Cytat:
Napisał Genesis
I glowne wydarzenie odcinka; atak na Nightwolfa i Ermaca. Ten gosciu w czerni przypomina Suba XD I te oczy... hmmm... :>
|
to nie jest Sub :>
Cytat:
Napisał Genesis
Ostatnia fotka wyglada, jakby Jade dusila Kitane. I jeszcze ten jej wyraz twarzy, ha ha! Rozwalilo mnie to 
|
ona jej nie dusi xD po prostu ciężko nieraz ustawić te postacie
Cytat:
Napisał Lexi
Ale czemu Sub musiał wrócić, mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec ich przygody.
|
nie no, to dopiero początek :3
Cytat:
Napisał Lexi
A właśnie, biedny Smoke, powinien się posłuchać rozumu, ale z drugiej strony będzie mieć swoją chwilkę zapomnienia 
|
no ba, każdy zasługuje na chwile przyjemności xDD
Ok, a teraz zapraszam na kolejny odcinek :3
Ostatecznie nie jestem z niego zadowolona, bo wydaje mi się, że wyszło trochę sztucznie w niektórych momentach, ale to już sami oceńcie
ODCINEK 10
Smoke pchnął Mileenę wprost na blat biurka i szybkim ruchem zdarł z niej bluzkę. Westchnęła cicho, zapierając się na jakichś książkach i odchyliła głowę lekko do tyłu, rozkoszując się pocałunkami jakimi zasypywał jej ciało. Już prawie zapomniała jak to jest być dotykaną przez mężczyznę, stąd jeszcze bardziej wczuwała się we wszystko co robił siwowłosy. Z jednej strony nie spodziewała się po kimś tak spokojnym i opanowanym tego, że będzie zachowywał się jak wygłodniałe zwierzę, ale z drugiej nie była tym zaskoczona. Nie od dziś było wiadome, że wojownicy w klanach mają bardzo ograniczony kontakt z kobietami, by móc w pełni skupić się na szkoleniu swych umiejętności.
- Nie przestawaj… - jęknęła, czując jak jego usta błądzą pomiędzy jej szyją, płatkami uszu i dekoltem, nie mogąc się zdecydować, co tak naprawdę chcą teraz pieścić.
Zatopiła rękę w jego włosach, dociskając mocniej głowę Smoke’a jakby bała się, że to sen, a on zaraz zniknie i zostawi ją rozgrzaną do czerwoności.
- Nie mam zamiaru… - wyszeptał jej do ucha, kiedy oderwał się na chwilę.
Chwyciła jego twarz w dłonie i przez chwilę wpatrywała mu się w oczy, pełne namiętności i chęci spożytkowania niebywałego podniecenia jakie urosło w jego ciele. To spojrzenie mówiło jej „pragnę cię”, a ona właśnie tego chciała…
Wtem do ich uszu dobiegł hałas. Ludzie zaczęli krzyczeć i biegać nerwowo tam i z powrotem, jakby stało się coś złego. Wojownik oderwał się na chwilę i spojrzał w stronę przysłoniętego okna do którego dochodził jasny blask.
- Nie rób mi tego… - Złapała go za twarz i nakierowała ją na siebie.
- Ale tam coś się dzieje… Może potrzebna będzie moja pomoc... – Już chciał się od niej odsunąć, kiedy nagle chwyciła go za rękę.
- Nie zaczyna się czegoś, czego nie potrafi się skończyć… - Mileena spojrzała w oczy Smoke’a z niezadowoleniem.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie bez słowa. Ich serca waliły jak szalone, a ciała płonęły z gorąca bardziej niż Edeński las. Smoke zastanawiał się nad tym czy nie zrezygnować z sielanki, póki jeszcze może to zrobić, ale…
- Pieprzyć to. - Złapał ją za pośladki i posadził na blacie. – Dzisiaj nie muszę być bohaterem… - Na powrót wpił się w jej szyję, a jego dłonie powędrowały na jej biust.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zamruczała cicho. Teraz wiedziała, że już nic im nie przeszkodzi.
