View Single Post
stare 06.03.2013, 17:51   #104
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 15
Płeć: Kobieta
Postów: 2,224
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: I love you, i kill you.

ODCINEK 8

Siedzieli w milczeniu od dłuższego czasu. Sub Zero pod ścianą, Kitana na stopniu obok łóżka… Był środek nocy, ale żadnemu z nich nie chciało się spać. Wręcz przeciwnie, obydwoje byli tak pobudzeni tym, co stało się niedawno, że nie było żadnych szans na sen. Nie było nawet szans na to, by w jakikolwiek sposób zbliżyli się teraz do siebie. Kiedy na niego patrzyła, widziała jak bardzo jest wściekły, ale on nie należał do ludzi, którzy wyładowywali swoją złość na innych. Zamiast rozdzierać sobie gardło i wykrzykiwać wszystko co w nerwach przychodzi człowiekowi na myśl, wolał po prostu milczeć. W jakiś sposób jej to imponowało. Lubiła w nim to opanowanie, cierpliwość i spokój z jakim nigdy wcześniej nie spotkała się u żadnego mężczyzny. Chciała z nim być coraz bardziej.



- Przepraszam. – Przerwała cisze. – Nie powinnam była się wtrącać…
Uniósł głowę i spojrzał na nią. Ona również patrzyła na niego, nie spuszczając wzroku z jego niebieskich oczu. Było w nich coś, co przyciągało ją jak magnes.
- A ja nie powinienem był zostawiać cię samej – odezwał się nagle.
Dziewczyna jednak była pewna, że dobrze się stało. Gdyby Hanzo zobaczył ją w łóżku z innym mężczyzną… Nie wyobrażała sobie nawet co by się mogło stać.
- Chciałeś dobrze… - Spuściła wzrok.
- Kitana… Dlaczego nie chciałaś bym go zabił? – To pytanie musiało paść prędzej czy później, a ona się tego potwornie obawiała. Na początku przeszło jej przez myśl, że wykręci się czymś, by uniknąć odpowiedzi, ale ostatecznie stwierdziła, że to nie jest najlepszy pomysł. Jeśli powie mu teraz, to będzie mieć to za sobą, a jeśli kiedyś sam się dowie, to na pewno nie będzie lepiej.
- On i ja… - zaczęła. Serce waliło jej coraz szybciej. – Zanim stał się taki, byliśmy ze sobą. – Kiedy nie usłyszała żadnego komentarza ze strony Suba, postanowiła kontynuować. – Dwa lata temu zniknął i od tamtej pory go nie widziałam. Próbował zabić Jade i mojego ojca… A potem słuch o nim zaginął. Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że zjawi się tutaj, byłam pewna, że o mnie zapomniał…
- Jak widać, nie zapomniał. – Odwrócił głowę i westchnął głęboko. – A skoro on nie zapomniał, to ty pewnie też.



Poczuła jak coś w niej pęka. Usłyszeć bolesną prawdę z ust faceta, z którym wiązała jakiekolwiek nadzieje na normalne życie, nie było niczym przyjemnym. Szybko ją rozgryzł, zaskakując kolejny raz.
- Sub, posłuchaj…
- Co tak właściwie się stało? – przerwał jej. – Zakładam, że nie zjawił się tu, by cię pobić…
Spojrzała na niego i również westchnęła. Otarła z twarzy zakrzepłą krew i wbiła wzrok w podłogę.
- On nawet mnie nie dotknął. To znaczy… Powiedział, że za mną tęsknił… Nie uwierzyłam mu i zaczęłam się z nim kłócić. Nagle zaczął mówić o tym całym wydarzeniu sprzed dwóch lat, o tym, że cały jego klan, rodzina…
- Wszyscy zostali zamordowani przez Lin Kuei – dokończył za nią.
- Dokładnie tak powiedział. A potem wszystko to spadło na mnie i skumulowało się, nie mogłam dłużej trzymać w sobie tych emocji, tej… Nienawiści. Nie miałam ochoty słuchać tego co mówił, chciałam żeby dał mi spokój, więc zaczęłam się z nim szarpać. Strażnicy wyważyli drzwi, lecz zamiast rzucić się na niego, zaatakowali mnie, a ich oczy świeciły jak…
- Nieumarłych z Netherrealm?
- Skąd wiesz? – spytała zaskoczona.
- Bo pełno kręciło się ich na dole. Próbowali się dostać do eliksiru. Ktoś musiał przedostać się na piętro i wejść w ich dusze… – Ponownie na nią spojrzał.



