View Single Post
stare 23.02.2013, 20:07   #385
Mile
 
Avatar Mile
 
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
Grin Odp: Simowe rodziny Mile18

Witam. Dziękuję serdecznie za komentarze.

Nowy odcinek rodziny Kent ( nr 48 )

Dojechaliśmy do Starlight Shores bezpiecznie, trzeba przyznać auto sprawowało się doskonale, było duże i bardzo wygodne. Podróż minęła bez żadnych problemów. Nawet Barney nie popisywał się zbytnio, tylko raz na autostradzie pojechał 230 km/h, ale po moim pisku zjechał na prawy pas i dalej jechaliśmy już spokojnie. Widziałam, że nie był zadowolony, ale nic nie powiedział i dał spokój. Chciałam poprowadzić, żeby wyczuć ten samochód i zrozumieć jego fascynację, ale powiedział tylko:
- Zapomnij. - Już nic nie mówiłam. Niech sobie prowadzi, mały dzidziuś, zabaweczka i świata nie widzi.
Przejechaliśmy u podnóża gór i z prawej strony minęliśmy monumentalny napis Hollywood, po lewej rozciągał się piękny widok na zatokę. Przejechaliśmy przez miasto i skierowaliśmy się w głąb lądu wjeżdżając na pagórek, tam zatrzymaliśmy się przed ogromnym domem.





Gdy wysiedliśmy Barney z uśmiechem powiedział.:
- To jest właśnie ta niespodzianka.



- Ten dom? Kupiłeś dom?
- Nie, jeszcze nie, chciałem ci go pokazać bo planuję kupno domu i osiąść gdzieś na stałe. To nie koniecznie musi być ten. Podoba ci się tutaj?



- Jest ogromny. - Rozejrzałam się, był piękny w stylu południowych rezydencji. Utrzymany w kolorach piaskowych, tak jak lubię. Wokół było pełno palm, drzew Jozuego i kaktusów.
- Chodźmy do środka, co prawda pozostało mnóstwo rzeczy po poprzednim właścicielu, ale jeżeli się zdecyduję, to uprzątnie go w kilka dni. Na pewno trzeba będzie przeprowadzić remont, ale to też nie problem. - Powiedział i otworzył mi bramę. Trochę się mocował z zamkiem, ale gdy otworzył przepuścił mnie pierwszą do wejścia. Dom miał dwoje drzwi, jakby był podzielony na dwie części, ale to tylko złudzenie, bo w środku był jeden wielki, wspólny przedpokój. Po co ktoś zainstalował podwójne drzwi?





Weszliśmy do środka do salonu, stał tam duży stół do bilarda, bar i wielki mechaniczny byk, dziwne coś takiego w salonie. Chyba jakiś miłośnik country tu mieszkał.



Tapety były stare, jakby trzydzieści lat nikt nic nie modernizował w tym domu, w niektórych miejscach powycierane i porwane, ale ogólnie nie było tak źle, faktycznie przydałby się remont i wielkie meblowanie, żeby przywrócić właściwy cel tego pomieszczenia.
- Barney i tobie się coś takiego podoba? - Zwróciłam się do Barneya, który się nie odzywał, widocznie czekał na moją reakcję.



- Gina, nic takiego nie powiedziałem, jeżeli będziesz chciała możesz z tym domem zrobić co tylko zechcesz, wiem że masz dobry gust. Urządzisz wszystko po swojemu.
- Barney, wiesz ile to roboty?
- Tak, ale jak się chce uwić gniazdko rodzinne, to warto się poświęcić.



- Barney, ty chcesz wić gniazdko rodzinne? - Totalnie mnie zaskoczył.



- Tak. Jesteśmy już w takim wieku, to znaczy ja jestem już w takim wieku, że o tym myślę. Czas się ustatkować. Tym bardziej, że spotkałem kobietę mojego życia.