*****************
Jade chodziła nerwowo tam i z powrotem, co jakiś czas spoglądając w stronę tarasu. Na zewnątrz straż i mieszkańcy uwijali się, by zgasić płomień który zdążył zająć już większą część lasu, a ona nie potrafiła się uspokoić. Cała ta sytuacja przyprawiała ją o drżenie rąk i kołatanie serca, o nerwach nie wspominając.
- Uspokój się, proszę, może zdążył uciec razem z szamanem? Jest szybki i zwinny, na pewno nie dał się podpalić w lesie. - Kitana wodziła wzrokiem za przyjaciółką.
- Ja czuję, że coś jest nie tak, nie wiem dlaczego ale czuję właśnie coś takiego… - odpowiedziała dziewczyna.
- Kochana, proszę cię, usiądź obok, takie chodzenie w kółko nic nie da.
- Nie. Nie mogę usiąść, ja wiem, że coś się stało, nie umiem tego wytłumaczyć, po prostu wiem, że dzieje się coś złego…
- Ale jak to wiesz? Moja droga, takie więzi tworzą się tylko między ludźmi, którzy darzą się uczuciem. Nie mogą się tu wkraść niepewność, nienawiść, lub jakiekolwiek inne negatywne emocje, to musi być czyste uczucie… - Księżniczka spojrzała na przyjaciółkę pytającym wzrokiem.
Jade zatrzymała się i oparła o ścianę. Nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, a jej zdenerwowanie zaczęło powoli przeradzać się w panikę. Westchnęła głęboko i spojrzała na Kitanę.
- Ja… Chyba się zakochałam… - powiedziała cicho. Zacisnęła mocno powieki, a łzy popłynęły jej po policzkach. To wszystko było ponad jej nerwy.
- Co takiego? Na Bogów, ale on…
- Tak wiem, że jest z Netherrealm, nie musisz mi o tym przypominać. Ale znam go już tak długo, a w ciągu tych dwóch lat spędzałam z nim sporo czasu… Na początku byłam mu po prostu wdzięczna, że ocalił mi życie, chciałam pomóc mu wyjść na prostą i odwiedzałam go tak często jak tylko mogłam, ale od pewnego czasu nie mogę przestać o nim myśleć... – Dziewczyna otarła policzki z łez i spojrzała w kierunku tarasu. – Wypierałam to z siebie, ale to nie jest takie proste…
- No dobrze… - Kitana była w lekki szoku, ale starała się tego nie okazywać. – A wiesz co on do ciebie czuje…?
- Powiedział mi wczoraj, że traktuje mnie jak siostrę, której nie dane mu było mieć i że zawsze będzie o mnie dbał…
- Więc jest między wami jakieś uczucie, choć pewnie nie o to ci chodziło…
- Jak widzisz i tak nic by z tego nie było, więc nie musisz się martwić o jego pochodzenie.
- Kochana… - Księżniczka wstała i podeszła do przyjaciółki. – Gdyby to ode mnie zależało, to miałabyś moje poparcie, ale wiesz, że Netherrealm to królestwo podziemia, każdy kto stamtąd pochodzi, nie ma prawa by wiązać się z istotą ludzką.
- On nie jest taki jak reszta, nie jest przesiąknięty złem, ma dobrą duszę… - Jade przytuliła się do Kitany.
- Wiem… - westchnęła czarnowłosa.
Nagle na korytarzu rozległy się dziwne odgłosy, a pchnięte gwałtownie drzwi do pokoju, stanęły otworem. Dziewczyny szybko odwróciły głowy w stronę wyjścia, lecz to, co tam zobaczyły ani trochę im się nie spodobało.
- Witam drogie panie. – Stojący w drzwiach Scorpion wszedł do środka wolnym krokiem.
- Hanzo… - Kitana nie mogła uwierzyć, że wrócił tu po tym, co stało się wczoraj.
