powracam!
Są tajemnice, których nie sposób ukrywać wiecznie. Na pewno wiesz, o czym mówię – choćbyś nie wiadomo, jak bardzo się starał utrzymać coś w sekrecie, to i tak w końcu wyjdzie na powierzchnię, zwykle w najmniej odpowiednim momencie, psując i utrudniając wszystko, co tylko da się zepsuć.
Tak właśnie stało się w przypadku Ophelii; Stiles mógł być łatwowierny, mógł też być naiwny i szaleńczo w niej zakochany, ale nie mógł za to udawać ślepego na sprawy, z ukrywaniem których jego nowo poślubiona żona specjalnie się nie trudziła. Nie mógł nie zauważyć, że Ophelia znika na całe dnie pod błahymi wymówkami, nie mógł nie słyszeć plotek, różnych bardzo pikantnych i niepokojących pogłosek, jakie krążyły po całym mieście. Stiles, pomimo wszelkich swoich słabostek, nie był człowiekiem głupim – w końcu musiał nadejść dla niego moment, w którym zrozumiał, co się dzieje. Nie miał, co prawda, pewności ani żadnych dowodów, ale wcale ich nie szukał. Z pewnością uważasz, że to żałosne i godne pogardy, ale on wcale nie zamierzał załatwić tego, jak większość ludzi. Nie planował wykrzyczeć Ophelii w twarz, że jest d.ziwką, nawet jeśli miał do tego pełne prawo. Nie chciał także wszczynać z nią wojny ani wyprowadzać się ze wspólnego domu. Miał ku temu swoje powody – przede wszystkim, pomimo charakteru swej żony i jej oczywistych wad, wcale nie przestał jej kochać. Niestety - Stiles takim typem człowieka, który znał i uznawał tylko jeden rodzaj miłości – tę wierną i do końca. Ophelia wciąż była dla niego wszystkim.
Poza tym, była jeszcze przecież mała Sagrad. Dziewczynka rosła jak na drożdżach i było jasne, że rozumie coraz więcej z tego, co się wokół niej dzieje. Mężczyzna nie chciał pozbawiać jej kontaktu z matką – nawet jeżeli ta wcale nie garnęła się do opieki nad dzieckiem. Stilesa, oczywiście, martwił taki stan rzeczy, ale była także druga strona medalu. Córka była wszak jego oczkiem w głowie i pokazywanie jej świata stanowiło dla niego nie tylko żmudny obowiązek, ale także ogromną radość i satysfakcję.
Dzięki jego staraniom z pewnością można było powiedzieć, że dla dziewczynki był to jeden z najszczęśliwszych okresów w życiu. O Stilesie można było powiedzieć wiele złego, ale jedno trzeba przyznać – na ojca nadawał się doskonale.
Na pewno zastanawia cię, co w tym czasie robiła Ophelia. Cóż. Jeśli chodzi o jej podejście do dziecka, to nie zmieniło się ono ani o krztynę od czasu ciąży – kobieta wciąż postrzegała córkę jako zbędny balast i małe, krzykliwe, śmierdzące stworzonko, któremu trzeba poświęcać zdecydowanie zbyt dużo uwagi. Ophelia w żadnym razie nie podzielała radości Stilesa – perspektywa zmiany pieluszki napawała ją obrzydzeniem, zaś wszelkie interakcje z Sagrad ograniczała do minimum, większość obowiązków bezczelnie zrzucając na męża.
http://img199.imageshack.us/img199/6...enshot366b.jpg
Zresztą – Ophelia miała sporo zajęć, a było ich na tyle dużo, że czasu dla córki jakoś tak zwyczajnie brakło. Ważniejszy bywał na przykład aerobik.
Poza tym, był jeszcze Xander. Niestety jednak, w tej kwestii Ophelia nie radziła sobie tak dobrze, jak mogłaby sobie życzyć. Młody bandyta nie należał wszak do ludzi ani szczególnie cierpliwych, ani wyrozumiałych i obecność innego mężczyzny w życiu jego kochanki wciąż mocno go irytował. Fakt, iż ów rywal był w dodatku mężem Ophelii i ojcem jej dziecka jedynie dolewał oliwy do ognia. Ognisty romans tej dwójki przeobraził się wkrótce w agresywny, zagmatwany związek, pełen ordynarnych rozstań i namiętnych powrotów. W pewnym momencie było jasne, że z gorącego flirtu pozostał jedynie koszmarny bałagan, którego nie dało się posprzątać; po kolejnej barbarzyńskiej awanturze Xander wreszcie stracił cierpliwość i dał sobie spokój. Ophelia została odrzucona, a niedługo miało się okazać, że to dopiero wierzchołek góry lodowej. Wkrótce miało się stać coś o wiele gorszego, coś, po czym już nic nie miało być takie, jak przedtem.
Domyślasz się, co to mogło być?
ps, nie wiem dlaczego to jedno zdjecie sie tak rozciagnelo, naprawilabym ale nie umiem
Libby edit: Zmniejsz zdjęcie!