View Single Post
stare 26.02.2013, 19:50   #396
Mile
 
Avatar Mile
 
Zarejestrowany: 19.04.2012
Skąd: Papeete
Płeć: Kobieta
Postów: 619
Reputacja: 10
Grin Odp: Simowe rodziny Mile18

Witam ponownie, dziękuję serdecznie za komentarze.


Nowy odcinek rodziny Kent ( nr 49 )

Noah wrócił z kursu rzeźbiarskiego i poszedł grać do piwnicy. Po chwili przyszła do niego Mia.



- Grasz sobie?
- Tak.



- Noah, kochanie chciałabym z tobą porozmawiać.
- Jeżeli chodzi o matmę, to mam wszystko odrobione. Jestem na bieżąco.
- Nie o to chodzi. Był dzisiaj komisarz Foley i przekazał mi smutne wieści.
- A co się stało?





- Noah, policja potwierdziła, że ten znaleziony mężczyzna to twój ojciec.
- Co? Nie rozumiem.



- Twój ojciec nie żyje. Fabian nie żyje.
- Jak to? Nie! Mówiłyście, że wszystko będzie dobrze! - Krzyknął i strasznie się rozpłakał.



- Noah, bardzo mi przykro.
- Nie wierzę! - krzyknął zanosząc się płaczem.



- Zostaliśmy sami, tylko ty, ja i Gina. Taty już nie ma. Wypłacz się mój kochany synku, to ci ulży. - Mia mówiła do niego spokojnym ciepłym głosem, sama ledwo powstrzymywała się od łez, widząc cierpienie chłopca.
- Ale ja nie chcę, nie chcę, żeby tak było!
- Wiem, ja też. Życie jest okrutne.
- Jak to się stało? Dlaczego? - Uspokoił się trochę, ocierał łzy z twarzy.
Mia nie mogła dłużej patrzeć na jego łzy i sama się rozpłakała. Noah przytulił się do niej.





Gdy pierwsze emocje opadły Mia powiedziała.:
- Usiądźmy, opowiem ci czego się dzisiaj dowiedziałam.
- Dobrze.
Usiedli na ławce. Mia zaczęła opowiadać co jej dzisiaj przekazał Foley. Opowiedziała wszystko, nic nie ukrywała, chciała żeby Noah był w pełni świadomy sytuacji.



- Mamo, to jest makabryczne, jak można kogoś zamordować siekierą! Boże jak tata musiał cierpieć. Nie mogę tego znieść. Ja sam bym zabił tego Rocco! Nienawidzę go!
- Noah nie można tak mówić.
- A on mógł zabić mojego ojca?
- Nie, oczywiście, że nie.
- Ja skądś znam to imię - zastanowił się Noah.
- Jak to? Skąd?
- Wydaje mi się, że Gina o nim coś mówiła.
- Co?
-Tak, wydaje mi się, że ona go zna. Mówiła o nim z Barneyem. Przechodząc kiedyś obok nich usłyszałem.
- Może tylko ci się wydawało? Niby skąd ona może go znać?
- Nie wiem, muszę się jej zapytać. Dla mnie najgorsze jest to, że ojciec miał kochankę. Prowadził podwójne życie. Ja nie wiem jak ty to znosisz. Jak mógł nas tak oszukiwać. Zawsze prawił morały a okazało się, że był oszustem. To jest najbardziej wkurzające.
- Wiem, ale teraz już nic nie zrobię, jestem na niego wściekła i czuję się oszukana, ale w tej sytuacji, to już nie ma znaczenia. Nie można cofnąć czasu. Chyba trzeba się z tym pogodzić.
- Jak można się z tym pogodzić? Ja się nigdy z tym nie pogodzę. Jak mógł coś takiego zrobić? Tobie, nam – mówił wzburzony Noah.
- Widzisz, miał swoje tajemnice, nikt o tym nie wiedział.
- A pomyślałaś o Barneyu? On na pewno wiedział. On wszystko wiedział o tacie. To on mu organizował wszystkie spotkania.
- Organizował, ale czy wiedział o jego kochance? Nie wiem.
- To wszystko jego wina, tylko on mógł sprowadzić tatę na złą drogę.



