Dziękuje za komentarze i zapraszam do czytania.
Rodzina Johnson, Odcinek 18
Siedziałam i tak właśnie rozmyślałam. Nie wiedziałam czemu, akurat na mnie uwziął się los i co ja zrobiłam temu całemu bractwu. Nagle poczułam okrutne ukłucie w brzuch, zaschło mi w ustach. Wiedziałam, że potrzebuje krwi. Kiedyś próbowałam uniknąć zabicia człowieka i nic nie robić, ale wtedy sama omal nie zginęłam od braku rarytasu, który ma nazwę krew.
Musiałam szybko skombinować sobie pożywienie. Wiele razy próbowałam powstrzymać pragnienie, ale nie mogłam, to było silniejsze ode mnie.
Pomyślałam, że moją ofiarą będzie osoba, która jak na razie najbardziej mnie wkurzała. Nie bractwo.
Złapałam komórkę. Zadzwoniłam do pani Joanny.
- Halo kto mówi? I czemu o tej porze?- spytało wstrętne babsko.
- Dobry wieczór...- ciągnęłam. Szybko wymyśliłam jakieś imię i nazwisko.- Nazywam się Lola, Lola safari. Chciałabym przeprowadzić z panią wywiad. Słyszałam, że jest pani wspaniałą nauczycielką.
- Nie da się ukryć. Dzieci mnie kochają.- powiedziała.- No, ale chyba nie przez telefon?-spytała.
- No jasne, że nie. Proszę przyjść plażę. Nie daleko niej jest budka czy coś tam.-wiedziałam, że mówię bez sensu, ale miałam nadzieje, że ona zrozumie o jakie miejsce mi chodzi.
- Dobrze zaraz tam będę.-oznajmiła.
- Yhym...
Postanowiłam się przebrać, aby Joanna nie zobaczyła kim jestem.
Założyłam perukę. Ubrałam się w całkiem inne ciuchy niż zwykle. No i się umalowałam.
Wyszłam z domu na palcach. Wszyscy byli zajęci oglądaniem telewizji. Wychodząc krzyknęłam, że idę do sklepu kupić coś słodkiego.
Poszłam w wyznaczone miejsce. Długo czekałam. Słyszałam szum prawie zamarzniętej wody, odgłosy, które wydobywały z siebie konie. Peruka strasznie mnie uwierała.
W końcu kobieta przyszła.
- No to co zaczynamy?-spytała.
- Może tam. Przy koniach i świetle?-spytałam.
- Dobrze. Wedle pani uznania.
Poszłyśmy w miejsce, które wcześniej opisałam. Kobieta zaczęła dużo mówić o sobie. Chciałam mieć to wszystko za sobą.
Dziwnie się czułam wiedząc, że przyprowadziłam ją tylko po to, żeby ją zabić.
Musiałam szybko postępować, aby nie było żadnych świadków.
Odważyłam się. Szybkim krokiem podeszłam pod nią i wbiłam swoje kły w nią. Poczułam ulgę. Smak był nie do opisania. Zabijałam już kiedyś w poszukiwaniu krwi, ale za tym razem poczułam się jakoś dziwnie. Miałam uczucie jakby ta osoba miała ze mną jakiś związek.
Kątem oka zobaczyłam, że ktoś robi mi zdjęcie komórką. Nie chciałam się cackać z osobą, która może mi jakoś zaszkodzić.
Rzuciłam kobietę w śnieg.
Pobiegłam w stronę dzikiego konia. Nie wiedziałam czemu zwierzęta zawsze mnie kochały.
Nigdy nie jeździłam na koniu. Adrenalina mi podskoczyła.
Z początku mi nie wychodziło...
Ale potem było lepiej. Czułam wiatr we włosach. Jazda na koniu to wspaniałe uczucie. Jednak dalej nie dawało mi spokoju myśl czemu czułam się dziwnie, gdy zabijałam Joanne. Może to dlatego, że to człowiek? Nie to coś innego. Miałam różne myśli w głowie. Raz myślałam o Joannie, a raz o bractwie. Nie umiałam sobie poradzić z taką sytuacją. Postanowiłam rozkoszować się jazdą konną. Nie wiedziałam też jak się dostać do domu. Moja siostra chyba nie wpuści obcej kobiety do domu. Chyba nie wpuści...
I jakbym miała za mało rzeczy na głowie to nie wiem co pewna osoba chce zrobić ze zdjęciem na którym zabijam kobietę.
Weszłam do domu i szybko pobiegłam do łazienki.
Ściągnęłam perukę.
Uczesałam się i przebrałam. Weszłam do mojego pokoju, a za mną Toto.
Wtedy zauważyłam, że strasznie go ostatnio zaniedbywałam.
Szkoda mi było patrząc jak się nudzi.
Złapałam jedną z jego ulubionych zabawek i zaczęłam się z nim bawić.
Wzięłam szczotkę i uczesałam jego kłaki.
Nagle Toto mnie polizał. Z początku wkurzyłam się na jego ciepłą ślinę, ale potem pomyślałam, że to znak, że on jeszcze coś do mnie czuje. Ucieszyłam się i przytuliłam go.
*****
Tymczasem na siłowni w MF. Jeden zbójnik z bractwa spotkał się ze swoją wspólniczką.
- Gdzie mała?-spytała kobieta.
- Ona razem ze swoim siostrzeńcem pobiła nas. To było takie szybkie... nie wiedzieliśmy co robić.
- Jakie straty? Pani nie będzie zadowolona.
- Mark ma złamane żebra, a Matt potarganą twarz.
- Wiem widziałam co się stało.
- To czemu nie wskoczyłaś tam?! Mogło być gorzej, a ty po prostu się gapiłaś!
- Musieliśmy zobaczyć na co ją stać.-powiedziała.
- Co władczyni chce od tej małej? Po co jej ona do szczęścia?!
- Ponoć to jakaś jej rodzina, która ma zapłacić życiem za jej błąd.
- Uhhh. Obserwowaliście ją?
- Jej nie widzieliśmy, ale z jej domu wyszła jakaś kobieta.
- Śledziliście tą babkę?
- Oczywiście. Zabiła pewną staruszkę. Z wyników wychodzi na to, że to była macocha siostry Sam. Jak jej tam było?
- Charlie.
- No właśnie Charlie. Tyle na razie o nich wiemy.
- Okej. Więcej ustalimy w bazie.
__________________________________________________
Dziękuje za przeczytanie i zapraszam do komentowania