Dobrze wiedziała, kogo miał na myśli, ale ona nie chciała w to po prostu wierzyć.
- Uratował mnie. Zabił ich wszystkich i odesłał do Netherrealm… - Poczuła się źle, kiedy to powiedziała, mimo że to była prawda.
Znowu zapanowała cisza. Kolejne minuty mijały w kompletnym milczeniu, choć Kitana nie chciała żeby tak było. Zwyczajnie nie wiedziała co powinna teraz zrobić, tym bardziej, że nie znała go na tyle dobrze, by wyczuć co się z nim teraz dzieje. No właśnie, nie znała go, choć kilka godzin wcześniej zdążyła poznać każdy centymetr jego ciała. Na samą myśl o tym, poczuła się źle. Jade miała rację, kiedy radziła jej zostawić wszystko własnemu biegowi, kiedy mówiła jej by nie przyśpieszała niczego. Jedno czego mogła być teraz pewna to fakt, że Sub Zero musiał czuć się potwornie wykorzystany. Bo jak wytłumaczyć to, iż zamiast zacząć od powiedzenia mu wszystkiego, zaciągnęła go do łóżka? Musiała to naprawić, nie chciała go ranić już na początku znajomości. Bała się jednak, że co by nie powiedziała to i tak nie uda jej się uniknąć bólu.
- Kiedy powiedział mi, że za mną tęskni… - odezwała się nagle. – Odpowiedziałam mu, że się spóźnił, bo ja już za nim nie tęsknie… - Sub oparł głowę o ścianę i znów zaczął się jej przyglądać. – Dałam mu do zrozumienia, że nie tęsknie, bo pojawił się ktoś, kto zaleczył tę starą ranę i sprawił, że o nim zapomniałam… I że tym kimś jesteś ty.
Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, jakby układał sobie w głowie wszystko, co powiedziała.
- Wytłumacz mi, czy to jakaś gra? – zapytał niespodziewanie. - Czy ja wyglądam na zabawkę do łóżka? Taką, która pomaga w leczeniu ran, zapominaniu o starej miłości, z której… Nie potrafisz się wyleczyć?
Kitana zbladła kiedy usłyszała te słowa. Kompletnie nie spodziewała się, że z jego ust padnie coś takiego.
- Nic nie rozumiesz – westchnęła. - Chodzi o to, że zostawiając mnie w taki sposób, Hanzo potwornie mnie skrzywdził. Ja po prostu, do tej pory nie potrafiłam o tym zapomnieć, a dzięki tobie w końcu mi się udało. Od tamtej pory nie spałam z żadnym mężczyzną, bo żadni dla mnie nie istnieli…



- No dobrze, rozumiem… - Wziął głęboki oddech. – Ale posłuchaj mnie teraz uważnie. Wylądowanie ze mną w łóżku, nie sprawi, że zapomnisz. I nie wierzę, że z dnia na dzień, da się tak po prostu zapomnieć o czymś, co zostawiło głęboką ranę na sercu. Na pewno nadal boli cię to, co ci zrobił, a to zapewne dlatego, że wciąż coś do niego czujesz. Nawet najlepszy seks nie zabije silnego uczucia… -Wstał, podszedł do niej, po czym przykucnął i chwycił ją za ramiona. - Nie chcę być lekiem na zapomnienie i nie chcę być traktowany w ten sposób. Więc dopóki nie uporasz się ze swoimi uczuciami, trzymajmy się na bezpieczną odległość – odrzekł, po czym ruszył do wyjścia, zostawiając ją samą.