- Nie bądź naiwny, jakby ojciec nie chciał, to by tego nie zrobił. Nie był ideałem.
- Wiem, ale Barney mógł mu ją przyprowadzić. Jak Gina może się z nim spotykać, może jeszcze jej zrobić krzywdę.
- Jest dorosła, sama decyduje z kim się spotyka – stwierdziła Mia.
- Ale z Barneyem?
- Coś ich łączy, może miłość.
- Akurat tak nagle się w nim zakochała? Może Barney ją zmusza?
- Widziałam ich razem, na pewno coś ich łączy. Gina nie wyglądała jakby Barney ją do czegoś zmuszał. Uwierz mi. Jeszcze być może tego nie rozumiesz.
- Nie ufam mu. On jest taki oślizgły. Wszędzie się wkręci. Teraz nawet siostrę mi zabrał.



- Ja też mu nie ufam. Wie więcej niż chce powiedzieć. Noah synku musimy jakoś ułożyć sobie życie. Czy Gina będzie z Barneyem czy nie, to musimy ją wspierać. Nie chciałabym, żebyś miał jakieś negatywne emocje w stosunku do Giny. To twoja siostra i ona cię kocha.
- Wiem, ja też ją kocham. Nie chcę tylko, żeby Barney ją wykorzystał. Teraz ojciec jej nie pomoże. O Boże, on już nikomu nie pomoże, już nic nie zrobi.
- Tak Noah, to takie smutne. Najgorsze co może być to śmierć. Ona wszystko kończy, potem nie ma już nic. Wszystkie plany się kończą. Nie wiem co to będzie. Jak będziemy żyć.
- Co będzie z jego książkami? Czy one nadal będą wydawane?
- Tak, tutaj jest działka Barneya, jak wrócą z Giną musimy wszyscy usiąść i spokojnie omówić każdy temat. Zadzwonię do Ortisa, z nim też musimy się umówić. Jest dużo zawiłości prawnych, w których powinien nam pomóc.
- A dzwoniłaś do Giny? Ona nic nie wie?
- Nie, jeszcze nie. Nie chcę jej denerwować, boję się, że jak będą wracać w nerwach to może coś stać się nieprzewidywalnego. Wolę być ostrożna po ostatnich wydarzeniach. Lepiej, żeby wróciła normalnie i jak będzie w domu to jej powiemy. Dobrze?
- Dobrze. - Odpowiedział Noah i siedzieli przez chwilę milcząc. Trawili w sobie całą sytuację, w której mimo woli się znaleźli.





- Trzeba zorganizować pogrzeb. Pożegnać ojca – powiedziała Mia smutno, po raz kolejny uświadomiła sobie ile ją czeka spraw do załatwienia. Nie wiedziała czy da sobie radę.
- Mamo, ja nigdy się z tym nie pogodzę. Nigdy nie wybaczę mordercy. Dlaczego padło akurat na nas? - Zadał pytanie, ale wiedział, że nie uzyska odpowiedzi.
- Wiem synku, jak sobie pomyślę, że już nigdy w życiu go nie zobaczę, to tak mi się ciężko na sercu robi, to jest taki ból, nie można tego opisać. Ta niemoc mnie przytłacza.
- Tak, ta niemoc, chciałbym coś zrobić, ale nie mogę, nic nie mogę zrobić. Jestem taki wściekły, aż mi się pięści same zaciskają, chciałbym tego Rocco za gardło chwycić i mocno ścisnąć. Dobrze, że jest w więzieniu, bo nie ręczę za siebie gdybym go dorwał. - Mówiąc te słowa zacisnął zęby, szczęka mu zatrzeszczała, a na dłoniach pojawiły się białe plamy od zaciskanych pięści.
- Noah, musisz opanować tą złość, tylko sobie zaszkodzisz, proszę cię uspokój się. Synku, to do niczego dobrego nie prowadzi. - Próbowała go przytulić, ale wyrwał się.
- A co mam zrobić? Już tego nie wytrzymuję! - Krzyknął i wybiegł z piwnicy.
W ogrodzie podszedł do swojego podestu do rzeźbienia, stał tam kloc drewna, który wcześniej sobie przygotował i zaczął walić z całą siłą młotkiem o dłuto. Drewno odskakiwało w różnych kierunkach pod wpływem dłuta. Tutaj chciał znaleźć ukojenie bólu. Nie wiele to pomagało, zaczął walić mocniej i mocniej. Głowę miał gorącą od przeróżnych myśli. Chciało mu się płakać, ale opanował się. Postanowił, że już nigdy nie zapłacze. Już nigdy nie okaże słabości. Będzie mężczyzną. Już niedługo kończy 19 lat i będzie w pełni dorosły. Od teraz będzie kontrolował swoje życie i nikt mu nie przeszkodzi w planie, który właśnie wymyślił.