Znowu mnie zaskoczył, bardzo się zmienił, nie poznaję tego człowieka, myśli o założeniu rodziny i pewnie o dzieciach, planuje to ze mną. Ja jeszcze do niczego nie doszłam, nic tak naprawdę nie zrobiłam, nie osiągnęłam sukcesu, nie mam własnej kariery, nawet nie jestem aktywna zawodowo. Teraz pakować się w założenie rodziny? Dzieci? Jeżeli teraz nic nie zrobię na polu zawodowym, to później nie będzie to możliwe. Raptem skończyłam jakąś namiastkę szkoły dziennikarskiej. Nawet nie spróbowałam sił w zawodzie. Jestem taka żałosna. Barney może o tym spokojnie mówić, bo on czego się nie dotknie, zamienia się w złoto.
- Barney, ja nawet nie pracuję, nic nie osiągnęłam. Jak ty to sobie wyobrażasz, że co wprowadzę się tu z tobą? Dalej będę siedzieć w domu?
- Kochanie, możesz robić co chcesz. Tutaj w Starlight Shores jest tyle możliwości, że nawet sobie nie wyobrażasz. Jako bardzo inteligentna kobieta szybko się zaaklimatyzujesz i znajdziesz zajęcie, które da ci satysfakcję. Jesteś dorosła, czas się usamodzielnić.



- Tak myślisz? Tutaj? - Zapytałam niepewnie. Ta wizja bardziej mi się spodobała, faktycznie karierę mogę robić wszędzie, nowe miejsce, nowe możliwości. On wierzy we mnie. Mój kochany.
- Oczywiście, nie zniósłbym gdybyś chodziła smutna i niespełniona. Pragnę twojego szczęścia. Chodź pójdziemy do ogrodu, myślę że ci się spodoba.
Wyszliśmy na drugą stronę domu. Naszym oczom ukazał się widok jak z bajki. Stanęliśmy z uśmiechami na twarzy patrząc na to piękne otoczenie. Ktoś się postarał.
Wszystko wyglądało jak w wakacyjnym kurorcie, wszędzie piasek, duży basen, przy basenie leżaki z parasolami. Ogromna wanna z jacuzzi na podwyższeniu i cudowne jeziorko ze strzykającymi fontannami, z boku śliczne miejsce do wypoczynku pod rozpiętym baldachimem w kształcie trójkąta. Pełno kwitnących kaktusów i wysokich palm. Jak byśmy się przenieśli do jednej z baśni z tysiąca i jednej nocy.





Poszliśmy w kierunku jeziorka. Szum wody działał kojąco, a zapach kwitnących kwiatów oszałamiał. Stanęliśmy i przez chwilę się przyglądaliśmy temu niezwykłemu zjawisku. Zamyśliłam się, w tle szumu wody usłyszałam zza pleców jakby nierealny głos Barneya.:
- Można wpuścić kilka rodzajów kolorowych karpi Koi, będą kapitalnie się tu pluskały. Tu jest zupełnie inny klimat. Usytuowanie u podnóża gór tworzy ciepłą enklawę.





- Barney, jakie to piękne. - Moja twarz ciągle się uśmiechała.
- Wiedziałem, że ci się spodoba, jak tu pierwszy raz przyjechałem, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Pomyślałem, moja Gina będzie szczęśliwa.



- Och Barney, doskonale mnie rozumiesz.



- Bardzo cię kocham głuptasie, wszystko robię z myślą o tobie. - Dotknął mojego policzka, pogłaskał i spojrzał mi w oczy. Coś mu w nich błysnęło i gwałtownie mnie do siebie przycisnął, nie zdążyłam zareagować a jego usta już ściskały moje w intensywnym, gorącym pocałunku.



- Och Barney! ... Jakie to romantyczne, gdy całujesz mnie w tym pięknym miejscu – powiedziałam rozmarzonym głosem.