****************

Netherrealm… Sama nazwa tego miejsca, przyprawiała żywych o ciarki na plecach. Trafiał tu każdy, kto za życia zrobił coś złego. Władca tej „krainy” którego zwą Quan Chi, był kimś kto nienawidził wszystkiego co dobre, a służenie samemu Shao Kahnowi, wyraźnie podkreślało jego podły charakter…
- Panie. – Ninja w czerni wszedł do komnaty czarnoksiężnika. – Mam to, o co prosiłeś. – Skłonił się przed swym władcą, podając mu worek pełen małych fiolek z granatowym płynem.
- Doskonale… - Quan Chi uśmiechnął się podle. – Widzę, że Scorpion poradził sobie bezbłędnie w uśpieniu czujności Edeńczyków.
- Nabrali się na atak jak głupcy – powiedział wojownik, wchodząc do pomieszczenia. – Zdobyłem mapę z pokoju księżniczki i wszedłem do piwnic ukrytym przejściem. Twoje stwory nabrały wystarczająco dużo eliksiru do wskrzeszenia kogo tylko zechcesz.



- Póki co, jesteś wolny. Ale będziesz mi jeszcze potrzebny, więc czekaj na moje wezwanie – odparł czarownik, po czym skierował się do drugiej komnaty.
- Jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć. - Słowa Scorpiona skutecznie zatrzymały Quan Chi. – Będziesz bardzo zadowolony…
- A cóż to za niespodzianka? – spytał zaciekawiony mag.
- Początkowo chciałem zarżnąć go osobiście, ale myślę, że lepiej sam się tym zajmiesz. Znalazłem twoją zgubę.
- Czyżby Ermac?
- Tak. Jest w Edenii i całkiem nieźle sobie tam żyje…
Twarz Quan Chi przybrała jeszcze bardziej podły wyraz.
- Wspaniale… Już niedługo znowu się spotkamy.

**************

Wydawało się, że ten poranek będzie dla niej wyjątkowy. Miała obudzić się obok wspaniałego faceta, który przytuliłby ją mocno do siebie i dał ognistego całusa na początek dnia. Niestety, wszystko zmieniło się diametralnie w ciągu kilku godzin i ten sam facet, stał się na powrót małomówny i skryty. Wszystko przez jej pośpiech. Kiedy rano ruszyła by porozmawiać z matką, na powrót stał się jej cieniem. Chciała go w swoim życiu jak niczego innego w tej chwili, ale wiedziała, że musi definitywnie zamknąć za sobą przeszłość, która nosiła imię Hanzo.
Szła długim korytarzem słysząc za sobą kroki wojownika Lin Kuei.



Chciała z nim porozmawiać, ale wiedziała, że to nic nie da, więc nie odwracała się za siebie. Gdy weszła do komnaty, został na zewnątrz, lecz rozmowa księżniczki z królową szybko zamieniła się w kłótnię, którą słychać było nie tylko w miejscu w którym stał…
- Jak ty to sobie wyobrażasz Kitana? Rozmawiałyśmy już o tym i chyba nie sądzisz, że pozwolę po raz kolejny na te wszystkie cyrki z kimś, kto wymordował tyle ludzi?!
- Ale matko, ja nie chcę go więcej w moim życiu… – tłumaczyła się dziewczyna.
- Więc czemu nie pozwoliłaś Sub Zerowi go zgładzić? Byłam pewna, że wybiłaś sobie tego mężczyznę z głowy, a ty nadal go bronisz!
- Uratował mi życie…
- A następnym razem wbije ci nóż w plecy! Jeśli sytuacja się powtórzy, bądź pewna, że poślę po twojego brata, może w końcu on przywoła cię do porządku!
- Nie musisz tego robić matko. Właśnie wróciłem. – Nagle zza pleców księżniczki rozległ się męski głos.
- Rain? – Odwróciła się spoglądając na niego z zaskoczeniem.