Mia wyszła i spojrzała na niego, nic nie powiedziała, tylko pokiwała głową i poszła do domu.
Usiadła na kanapie i wspominała ostatni wieczór, który spędziła z Fabianem. Wtedy się pogodzili, on był uroczy, uwodzicielski. W nocy tańczyli do swojej ulubionej muzyki. Nigdy nie zapomni, wpatrzonych w nią oczu i jego ciepłych rąk, czuła się wtedy taka szczęśliwa i bezpieczna. Do głowy by jej nie przyszło, że to ich ostatni wieczór, że już nigdy jej nie obejmie i nie przytuli. Na tą myśl Mia całkowicie się rozkleiła, zaczęła płakać i mówić do siebie.: „Dlaczego mój kochany Fabian?”







***
Foley wrócił do domu, zobaczył, że Nikki jeszcze nie ma, więc szybko się przebrał i pojechał do sklepu po wino i coś do jedzenia. Gdy wrócił i stanął w drzwiach, Nikki rzuciła mu się w ramiona. Chwycił słodki ciężar i mocno przytulił.





- Już nie mogłam się doczekać, nie wiem co we mnie wstąpiło, ale chodziłam od okna do okna i sprawdzałam czy już jedziesz.
- Nikki, ja cały dzień myślałem kiedy będziemy nareszcie razem.





- Odkąd cię poznałam nie mogę przestać o tobie myśleć. John jesteś mi bardzo bliski. Moją bratnią duszą. - To mówiąc dotknęła jego policzka.
- Nikki, dziękuję, to najpiękniejsze słowa jakie w życiu usłyszałem. Nikt mi tego jeszcze nie powiedział.





Przygarnął ją do siebie i mocno pocałował. Był uszczęśliwiony, czekała na niego cudowna dziewczyna. „Wracam z pracy, czeka na mnie Nikki i mnie całuje. Jak marzenia, ale dzisiaj się spełniły” Pomyślał.



- Chodź zjemy deser, przygotowałam ciasto limonkowe. - Powiedziała i poszła po deser do lodówki. Usiedli, gdy rozłożyła talerze.
- Uwielbiam to ciasto. Bardzo pyszne. - Zachwycał się Foley.
- Cieszę się, że ci smakuje, bałam się czy mi wyjdzie, ale chyba się udało.
- Tak, jest doskonałe.



- Nikki, czy masz nagraną płytę jak grasz? Chciałbym sobie posłuchać jak będę jechać samochodem.
- Mam, jutro ci dam ze specjalną dedykacją, dla mojego kochanego Johna. - Uśmiechnęła się.





„Jest urocza, nawet jak je robi to z wdziękiem, wszystko w niej jest piękne.” Myślał patrząc na jedzącą Nikki.



Kiedy zjedli Foley wziął talerze i zaczął zmywać. Nikki podeszła do niego.
- John, nie musiałeś tego robić, ja bym chętnie pozmywała.
- Nie ma mowy, jesteś gościem. Przygotowałaś pyszne danie a nie musiałaś. Pozmywam, to nic trudnego.
- Ok.





- Co będziemy robić?
- Może obejrzymy jakiś film? Chodź znajdziemy coś ciekawego – powiedział John – ale poczekaj naleję nam po kieliszku wina.