- Jedna z was pójdzie ze mną, a druga zginie… - Wyjął miecz, spoglądając na Jade.
Księżniczka zasłoniła przyjaciółkę swoim ciałem, zagradzając drogę Hasashiemu.
- I ty miałeś czelność mówić mi, że za mną tęskniłeś i wciąż mnie kochasz?! – krzyknęła stając z nim twarzą w twarz. – Łgałeś mi w prosto w oczy, że nie byłeś sobą, kiedy pierwszy raz zaatakowałeś Jade! Wszystko co mówiłeś, było kłamstwem!
- Nigdy cię nie okłamałem! – warknął do niej ze wściekłością. – Nie ważne kim teraz jestem, wciąż brzydzę się kłamstwem!
- Skoro tak jest, to udowodnij! – Serca obu dziewczyn waliły ze strachu jak oszalałe.
Scorpion wpatrywał się w twarz Kitany, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. Cała trójka stała przez chwilę w bezruchu, choć dla długowłosej ta chwila zdawała się trwać wiecznie.
- Jak mam to zrobić? – zapytał nagle, co było dla niej wielkim zaskoczeniem.
- Odpuść Jade – powiedziała stanowczo.
Hasashi przez chwilę wahał się z odpowiedzią. Patrzył na księżniczkę swym przenikliwym wzrokiem chcąc zapamiętać każdy centymetr jej ciała. Pragnął znów mieć ją tylko dla siebie, ale szybko zdał sobie sprawę, że siłą nic nie wskóra.
- Dobrze – odparł, chowając miecz.
- Chciałabym również, żebyś powiedział mi co się stało w lesie… - Wiedziała, że dużo ryzykuje tym pytaniem, ale była pewna, że on zna odpowiedź.
- Jak widzisz… Płonie. Choć pewnie już niedługo, zważając na to w jak szybkim tempie Edeńczycy gaszą pożar…
- Tam był szaman i…
- Szaman nie żyje – przerwał jej. – A Ermac jest własnością Quan Chi i właśnie trafił z powrotem w jego ręce…
- Co takiego…? – Kiedy Jade to usłyszała, ugięły się pod nią kolana.
- Oddałeś Ermaca w ręce Quan Chi i zabiłeś Nightwolfa?! – Kitana nie mogła uwierzyć w to co słyszy. – I ty mi mówisz, że nie jesteś mordercą?!
- Jeśli już musisz wiedzieć… - Zbliżył się do niej tak bardzo, że ich twarze dzieliło raptem kilka centymetrów. – To ja tylko podpaliłem las.
- Więc kto…
- Zadajesz za dużo pytań skarbie… - przerwał jej, chwytając ją gwałtownie za ramiona.
– Cholera, nadal jesteś taka piękna… - mówił, wodząc wzrokiem po jej ciele. – Chętnie zabrałbym cię ze sobą, tak jak planowałem, ale póki co jeszcze się wstrzymam. – Puścił ją, po czym odsunął się i spojrzał w stronę otwartych drzwi, skąd dobiegały krzyki.
- Nie może być daleko! – Nagle rozległ się głos Raina.
Skierował wzrok na Kitanę, która patrzyła na niego nerwowo.
- Wrócę po ciebie – powiedział i szybkim krokiem ruszył do wyjścia.
***************
Kiedy Ermac otworzył oczy, pierwszą rzeczą którą dostrzegł, była betonowa podłoga pełna krwi. Uniósł powoli głowę. Całe ciało potwornie go bolało, nie wspominając o tym, że był skuty kajdanami, więc miał małą możliwość ruchu. Szybko jednak zorientował się gdzie jest. Pamiętał to miejsce z czasów, kiedy uczył się zabierać dusze i przychodził tu by wysysać je z ciał niewolników. Wtedy było to dla niego czymś niesamowitym, teraz najchętniej wymazałby te wspomnienia z pamięci. Zakasłał i wypluł z ust krew. Ostatni raz czuł się podobnie dwa lata temu, kiedy przybył do Edenii.