- Tak właśnie chciałem z tobą spędzać czas. Gina mówiłem ci, że pięknie dziś wyglądasz? Chyba dzisiaj ci tego nie mówiłem. Przepraszam, poprawię się kotku. - Znowu uśmiechnął się do mnie tym jego najsłodszym uśmiechem. Jest piękny. Kotku? - Chodź usiądziemy na tym wypoczynku. - Barney wskazał na kanapę z rattanu. Poszliśmy w tamtym kierunku.



Usiedliśmy koło siebie. Przytulił mnie.
- Wyobrażasz sobie jak moglibyśmy wieczorami tu siedzieć i miło spędzać czas? Jakie świetne imprezy można tu organizować? - Mówił, a ja go słuchałam z przyjemnością. Powoli zaczęłam sobie wyobrażać nasze życie we dwoje.



- Chciałbyś tu ze mną zamieszkać? Tylko my dwoje w takiej wielkiej rezydencji?
- Tak, Gina. Tylko z tobą. - Spojrzał na mnie. Jak widać dla niego to takie proste.



- Zaskakujesz mnie, każde nasze spotkanie to nowość i zaskoczenie, ciągle jestem wystawiona na próbę, ale to są miłe próby. Byśmy byli non stop razem, nie znudziłbyś się?
- Nie, z tobą nigdy się nie nudzę.
- Jak to możliwe, ja sama ze sobą ledwo wytrzymuję. - zaśmiałam się.
- Nie wiem czemu tak o sobie myślisz, dla mnie jesteś fascynująca.
- Barney, jak zwykle przesadzasz.
- Nie potrafię tego określić, wiele rzeczy się na to składa, ale jest w tobie coś co mnie przyciąga, twój charakter, osobowość, uroda. Jesteś osobą mądrą i dobrą. Nie ma w tobie fałszu ani zawiści, jesteś szczera i otwarta. Widzisz jest tyle rzeczy, które w tobie kocham.
- Wzruszyłam się, naprawdę jestem taka? Widzisz we mnie tylko dobre cechy? Kiedy to zauważyłeś?
- Pamiętaj, że znamy się od tylu lat. Odkąd byłaś nastolatką zdążyłem cię poobserwować. Widziałem wiele sytuacji. To wszystko razem się złożyło na moją miłość do ciebie.
- Och Barney, chyba na serio się rozpłaczę. - Poruszył moje serce. Co on mówi?
Obserwował mnie od tylu lat i nic się nie wysypał? Hmm, że ja tego nie zauważyłam? Żadnego zachęcającego gestu, nic po prostu nic, wprawdzie widziałam, że na mnie dziwnie patrzy, ale wtedy myślałam, że raczej negatywnie, trochę się go bałam. Byłam zbyt nieśmiała. Zawsze roztaczał wokół siebie atmosferę, że wszystko jest w zasięgu jego ręki, może brać ile chce, nic nie jest niemożliwe. Wiecznie uśmiechnięty, wygadany, brylujący w towarzystwie, król życia. Dobrze ubrany, pachnący ekskluzywną wodą toaletową, cały czas na luzie, lekko nonszalancki a przez to olśniewający. Każdy chciałby taki być i dostać się do jego cudownego, szczęśliwego świata. Ciągle patrzyłam na niego z nutką zazdrości. Wydawał się niedostępny. O matko, czy ja się w nim podkochiwałam? To szok, ale teraz jest ze mną i naprawdę szczerze mnie kocha, mam szczęście, taki facet i jest mój, tylko mój. Będę z nim szczęśliwa.
- Ale ckliwie się zrobiło, otwieram się przy tobie, Gina zobacz tam jakaś dziewczyna chodzi, o zaczęła grać w golfa – wskazał na młodą dziewczynę, kręcącą się po ogrodzie.
- Kto to jest? Znasz ją?
- Nie, chodźmy do niej.
Poszliśmy w jej kierunku, dopiero teraz zauważyłam, że po drugiej stronie ogrodu jest ogromny plac zabaw.