Otworzył butelkę czerwonego wina i nalał do kieliszków. Wypili po łyku.
Usiedli wygodnie na kanapie i Foley zaczął przeglądać kanały.
- Nic, nic, nic, nic – mówił po każdym programie, który zmieniał pilotem.
- O tutaj! Zostaw, to program Gordon'a Ramsay'a, świetny gość i naprawdę wspaniale gotuje. Jak byłam w Londynie, to jadłam w jego restauracji, specjalnie dla mnie zrobił dietetyczną sałatkę, jest trochę nadpobudliwy, ale to dodaje mu uroku i niepowtarzalności. No i jest mistrzem w gotowaniu.
- Dobrze, niech zostanie, nigdy nie oglądam programów kulinarnych. To takie babskie.
- Ha ha ha, babskie srabskie, faceci też to oglądają. Ten program jest wyjątkowy. - To konkurencja MasterChef, kilkunastu ludzi konkuruje o tytuł i ćwierć miliona dolarów.
- Wow, dają aż takie pieniądze?
- Uhm.
- Dobra, oglądajmy.
John przytulił Nikki do siebie i z ciekawością oglądał program. Śmiali się z tekstów i ciągłych bluzgów Gordona. Ten facet potrafi rozbawić niemniej, jak nieudane potrawy uczestników. Foley zaczął gładzić włosy Nikki, odgarniać z policzka. Delikatnie opuszkami palców dotykał jej szyi i płatków uszu. Zaczął patrzeć na jej zafascynowaną programem twarz. Nikki wyczuła zainteresowanie jej twarzą. Sprawiał jej przyjemność miłym dotykiem, westchnęła i bardziej się do niego przytuliła. Im bliżej siebie byli, tym bardziej Gordon schodził na dalszy plan. Nikki odwróciła twarz w stronę Foleya i popatrzyła na niego. Ich usta się zbliżyły i zajęli się sobą, co tam Gordon Ramsay. Są ciekawsze rzeczy.





- Pójdziemy do tamtego pokoju? - Foley szepnął jej do ucha.
- Tak, chodź – odpowiedziała Nikki i pociągnęła go za rękę.
Gdy znaleźli się w sypialni Nikki założyła mu ręce na ramiona i namiętnie pocałowała. Foley z przyjemnością oddał jej pocałunek.





Przenieśli się na łóżko i usiedli naprzeciw siebie po turecku. Chwycili się za ręce i patrzyli sobie w oczy.



- Nikki, jestem taki szczęśliwy z tobą. Dziękuję ci za to, że jesteś przy mnie.
- Nie masz za co dziękować, przy tobie czuję to samo. Tyle emocji przepełnia moje serce, aż chce się krzyczeć. Nigdy się tak nie czułam. Jestem jak w transie.
- Ja też, wydaje mi się, że to sen. Boję się, że mnie ktoś zaraz uszczypnie i się obudzę, a ty znikniesz. Znowu zostanę sam.
- Ha ha ha właśnie o tym pomyślałam. Nikt nas nie obudzi. To nie sen. Jesteśmy tutaj razem.
- Czy to można nazwać miłością od pierwszego wejrzenia? - zapytał nieśmiało.
- Tak, chyba tak, bo co to może być innego.





Pocałowali się. Powolutku oddawali się sobie wzajemnie. Tym razem delikatnie, bez zrywów i gwałtowności. Bardzo czule i subtelnie. Można powiedzieć, że z pewną dozą nieśmiałości. Wyznane uczucia wyzwoliły w nich innego rodzaju namiętność, bardziej nakierowaną miłością a nie zwykłym pożądaniem. Nie każdemu jest dane coś takiego przeżyć.









Po wszystkim zasnęli spokojnie i głęboko. Regenerowali siły przed następnym wspólnym dniem.



To wszystko na dziś, proszę o komentarze.
__________________

Ostatnio edytowane przez Mile : 26.02.2013 - 23:59
Mile jest offline   Odpowiedź z Cytatem