Hej, dzięki za komentarze

Zaczynamy...
Odcinek 5
Jeszcze przed pracą, następnego dnia rano, Ray zahaczył o kwiaciarnię i kupił dla swej dziewczyny bukiet czerwonych, pachnących róż. Zadowolony z zakupu, zajrzał do blisko znajdującej się restauracji, sprawdził menu i godziny otwarcia. Ach, otwarta od 11.00 do 23.00, najwyraźniej bardzo eksluzywna. Zadowolony, udał się do pracy, po drodze obmyślał jeszcze, w jaki sposób mógłby uszczęśliwić Chandę. Gdy w końcu doszedł do stadniny, zajął się spadającą z konia uczennicą.
Po lekcji Brandie znów zawołała go do biura. Stało tam jeszcze parę innych pracowników. Szefowa wydawała pensję.
- Ray, dla ciebie zapłata za okres próbny – rzekła, dając Rayowi kopertę z pieniędzmi – możesz wracać do pracy.
Ray postanowił wyczyścić konie, najpierw jednak sprawdził, ile kasy mu dała szefowa. Okazało się, iż była to pokaźna sumka – 500 simoleonów. Chłopak naprawdę był ucieszony z sowitej (jak dla niego) pierwszej wypłaty. Zajął się czyszczeniem Indygo. Przez resztę dnia w pracy podśpiewywał wesoło.
http://img17.imageshack.us/img17/467...enshot9592.jpg
Gdy już miał wychodzić, zatrzymała go Marisela. Wcześniej nie mieli okazji pogadać, byli zajęci pracą. Dopiero teraz trafiła się odpowiednia okazja.
- I jak tam – spytała blondynka – jaką to niespodziankę szykujesz dla Chandy?
- Wedle twojej porady – roześmiał się Ray – kupiłem już jej kwiaty, potem pójdziemy do restauracji, następnie może do klubu? Ona nie lubi spędzać czasu na świeżym powietrzu – zastanowił się.
- Słyszałam dziś o jakimś wieczorku w tym drogim, eleganckim klubie na skraju miasta. Wybierzcie się tam, podobno będzie orkiestra, jakiś barek z dobrym winem i romantyczna atmosfera.
- Hmm, zastanowię się jeszcze, tak czy siak, dziękuję ci – odparł Ray i uścisnął przyjaciółkę na pożegnanie.
Dzień Chandy ułożył się inaczej. Wstała, czując wibracje niewyciszonej komórki. Niezadowolona podniosła telefon do ucha.
- Halo? – spytała rozdrażniona.
- Yyyy, dzień dobry, z panią Chandą Cheng rozmawiam? – spytał jakiś facet.
- Tak, a o co chodzi?
- Rozmawiałem z panią kilka dni temu, w sprawie pracy piosenkarki. W sobotę ok. godziny 12.00 jest przesłuchanie proszę przyjść na ulicę Końcową 1819 do dużego budynku. Niech skieruje się pani do pokoju 208. Tam oceni panią komisja – mówił mężczyzna.
- Do-dobrze – Chanda aż się zająknęła. Nie mogła uwierzyć! A więc jednak odezwali się! Ubrała się w błyszczący top, legginsy i sprężystym krokiem ruszyła w kierunku klubu tanecznego, gdzie zamierzała się fantastycznie bawić. Weszła i zaczęła tańcować wśród unoszących się zewsząd baniek mydlanych. Była wręcz w euforii. Snuła wielkie plany dotyczące swej kariery.
Szczęśliwa, chciała się napić jakiegoś drinka, ale przypomniała sobie, że nie ma kasy. Ze złością przeklęła Raya i poszła do jaccuzi.
http://img41.imageshack.us/img41/459...enshot9615.jpg
Siedział tam jakiś przystojny mężczyzna. Od razu się jej spodobał. Usiadła koło niego i rozpoczęła luźną pogawędkę...
Nie minęło wiele czasu, mężczyzna o imieniu Raymond przyciągnął Chandę do siebie i zaczął łapczywie całować... to było dziwne i bardzo bezpośrednie, jednak Chanda musiała odreagować stres i poddała się brunetowi.
Tymczasem Ray wrócił już do domu. W szafce kuchennej znalazł jakiś wazonik i włożył w niego kwiaty. Zawołał Chandę, nigdzie jej nie było. Z tego powodu bardzo się zdnerwował. Zadzwonił.
- Chanda, proszę cię, wracaj do domu! – krzyknął, gdy tylko podniosła słuchawkę.
- Po co? – zapytała, najwyraźniej niezadowolona.
- Oj no proszę cię, chodź, chcę pogadać, mam dla ciebie niespodziankę! – prosił.
- Aj tam – żachnęła się – teraz mam gdzieś twoje niespodzianki!
- Chanda, wracaj w tej chwili – Ray zrobił się stanowczy.
- Nie! – wrzasnęła przez telefon – nie będziesz mi dyktował, co mam robić! Nie jestem mała dziewczynką! Wrócę późno!
Ray jeszcze przez chwilę, zdumiony, patrzył na wyświetlacz komórki.
http://img69.imageshack.us/img69/617...enshot9635.jpg
Nie mógł pojąć tego, jak zachowywała się Chanda. Zadzwonił natychmiast do Mariseli.
- Marisela, przyjdziesz do mnie? – spytał z nadzieją w głosie.
- Okej, coś się stało? Zaraz będę, tylko podaj adres.
- Promenada Mandarynki 1007 - rzekł Ray.
- Dobra, wezmę taksówkę i jadę – powiedziała i rozłączyli się.
Ray nie wiedział, co by tu przygotować dla przyjaciółki. Zamówił pizzę, miał nadzieję, że przybędzie szybciej niż Marisela. Następnie włączył radio, akurat leciała jakaś audycja o muzyce klasycznej. Usiadł i czekał na Mariselę na kanapie. W końcu usłyszał dzwonek do drzwi i poszedł otworzyć. Przywitał się z Mari, weszli do środka. Usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać.
- Ray, a więc tak mieszkasz? – Marisela rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Tak, a co, brzydko urządzone? – speszył się.
- Nie, po prostu bardzo surowe wnętrza, też nie mam kasy na super meble, ale mam dużo roślin i bibelotów w domu, wcale nie muszą dużo kosztować, znam nawet taki jeden fajny sklep z niedrogimi ozdobami – powiedziała.
- Oo, to świetnie, może bym jutro tam poszedł? Akurat dostałem wypłatę – zastanowił się Ray.
- Ok, to możemy pójść razem, pomogę ci trochę - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Jeżeli tylko masz czas możemy pójść po pracy.
http://img43.imageshack.us/img43/819...enshot9640.jpg
Nagle rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi. To pizzamen przyszedł. Zadowolony Ray zapłacił i wniósł pizzę do środka.
- Ray, a gdzie Chanda? Czemu razem nie poszliście? – w momencie, gdy Marisela zadała to pytanie Ray poczuł ukłucie w sercu. Położył pizzę na stole i rzucił: - Częstuj się.
Przyjaciółka obserwowała go przez cały czas posiłku. Jedli, nie gadając.
- Powiedz mi! – zażądała w końcu, gdy najedli się już do syta.
- Chanda poszła sobie, nie chce przyjść, ja już jej nie obchodzę – wyrzucił z siebie jednym tchem Ray.
- Ale... – Marisela nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili westchnęła ciężko.
- Nasza miłość usycha powoli, jak te kwiaty, które dziś kupiłem. Moje starania nie przynoszą absolutnie żadnego efektu. Nasz związek jest skończony, przegrany....
- Ale nie z twojej winy – powiedziała poważnie Marisela. – Ty nie widzisz jak Chanda się zachowuje? W ogóle jej nie obchodzą twoje uczucia. Jest samolubna. Myśli tylko o sobie. Więc ty chociaż raz zapomnij o niej i baw się świetnie bez jej towarzystwa.
- Ale kiedyś byliśmy tak w sobie zakochani... – Ray patrzył na jakiś punkt w oddali.
- Wszystko przemija. Chodź, zatańczymy – zaproponowała. Ray wstał i poprosił Mari do tańca. Wyglądali pięknie i tańczyli pięknie, choć mieli niewiele miejsca do dyspozycji.
Nie musieli nic mówić, rozumieli się doskonale. Marisela przymykała oczy, wspaniale czuła się będąc w objęciach Raya. On zaś czuł się niezwykle, cudownie, tańcząc tak w rytm spokojnej muzyki i trzymając w ramionach Mariselę.
W końcu skończyli ten niezwykły taniec i Marisela oznajmiła:
- Muszę już iść, wiesz, jutro po pracy pójdziemy do tego sklepiku i coś kupimy. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odrzekł Ray patrząc ciepło na blondynkę. Podszedł do niej i przytulił ją... jednak nie było to zwykłe przytulenie. To był pełen czułości uścisk.
http://img221.imageshack.us/img221/4...enshot9689.jpg
Gdy Marisela już poszła, Ray wziął prysznic i poszedł spać do pokoju. Musiał odpocząć i wszystko sobie poukładać. Miał totalny mętlik w głowie. Nie dał jednak rady nad wszystkim się zastanawiać – i zasnął.
http://img43.imageshack.us/img43/529...enshot9692.jpg
I jak wrażenia?