Wtedy jeszcze kontrolę nad nim próbował przejąć głód, lecz chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że tym razem nie będzie lepiej. Nagle brama prowadząca do celi zaskrzypiała głośno. Osłabiony wojownik wybił się z zamyślenia i spojrzał przed siebie, lecz kiedy zobaczył Quan Chi, ogarnął go paraliżujący strach. Szybko spuścił wzrok, czując jak serce wali mu przeraźliwie. Nikogo na świecie nie bał się tak jak tego mężczyzny.
- Proszę, proszę, jakiż ten los potrafi być przewrotny… - Czarownik powolnym krokiem ruszył w stronę Ermaca. Tuż zanim szedł ninja w czerni, który był ze Scorpionem na powierzchni, lecz zatrzymał się w połowie drogi. – Jak widać, Edeński las nie jest najlepszym miejscem na kryjówkę… - Mag stanął tuż przed chłopakiem i chwytając go za podbródek, uniósł jego głowę do góry. Patrzył na niego przez chwilę, po czym puścił go i odsunął się w bok.
- Jak mniemam, miałeś już okazję poznać Noob Saibota. - Quan Chi skinął głową na wojownika, który podszedł do Ermaca i z całej siły przyłożył mu z pięści w brzuch. Chłopak momentalnie zaczął się dusić. – Jeśli nie chcesz stać się jego workiem treningowym, zgódź się na moją propozycję powrotu. Służ mi jak kiedyś, a zapomnę o twojej ucieczce.
- Nigdy w życiu… - Ninja zakaszlał, plując krwią.
- Skąd ta nienawiść? Jestem dla ciebie i tak nad wyraz łaskawy… Shao Kahn zabiłby cię od razu.
- Więc bądź jak twój władca i również to zrób…
- Niestety, ja tu ustalam reguły gry. – Czarnoksiężnik uniósł dłoń, która zaczęła świecić zielonym blaskiem. – Mam tu coś dla ciebie… - spojrzał na kulę zlepioną z kilku dusz, po czym przycisnął ją do klatki piersiowej Ermaca. O ile przy zabieraniu dusz, czuło się przyjemne ciepło ogarniające całe ciało, o tyle w przypadku wciskania ich na siłę w inną istotę, ból był tak ogromny, że rzadko kto potrafił go znieść. Chłopak dosłownie rozdzierał sobie gardło, kiedy mag „faszerował” go na siłę.
- Możesz tego uniknąć – powiedział odrywając dłoń. – Wystarczy, że przystaniesz na moje warunki.
- Nigdy...
Quan Chi, przyłożył do jego ciała drugą rękę, dawkując mu kolejną porcję niewyobrażalnego bólu.
- Jesteś pewien, że chcesz cierpieć? - Kiedy jednak nie uzyskał odpowiedzi, spojrzał w kierunku Saibota, po czym ruchem dłoni, przekazał mu wszystkie dusze, które zabrał ze sobą. - Wciskaj je w niego, póki się nie zgodzi lub nie zemdleje – dodał wychodząc z celi. – Jeśli nie zechce ulec, to go zmusimy.
Ninja w czerni przytaknął na rozkaz czarownika i kiedy brama się zamknęła, powolnym krokiem zbliżył się do Ermaca.
- Jesteś głupcem… - odparł niskim głosem. – Gdybyś miał trochę oleju, ustąpiłbyś i wrócił do szeregów Netherrealm.
Chłopak podniósł powoli głowę i spojrzał na wojownika.
- A kim ty jesteś, żeby mnie osądzać…? – zapytał.
Saibot skierował wzrok na rękę, w której trzymał ogromny zlepek dusz. Przełożył kilka z nich do drugiej dłoni i popatrzył na swoją ofiarę.
- Twoim najgorszym koszmarem! – charknął złowieszczo, po czym wcisnął zieloną kulę w ciało Ermaca.
*****************