- Dzień dobry mam na imię Gina, co tutaj robisz? Mieszkasz w okolicy?
- Dzień dobry, jestem Monia, moja mama sprząta w tym domu i czasem tu przychodzę pograć w golfa. Mogę? Ja nie będę przeszkadzać.
- Oczywiście. Nie ma problemu.
- Dziękuję.





- Barni spójrz, jaki plac zabaw! - wykrzyknęłam z zachwytem.
- Świetny! Widzisz jaki to rodzinny dom? Może się tu wychować wiele pokoleń.
Stanęliśmy patrząc na poszczególne zabawki. Były śmieszne huśtawki, piaskownica i domki. Nawet narysowane klasy na piasku.



- Proszę pana, a może pan chce zagrać w golfa? - Zapytała Barneya Monia.
- Ja nie, ale może Gina spróbuje.



- Gina spróbuj swoich sił.
- Ok, zaraz ci pokażę kto tu rządzi – odpowiedziałam i wzięłam się za kije. Zamachnęłam się i uderzyłam w piłeczkę.





- Brawo Gina, słyszałem trzask pękającej szyby. - Barney klaskał i nabijał się ze mnie.
- Przestań – syknęłam przez zęby.



- Barney, jestem nieodpowiednio ubrana, dlatego mi nie wyszło, chodź idziemy się przebrać w luźne ciuchy.
- Ok.
Poszliśmy do samochodu po torby i przebraliśmy się w oddzielnych łazienkach. Musimy jeszcze pozwiedzać resztę domu. Przypomniałam sobie. Wyszliśmy do ogrodu. Barney zaproponował grę w piłkę. Chętnie się zgodziłam. Zaczęłam strzelać do Barneya. On świetnie łapał i ani razu nie udało mi się go zmylić.





Przyszła kolej na mnie.
- Uwaga strzelam. - Krzyknął do mnie.
- No dawaj, wcale się nie boję.
- To nie ta strona Gina. He he he, ale cię załatwiłem. - Śmiał się, jak nie obroniłam bramki.









- Barney jak możesz? A mówiłeś, że mnie kochasz.
- A co to … ha ha ha, cwaniarko. Ha ha ha nic nie poradzisz, cieniutka jesteś. Nikt mi nie dorówna. Barney rządzi. Ha ha ha. - Nie mógł się powstrzymać, zanosił się coraz większym śmiechem. To mnie tylko zmobilizowało.
- Zaraz ci pokażę jaka dobra jestem, idę na tego byka i wezmę ostrą jazdę, jak chcesz to możesz popatrzeć. - Powiedziałam pewna siebie i pobiegłam do salonu. Barney za mną.
Usiadłam na byka i ruszyłam z impetem. Czyste szaleństwo. Krzyczałam i śmiałam się cały czas. Za to Barneyowi zrobiło się niedobrze jak na mnie patrzył.







- Gina przestań już, ja chyba się porzygam. Nie mogę na to patrzeć.





Zeszłam i doskoczyłam do niego. Palcem wskazującym dociskałam mu do klatki piersiowej.
- Co słabiutki żołądek? Kto teraz rządzi?! Powiedz kto?
- Ty Gina, bleeh ale mnie zamuliło. Już myślałem, że cofnę.
- Ha ha ha, pewnie że ja!
- Jak ty to wytrzymałaś?
- To naprawdę fajna zabawa, spróbuj.
- Nigdy w życiu.
- Chodź pozwiedzamy dalej dom - zaproponowałam i poszliśmy na górę.
Na górze w kolejnym salonie stał sprzęt do karaoke. Trzeba spróbować wszystkiego, nawet karaoke. Zaczęliśmy śpiewać. Lepiej nie mówić jak śpiewaliśmy, bo to o litość prosi i o pomstę do nieba.





To wszystko w tym odcinku, proszę o komentarze.
__________________
Mile jest offline   Odpowiedź z Cytatem