Rodzina Bakeyr, odcinek 5
Moja szczęka opadła niżej, niż tego dnia, gdy zobaczyłam Kaina. Uświadomiłam sobie, że moje życie nigdy nie będzie już takie jak wcześniej. Najbardziej bolało mnie to, że mój mąż, właśnie mój mąż nigdy nie zainteresował się małą. Och, bardzo przepraszam. Tylko raz, jak nie miał mu, kto pójść do sklepu, bo dupy nie wyprostuje i nie pójdzie. Próbowałam się z nim kłócić. Przegrałam. Spod oka lała mi się krew, oraz zauważyłam, że od uderzeń w uszy oraz inne tylne miejsca na głowie, coraz bardziej głuchnę. Teraz już wiedziałam. On jest dla mnie jedyny. Mój Filip. Nie wiedziałam jak dzieciaki to przeżyją, rozstanie z ojcem, babcią, a przede wszystkim z ich ukochanym domem. Poszłam do niego. W połowie drogi doznałam tego uczucia, tego pięknego, przyjemnego, a zarazem drażniącego uczucia.
- Oo.. Sami- Jak powiedział do mnie „Sami” zarumieniłam się. Czułam się jak spadający płatek z róży, jak jedyna na świecie kropla deszczu, wiedziałam, że między nami coś będzie. Gdy patrzyłam w jego oczy przypomniała mi się Julia. Od razu humor mi się zepsuł, a cały dzień był stracony.
-Witaj- Odpowiedziałam smutną miną.
-Coś się stało?
-Nie, ale przypomniała mi się Julia. Nie mogę przestać o nie…
-Właśnie- Przerwał mi krzykiem- Mamy postęp. Sprawą zaczęło zajmować się FBI, ale jeszcze jedna rzecz. Teraz przykra. Byliśmy u chłopaka Pani córki. Dostał kolejny film od porywacza. Tym razem drastyczniejszy. Nie chcę go opowiadać, ani zmuszać cię do oglądania, ale musisz Ty, Twój mąż i Twoje dzieci pojechać ze mną na komendę.
Mój świat się zawalił. Znowu musiałam oglądać jak przechodzi cierpienia.
-Ale dzieci też muszą? Przecież są jeszcze małe.

-Owszem. Może rozpoznają miejsce, lub jakikolwiek szczegół.
-Dobrze to chodźmy do mnie, po dzieci i darmozjada.- To były ostatnie moje słowa. Resztę drogi siedziałam cicho. Słyszałam tylko chlupot moich łez.
-Zapomniałem o jednym- Powiedział, a nagle moje serce stanęło - W domu chłopaka Julii znaleziono jej portmonetkę. Został zamknięty do wyjaśnienia sprawy.
Boże. Jak to był on. Przecież! Ale… On był taki porządny. To nie mógł być on. Bałam się o niego. Wydawał się przyjazny, ale często był skryty.
Dojechaliśmy pod dom, ale specjalnie nie spieszyło mi się, aby od niego odejść. Wreszcie wysiadłam. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ale wiedziałam, że muszę jak najszybciej pojechać na komendę.

-Dzieciaki wychodzimy. Kain zabierz maluchy i jedziemy.
-Gdzie znowu?! – Bezczelnie odpowiedział.
-Jak to gdzie. Na komendę, podobno porywacz podesłał film z twoją córką.
-To ja mam córkę?!
Jezus. On to już w stu procentach do niczego się nie nadawał. Nawet nie chciałam na niego patrzeć i poszłam po maluchy.

-Filip jedziemy bez niego.
-Ale?
-Żadne, ale. Po prostu nie chciał, więc nie jedzie. Poza tym on nie zna żadnego innego miejsca niż fotel w salonie.

Bałam się tego widoku. W moim ciele tkwiła czarna chmura, a ja nie widziałam żadnego przebłysku słonecznego. Gdy weszliśmy do pokoju, w którym miał zostać odtworzony film nie mogłam się ruszyć. Stałam jak wryta, ale mimo wszystko wzięłam trzy głębokie oddechy i zrobiłam kilka kroków.

Gdy film miał zostać odtworzony zadzwonił do mnie telefon. Numer był zastrzeżony co wprowadziło mnie w jeszcze większą panikę.
-Filip masz.
-Ale, dlaczego ja? – Odpowiedział

-Proszę Cię. Źle się czuję, a co gorsza jest to numer zastrzeżony. Błagam Cię.

Zgodził się. Wziął ode mnie telefon. Wcisnął zieloną słuchawkę i przyłożył komórkę do ucha.
-Tak słucham- Zaczął Filip.
-Żadne słucham- odpowiedział chrypliwy głos po drugiej stronie- Mam córkę Sam. Żądam 1.648.739 $,bo inaczej dostaniecie inne nagrane przeze mnie filmy z jej cierpieniami, zrozumiałeś?
-Słuchaj. W ogóle to, o co Ci chodzi? Nie wiem jak bardzo masz urojone w głowie, ale proszę Cię oddaj córkę mojej ukochanej.

Mimo przerażającej sytuacji, pierwszy raz w życiu czułam się kochana. Moje szczęście jednak szybko się skończyło. Porywacz rozłączył się, a żadna osoba z nas nie chciała komentować całej sytuacji. Fil odtworzył film, a jak zobaczyłam jak Julia cierpi rozpłakałam się jak małe dziecko. Wyobrażałam sobie, jak ona się teraz czuje. Wybiegłam stamtąd, i biegłam do domu. Chciałam zniszczyć cały świat, ale usłyszałam.
-Sam stój! Nie rób nic głupiego. Zrozum ona się znajdzie. – Te słowa dodały mi otuchy. Zatrzymałam się i wróciłam na komisariat.
-Wiesz, co? Może zawiozę dzieciaki do domu. Babcia im coś ugotuje, a my pojedziemy do mnie na obiad?
Nie miałam ochoty na jedzenie, ale odpowiedziałam- Oczywiście! Jedźmy, ale najpierw coś ci powiem.
- Nie! Ja pierwszy. Sam słuchaj. Wiem, że znamy się krótko, ale..
-Boże! On chce mi to powiedzieć. Ale dlaczego w tym momencie. – Pomyślałam.
… muszę to zrobić. Kocham Cię! Zostaw swojego przydupasa i chodź do mnie. Proszę!
- Ale? Boże…
- Czyli nie czujesz tego do mnie co ja do ciebie. Dobrze przeżyję.
-Tak! Oczywiście, że chce z tobą być.
Nasza rozmowa nie trwała długo. Zakończyła się na przyjemnym pocałunku, którym już od bardzo dawna nie zostałam obdarzona.

Koniec.
Dziękuję za komentarze i zapraszam do komentowania.