziałam. – Kitana westchnęła głęboko.
- Bynajmniej nie mam na myśli tego, że uratował cię przed Mileeną, choć jestem mu za to bardzo wdzięczna.
- Ale co ja mam ci powiedzieć? Jedyne co wiem to, że był tu, kiedy się obudziłam, więc pewnie czuwał przy moim łóżku od jakiegoś czasu.
- Nie uważasz, że to trochę dziwne? – Ciemnoskóra dziewczyna spytała podejrzliwie.
- Dziwne jest dla mnie to, że Mileena uciekła. Wręcz niezrozumiałe. Widziałam na własne oczy, jak grubą warstwą lodu przyblokował ją do ziemi, ona nie miała dostępu do żadnej broni, bo pod ręką nic nie leżało.
- Wygląda więc na to, że ktoś jej pomógł… - Jade zamyśliła się na chwilę. – Warstwą lodu? Żartujesz sobie ze mnie?
- Mówię prawdę. Przymroził ją w pasie, do betonu. – Kitana spojrzała na przyjaciółkę. - Nigdy czegoś takiego nie widziałam, zawsze wydawało mi się, że to jakieś bzdury… Ale co niby ma być dziwnego w tym, że Sub tu siedział? Co masz na myśli?
- Czy ty jesteś kompletnie ślepa? Najpierw zaproponował ci pomoc w treningach, teraz został twoim osobistym ochroniarzem i jeszcze czuwał przy twoim łóżku.
- No wiesz co? Nie jestem ślepa, ale nie wydaje mi się, żeby to wszystko coś znaczyło. Na treningach, koncentruje się na tym, by mnie czegoś nauczyć, nie poderwać. Zresztą byłaś i widziałaś, więc nie rozumiem twoich aluzji.
- Żaden normalny, podkreślam, normalny facet, nie będzie podrywał dziewczyny przy jej przyjaciółce.



- Och Jade… Ty i te twoje mądrości – westchnęła księżniczka.
- Co się działo wczoraj na treningu?
- Poza tym, że uczyłam się piekielnie trudnego ciosu stylu tygrysa, to nic szczególnego.
- Którego ciosu? – spytała zaciekawiona dziewczyna.
- Nie znam nazw, nie jest mi to do niczego potrzebne.
- To chociaż opisz co musiałaś zrobić.
- Ale czemu to takie ważne?
- Och no, nie marudź tylko opowiedz przyjaciółce, która ładnie cię prosi! – Jade uśmiechnęła się, podpierając podbródek na dłoni.
- No dobrze. Więc najważniejsze w tym uderzeniu były dłonie, bo to na nich skupiał się cios. Do tego wszystkiego musiałam być rozluźniona i przyjąć odpowiednią postawę, co łatwe nie było. Sub Zero pomógł mi się ustawić i… - Kitana przerwała i spojrzała na dziewczynę, która była wyraźnie zadowolona z ostatniego zdania.
- Dotknął cię? – spytała podekscytowana.
- Och…. No tak, kiedy stanął za mną, położył swoje dłonie na moich ramionach, a potem zjechał nimi wzdłuż moich pleców i objął mnie w pasie… To wszystko.
- I ty uparcie twierdzisz, że on cię nie podrywa… Przecież widać, że daje ci wyraźne sygnały!
- Jade, on nie daje mi żadnych sygnałów, tylko pomaga w treningach. Rozmowa z nim, to jak kucie w grubym lodzie, ciężko się przebić – westchnęła. – Nawet moje porównania idealnie do niego pasują. Nie doszukuj się w jednym geście nie wiadomo czego.



Zanim się zjawiłaś, spytałam go czy się martwił… Nie wiem czemu mi to przyszło do głowy, bo tylko się skompromitowałam.
- Czemu miałabyś się skompromitować?
- Bo spojrzał na mnie jakoś dziwnie, więc zanim zdążył powiedzieć coś sensownego, ucięłam rozmowę.
- Czyli nawet nie dałaś mu się wytłumaczyć. – Ciemnoskóra dziewczyna spojrzała wymownym wzrokiem na przyjaciółkę.
- Co znowu?
- Jesteś niepoważna. Nie wiesz co, by ci odpowiedział, a boisz się to usłyszeć. Jak dla mnie to nadal tkwisz w związku którego nie ma i masz nadzieję, że ten dupek wróci do ciebie z podkulonym ogonem. Przestań się łudzić i pozwól ponieść się chwili, zobacz jak to jest, kiedy Hanzo Hasashi nie zaśmieca twojej głowy. Wymaż go w końcu ze swojej pamięci, bo nie zasłużył sobie niczym, na to, by ciągle w niej trwać.

***********

- No stary, on nie wygląda najlepiej. Dobrze, że dotarliście tu w porę, bo mogło skończyć się to dla niego bardzo krucho. – Ermac zwrócił się do Sub Zera.
- Będzie musiał tu zostać kilka dni, zanim dojdzie do siebie – dodał Nightwolf. – Postaram się mu pomóc, lecz na to potrzeba trochę czasu.
- Dobrze – przytaknął wojownik. – Dziękuję za pomoc. Jeśli tylko będę mógł, to się odwdzięczę.
- A tak właściwie to, co się stało? – spytał zaciekawiony Ermac.
- Nie wiem. Nie pytałem go o to, wolałem oszczędzać jego siły.
Ermac spojrzał na wpół przytomnego Smoke’a i pokręcił głową z niezadowoleniem.
- Zdarcie wojownikowi maski z twarzy, to poważna ujma na honorze. Mam wrażenie, że ten kto mu to zrobił, doskonale o tym wiedział.
- Coś sugerujesz? – Sub Zero zainteresował się słowami rozmówcy.



- Po ciosach jakie na siebie przyjął można wywnioskować, że raczej nie miał do czynienia z żadnym klanem, wygląda mi to na robotę jednej osoby. Twój przyjaciel przyjął ciosy na twarz i klatkę piersiową, a ja znam tylko jednego świra, który bije w ten sposób.
Nagle jednak Smoke ożywił się i skinął ręką na swego przyjaciela. Sub Zero od razu podszedł do łóżka, przykucnął przy nim i spojrzał na jego twarz.
- Oszczędzaj siły, porozmawiamy kiedy wydobrzejesz.
- Nie… - odezwał się siwowłosy wojownik. – Musisz mnie wysłuchać…
- Dobrze więc… Mów.
- Ta postać za którą pobiegłem… - Zakasłał dosyć mocno, lecz po chwili, postanowił kontynuować wypowiedź. – To był on – dodał.
- Masz na myśli zabójcę mego brata?
- Tak, ale… Gdyby chciał, to na pewno by mnie zabił.
- Co sugerujesz? – Sub Zero był coraz bardziej zaciekawiony tym, co mówi jego przyjaciel.
- Kazał przekazać ci wiadomość… Powiedział, że czeka na ciebie. Chce stoczyć z tobą walkę i… - Kolejny raz kaszel przerwał wypowiedź Smoke’a.



- Poczekajmy z tym do jutra. Nie jesteś na siłach nawet żeby mówić.
- Powiedział, że Hanzo Hasashi umarł dawno temu… Teraz żyje tylko Scorpion.

*******
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem