Dziękuję Wam bardzo za komentarze

Dziś odcinek 8, w którym pomocy użyczył Słodki Pan Ciastek

(chodzi o wstawianie zdjęć).
Chanda nie mogła spać, obudziła się wcześnie rano. Była bardzo zdenerwowana przed przesłuchaniem. Zjadła lekkie śniadanie – płatki na mleku – i w ekspresowym tempie udała się do łazienki, by umalować i uczesać się. Na początku chciała umyć twarz, ale... popsuła się umywalka.
- Cholera, jeszcze tego brakowało! – mruknęła ze złością.
Poszła umyć twarz do zlewu w kuchni, a potem, już normalnie, w łazience się umalowała. Postawiła również na inne uczesanie – rozpuściła swe rude loki. Kto by pomyślał, że było ich tak dużo! Musiała się też zastanowić nad strojem. Wybrała szarą minisukienkę, na nią nałożyła jeszcze skórzaną kurteczkę, by dodać nowoczesności. Dobrała do tego ciemną biżuterię i czarne buty na koturnie. Tak przygotowana postanowiła trochę poćwiczyć śpiewanie. Nie zdążyła tak naprawdę zacząć, gdy z pokoju wyszedł Ray.
- Chanda, daruj sobie, człowieka z samego rana budzisz – wyjęczał – i to akurat wtedy, gdy nie mam lekcji...
- Nie przesadzaj – powiedziała Chanda, była lekko obrażona na chłopaka – właśnie ćwiczę, wiesz, że mam dziś przesłuchanie.
- Aaaa, no tak – przypomniał sobie Ray – chodź tu, nawet cię nie uściskałem z samego rana, pięknie wyglądasz w tej sukience, no i ta fryzura...
- Och... dziękuję – Chanda, szczęśliwa, przytuliła się do Raya.
Właśnie tego potrzebowała. Uznania w męskich oczach i pochwały. Ray nadal ją komplementował:
- W chłodnej gamie kolorystycznej tak ci do twarzy. A jakie ty masz piękne włosy! Powinnaś je częściej rozpuszczać – mówiąc to, głaskał swą dziewczynę po policzku.
Chanda nic nie mówiła, rozkoszowała się tylko tym, co Ray mówił, jego pochwałami. Musieli jednak zaprzestać to szczebiotanie.
- Słuchaj, muszę trochę poćwiczyć przed próbą, a ty, jakbyś mógł, bądź przez cały czas w domu, ok? Nie mam pojęcia, na którą przyjedzie Araceli. A jest parę minut po jedenastej i zaraz muszę wychodzić, jeśli chcę zdążyć – powiedziała dziewczyna.
- Dobrze, zostanę w domu, ale... naprawdę nie jestem zadowolony z tej wizyty – westchnął Ray.
- Przeżyjemy. – po tych słowach Chanda dała Rayowi buziaka i poszła ostatni raz zerknąć w lustro.
Tymczasem do Raya zadzwonił telefon. Okazało się, że była to Marisela.
- Hej Ray, co u ciebie? – usłyszał jej głos w słuchawce.
- Hej, Mari, jest świetnie, pogodziłem się z Chandą, jesteśmy tacy szczęśliwi! – odpowiedział wesoło Ray.
- Cieszę się, czy Chanda ma zamiar mnie przeprosić?
- Yyyy.... - Ray nie chciał zbyt głośno mówić, by nie zdenerwować Chandy i nie wzbudzić jej podejrzeń – tak, na pewno niedługo to nastąpi.
- No to się cieszę, bo wiesz, to, co zrobiła, nie było miłe, to było bezczelne.
- Wiem, no ale, rozumiesz mnie, nie potrafię na nią wpłynąć.
- Tak, hmmm, jak ci się podoba dom po zmianie – być może Rayowi się wydawało, ale w głosie Mariseli odczuł niejaki chłód.
- Jest świetny, dziękuję, że mi doradziłaś – powiedział chłopak z wdzięcznością.
- No, słuchaj, wpadłbyś dzisiaj do mnie?
- Dziś? Nie moge. Mam gości na cały weekend – odrzekł z żalem Ray.
- Aha, a kogóż to do was niesie?
- Araceli, siostrę Chandy. Zresztą, opowiem ci w pracy, teraz nie za bardzo mogę rozmawiać – Ray chciał się szybko pożegnać, zobaczył, że Chanda wychodzi z łazienki.
- Okey... do zobaczenia.
- Z kim gadałeś? – zapytała Chanda.
- Szefowa dzwoniła, jakieś sprawy związane ze stadniną – wykręcił się Ray.
- Rozumiem. Ja już wychodzę - Chanda przesłała całusa chłopakowi i wyszła. Ray odetchnął głęboko. Cieszył się, że Chanda wyszła na dłuższy moment. ,,Mam szansę jakoś uprosić Araceli, aby nie mówiła jej prawdy. To może być dla niej wielki wstrząs. I pewnie po tej informacji mnie rzuci... skoro się dowie, że i ja wiedziałem. Ech, trzeba coś z tym zrobić, Chanda jest strasznie pamiętliwa i obrażalska. A po tej informacji może się totalnie załamać. Ona nie wie, jaka jest sytuacja. Tyle czasu żyła w kłamstwie.’’ Pomyślał. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Otworzył je.
- Araceli, tak szybko?
Do środka pewnym krokiem weszła urocza blondynka o błękitnych oczach z uśmiechem na ustach.
- Tak, tak szybko. Witaj, Ray. Witaj siostrzyczko! – krzyknęła na cały głos.
- Chandy nie ma – odpowiedział pośpiesznie Ray.
- Tak? To świetnie się składa - Arceli ucieszyła się z lekka.
- Tak, bo chciałbym z tobą porozmawiać na temat tej tajemnicy. Proszę, nie mów nic Chandzie, bo...
- Daj spokój – prychnęła blondi. – Daj mi umyć łapska, przecież jestem po podróży, gdzie jest łazienka?
- Te drzwi... – odpowiedział zrezygnowany Ray.
- A, no i zrób coś na obiad, może być surówka, bo się odchudzam – dorzuciła nie znoszącym sprzeciwu tonem i weszła do łazienki.
Chłopak nie zdążył wyjąć składników z lodówki, gdy usłyszał wołanie rozkapryszonej istotki:
- Hej, Ray, ty wzorze męskości, czemu nie raczysz w swoim własnym domu naprawić umywalki? A moja siostrzyczka szanowna, perfekcyjna pani domu, też nie chciała się tym zająć, co?
- Już idę! – odkrzyknął Ray i poszedł znużony do łazienki z pakietem narzędzi. Zaczął naprawiać umywalkę. ,,Ciekawe, kiedy ona się zepsuła’’ – pomyślał.
Tymczasem Araceli stała w rogu łazienki i z dezaprobatą przyglądała się czynności Raya.
- Władzy w rękach to ty nie masz za grosz, nawet tak proste urządzenie jak młotek się ciebie nie słucha – stwierdziła blondynka.
- Auu! – zawył z bólu chłopak. Młotek obsunął mu się na palce. Zabolało.
- A nie mówiłam! – powiedziała Araceli z satysfakcją.
- Nie bądź wredna – warknął Ray. – to na serio bolało.
- Ach, ja wiem, widać, aż palce ci się zaczerwieniły. No cóż, bywa, na przyszłość uważaj zuźku drogi.
- Zuźku? Co to w ogóle za zwrot? – krzyknął zirytowany chłopak.
- Nie wiem, mój tata go wymyślił. A ja mogę go zdefiniować. Zuziek – kompletna sierotka, pozbawiona życiowego sprytu i humoru, choć w humor potrafi wprawiać innych swymi nieudolnymi czynami, wypowiedziami i tym podobne.
- Boże... jaka ty jesteś wnerwiająca – jęknął Ray – można z tobą oszaleć, że też jeszcze wytrzymują z tobą w domu i w szkole.
- W domu muszą, bo jestem ich dzieckiem, a ze szkoły już mnie wywalili – powiedziała beztrosko Araceli. Ray nie skomentował tego. Powiedział tylko:
- O, już chyba się naprawiło. Woda nie cieknie. – i zadowolony z siebie wyszedł z przybytku higieny. Zajął się przyrządzaniem surówki, miał nadzieję, że udobrucha nieco gościa robiąc ,,zamówione’’ danie.
- Kroisz, siekasz, mieszasz, dosypujesz, aż miło popatrzeć – odezwała się Araceli
- Dziękuję, nie spodziewałem się komplementów od ciebie – Ray uśmiechnął się lekko.
- Wspominałam ci coś o zuźkach? W humor potrafią wprawić swymi nieudolnymi czynami. Ty jesteś świetnym przykładem tego typu osoby. Kroisz, ale krzywo, siekasz, ale sobie po palcach, mieszasz, ale nie to co trzeba, i dosypujesz, ale sama nie wiem czego. Jakiejś podejrzanej substancji.
- Zamknij się – wysyczał cicho Ray. Opanował się jednak. W piętnaście minut później danie było skończone. Kazał Araceli usiąść i postawił przed nią talerz z potrawą.
- Pięknie – powiedziała zadowolona Araceli, zacierając ręce – to teraz możemy pogadać.
Ray usiadł naprzeciwko niej i zaczęły się negocjacje.
To tyle jak na razie

Polubiliście Araceli? xD Jak myślicie, jaka jest ta tajemnica? I jeszcze jedno pytanko mam, może za często wstawiam odcinki? Może dawać je np. co 2-3 dni, a nie codziennie? Zapraszam do komentowania ^.^