- Witaj siostro. – Podszedł do niej, zatrzymując się tuż obok. – Trochę mnie nie było, ale teraz to się zmieni. Postanowiłem zagościć w domu na dłużej, bo doszły mnie słuchy, że znowu chcesz zniszczyć sobie życie.
- O nie braciszku, nie pozwolę ci się mieszać w moje sprawy po raz drugi! – warknęła do niego ze złością. – Jest tylko jedna rzecz w którą możesz ingerować. Przekonaj matkę, że Hasashi to dla mnie przeszłość, bo mam już dość kłótni na ten temat!
- Ależ ja nie jestem tu przez niego. Choć chętnie dopilnuję, żeby więcej się do ciebie nie zbliżył…
- Co takiego?
- Przybyłem, bo podobno romansujesz z wojownikiem Lin Kuei. Córka królowej Edenii, nie będzie sobie marnować życia z jakimś podrzędnym zabijaką. Musisz poszukać sobie kogoś z wyższej półki, kogoś o swoim statusie.
Kitana spojrzała na brata, po czym odwróciła głowę w stronę matki.
- To niedorzeczne! Czy ty słyszysz co on mówi?!
- Och słyszę… - westchnęła kobieta.
- I przystajesz na to?!
- Nie przystaję. Jak dla mnie Sub Zero to odpowiedni mężczyzna dla ciebie.
- Żadnych wojowników z klanów, matko! Przez jednego wystarczająco długo cierpiała, nie dopuszczę, żeby to się powtórzyło. A skoro zrzekłem się tronu na rzecz młodszej siostry, to chyba mam tu coś jeszcze do powiedzenia?



- Daj mi spokój Rain! Pilnuj siebie, nie jestem już małym dzieckiem! – Księżniczka była wściekła po tym, co usłyszała. – Wracam do siebie i nie chciałabym, by ktokolwiek mi przeszkadzał! – Miała dość. Wyszła z komnaty i szybkim krokiem ruszyła w stronę swojego pokoju. Po tym jak Sub wyszedł w nocy i zostawił ją samą, nie potrafiła się ogarnąć, a teraz jeszcze kłótnia z matką, na temat niebezpieczeństwa jakie czyhało na nią wczoraj i Hanzo, który rzekomo wrócił by ją zabić. Na dodatek pojawił się brat, który koniecznie chciał mieć wpływ na jej dalszy los. W ciągu całego jej życia nigdy nie działo się tak wiele, w tak krótkim czasie. Chciała żeby ubrany na niebiesko wojownik przytulił ją i powiedział, że wszystko będzie dobrze, ale on zwyczajnie szedł dwa metry za nią i nie odzywał się słowem. Obiecał ją chronić i mimo wszystko właśnie to starał się robić, ale ona sama czuła się z tym wszystkim źle. Jeszcze wczorajszej nocy kochali się dziko, a teraz… I pomyśleć, że zapewne słyszał te wszystkie krzyki dochodzące z komnaty królowej. Musiała się do niego odezwać, choćby nie chciał z nią rozmawiać.
- Sub… - Odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy. – Przepraszam, że musiałeś słuchać tych wszystkich… - westchnęła głęboko, uspokajając nerwy. – Mój brat to kretyn. Nie zwracaj na niego uwagi.
- Zwyczajnie się o ciebie martwi – podsumował jej słowa. – I ma dużo racji.
- Jest przewrażliwiony i tyle.
- Dzisiaj wracam do klanu – westchnął. – Smoke mnie zastąpi na kilka dni, jeśli będzie trzeba.
- Ach… - Jej twarz posmutniała. – Więc skorzystam z pomocy twojego przyjaciela…
- W takim razie dam mu znać, zanim wyruszę. – Już miał iść, kiedy dziewczyna zatrzymała go dłonią.



- Będę tęsknić… - powiedziała cicho.
Spojrzał na nią wzrokiem pełnym ciepła. Stali tak przez chwilę wpatrując się w swoje oczy. Miał ochotę ją przytulić, lecz nie chciał zbaczać z tego, co powiedział jej w nocy.
- Do zobaczenia – odparł, po czym odwrócił głowę i ruszył w stronę schodów.


*******************
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 07.03.2013 - 15:36
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem